Cześć okazywana zmarłym powszechnie traktowana jest jako przedłużenie i dopełnienie czci przodków. Wszelkie przejawy lekceważenia zmarłych i próby wtargnięcia poza zasłonę śmierci są w wielu religiach traktowane jako czyn wysoce haniebny i niesprawiedliwy. Zwracały na to uwagę już najstarsze regulacje prawne, które nakładały obowiązek grzebania zmarłych oraz szacunku dla ich szczątków i miejsc pochówku, a także gwarantowały nienaruszalność cmentarzy.
Cześć dla zmarłych, określana także jako nekrolatria, jest jedną z najstarszych form religijności. Archeolodzy i paleoantropolodzy, badający początki człowieka na ziemi, znajdują jej ślady w wykopaliskach z paleolitu środkowego, a więc z czasów, kiedy żył człowiek neandertalski, czyli sprzed ponad 40 tysięcy lat przed Chrystusem. Zachowane miejsca pochówku wskazują na stosowanie ceremoniału, który świadczy o jakiejś formie wiary człowieka pierwotnego w życie pozagrobowe.
W każdej kulturze grzebanie zmarłych niezależnie od formy, jaką przybierało, zawsze traktowane było jako wyraz szacunku i czci dla nich. Zachowywano wielki respekt wobec majestatu śmierci, starając się w niczym nie naruszyć spokoju dusz osób umarłych. Nierzadko towarzyszył temu lęk przed zemstą zmarłych w przypadku niepokojenia ich po śmierci. Mogło się to dokonywać przez wywoływanie ich dusz w ramach różnych obrzędów magicznych, zwanych nekromancją, albo przez bezczeszczenie zwłok lub miejsc pochówku.
Zmarli przedmiotem rozrywki?
Można powiedzieć, że cześć dla zmarłych jest jednym z istotnych przejawów kultury. Natomiast czynienie ze śmierci i zmarłych przedmiotu rozrywki, a – co gorsza – profanacja ich ciał lub szczątków, a także nagrobków i cmentarzy, jak również społeczne przyzwolenie na tego rodzaju zachowania, uważane jest powszechnie za przejaw degeneracji samego człowieczeństwa oraz erozję więzi społecznych. Jeśli nie szanuje się umarłych, to tym bardziej nie będzie szanować się żywych. Lekceważenie majestatu śmierci oznacza bowiem pogardę dla życia, którego ostatnim i najważniejszym akordem jest śmierć.
Wiele miejsca poświęca czci zmarłych literatura – i to już od starożytności – czego przykładem może być „Antygona” Sofoklesa. Także malarstwo, rzeźba oraz muzyka znajdują cenne inspiracje w kulcie zmarłych. Z zakresu tej ostatniej wystarczy wspomnieć takie arcydzieła, jak msze „Requiem” Hectora Berlioza, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Johanna Michaela Haydna czy Giuseppe Verdiego.
Wewnętrzny wymiar kultu zmarłych
Kult zmarłych, jako istotny przejaw kultury, ma wymiar wewnętrzny i zewnętrzny. Wewnętrznym wymiarem czci dla zmarłych jest wdzięczna pamięć o nich i troska o ich dobre imię. Mówienie zatem złych rzeczy o zmarłych, nawet jeśli są prawdziwe, z uwagi na to, że nie mogą oni sami się wytłumaczyć, traktowane jest jako ciężka niesprawiedliwość i brak dobrego wychowania. Chrześcijańska moralność traktuje tego rodzaju zachowania jako grzech.
Dla ludzi wierzących wewnętrzna – duchowa – cześć dla zmarłych wyraża się przede wszystkim w modlitwie o Boże miłosierdzie i radość życia wiecznego dla nich, jak również w specyficznej duchowej jedności z nimi.
Przedmiotem wiary katolickiej jest bowiem prawda, że bezpośrednio po śmierci, a może nawet w samym momencie umierania, następuje indywidualny sąd szczegółowy i w sposób definitywny rozstrzyga się wieczny los człowieka. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość i wejść do radości nieba (por. nr 1030). Jest to tzw. czyściec, którego nie wolno mylić z karą potępionych. Choć na podstawie znikomych danych biblijnych trudno jednoznacznie stwierdzić, czym są kary czyśćcowe, to z pewnością nie mają one charakteru odwetowego. Bóg, który jest samą miłością (por. 1 J 4, 8. 16), nie mści się na zmarłych za ich życiowe błędy i grzechy. W tym stanie po śmierci chodzi raczej o wydoskonalenie w miłowaniu, skoro niebo, do którego nieodwołalnie przeznaczone są dusze czyśćcowe, jest w istocie zanurzeniem w Bogu-Miłości. Trzeba raczej mówić o wychowawczym charakterze owych kar i cierpień w tym sensie, że przez ich przyjmowanie i ufne znoszenie zmarli, którzy zachowali swoją tożsamość, a więc także świadomość i wolność, uczą się miłości. Pozbawiona ziemskich ograniczeń świadomość tego, że Bóg jest miłością, wyzwala w nich coraz większą tęsknotę za Nim. Jej udręka bywa porównywana do palącego ognia.
Czyściec zatem to nie miejsce, lecz stan, a raczej proces dojrzewania w miłości. Choć śmierć definitywnie zamyka wszystkie sprawy ziemskie, to jednak więzy miłości trwają nadal. Pismo Święte uczy, że miłość jest potężniejsza od śmierci, toteż gdy wszystko przeminie, pozostanie jedynie ona (por. Pnp 8, 6; 1 Kor 13, 13). Wobec tego pamięć o zmarłych, duchowa więź z nimi i wszelkie oznaki miłości dla nich w jakiś sposób pomagają im w dojrzewaniu w miłości i łagodzą tęsknotę za Bogiem.
Z katolickiego punktu widzenia na podkreślenie zasługuje fakt, że zarówno zbawieni w niebie, dusze czyśćcowe, jak i ochrzczeni, którzy żyją na ziemi, stanowią jedną wspólnotę Chrystusowego Kościoła. W jej ramach następuje ciągła, choć tajemnicza, wymiana darów duchowych, której zakresu i owocności nigdy do końca nie poznamy na ziemi. Zatem duchowy (wewnętrzny) wymiar czci dla zmarłych wpisuje się w dynamikę życia eklezjalnego. Wynika z tego, że chrześcijańska, a zwłaszcza katolicka, cześć dla zmarłych, to nie tylko kwestia rodzinnych czy osobistych więzi uczuciowych, zaburzonych przez śmierć, ale jeden z podstawowych przejawów odpowiedzialności za życie Kościoła.
Zewnętrzny wymiar kultu zmarłych
Ten duchowy wymiar kultu zmarłych w ujęciu katolickim znajduje swój zewnętrzny wyraz zwłaszcza w postaci troski o groby i wszelkie materialne ślady pamięci, jak również nawiedzanie cmentarzy. Szczególnie pilnie jest to praktykowane w związku z Dniem Zadusznym, nazajutrz po uroczystości Wszystkich Świętych, jak również ostatnio coraz częściej w dzień Wielkanocy, Wniebowstąpienia Pańskiego i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, uroczystości odpustowej w parafii oraz przy okazji innych ważnych wydarzeń rodzinnych, jak chrzest czy ślub. Zewnętrznym wyrazem czci dla zmarłych jest zapalanie światła na grobach i składanie żywych kwiatów lub specjalnych wieńców dekoracyjnych.
Sens czci dla zmarłych
Z punktu widzenia wiary większe znaczenie mają indywidualne i zbiorowe formy modlitwy za zmarłych, np. w postaci wypominków, a także odpusty zupełne zyskiwane dla zmarłych w oktawie Wszystkich Świętych (od 1 do 8 listopada). Najbardziej jednak wymownym przejawem czci dla zmarłych jest Eucharystia. W tradycji Kościoła ceniony jest zwyczaj zamawiania tzw. mszy gregoriańskich. Praktyka ta, nawiązująca do pewnej historii z czasów papieża Grzegorza Wielkiego (zm. 604), polega na odprawianiu codziennie przez 30 dni Mszy Świętej za konkretnego zmarłego. Kościół jest głęboko przekonany, że nie ma cenniejszego daru dla zmarłego niż Msza Święta. W każdej Eucharystii dokonuje się uobecnienie męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Sensem katolickiej czci dla zmarłych jest troska o to, aby dostąpili oni zmartwychwstania na życie wieczne w niebie.
Ks. dr hab. Marek Chmielewski – teolog, kierownik Katedry Teologii Duchowości Katolickiej KUL
Artykuł ukazał w lutowym wydaniu „Miesięcznika Egzorcysta” dzięki współpracy NGO z wydawnictwem MONUMEN
Chciałbym odnieść się tu do jednego stwierdzenia:
„Mówienie zatem złych rzeczy o zmarłych, nawet jeśli są prawdziwe, z uwagi na to, że nie mogą oni sami się wytłumaczyć, traktowane jest jako ciężka niesprawiedliwość i brak dobrego wychowania. Chrześcijańska moralność traktuje tego rodzaju zachowania jako grzech.”
Jeszcze takiego bełkotu to nie słyszałem. Zgodnie z tym stwierdzeniem nie możnaby w ogóle nauczać historii bo to nierozerwalnie wiąże się z przekazywaniem informacji o złych rzeczach które dane osoby popełniły i z oceną tychże czynów.
Nie możnaby zatem źle mówić o Stalinie i Hitlerze bo nie mogą się bronić.
Nie można mówić o stalinowskich oprawcach i ich kolaborantach ponieważ umarli i nie mogą się wytłumaczyć jakich to ciężkich dylematów moralnych doznawali wprowadzając jedyny słuszny ustrój w naszym nieszczęśliwym kraju, jakie były ich wewnętrzne rozterki :-pppp Zadania tego podejmuje się zatem niezawodna jak zwykle w takich przypadkach Gwiazda Śmierci z Czerskiej przedstawiając „dylematy” bestii żydowskich w aparacie UB i NKWD.
Jako, że nie ma dymu bez ognia i jak mawiał ks.Brzozowski nie ma przypadków są tylko znaki,
także to zdanie o rzekomym zakazie mówienia PRAWDY o zmarłych ludziach na gruncie moralności chrześcijańskiej, daje się wcale łatwo wytłumaczyć jeśli zobaczymy kim jest autor tekstu. Łatwo stwierdzamy, że jest on kierownikiem katedry na KUL-u.
Już, już jesteśmy niemal u celu!
Cóż takiego miało miejsce na KUL-u przed dwoma bodaj laty, co wstrząsnęło ekscelencjami z którym połowa to TW a sprawiło że wrota TV TRWAM nieodwracalnie zamknęły swoje oblicze dla dzisiaj jedynego katolickiego kandydata na fotel prezydencki ???
Otóż to: Pan Grzegorz Braun wygarnął prosto z mostu ubeckiej kreaturze, kłamcy lustracyjnemu i pupilowi żydowskiej gazety dla polskich tumanów! Przypomniał łgarstwa i łajdactwa tego niechlubnego abp lubelskiego jakim był TW Filozof vel Żydziński !
I ten wtrącik o „mówieniu źle” o zmarłych (notabene pasuje do kontekstu jak pińść do oka) nie wziął się w tekście bez przyczyny w przeddzień wyborów prezydenckich spod pióra przedstawiciela Czerwonej Sorbony, która w ramach kary za zorganizowanie spotkanie z Braunem rozwiązała całe koło studenckie odpowiedzialne za zaproszenie Brauna!