Wracam ostatnio do Tolkiena i Lewisa, bo brakuje mi kontaktu z dobrą, niezakłamaną literaturą. Z telewizora co chwilę wyskakuje premier, albo klęski żywiołowe zwana zimą, powodzią, lub wiosną. Z gazet mainsteamowych można się dowiedzieć, że Polacy są nietolerancyjni i antysemiccy.
A pod tym wszystkim tkwi i śmierdzi totalitarna w swej istocie ideologia gender. Jeśli ideologia wciska się do jedzenia, śmietnika i przedszkola i sprawia wrażenie (tylko wrażenie, podkreślam), że nie ma przed nią ucieczki, to jest to, moim zdaniem przykład totalitaryzmu.
Ale ucieczka jest. Ja swój, bezpieczny, dobrze wyjaśniony świat, znajduję w „Silmarillionie”, „Dzieciach Hurina”, oraz w „Listach starego diabła do młodego”.
Napnij swój łuk aż stęknie cięciwa
i obyś nie zaznał cienia litości
przyszedł nam oto czas próby straszliwej
z wnętrza katedry plugastwo przegonić.
Nie sposób rozeznać z kim masz do czynienia
wierni przechodzą na stronę wroga
twój elfi wzrok i słuch elfowy
nie dają już żadnej pewności.
Dlatego napinaj łuk swój i módl się
błagaj o światło nadziei Panią
broń tego świata, który znasz od zawsze,
by nie pogrążył się w chaosie
stając po stronie bezbronnych i słabych
nie żałuj sił i strzał.
Maria
Dobry wiersz. Dokładnie Pani przemedytowała ten łuk. Polecam Pani poezję Emily Dickinson. Nic nie pisze o łuku, ale jest czystą snajperką, strzelcem i sztucerem w jednej osobie.
Łuk symbol męstwa, ale również daru rozeznawania, oko, które musi namierzyć cel. Walka jednak nie jest prosta. Potrzebny jest dar rozeznawania, czyli dar męstwa i rady. To można tylko wymodlić. Z natury człowiek sądzi po pozorach i popełnia błędy.
Tolkiena też trzeba rozeznawać. Bo jest on, wbrew pozorom, strasznie pogmatwany. Pewniejsze oparcie dają Kossakowa, Rodziewiczówna, Sienkiewicz, Czarnyszewicz, Pawlikowski.
Niestety ostatnie moje studia nad Tolkienem przynoszą przykre odkrycie.
Tolkien pobierał nauki u Owena Barfielda ucznia druida maga Rudolfa Steinera.
Barfield to niestety również tzw. drugi przyjaciel Lewisa. Angielski katolicyzm jest również zainfekowany.
Poniżej cytat ze strony http://www.crossroad.to/Quotes/spirituality/tolkien-lewis.htm
Fragmenty recenzji prof. Ralpha Wooda. „Book Review: „A Question of Time – J. R. R. Tolkien’s Road to Faërie” by Verlyn Flieger (Kent, Ohio and London, England: Kent State University Press, 1997).
„Autentycznym szokiem jest to, że umysł Tolkiena i jego dzieło są naznaczone przez fikcyjne podróże senne George’a Du Mauriera, przez psychiczne doświadczenia Charlotte Moberly i Eleanor Jourdain, przez wellsowskie fantazje n.t. podróży w czasie, a zwłaszcza przez ideę J. W. Dunne’a że wszystkie wydarzenia w czasie są jednoczesne. Dunne utrzymywał, że czas jest nie mniej stały niż przestrzeń i że przez pewne cnoty umysłu możemy cofnąć się w czasie i przenieść się w przyszłość tak jak pokonujemy przestrzeń, nawet doświadczając wydarzeń, które jeszcze się nie wydarzyły.
W obu swoich książkach Flieger pokazała ciemniejszą i mniej optymistyczną stronę Tolkiena, ciemniejszą niż wielu z jego chrześcijańskich apologetów przyjmuje. Tutaj znów ma rację: Tolkien był człowiekiem, którego wiara była zaciemniona i pełna wątpliwości, którego proza doradza smutną radość. Tylko tyle możemy oczekiwać po tej stronie wieczności. …. Flieger daje nam Tolkiena, który jest znacznie bliżej heterodoksji Owena Barfielda and Charlesa Williamsa niż ortodoksji C. S. Lewisa.
Yeats i Steiner, Gurdijew i Uspenski, Madame Blavatsky i Annie Besant, the theozofowie i antropozofowie i spirytyści, wszyscy praktykowali gnostycki neo-Platonizm, który dążył mocą jedynie ludzkiej wyobraźni do pokonania granic śmiertelnej cielesności …
Flieger ma rację twierdząc, że Tolkien podzielał ich neo-gnostyką krytykę epoki dekadencji i agresywnego materializmu. Jednak, nie potrafi dostrzec że Tolkien również stawiał opór wszelkiemu fałszowi usiłującemu przedstawić Boga bez wcielenia, krzyża i zmartwychwstania. ”
(Teza prof. Wooda, dyskusyjna. poniżej komentarz autora strony, jakiegoś protestanta amerykańskiego który pisze z naciskiem:
„Nie zgadzamy się z ostatnim zdaniem. Tolkien przyjął wiele teozoficznych idei w swym mitycznym świecie. Np. Gandalf i Saruman pasują do teozoficzno-okultystycznego poglądu na temat „zstępujących mistrzów” „devas” lud zewoulowanych anielskich bytów posłanych do świata by prowadzić otwartych, receptywnych ludzi. Jak pisał sam Tolkien: Gandalf, oczywiście, nie jest człowiekiem. Nie ma żadnych precyzyjnych nowożytnych pojęć, które mogłyby opisać kim był. Ośmieliłbym się powiedzieć, że był wcielonym aniołem” (czysta herezja, pomysł sprzeczny z teologią biblijną)
Teraz mówię ja, WG:
Proszę zwrócić uwagę na madame Blavatsky, to jest rasistka. Jej teozofia ma charakter antysemicki. A teraz proszę spojrzeć na pojęcie rasy u Tolkiena.
Intencją Tolkiena było odmienić marny żywot profesora lingwisty. Zainwestował w showbusiness w formie do zaakceptowania dla zmodrnizowanego, heretyckiego, naturalistycznego społeczeństwa.
Owszem są fragmenty, gdzie przebija się jego wiara i pragnienie porządku moralnego. Ale antropozofia i showbusiness zwyciężają, dlatego jest to komiks, tylko nie w rysunku ale w słowie. To pomyłka.
Tolkien miewał sny apokaliptyczne. Śniło mu się, że jakąś wyspę zalewa fala ogromna jak góra. Druid wmówił mu że widzi zagładę Atlantydy, dlatego jest potomkiem Atlantów. Chciałbym wierzyć, że Tolkien przyjął to wyjaśnienie tylko z lęku przed zamknięciem w psychiatryku. Bo w istocie wiedział, że śni mu się tsunami, które zalewa Anglię. Synowi, który miał te same sny kazał głosić wszem i wobec to samo. Dlaczego wizja zagłady Atlantydy miała być bardziej zdrowa psychicznie niż wizja zagłady Anglii? Dlaczego antropozofia miałaby być zdrowsza niż wiara?
Żył i pisał w świecie, który okaleczył go i nie dawał mu wyboru. Jego intencje nie były wcale proste i jasne.
Przeczytałem też ten wiersz o prawdzie. Mam podobny ale muszę go przepisać, a na razie już nie mam czasu. Rodzina wzywa.
Zamiast coś na Gorzkie Żale.
Skarga Ucznia
Szedłem za Nim wiernie,
lecz posłuchajcie jak mi się odpłacił.
Gdy chmury przesłoniły światło dnia,
droga, którą szliśmy,
stała się wąska i kamienista.
Ten, który zdawał się mocarzem,
śmiertelnie pobladł i zachwiał
pod ciężarem brzemienia.
Chciał jeszcze przekupić mnie pokorą,
lecz ja mocno schwyciłem Go za ramiona:
„Czy jesteś tym, który miał przyjść?”,
wykrzyczałem mu prosto w twarz.
„Ja Jestem …”, rzekł drżącym ludzkim głosem,
i nawet jeden kamień nie zadrżał.
Schwyciłem Go za włosy,
lecz On nie opierał się.
Plunąłem mu w twarz,
lecz On pozwolił się znieważyć.
Wówczas zawiodłem Go przed trybunał,
lecz również tam nikt nie chciał Mu uwierzyć.
Chłopcy z mojej wsi, na próbę,
przejechali Mu batem po grzbiecie,
lecz On nawet ust nie otworzył.
A gdy stracili cierpliwość,
do końca wysmagali Jego drżące Ciało,
lecz On milczał, …
jak owca na rzeź prowadzona.
Wtedy przystroili go pękiem cierni i purpurą,
by dać Mu do zrozumienia, jak bardzo jest żałosny.
Najrozsądniejsi umyli ręce od tej sprawy.
On zaś bezmyślnie oparł się o szubienicę,
którą sam musiał ociężale dźwigać,
jak rozdeptany ślimak.
– – – – – – – – – – – –
Dla mnie było tego za wiele! Zdarłem z Niego szaty
i dłonie rozpiąłem Mu na belce…!
„Jak śmiesz modlić się za mnie, nędzarzu …?!
Spójrz, co Ci uczynię! … Oto przybijam
na postrach, Twoje ręce i nogi,
do martwego drzewa …!”
Witam! Proszę wybaczyć, że odpisuję po miesiącu – wstyd! Ostatnio w ogóle tu nie zaglądam, nie wiedziałam nawet, że wstawił Pan komentarze:-)) Jeśli chodzi o Tolkiena, to czytałam tylko to, co wymieniłam we wstępniaku: trylogię, Silmarilion, Niedokończone Opowieści i Hobbita. Nie znam notatek Tolkiena nt Śródziemia. Wiem tylko, że zostawił ich dużo. Ja chciałam się odtruć po kontakcie z gender a zbyt głęboka analiza odtruciu nie sprzyja.
A jeżeli chodzi o medytacje łucznicze:-) Ja nie medytuję, tylko strzelam:-) Znam każdy ruch, każdy etap strzału, ból palców i ocieranie lotki o policzek. Mam nawet na lewej dłoni bliznę po lotce. Opisuję to, co dobrze znam i czym na co dzień się zajmuję. Mam nadzieję, że to w tekście widać:-) pozdrawiam!