Adam Słomka: Wspomnienie o śp.Tadeuszu Buranowskim

Redaktor

tadeusz buranowskiDowiedziałem się o Jego istnieniu zanim spotkaliśmy się osobiście. W 1981 roku dla komunistycznej propagandy sączonej poprzez RTV i na łamach „Trybuny Robotniczej” w województwie katowickim Tadeusz był uosobieniem istnego diabła wcielonego. W zgodnym przekazie władz PRL-u miał „dowodzić bojówką ekstremistów z Solidarności i KPN-u” by sterroryzować spokojnych towarzyszy poświęcających się chlubnej pracy socjalistycznej…

Dokładnie pamiętam reportaż w reżimowej telewizji mówiący o nielegalnym plakatowaniu i napaści, cytuję, bojówki Buranowskiego na… funkcjonariuszy MO!

Prawda była oczywiście odmienna, faktów, jako widzowie, rzecz jasna nie poznaliśmy, ale jedno wynikało z takiego komunikatu na pewno: przywódca jawnej „antysocjalistycznej bojówki” musiał być człowiekiem bardzo, ale to bardzo odważnym!

Osobiście zobaczyłem Tadeusza na katowickim rynku, gdy podczas „karnawału Solidarności” uruchomił pierwszy publiczny, tj. samochodowy punkt kolportażu prasy niezależnej, m.in. rozdając broszury o sowieckiej Zbrodni Katyńskiej. Szef regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ Solidarność Andrzej Rozpłochowski utworzył (z pomocą niezmordowanych sióstr Kawalec) szeroką sieć kolportażu prasy i książek po zakładach pracy. Tadeusz poszedł jeszcze dalej i odważniej w morze „czerwonego kłamstwa” – jawnie wystawił punkt antykomunistycznej bibuły, ową nieprawomyślną „księgarnię na kółkach”, w samym sercu, jak się to wówczas mówiło, strategicznego województwa.

Na odpowiedź pachołków Moskwy nie trzeba było długo czekać: 20. października 1981 roku liczni eSBecy oraz funkcjonariusze MO postanowili zlikwidować wyspę wolnego słowa i zaatakowali punkt kolportażu bibuły na katowickim rynku. Napadnięty Tadeusz Buranowski dzielnie się opierał zamykając się w samochodzie, przez co zyskał trochę na czasie, na tyle by poprosić przechodniów o zawiadomienie Zarządu Regionu „Solidarności”. W końcu został wywleczony przez tajniaków, skopany, skuty i zawieziony na komendę milicji. Wieść o jego zatrzymaniu lotem błyskawicy obiegła region i w kilkanaście minut wielu działaczy zostało o tym powiadomionych „pocztą alarmową opozycji”; w ten sposób także i ja, 16. letni członek organizacji młodzieżowej KPN, zostałem ściągnięty na katowicki rynek. Tu uformował się spontaniczny wiec ludzi oburzonych bandycką napaścią „nieznanych sprawców” i likwidacją „ruchomej księgarni opozycji”. Komunikacja w centrum miasta została sparaliżowana, w efekcie masowo dołączali się kolejni przypadkowi mieszkańcy. Zgromadziło się około trzech tysięcy osób, którzy w pochodzie przeszli pod komendę MO zlokalizowaną na pobliskiej ulicy Pocztowej. Domagaliśmy się natychmiastowego uwolnienia Tadeusza Buranowskiego. Milicjanci nie chcieli rozmawiać i zabarykadowali się. Manifestanci zaczęli wznosić okrzyki „pachołki Moskwy”, uwolnić więźniów politycznych, dość cenzury! Doszło do pierwszych rozmów SB-ków z przedstawicielami Zarządu Regionu, jednak bez rezultatu, gdyż władzy chodziło rzekomo o „poważne przestępstwo kolportażu nielegalnych antyradzieckich wydawnictw”. Przyjechały milicyjne nyski ze wsparciem dla funkcjonariuszy. Zebrani zablokowali te samochody i gołymi rękami przewrócili „sukę” pod komisariatem tak, że stanęła na dachu „kołami do góry”. Tłum zaczął się coraz bardziej niecierpliwić i w ruch poszły kamienie, setki kamieni (zastanawiałem się potem skąd ludzie znaleźli tyle kostki brukowej na tej całkowicie wyasfaltowanej ulicy) – w efekcie po 10 minutach w komendzie nie pozostała ani jedna cała szyba… Ktoś zapowiedział spuszczenie benzyny z milicyjnych radiowozów grożąc ich podpaleniem.

W efekcie spanikowani SB-cy w kilka chwil wypuścili przetrzymywanego na innej komendzie Tadeusza Buranowskiego. Tak więc dzięki pomysłowości i determinacji Tadeusza stoczyliśmy, jako skrzyknięta grupa wsparcia zachęcona jego odwagą, tamtą pamiętną zwycięską batalię o wolne słowo.

Wtedy uzmysłowiliśmy sobie w Katowicach (nazywanych nieprzypadkowo Stalinogrodem) jaką siłą dysponuje zorganizowane społeczeństwo – a przy tym kompletną bezradność totalitarnej władzy.

Oczywiście śp. Tadeusz Buranowski ma nie tylko na koncie tę jedną, opisaną powyżej zasługę i historię.

Tadeusz urodził się na kresach wschodnich II Rzeczpospolitej, przyjechał z Borysławia do Gliwic w ramach ostatnich repatriacji. Pracował tam jako spawacz w Hutniczym Przedsiębiorstwie Remontowym. W pamiętnym Sierpniu 1980 roku uczestniczył w zwycięskim strajku w Hucie Katowice. Był założycielem i wiceprzewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w swoim HPR-ze. Od 1981 roku szefował Komisji Rewizyjnej Gliwickiej Delegatury MKZ Katowice. Dzięki nawiązaniu kontaktu z łódzką strukturą KPN (z A. Ostoją-Owsianym) wstąpił do Konfederacji Polski Niepodległej. W lipcu 1981 został wybrany przez Walne Zebranie Delegatów NSZZ „S” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego do władz Zarządu Regionu na stanowisko członka Prezydium odpowiedzialnego za informację. Zorganizował wpierw zwyczajną grupę plakatującą miasta Śląska i Zagłębia z różnymi apelami Solidarności i opozycji. Przeszkolił również grupy działaczy KPN i Solidarności z innych regionów m.in. z Warszawy (z Komitetu Katyńskiego).

Mnie głęboko wryły się w pamięć wiszące na mieście w okresie „karnawału Solidarności” karykatury „niedźwiedzia”, tj. Breżniewa, z „Wolnego Związkowca”, oraz liczne plakaty na 17 września i 11 listopada 1981 roku, gdzie sierp i młot podawał sobie rękę ze swastyką. Władze systematycznie zrywały te plakaty, ale nie bardzo mogły nadążyć, a pomysłowy Tadek nakleił je dodatkowo na dworcach PKP na niezmywalne szkło wodne! Tysiące ludzi jadących pociągami czytało te strzępy gazetek ściennych i zamalowywane plakaty dosłownie z wypiekami na twarzy. Głód wolnego słowa znów pokazał swoją siłę. Wściekłość eSBeków, PZPR-owców i ORMO-wców nie miała granic. Stąd wynikała właśnie ta intensywna kampania szkalowania „bojówki Buranowskiego” w oficjalnej propagandzie władz PRL-u. 4. grudnia 1981 roku w ogólnopolskiej TVP podano nawet, iż „grupa Buranowskiego” terroryzowała podczas plakatowania funkcjonariuszy MO i SOK-istów na dworcu PKP w Chorzowie-Batorym. Reżimowy spiker propagandzista poinformował naród, iż terroryści z bojówki Buranowskiego jednemu umundurowanemu funkcjonariuszowi władzy ludowej założyli nawet na głowę wiadro z klejem… Osobiście, jako młodemu chłopcu, wydawało mi się to bardzo zabawne, przemawiające do wyobraźni i niezwykle malownicze!

13. grudnia ten „festiwal swobody” został brutalnie przerwany stanem wojennym. Jedną z pierwszych osób pozbawionych wolności był właśnie Tadeusz Buranowski, przy okazji bestialsko pobity przez SB-ków i ZOMO-wców. Sam towarzysz Jaruzelski w swoim sławetnym przemówieniu powtarzanym w kółko w telewizji tłumaczył, iż musiał wypowiedzieć wojnę narodowi gdyż stabilizacji PRL-u zagrażały grupy terrorystyczne ekstremistów z Solidarności i KPN-u…
Tadeusz Buranowski został internowany w więzieniu Zabrze-Zaborze, a następnie osadzony (do końca 1982 roku) w Nowym Łupkowie, w celi z Tadeuszem Jedynakiem – sygnatariuszem Porozumień Sierpniowych z Jastrzębia. W czasie internowania funkcjonariuszka SB dokonała bezprecedensowej odmowy widzenia Tadeuszowi z małoletnią córką. Władza trzymała go pod kluczem jak długo się tylko dało, wyszedł na wolność jako jeden z ostatnich.
Dalej uczestniczył w pracy konspiracyjnej, szkoląc m.in. drukarzy, oraz w naszych demonstracjach: 3. majowych, 11. listopada czy 16. grudnia, w rocznicę pacyfikacji  KWK Wujek.

Na roku 1990 jego działalność niepodległościowa oczywiście się nie zakończyła. A mogła.

Tadeusza bowiem dopadła ciężka, śmiertelna choroba. Dzięki udanej operacji onkologicznej i wsparciu licznego grona przyjaciół, a przede wszystkim wspaniałej żony Teresy, był z nami jeszcze wiele lat. Nie uciekł w prywatność, nie wymawiał się ciężkim stanem własnego zdrowia i dramatyczną chorobą córki (co było następstwem jej traumatycznych przeżyć z okresu stanu wojennego). Zawsze, gdy tylko mógł, uczestniczył w okolicznościowych spotkaniach i pracach organizacji weteranów zmagań z komuną, np. w IPN czy w stowarzyszeniu Eugeniusza Karasińskiego.
Często dzwonił, doradzał, żywo interesował się bieżącą walką.

Odmówił oczywiście przyjęcia odznaczenia od prezydenta Komorowskiego, który to przecież na czele oddziałów ZOMO w 1989 r. osobiście pacyfikował w Katowicach akcję KPN-u pt. „Sowieci do domu!”.

Tadeusz doczekał na szczęście dobrej zmiany i odznaczenia Krzyżem Wolności i Solidarności od Prezydenta RP dr. Andrzeja Dudy.

Stoczył też w ostatnich latach znamienną batalię z sądami III RP-PRL o rehabilitację za przestępcze represje SB, MO, prokuratury, służby więziennej itp. komunistycznych zbrodniarzy. Byliśmy z liczną grupą Niezłomnych na jego procesach rehabilitacyjnych i zapamiętałem jak prokurator naigrywała się z jego „łamania ówcześnie legalnego prawa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej”. Oczywiście żaden z jego oprawców nie został ukarany, a wręcz przeciwnie – typy te nadal deprawują kolejne pokolenia funkcjonariuszy. Niestety także niezdekomunizowani sędziowie, z nieukrywaną pogardą i szyderstwem, zasądzili mu w ramach tzw. „rekompensaty” zaledwie 24 tysiące złotych zadośćuczynienia – za bestialskie pobicie i za rok nielegalnego uwięzienia! Warto wspomnieć na marginesie, iż skrzywdzonemu współcześnie pewnemu urzędnikowi z Częstochowy ten sam katowicki sąd za rok pozbawienia wolności w luksusowych warunkach III RP (ciepła woda pod celą, zapewniony adwokat i uczciwy proces) przyznał ponad milion złotych zadośćuczynienia!

Cóż, obecnie są równi i równiejsi… Nieprzypadkiem piszę tu o pieniądzach w kontekście postawy władz administracyjnych i sądowniczych III RP. Tadeusz potrzebował ich na leczenie. Typowe, niewygórowane cenowo leki. W ostatnich miesiącach Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych przyznał mu wsparcie na opiekę zdrowotną. Dotacja opiewająca maksymalnie na cały rok starczyła tu zaledwie na miesiąc! Taki jest realny wymiar pomocy pomimo art. 19 Konstytucji, który mówi o obowiązku roztaczania opieki państwa nad bojownikami zmagań o Niepodległość.

Spij Kolego w ciemnym grobie,
Niech się Polska przyśni Tobie!

(-) Adam Słomka

P.S. 1:
Sądząc po sobie odważny przykład Tadeusza nie poszedł na marne; w 1987 roku ruszyłem jego tropem na ten sam katowicki rynek by walczyć o wolność słowa i zgromadzeń, by prowadzić tam jawne, coraz liczniejsze wiece opozycji, by rozdawać bibułę…
P.S. 2:
Jeżeli ktoś posiada wzmiankowane nagranie TV PRL lub zdjęcia efektów pracy grupy plakatowej śp. Tadeusza Buranowskiego proszony jest o ich udostępnienie dla Encyklopedii KPN.

Komentarze są zamknięte