Witam! W strukturach demokracji samorządowej nie jest możliwym osiąganie celów publicznych w osamotnieniu. Rada Miasta Kędzierzyn-Koźle liczy 23 radnych, w tym większościowy Klub Radnych PO. Na początku kadencji, byłem członkiem pięcioosobowego Klubu Radnych Niezależni, aby zwiększyć swoją skuteczność i siłę oddziaływania na decyzje Prezydenta Miasta i Rady Miasta. Po początkowych dobrych efektach (np. likwidacja wilgoci w części budynku szkolnego w Blachowni), od jesieni 2015 r moje wnioski nie przebijały się jako zadania do wykonania.
Wystąpiłem z Niezależnych. Uzyskałem swobodę w wypowiedziach, lecz zdecydowanie pogorszyły się moje osobiste stosunki z Prezydentem Miasta, z Panią Sabiną Nowosielską. Czemu? Brak dialogu pomiędzy nami traktowałem jak lekceważenie (będące wodą na młyn), a Prezydent Miasta moją desperację w licznej argumentacji traktowała jak atak na siebie (irytacja i niechęć wzrastały). Miało to przełożenie na zablokowanie się Prezydenta Miasta do moich inicjatyw. Ale co miałem robić? Szukałem sprzymierzeńców w większościowym PO (chyba wewnętrznie podzielonej na twarde PO i lojalistów wobec Prezydenta Miasta), ale radni tworzący Klub nie byli zainteresowani współpracą. Byłem sam. Promykiem nadziei na zmianę na lepsze, była decyzja Prezydenta Miasta, spełniająca w części moje zabiegi (od jesieni 2015 r), aby uczniowie obecnych klas czwartych szkół podstawowych, którzy z uwagi na remont krytej pływali byli pozbawieni dziewięciomiesięcznej możliwości nauki pływania, mogli straconą okazję nadrobić.
I tak w 2016 r połowa klas czwartych w miesiącu marcu i kwietniu uczyła się pływać, druga połowa w maju i czerwcu właśnie to robi w ramach zajęć szkolnych. W kwietniu najbliższe otoczenie Pani Sabiny Nowosielskiej sugerowało, abym zbliżył się do Prezydenta Miasta i rozpoczął współpracę, argumentując iż ciągłe jałowe krytykowanie nikomu nie służy. Racja, ale do tanga trzeba dwojga. Poprzez sekretariat został wyznaczony termin spotkania na dzień 5 maja 2016 r. Lecz 28 kwietnia 2016 r, podczas sesji Rady Miasta znowu było spięcie pomiędzy nami, a poszło o program gospodarczy, z wzajemnymi uszczypliwościami. Obojgu nam się wyrwało. Zwątpiłem w celowość spotkania z Prezydentem Miasta, skoro wciąż się ścieramy.
Porzuciłem urazy, a z rachunku sumienia wyszło mi, że i ja nie byłem bez winy, bo zamiast spotykać się z Prezydentem Miasta, to uprawiałem wojnę totalną podczas obrad Rady Miasta. Na swoje usprawiedliwienie powiem tak: gdy radni mentalnie wykluczyli mnie ze swojego towarzystwa, a Prezydent Miasta, był ich częścią, to gdzie miałem przedstawiać argumenty jak nie na sesji? Fakt, mogłem krócej. Spotkaliśmy się oboje z Prezydentem Miasta, w Urzędzie Miasta. Poznaliśmy motywy naszych działań, co powinno wyeliminować brak zrozumienia (główny powód złych relacji). I ważne uzgodnienie: będziemy spotykać się regularnie, dla analizy konkretnych propozycji przedsięwzięć. To dobrze wróży, bo projektować to ja lubię i będzie o czym dyskutować, aby potem na sesji było krótko.
Pozdrawiam. Ryszard Masalski
tekst pochodzi z bloga Ryszarda Masalskiego