Henryk Wereszycki „przewraca się w grobie” …

PAC

Rozpętano się kampanię antypolonizmu. Wspólnych bohaterów dla Polski i Izraela fizycznie nie ma już miedzy nami w 99 procentach. Pamięć należy się nie tylko pomordowanym Polakom, ale na równi z nimi m.in. obywatelom II RP pochodzenia żydowskiego, którzy wsparli przecież czynnie m.in. czyn legionowy i wzywali na forum Sejmu II RP do obrony przed komunizmem, m.in. poseł Izaak Grünbaum.

Niestety są środowiska, które celowo budują antagonizmy. Kłamstwa o „polskich obozach” są kpiną z tych, którzy przeżyli praktyczną realizację paktu Ribbentrop – Mołotow w postaci zbrodni dokonanych na obywatelach II RP przez III Rzeszę i ZSRR ze wszystkich narodowości, które zamieszkiwały nasz kraj we wrześniu 1939 r. Jednym z nielicznych świadków czasów walk o niepodległość z lat 1914-18, wojny z sowietami 1920, rosyjsko-niemieckiej napaści z 1939 roku i epoki PRL był prof. Henryk Wereszycki, który dożył czasów upadku komunistycznej Polski. Dziś zapewne „przewraca się w grobie” …

Na stos rzucili swój życia los …

 

Jesienią 1915 roku wszystkie brygady legionowe przerzucono na Wołyń, gdzie wzięły udział w ciężkich walkach, m.in. pod Kuklami i Bielgowem. Legiony poniosły wówczas znaczne straty. Wśród poległych było wielu oficerów, w tym Żydzi: Józef Blauer „Kratowicz”, Bronisław Mansperl „Chaber” uznawani za znakomitych dowódców. Poległ także Adolf Sternschuss, znany kolekcjoner i mecenas kultury krakowskiej, który wcześniej porzucił służbę oficerską na tyłach armii austriackiej i przeszedł do Legionów, wybierając służbę szeregowego żołnierza. Kulminacyjnym momentem kampanii wołyńskiej była największa bitwa Legionów Polskich, którą stoczyły 4–6 lipca 1916 roku pod Kostiuchnówką. Niepobite przez Rosjan Legiony, wskutek odwrotu wojsk niemieckich i austro-węgierskich, odeszły po niej nad Styr. Powoli zbliżał się koniec frontowej epopei tych, którzy „na stos rzucili swój życia los”. Polscy i żydowscy legioniści darzyli się zazwyczaj wzajemnym szacunkiem i życzliwością. Wpływały na to wspólny cel i ponoszone trudy życia wojennego. Żydowscy legioniści odznaczali się odwagą na polu walki. Zaprzeczali w ten sposób stereotypowym opiniom o ich rzekomej bojaźliwości i niechęci do służby wojskowej. W dostępnych źródłach zachowały się liczne przekazy o pełnym poświęceniu i okazanym męstwie, jak w wypadku Leona Holzera, który w boju pod Modliborzycami, jak pisano we wniosku odznaczeniowym, cyt. „(…) z jednym żołnierzem zaszedł na skrzydła nieprzyjacielskiego patrolu, wpadł na nich, rzucając granatami ręcznymi, zabija trzech, dwóch rani, jedenastu bierze do niewoli (…)”. Ofiarnością wyróżniali się też lekarze i sanitariusze – Emanuel Buxbaum, Edmund Gross, Berisch Joffe, Izaak Jungerman, Mieczysław Kapellner (Kaplicki), Władysław Finkelstein (Medyński) i Baruch Neuman, który poległ pod Jastkowem. Dobitnym świadectwem mężnej postawy żydowskich legionistów jest lista poległych, która obejmuje niemal 10 proc. wszystkich ustalonych żołnierzy Legionów pochodzenia żydowskiego oraz nadane w niepodległej Polsce liczne odznaczenia Virtuti Militari i Krzyża Walecznych.

We wspomnieniu o wspomnianym wyżej Bronisławie Mansperlu „Chabrze” Juliusz Kaden-Bandrowski pisał: „Jaki też interes, prawdziwy, osobisty interes ma Mansperl w trosce swej o walkę za Ojczyznę? Mansperl był Żydem. Istotnie, miał jeden wielki, prawdziwy, osobisty interes w walce za Polskę: przelewając za Nią krew, pragnął sobie zdobyć do Niej prawo, którego by mu nikt odmówić nie śmiał. Miał więc ten sam interes, który mamy nawzajem wobec siebie, w godzinie poświęcenia i ofiary. Ale tak właśnie bywa w życiu: gdy własny interes zowiemy bohaterstwem, bohaterstwo odmiennego od nas typu ludzkiego chętnie podejrzewalibyśmy o interes”. Pamiętajmy o tych dzielnych ludziach, o tym, że bycie patriotą polskim nie było równoznaczne z wyrzeczeniem się religii i tradycji żydowskiej, a idea Rzeczypospolitej żyjących w zgodzie narodów nie była całkowitą iluzją. Gdyż – jak powiedział krótko przed śmiercią w legionowym boju Samuel Reich – „Przez krew moją, która spływa na tę ziemię, nabywam do niej wieczne prawo”.

 

Eksterminacja inteligencji polskiej i żydowskiej czyli sojusz III Rzeszy oraz ZSRR w praktyce …

 

We wrześniu 1939 roku dawni legioniści pochodzenia żydowskiego, którzy służyli w WP, wzięli udział w obronie Polski. Po przegranej znaleźli się w niewoli niemieckiej lub sowieckiej. Niektórzy zdołali przedostać się do armii polskiej we Francji. Podporucznik Leon Holzer, internowany w Braile w Rumunii, na propozycję kierownika miejscowej organizacji syjonistycznej, by udał się do Palestyny, odpowiedział odmownie, stwierdzając, że cyt. „jako polski oficer musi pójść tam, gdzie wojsko polskie się znajduje”. Dotarł do Francji i został oficerem 1. Dywizji Grenadierów Armii Polskiej. Większość dawnych Żydów -legionistów pozostała w kraju na terenie obydwu okupacji – po czerwcu 1941 roku w całości zajętym przez Niemców. Niemal wszyscy zginęli ze swoimi rodzinami w niemieckich obozach zagłady.

Ci, którzy dostali się do niewoli sowieckiej – jak dzielni dowódcy artylerii obrony Lwowa 1939 roku płk Maksymilian Landau i mjr Ignacy Schrage … wielokrotnie … zostali aresztowani przez NKWD i w większości zostali zamordowani w Katyniu, w Charkowie i w innych miejscach kaźni. Ocaleli nieliczni. Byli to ci, którzy przebywali w Wielkiej Brytanii, na Bliskim Wschodzie czy poza Europą, np. Marek Pipes, ojciec wybitnego sowietologa Richarda Pipesa. Wraz z żoną i synem zdołał on wyjechać z Warszawy w październiku 1939 roku i przedostać się do USA. W kraju wojnę przeżyli ukrywani przez Polaków przed Niemcami m.in. płk Henryk Eile (ojciec redaktora „Przekroju” Mariana Eilego), wybitni naukowcy – biochemik Józef Heller i matematyk Hugo Steinhaus oraz co najmniej kilkunastu innych. Ocaleli również oficerowie WP, których więziono w niemieckich obozach jenieckich.

 

Ostatni świadek …

 

Wśród ocalonych dzięki pobytowi w obozie jenieckim był kpt. rez. artylerii Henryk Wereszycki – wzięty do niewoli 6 października 1939 roku. Był on synem Mykoły Hankewycza i Rozalii Altenberg – z zasymilowanej rodziny żydowskich wydawców i księgarzy we Lwowie. Reprezentował zatem skutki rozwoju narodowego czasów dualistycznych Austro – Węgier. Jego ojciec w 1890 był współzałożycielem Ukraińskiej Partii Radykalnej – pierwszej nowoczesnej ukraińskiej partii politycznej i brał udział w jej zjeździe założycielskim. W 1896 rozpoczął tworzenie kółek organizacyjnych wśród ukraińskich robotników Lwowa. W 1897 rozpoczął wydawanie gazety Robitnyk (w języku ukraińskim czcionką łacińską). W tymże roku wstąpił do Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego (PPSD) Ignacego Daszyńskiego. 17 września 1899 na zjeździe założycielskim została utworzona Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna jako sekcja PPSD i za jej pośrednictwem Socjaldemokratycznej Partii Austrii. Hankewycz został członkiem komitetu wykonawczego UPSD, a od 1903 jej przewodniczącym. W 1907 partia stała się samodzielną autonomiczną sekcją Socjaldemokratycznej Partii Austrii. Hankewycz uczestniczył w kongresach II Międzynarodówki w Amsterdamie (1904) i Stuttgarcie (1907).W okresie I wojny światowej, ojciec Henryka Wereszyckiego, był wiceprzewodniczącym Głównej Rady Ukraińskiej (1914–1915), wiceprzewodniczący Ogólnej Rady Ukraińskiej (1915–1918). Członkiem Ukraińskiej Rady Narodowej. Współpracował ze Związkiem Wyzwolenia Ukrainy. Przeciwnik wojny polsko-ukraińskiej. Wszedł na krótko do tymczasowej Rady Miejskiej Lwowa, złożył mandat w lutym 1919. W II Rzeczypospolitej po przejściu Ukraińskiej Partii Socjal-Demokratycznej na pozycje komunistyczne usunięty z partii. W 1924 UPSD została w takiej sytuacji zdelegalizowana. Hankewycz wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej. Henryk Wereszycki do 1924 r. nosił nazwisko swego ojczyma Jakuba Vorzimmera. Niemal wszystkie bliskie mu osoby – matka, siostra, bratowa z dziećmi – zginęły z rąk Niemców, brat Tadeusz został zamordowany przez NKWD.

Upadek Monarchii Austro-Węgierskiej i wybuch walk o Lwów spowodował, że wraz z bratem Tadeuszem Vorzimmerem wstąpił do Wojska Polskiego i znalazł się w szeregach artylerii. Odcięty od oddziałów polskich nie wziął udziału w walkach o to miasto. Po zakończeniu walk, w stopniu porucznika artylerii Wojska Polskiego II RP (awansowany ze starszeństwem od 1 czerwca 1919), otrzymał urlop na kontynuowanie studiów i w październiku 1919 roku zapisał się na wydział historyczny Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Wiosną 1920 roku powrócił na front ze swoim 5 Pułkiem Artylerii lwowskiej biorącym udział w walkach w okolicach Gródka Jagiellońskiego, nad rzeką Wereszycą (od której później wziął nazwisko) i w ofensywie Piłsudskiego na Wołyniu. 18 sierpnia 1920 roku w potyczce z kozakami w okolicach Kamionki Strumiłowej został ranny. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej został zdemobilizowany pod koniec 1920 roku i wrócił na Uniwersytet Lwowski zostając asystentem profesora Adama Szelągowskiego. W lipcu 1925 roku uzyskał stopień doktora filozofii na podstawie rozprawy „Polityka rządu austriackiego w Galicji w czasie powstania styczniowego”.

Henryk Wereszycki był jednym z najwybitniejszych powojennych historyków polskich, autorem cenionych i aktualnych do dziś prac naukowych. Przez cały okres powojenny władze komunistyczne, wspierane, zwłaszcza do 1956 roku, przez znaczną część środowiska historyków, szykanowały go jednak. Profesor pozostał wierny ideom niepodległościowym, które wyniósł ze szkoły Marszałka Piłsudskiego. Nie miał złudzeń co do sytuacji politycznej Polski: „Niewola, w której teraz żyjemy, jest znacznie bardziej niebezpieczna niż ta poprzednia z XIX w. Tamta częściowo hartowała, ta w większym stopniu znieprawia”. Komunistów uważał za „bandę zbrodniarzy”, „ (…) aparat, który nie chce i nigdy nie będzie chciał żadnych zmian. I on prawdopodobnie będzie zwyciężał, póki mu kto noża na gardle nie postawi”. Zmarł 27 lutego 1990 roku w Krakowie.

Na jego pogrzebie odczytano telegram kondolencyjny przesłany przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Wybitny historyk, profesor najstarszej polskiej uczelni, był najprawdopodobniej ostatnim żyjącym żołnierzem Legionów Polskich pochodzenia żydowskiego i jedynym, który doczekał trzeciej niepodległości.

27 stycznia w programie Studio Polska na TVP.INFO zabiera głos prowokator Dariusz Budziszewski – „rolnik narodowiec” i atakuje doktora Adama Sandauera. Swoją i tylko swoją osobistą postawą obraził pamięć wspólnych dla Polaków i Żydów bohaterów z XX wieku. Zapewne podobnie „rolnik narodowiec” mógłby obrazić wiceadmirała Józefa Michała Huberta von Unrug („bo Niemiec”), płk. WP Karola Olbrachta Austriackiego („bo Austriak”) czy kontradmirała Jerzego Tumaniszwili („bo Gruzin”). Tymczasem dr Adam Sandauer jest jednym z tych, którzy mogli stykać się jeszcze z ostatnimi żydowskimi legionistami Józefa Piłsudskiego. Zresztą … co realnie osiągnął osobiście Dariusz Budziszewski – „rolnik narodowiec”, aby oceniać dra Sandauera?

Reasumując. Potrzeba rzetelnej edukacji i w Polsce, i w Izraelu. Inaczej zawsze znajdzie się tuman czy prowokator …

 

Paweł Czyż

Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

 

(1) Poseł na Sejm Ustawodawczy i Sejm I, II i III kadencji II RP, jeden z sygnatariuszy deklaracji niepodległości Izraela.

Komentarze są zamknięte