Wakacje powoli dobiegają końca. W minionym tygodniu redakcja ngopole.pl gościła w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu. Kieruje nim od półtorej roku Grażyna Hamala. Swojej pracy oddaje całe serce i są tego efekty.Wiktor Sobierajski: – Ile czasu minęło jak jest pani kierownikiem schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu.
Grażyna Hamala: – Kierownikiem jestem od marca 2016 roku.
W.S: – Szybko zleciało?
G.H: – Ani się człowiek nie obejrzał a to już półtorej roku. Szybko zleciało , to prawda.
W.S: – Przez ten czas kędzierzyńskie schronisko mocno się zmieniło? Ja pamiętam je sprzed 10 lat, pięciu lat? Dzisiaj wygląda ono trochę inaczej i mam wrażenie, że posiada ona dużo więcej funkcji niż przed laty.
G.H: – Na pewno kręci się wokół schroniska dużo więcej ludzi, co nas oczywiście bardzo cieszy. Jest dużo głośniej o schronisku. Więcej ludzi wie, ze jest w Kędzierzynie-Koźlu schronisko, także poza Kędzierzynem-Koźlem. Ogromną rolę w prowadzeniu schroniska odgrywają media elektroniczne. Działa nasza strona internetowa, działa facebook i stąd ludzie dowiadują się o naszych działaniach. O psach, które trzeba codziennie wyprowadzać na spacery, a jest ich trochę. To cieszy, że nasze psiaki, to nie są już bezimienne numery w ewidencji a jest to Bolek, Aza, Luna. Ich historie zaczęły interesować ludzi. Ten kontakt ułatwia wszelką pomoc od ludzi. Staje się ona prostsza, łatwiejsza…
W.S: – Słyszałem, że ludzie którzy mieli kontakt ze schroniskiem, bardzo często do niego wracają, pytają: jak można pomóc, co kupić?
G.H: – To prawda. Ludzie chcą też pomagać bardzo konkretnie. Kiedyś raz w roku kupowali worek karmy. A dziś to są konkretne pytania o nasze potrzeby, które ciągle są duże.
W.S: – Mocno Pani postawiła na doposażenie schroniska?
G.H: – Tak. Ostatnio za pieniądze sponsorów, kupiliśmy małą rzecz, ale bardzo potrzebną. Chodzi o maszynkę do strzyżenia psów, kotów. Ostatni zakup takiego sprzętu miał miejsce w 2002 roku, czyli piętnaście lat temu. Maszynka ta służy nam nadal, ale ta nowa też nam się przyda, zwłaszcza podczas przygotowywania zwierząt do zabiegów.
W.S: – W jaki sposób udało się pani uzbierać ponad 600 zł?
G.H: – Jako komitet ogłosiliśmy zbiórkę podczas Art Cupu w Zakrzowie u pana Andrzeja Sałackiego, któremu przy okazji serdecznie dziękuję za umożliwienie przeprowadzenia zbiórki. W tym roku także jesteśmy zaproszeni na tę imprezę. Tym razem zbierać będziemy na organizację wybiegu dla piesków. Tu również muszę podziękować wszystkim tym, którzy przeznaczyli 1 procent z podatku na nasze schronisko, bo dochód z tego był bardzo znaczący. Z tych pieniędzy zakupiliśmy inkubator dla zwierząt, który stoi już w naszym gabinecie lekarskim. W tej chwili doposażamy ten inkubator, bo chcemy dokupić koncentrator tlenu.
W.S: – Widzę, że bardzo mocno, także emocjonalnie, angażuje się pani w życie schroniska?
G.H: – Wie pan. Ja od zawsze kocham zwierzęta. Zwłaszcza koty. W domu mam dwa. W tej chwili właściwie robię to co lubię i jeszcze mi za to płacą. To właściwie pełnia szczęścia, prawda. Psy kocham za to, że są bardzo szczere. Jak kogoś n
ie lubią, to nie lubią. Jak kochają, to całym sercem. A z ludźmi to różnie bywa. Generalnie nie wyobrażam sobie nie kochać zwierząt.
W.S: – To wszystko widać gołym okiem. W ostatnim czasie przybyła tzw. „kociarnia”?
G.H: – Budynek już stoi. Teraz musimy go jeszcze wyposażyć. Jest on już w miarę urządzony, ale jeszcze prace trwają. Dowiedziałam się na mieście, że już „kociarnia” hula, a to nie tak. Jeszcze chwilę musimy poczekać.
W.S: – Pani Grażyno, ja to bym chciał, aby kiedyś takich schronisk w ogóle nie było. Aby każde zwierzę miało swój dom.
G.H: – Też bym chciała, ale to jest raczej niemożliwe. O, podam przykład. W poniedziałek przyjęliśmy dwa psy. Jeden pies po dziewięciu latach mieszkania w normalnym domu, został oddany do schroniska, bo osoba nie poczuwa się do opieki nad psem a właścicielka ze względu na chorobę, nie jest w stanie się nim opiekować. Drugi pies został wyrzucony przez kog
oś, tułał się po okolicy, aż trafił do nas. Takich historii jest bardzo wiele, dlatego schroniska dla zwierząt są bardzo potrzebne, bo zawsze znajdą się ludzie, którzy znajdą powody, aby nie opiekować się psem.
W.S: – Jak wygląda sprawa adopcji psów? Powiem pani, że ja w domu mam już dwa psy. Pierwszy jest z nami od sześciu lat. Został wzięty z naszego schroniska, a drugi mieszka z nami od niespełna roku. Przyjechał do nas z Kluczborka. Pamięta Pani? Była taka akcja „Uwolnić psy z łańcucha”. I właśnie moja żona uwolniła suczkę Figę z łańcucha i przywiozła ją do domu.
G.H: – Często tak jest, że jak pies jest szczeniakiem, taką kuleczką, to jest śliczny, kochany i w ogóle. Jak staje się dorosłym psem i nagle chcemy wyjechać na wakacje do ciepłych krajów, albo zaczyna sprawiać kłopoty, to chcemy się go pozbyć. Uważam, że w takim momencie należy psa przyprowadzić do nas, do tzw. hotelu dla psów i spokojnie jechać na wakacje. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż pozbycie się psa poprzez wywózkę go np. do lasu i przywiązanie go do drzewa. Niestety w ostatnim czasie mieliśmy dwa takie przypadki, że ktoś zostawił psy na parkingu koło Kauflandu i koło Tesco w Koźlu.
W.S: – To anty człowieczeństwo i uważam, że takie zachowania powinny być surowo karane.
G.H: – Zgadzam się. Trzeba mieć elementarne poczucie odpowiedzialności za zwierzę, które przecież kiedyś się kochało albo nawet nadal kocha. Nikt nie powie, że nienawidzi zwierząt. Ja nie znam takiej osoby. Po kilkunastu latach bycia z tym psem, trzeba być odpowiedzialnym i starać się znaleźć mu dom. W tej chwili są możliwości, poprzez ogłoszenia, internet, poprzez rodzinę, znajomych znaleźć psu nowy dom, w którym będzie mógł żyć w godnych warunkach. W ostateczności można przyprowadzić psa do nas do schroniska. To z pewnością lepsze rozwiązanie, niż porzucenie go na parkingu, czy w lesie. A wracając do adopcji, to mamy oczywiście psy, które czekają na nowych właścicieli. Są to psy, które są do tego przygotowane. Są przedewwszystkim zdrowe, zaszczepione, odrobaczone.
W.S: – Zostawmy smutne historie. Chciała się pani jeszcze czymś pochwalić.
G.H: – Tak. Pomiędzy dwoma budynkami na terenie schroniska jest kawał ziemi, który chcielibyśmy przeznaczyć na plac zabaw dla psów.
W.S: – Widziałem takie place zabaw, choćby we Wrocławiu.
G.H: – Zamierzamy utworzyć taki plac zabaw w Kędzierzynie-Koźlu. To będzie ogrodzony teren, gdzie będzie można bezpiecznie spuścić psa ze smyczy i chociażby poobserwować jak się zachowuje. Chcemy tam poustawiać trochę urządzeń, jakieś ławeczki, kółeczka, jakieś tunele, przeszkody.
W.S: – Nie obawia się Pani, że usytuowanie naszego schroniska, które jest trochę na uboczu i nie każdemu będzie się chciało iść kawał drogi, by wyprowadzić psa, gdzie będzie miał fajne warunki do zabawy?
G.H: – Myślę że nie. Ponadto taki plac przyda nam się także dla ludzi, którzy przyjeżdżają do nas po psy, przeznaczone do adopcji. Ja już nie mogę się doczekać takiego ogródka jordanowskiego dla psów.
W.S: – Dziękuję za rozmowę
Tekst i foto: Wiktor Sobierajski