Ręczne wypełnianie przez polityków i urzędników oświadczeń majątkowych sprawia, że ich jawność w wielu przypadkach pozostaje fikcją. W efekcie obywatelom pozostaje kilkudniowe wygrzewanie się w atmosferze sensacji, a służbom antykorupcyjnym – wyrywkowe sprawdzanie kilku procent składanych oświadczeń. Sejmowa komisja w minionym tygodniu zdecydowała o dalszym procedowaniu obywatelskiej petycji, która wprowadza obowiązek cyfryzacji procesu składania oświadczeń. Jest szansa, że całą procedurę uda się wreszcie zracjonalizować.Wśród tysięcy dokumentów udostępnianych przez władze publicznie to oświadczenia majątkowe cieszą się najprawdopodobniej największym zainteresowaniem mediów. Co najmniej raz w roku większość z nich przedstawia obywatelom informacje, kto ile zarobił, kto wziął kredyt, jakim samochodem jeździ i ile ma oszczędności. Trochę w tonie sensacyjnym, trochę z ambicją analizy zmian na przestrzeni kolejnych lat, ale najczęściej bez większego pomysłu. Po prostu: jest ciekawie, bo możemy zajrzeć komuś do kieszeni. Po kilku dniach temat umiera. I tak do kolejnego roku. Gubi się gdzieś idea: po co w ogóle składa się oświadczenia majątkowe? Do absolutnej rzadkości należy dokonywanie systemowych analiz ich zawartości.
Na pewno jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest niedostateczne zrozumienie tego, czemu ma służyć składanie i udostępnianie oświadczeń majątkowych. Co gorsza, nie rozumieją tego często sami bezpośrednio zainteresowani. Mimo, że mają wolę złożyć oświadczenie zgodne z prawdą, głowią się, co wpisać w poszczególnych rubrykach i jaka jest konkretna wartość futra odziedziczonego po babci.
Kolejnym problemem jest to, że z uwagi na sposób wypełniania oświadczeń niemożliwe okazuje się dokonywanie analiz w szerszym zakresie. To zadziwiające, że przy około kilkunastu usługach elektronicznych udostępnianych mieszkańcom średniego miasta, osoby pełniące funkcje publiczne, dysponujące zapleczem merytorycznym i odpowiednim sprzętem, wypełniają oświadczenia ręcznie.
Jeśli już można „odcyfrować” zapiski– a tu problemy bywają ogromne – to w praktyce i tak niemożliwy jest proces zautomatyzowanego odczytu większej ilości danych, nie mówiąc już o zestawieniu ich np. z informacjami o powiązaniach biznesowych z KRS. Obywatelom pozostaje zatem kilkudniowe wygrzewanie się w atmosferze sensacji, a służbom antykorupcyjnym – wyrywkowe sprawdzanie kilku procent składanych oświadczeń.
Tymczasem rzetelne porównanie zmian w składanych oświadczeniach na przestrzeni lat czy przekrojowa analiza dla określonego obszaru mogłyby zostać ułatwione przez automatyzację. Istnieje mnóstwo narzędzi informatycznych, które takie działania mogą wykonać w ciągu kilku chwil, wskazując przy okazji, gdzie występują konkretne ryzyka korupcyjne.
Ale samo elektroniczne wypełnianie oświadczeń nie załatwi sprawy, bo w dalszym ciągu będziemy mieli problem z różnymi wzorami informacji o majątku dla poszczególnych grup funkcjonariuszy. To powoduje trudności dla nich samych, bo np. radny zostający posłem musi odzwyczaić się od wzoru, który wypełniał reprezentując mieszkańców w radzie gminy. Co więcej, komplikuje też analizę ze względu na trudności w bezpośrednim porównaniu określonych kategorii oświadczeń.
Na obydwa wyzwania zwrócił już uwagę w 2014 r. minister sprawiedliwości Marek Biernacki, który przygotował kompleksową ustawę o oświadczeniach o stanie majątkowym osób pełniących funkcje publiczne. Zawarto w niej propozycję elektronicznego wypełniania jednolitych dla wszystkich grup formularzy oświadczeń majątkowych. Propozycja nie zyskała akceptacji ówczesnego rządu i podzieliła rolę podobnych pomysłów na rzecz usprawnienia tego narzędzia przeciwdziałania korupcji.
Temat nie wrócił w okresie gorącej debaty nad jawnością oświadczeń majątkowych prokuratorów, a potem sędziów. Tworzyło to wrażenie, że cała reforma miała bardziej na celu napiętnowanie konkretnych grup niż wypracowanie rzetelnego pomysłu na rzeczywistą jawność i skuteczność oświadczeń.
Dlatego Fundacja ePaństwo zdecydowała się przedstawić Sejmowi petycję, w której domagamy się uregulowania obydwu kwestii. Nie przesądzamy na tym etapie, czy powinno to się łączyć z opracowaniem – w ślad za projektem z 2014 r. – jednej ustawy o oświadczeniach majątkowych, choć taka koncepcja wydaje się słuszna W pierwszym rzędzie chodzi jednak o załatwienie tego, co wymaga jedynie woli politycznej.
Wydaje się, że taka wola się pojawiła. Posłowie z sejmowej Komisji do Spraw Petycji postanowili o skierowaniu dezyderatu do ministra cyfryzacji, czy prowadzi on niezależne prace w tym obszarze. W zależności od odpowiedzi, Komisja ustali dalszy sposób pracy nad wcieleniem postulatów zawartych w petycji Fundacji. To może nie pierwszy, ale konkretny krok w kierunku rozwiązania problemu. Obywatelom, którym na sercu leżą jawność życia publicznego i efektywność mechanizmów antykorupcyjnych, pozostaje pilnowanie, by tym razem się udało.
Krzysztof Izdebski
Prawnik i aktywista. Dyrektor programowy Fundacji ePaństwo.
oprac. W.S