W najnowszym tygodniku „wSieci” (ukaże się jutro 26 czerwca br) dziennikarze ujawniają szokujące stenogramy z podsłuchów ABW założonych Marcinowi P. Zastanawiają się, jak to możliwe, że po upadku OLT Express jej właściciel miał czas na likwidację majątku: Kto mu w tym pomagał, darowując de facto dwa miesiące nieskrępowanej przestępczej działalności? Kto zapewniał osłonę medialną?
W najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Taśmy Amber Gold” obalają całą narrację, jaką przedstawił podczas przesłuchania przed komisją ds. Amber Gold syn byłego premiera Michał Tusk. Demaskują też niepokojące relacje, jakie łączyły twórcę piramidy finansowej z ówczesnymi elitami, chociaż w swoich dociekaniach starają się być bardzo ostrożni. Przyglądają się też postępowaniom władzy w newralgicznym momencie afery Amber Gold.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie podejmuje natychmiast – a była to oczywista konieczność – podstawowej czynności, jaką jest podsłuch telefonu Marcina P. […] Można się tylko domyślać, ilu ważnych informacji śledczy nie wychwycili, zwlekając tak długo, darowując przez to oszustowi dwa miesiące spokoju. Trudno nazwać to dobrze wykonaną pracą operacyjną. I kolejne pytanie: dlaczego funkcjonariusze sporządzili notatki tylko z niewielkiej części rozmów, choć Marcin P. wówczas praktycznie nie odrywał się od telefonu? W dokumentacji ABW nie ma nawet rozmów pomiędzy parą rządzącą Amber Gold? Wszak byli w stałym kontakcie. Żona Katarzyna była w książce telefonicznej Marcina opisana jako „Księżniczka”. Ich wymiany zdań byłyby szalenie interesujące. Nawet jednak z pozostawionych przez ABW strzępów wynika jasno, że Marcin P. do końca nie tracił czasu. Upłynniał majątek, przepisywał mieszkania na rodzinę i pośpiesznie zlecał kolejne transakcje zaprzyjaźnionej pani notariusz. Żonglował przy tym kolejnymi kartami telefonicznymi, wiedział bowiem dobrze, że jest podsłuchiwany. Podczas jednej z rozmów ze wspólniczką z czasów poprzedniego przekrętu, Multikasy, mówi bez żenady: „Pozdrów panów z ABW” – piszą dziennikarze.
oprac. W.S