W ostatni piątek pracownicy mieleckiej firmy Kirchoff Automotive Polska, mieszczącej się w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, przystąpili do strajku. Domagali się polepszenia warunków pracy. Dyrekcja postawiła ultimatum: jeśli nie wrócicie do pracy w ciągu 24 godzin, na wasze miejsce przyjdą Ukraińcy. Wszyscy fizyczni pracownicy firmy Kirchoff opuścili swoje stanowiska pracy. Protestowali przeciwko obecnym warunkom pracy. Domagali się o 100 proc. lepszych płac, za pracę w weekendy i podwyższenia stawki godzinowej. „Powiedziano nam, że jeśli nie przyjdziemy w sobotę czy niedzielę do pracy, zostaniemy zwolnieni dyscyplinarnie. Dyrektorzy straszą że jeśli nie chcemy na takich warunkach pracować to chętnie na nasze miejsce przyjadą Ukraińcy. Dziennie produkujemy nawet około 30 ton metalowych części. Ktoś musi przerzucić to przez ręce”- powiedział dziennikarzowi w rozmowie telefonicznej pracownik tłoczni. „Często nie przestrzega się tu przepisów BHP aby zrobić wszystko tak jak życzy sobie zarząd firmy. Robią
wszystko żeby tylko zwiększyć normy. Do dziś mamy w pamięci tragedię z 2008 roku. Wtedy na trzeciej zmianie zginął jeden z pracowników. Nie chcemy aby ciągłe zwiększanie norm skończyło się kolejnym śmiertelnym wypadkiem. Pośpiech w pracy przy tak niebezpiecznych maszynach które obsługujemy to nic dobrego”- mówił inny pracownik firmy. Na temat pracy w Kirchoff Automotive Polska krytycznie wypowiadali się też użytkownicy forum gowork.pl. „Ostatnimi czasy bardzo się pogorszyło. Chodzi o to, że starzy dobrze pracujący pracownicy nie są doceniani. Do pracy przychodzą nowi i mają niecałą złotówkę mniej na starcie niż ci którzy pracują ponad 10lat. No to nie jest w porządku. Na siłę szukają teraz rąk do pracy i firma chyba zatraca wartości jakie jej przyświecały na samym początku”– pisał w lutym jeden z nich. „Powód strajku? Praca 5 dni w tyg po 12 godzin, chłopaki z tłoczni klepią maratony w postaci 7-9 dni bez przerwy, soboty do odbioru, kosmiczne normy, podejście „góry” do pracownika, śmieszne podwyżki rzędu średnio 0.90 groszy (przydupas dostanie 1.2zł, a „szarak” 60 groszy BRUTTO!!!, z trzech firm jakie są w Polsce mamy najniższe stawki, nowo przyjęty pracownik ma ok 50-70 groszy mniej na stawce godzinowej od pracownika z kilkuletnim doświadczeniem”. Firma Kirchoff Automotive pro
dukuje szkielety strukturalne nadwozi i podwozi samochodowych. Stanowi część międzynarodowej grupy, zatrudniającej 9 000 pracowników w około 30 zakładach produkcyjnych w 11 krajach. W Polsce firma ma trzy zakłady: w Mielcu, Gliwicach i Gnieźnie, korzystając m.in. z udogodnień i zwolnień podatkowych w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Zarząd firmy ma dwa tygodnie żeby porozumieć się z załogą. Jeśli nic się nie zmieni, pracownicy zapowiadają, że znowu odejdą od swoich stanowisk. Masowe sprowadzanie tanichu kraińskich pracowników do Polski zaczyna przypominać podobną sytuację między Meksykiem i USA, gdzie Latynosi opanowali ogromną część rynku pracy, co ostatecznie stało się powodem wygranej Donalda Trumpa. Zdaniem ekspertów opieranie polskiej gospodarki na taniej sile roboczej ze Wschodu hamuje wzrost płac i uniemożliwia rozwój bardziej zaawansowanych gałęzi gospodarki, w które przedsiębiorcy musieliby zainwestować w przypadku braku łatwego dostępu do zgadzających się na półniewolnicze warunki zatrudnienia pracowników z Ukrainy.
Tygodnik Głos nr 12/2017
oprac. W.S