Po aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie temat odpowiedzialności urzędników wrócił. Oliwy do ognia dolał Paweł Kukiz, który stwierdził, że polscy urzędnicy nie są pociągani do odpowiedzialności za swoje decyzje.W marcu tego roku media donosiły – często dodając słówko „wreszcie” – że urzędnik starostwa w Ostródzie ma zapłacić ponad 45 tys. zł odszkodowania za podjęcie decyzji niezgodnej z prawem. Podkreślano przy tym, że to jeden z pierwszych w Polsce przypadków zastosowania ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych. Nie wszyscy już dodawali, że ustawa obowiązuje od ….2011 roku, czyli można pow
iedzieć, że jej skuteczność jest niewielka lub wręcz żadna. Po aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie temat odpowiedzialności urzędników wrócił. Oliwy do ognia dolał Paweł Kukiz, który stwierdził, że polscy urzędnicy nie są pociągani do odpowiedzialności za swoje decyzje.
Cela plus
– Wzywam PiS do stworzenia programu „Cela Plus”. Doprowadzi on do odpowiedzialności karnoskarbowej urzędników. Urzędnik to osoba zaufania publicznego, która w sposób szczególny jest monitorowana i w sposób szczególny powinna być moralna i przyzwoita – postulował Kukiz. Kukiz’15 odwoływał się także do tradycji II Rzeczpospolitej, w której za złe decyzje ekonomiczne dla kraju urzędnikom groziła nawet kara śmierci. Ustawa jednak już istnieje, jak jednak w wielu przypadkach w Polsce, nie działa tak, jak oczekiwano, gdy była tworzona.
– Oczywiste jest, że jeśli są dowiedzione indywidualne zaniedbania, to trzeba wdrażać odpowiedzialność, bo inaczej działamy niewychowawczo. Uczciwi urzędnicy, widząc, że można inaczej, też się mogą przestać starać, bo po co? – pyta retorycznie adwokat Stefan Płażek, dodając:
– Obecnie obowiązująca ustawa śmierdzi jednak trupem na kilometr. Jest tak niejasna i bełkotliwie napisana, że od początku mówiłem, że nie będzie działała, dowodem jest chociażby to, że dopiero po czterech czy pięciu latach po raz pierwszy zaowocowała tym, że ktoś został pociągnięty do odpowiedzialności.
Jak dodaje Płażek, ustawa jest zła, a poza tym nic nie daje samym poszkodowanym.
– Mówi tylko o odpowiedzialności urzędników wobec urzędu. Dopiero wtedy, gdy urząd zostanie – po długiej i ciężkiej drodze – ewentualnie skazany na zapłatę odszkodowania, w drodze odpowiedzialności regresowej można dochodzić od urzędnika zwrotu tych pieniędzy. Zdaniem prawnika sytuację uzdrowiłoby wdrożenie odpowiedzialności urzędnika wobec samego poszkodowanego. – Gdyby poszkodowany złą decyzję mógł dochodzić odszkodowania od urzędnika, pewnie działałoby to lepiej – mówi.
Posłuchać Kukiza?
Skoro ustawa jest tak nieskuteczna, może jednak trzeba posłuchać Kukiza? – Przepisów prawa nie można tworzyć pod potrzeby szczególnych sytuacji – mówi prawnik Związku Powiatów Polskich Grzegorz Kubalski. Jak zauważa, mamy tu do czynienia z głośną bo głośną, ale jednak jednostkową sprawą.
– Bo co by nie powiedzieć, Warszawa jest jedną z ponad 2,5 tys. jednostek samorządu w Polsce, w związku z tym wyciąganie wniosku, że wszędzie trzeba zwiększyć nadzór, to albo brak wyobraźni, albo brak dobrej woli – dodaje.
Kubalski podkreśla także, że jeżeli mówimy o systemie nadzoru, musimy się zastanowić, co on ma nam dać:
– Ma doprowadzić do tego, żebyśmy w normalnym toku funkcjonowania byli w stanie wyłapać ewentualne nieprawidłowości. Ale dotyczy to sytuacji, w których mamy do czynienia z typowymi przypadkami. Jeżeli system nadzoru miałby przeciwdziałać postępowaniu, które potencjalnie jest działaniem przestępczym, to na dobrą sprawę przy każdym urzędniku powinniśmy postawić nadzorcę, który przez osiem godzin by sprawdzał, czy ten nie robi czegoś złego. Tylko wtedy powstaje pytanie, czy i tego nadzorcy nie powinien ktoś kontrolować? Przecież w ten sposób dojdziemy do absurdu – podkreśla.
Piotr Toborek
serwis samorządowy