Opole do tej pory kojarzyło mi się z zadbanymi ulicami, przepięknymi kamienicami, Wieżą Piastowską widzianą tak często podczas Festiwali Polskiej Piosenki oraz wielu atrakcji turystycznych. W lipcu postanowiłem przyjechać do tego zacnego miasta w odpowiedzi na zaproszenie mojego serdecznego przyjaciela, mieliśmy bowiem do omówienia parę niezmiernie ważnych spraw. Po naszej rozmowie koniecznie chciałem zwiedzić chociaż część Opola nie sądziłem jednak że jedno zdarzenie które zapadło mi głęboko w pamięci będzie w stanie całkowicie zmienić moje zdanie na temat tego urokliwego miasta.
Ze względu na sporą odległość jaka dzieli mnie od tego miasta postanowiłem wyjechać wcześnie rano aby przed południem być już na miejscu, był to 22 dzień lipca a pogoda była dosyć upalna i słoneczna.
Podróż przebiegła bez większych niespodzianek oprócz mojej już nieco zasłużonej nawigacji, która czasem potrafiła przysporzyć mi drobnych problemów.
Na miejscu byłem już około godziny 9-tej i ku mojemu zdziwieniu na szczęcie ruch o tej porze nie był aż tak wielki jak myślałem.
Z moim znajomym miałem się spotkać przy ul. Krakowskiej. Niestety po niedługim czasie spostrzegłem że moja nawigacja zaczęła płatać mi znowu figle, ponieważ od pewnego momentu krążyłem w kółko po okolicy Małego Rynku. Niestety większość miejsc parkingowych była już zajęta, mimo dość małego natężenia ruchu.
Po starannym rozejrzeniu się spostrzegłem jedno wolne miejsce koło czerwonego dość poczciwego samochodu, zdziwił mnie jedynie fakt, że nie miał on tablic rejestracyjnych, dlatego postanowiłem raz jeszcze spojrzeć czy na pewno mogę tam ulokować swój samochód. W oddali jednak nie dostrzegłem żadnego znaku zabraniającego zatrzymanie czy postoju pojazdu a że chwilowe zaparkowanie mojego samochodu nikomu nie przeszkadzało, ponieważ w tym miejscu droga była dość szeroka postanowiłem na chwilę zjechać w opisane miejsce. Po zgaszeniu samochodu musiałem jeszcze spojrzeć na chwile do mojej teczki która mieściła się w bagażniku ze względu na to że to właśnie w niej miałem zapisaną ulicę oraz nr budynku w którym mieściło się biuro. Kiedy otwarłem bagażnik i już miałem sięgać do teczki w oddali usłyszałem gruby męski głos „dzień dobry” a kiedy już miałem odpowiedzieć dodał „poproszę prawo jazdy, dowód osobisty oraz rejestracyjny pojazdu, wtedy już wiedziałem …tak to był strażnik miejski….
Kiedy obróciłem się w jego stronę znowu nabrałem wątpliwości czy to na pewno był funkcjonariusz publiczny, ponieważ jego wygląd oraz strój przypominał mi bardziej ogrodnika. Czarne robocze spodnie koszulka na krótki rękaw oraz szelki układające się w dość śmieszny sposób na jego ogromnym brzuchu nie wskazywały na to że był to strażnik miejski. Dopiero nieopodal zaparkowany solidny i dość drogi samochód z napisem „Straż Miejska” przekonały mnie co do jego tożsamości.
„Panie kierowco zatrzymał się pan w niedozwolonym miejscu będzie mandat w wysokości stu złotych oraz jeden pkt karny” – odparł strażnik.
Zdziwiło mnie to ponieważ wydawało mi się że niedozwolone miejsce to takie, w którym są wyraźne oznakowania. Po 15 minutach tłumaczenia że jestem turystą i zatrzymałem się tylko na chwilę w celu sprawdzenia drogi ponieważ od dłuższego czasu pobłądziłem, strażnik miejski jedynie zaczął mnie straszyć wyższym mandatem oraz skierowaniem sprawy do sądu i pokryciem kosztów tejże sprawy.
Ze względu na to że nie miałem zbyt dużo czasu, oraz że nie byłem absolwentem prawa chociaż moja wiedza z tego tytułu wydawała mi się większa, postanowiłem zakończyć te dziwne i ciężko wytłumaczalne zajście postępowaniem mandatowym.
Po wypisaniu mandatu strażnik odparł tylko zadowolony żebym zwracał uwagę na znaki (których w rzeczywistości w tym miejscu nie było), zapewne w myśli już wyliczając jaka tym razem premia będzie mu przysługiwała z tytułu wystawionego mandatu. Kiedy już oddalałem się z tego niefortunnego miejsca zdziwiła mnie jeszcze jedna rzecz.
Dlaczego ja dostałem mandat, a samochód bez tablic rejestracyjnych stojący dokładnie obok mnie nawet nie wzburzył żadnych podejrzeń w oczach szanownego Pana strażnika?
autor: Kamil [nazwisko do wiadomiości redakcji].
Od redakcji: Zwróciliśmy się dwa dni temu o komentarz na list do Straży Miejskiej w Opolu. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi.