Widok piłkarza pociągającego łyk wody z bidonu jest dość powszechny, a zwłaszcza gdy grać przychodzi latem przy upalnej temperaturze. Chwila przerwy w grze, jakaś zmiana, rożny, kontuzja – idealna chwila na to, by podbiec do ławki rezerwowych i uzupełnić płyny. Jak się jednak okazuje tak błaha i prosta czynność, pod czujnym okiem sędziego-służbisty, może doprowadzić nawet do wyrzucenia z boiska.
Jest 76. minuta, mecz Jantar Ustka kontra Słupia Kobylnica. Przewaga gospodarzy w tym meczu dość znacząca, na tablicy wyników 6:1, więc obie strony czekają już raczej do ostatniego gwizdka i generalnie za wiele wydarzyć się nie ma prawa. Sędzia odgwizduje rzut rożny dla gospodarzy, więc jeden z zawodników, Szymon Budziński, przytomnie stwierdza, że zdąży w międzyczasie łyknąć sobie wody. No i łyka, po czym… zostaje wysłany pod prysznic. Sędzia pokazuje piłkarzowi drugą żółtą kartkę w tym meczu, a w konsekwencji czerwoną. Powód? Złamanie regulaminu.
Na stronie gol24.pl przeczytaliśmy taką ocenę sytuacji dokonaną przez sędziego Łukasza Karskiego:
Pierwsza kwestia, od której należałoby zacząć interpretację tego zdarzenia, to fakt, że bidon nie powinien być wrzucony. Druga kwestia, czy zdążył go odrzucić przed wznowieniem gry. Jeżeli gra została wznowiona, a zawodnik spożywa płyny – według przepisów gry – jest to cały czas traktowane jako niesportowe zachowanie i powinno być karane żółtą kartką.
No dobra, czyli wychodzi na to, że Budziński golnął sobie w sposób niezgodny z zasadami. Rozumiemy, że albo bidon został mu wrzucony, albo sam zawodnik nie zdążył odrzucić go przed gwizdkiem sędziego. I tak naprawdę zastanawiamy się o co w tym wszystkich chodzi. Serio? Wyrzucać chłopaka z boiska za taką głupotę?
Doskonale rozumiemy, że przepisy są przepisy, rzecz święta i generalnie gdyby nie one, to na murawie panowałby kompletny bajzel i rozgardiasz. No ale litości, niech w ich interpretacji będzie trochę zdrowego rozsądku. 6:1, nic się nie dzieje, piłkarz chce się szybko orzeźwić, a za karę kończy swój udział w spotkaniu. Rozumiemy jednak, że autor tej decyzji jeszcze dwa miesiące temu rozkręcał w Polsce akcję pt. „Domagamy się powtórki rzutów karnych z Portugalią, bo bramkarz wyskoczył przed linię”, a na widok koszulki wypuszczonej ze spodenek dostaje ataku szału i niekontrolowanych konwulsji.
www.weszlo.com