Gwarno się zrobiło w niedzielę 31 czerwca u Matki Bożej Szkaplerznej w Gierałtowicach.
Wielkie świętowanie dnia małego parafianina otwarł wikary ks. Jan Mrukowski, który wcielił się w rolę gospodarza pod nieobecność proboszcza ks. Marka Sówki który w tym czasie pielgrzymował i modlił się w Piekarach. Do zabawy przygrywała grupa gierałtowickich wolontariuszy, a zawody sportowe obsługiwali rodzice oraz siostry służebniczki gierałtowickiego klasztoru.
Było coś na ząb co jak zwykle zapewniało Kolo Gospodyń Wiejskich, a także organizacje parafialne. Kiełbasek pilnowali panowie, panie podawały napoje i dbały o należyty porządek, było po śląsku a więc wiele radości, uśmiechu i wszysko miało swoj plac…
Jak na rycerską miejscowość przystało, w ogrodach farskich odbywały się turnieje giermków, jak widać w szranki stawały nawet białogłowy i całkiem dobrze sobie radziły. Konie do jazdy turniejowej wyszykowali sami rodzice, oni też dbali by zawody toczyły się w iście rycerskiej powadze.
Zapach pieczonych kiełbasek był tak kuszący, iż parokrotnie siostra sędzina zwracała publiczności uwagę, że potrzeba rąk do oklaskiwania wyczynów swoich pociech a tu wszyscy zajęci są konsumowaniem, ludzka próżność i tu jak widać dawała się we znaki, wszystko to świadczy o udanej imprezie, nie zawiodła ani gastronomia ani bogaty program, nie zawiodło nawet tak kapryśne w tym roku słonko które mocno dawało czadu, podobnie jak grupa muzyków.
Piękna impreza, ciekawe pomysły, jak widać może być fajnie bez piwa i kaczora Donalda, czy Harry Pottera w tle.
Piyknie bo po naszymu, po Polsku i po Ślonsku, tak sam przeca, dycko bywało, a teraz powoli wracamy do pięknych farskich tradycji.
Można zaryzykować stare dobre powiedzenie ; No i ,,Zstąpił Duch Twój i odnowił oblicze ziemi, tej ziemi” – w tym przypadku za sprawą gierałtowickich duchownych i samych parafian. Tak trzymać…
Tadeusz Puchałka