Mój przyjaciel Wojtek Banaś, z którym się znamy od zawsze, a na pewno od 66 lat wsłuchiwał się w tekst śpiewanej przez zespół DePRESS piosenki wielokrotnie (poniżej) i za każdym razem rosło w nim przekonanie , że autorem musi być brat jego mamy Wojciech Stypuła, porucznik „Bartek”, oficer do specjalnych poruczeń osławionego komendanta „Ragnera”.
Myśmy Rebelianci…
Rzuciliśmy swe własne domy,
rzuciliśmy najbliższych nam,
nie po to, by pisano tomy ,
lub aby zdobywać serca dam .
Poszliśmy w las, bo nadszedł czas ,
bo nadszedł czas.
Nie chcemy sierpów ani młotów
i obrzydł nam germański wróg,
na pomstę mamy dziś ochotę,
za Polskę spłacić krwawy dług.
Myśmy rebelianci….
Idziemy dziś na polskie szosy,
idziemy na zasadzek moc,
bo chcemy zmienić wojny losy,
więc idziemy w dzień i idziemy w noc.
Myśmy rebelianci..
Od tego momentu , los zabitego przez sowietów wuja stał się jego późną pasją. Poszukiwać zaczął wszystko to co napisano w Internecie o Żołnierzach Wyklętych na Nowogródczyźnie. Przekopywał archiwa, kontaktował się z muzeami i historykami badającymi ich losy. Nawet byliśmy, w tajemnicy przed żonami – umówieni na wyprawę eksploracyjną w tym temacie, na Białoruś. Mieliśmy tam, na miejscu, chodząc śladami bohaterów, przy ich grobach, oddychając tamtym powietrzem, chłonąć całym swoim ciałem , i umysłem legendę, która przecież była historyczną prawdą, dotyczyła bliskiej Wojciechowi, osoby – poety , którego trudno znaleźć w biografiach odnoszących się do słynnych literatów, nie uczą o nim w szkołach, a przecież całe, minione trzy, albo nawet cztery pokolenia Polaków znały i śpiewały jego wiersze „Miała baba koguta”, czy „W poniedziałek rano kosił ojciec siano” i inne. Ostatnim jego wierszem zachowanym w rodzinnej pamięci był na pisany w 1943 r. tekst przejmującej modlitwy:
Ojcze nasz, Który jesteś w niebie,
gdzie dymy nie dotarły palonych polskich wsi i miast.
Tam niech się wola Twoja święci za świętymi,
wśród daleko świecących, nieskalanych gwiazd.
I cóż z tego, że w odwiecznej pokorze oczekujemy
że nam chleb powszedni dasz.
Spójrz na świat, a sam zwątpisz w swe istnienie,
Boże gdzieśkolwiek jest i jaką masz od wieków twarz.
O odpuszczenie grzechów już cię nie prosimy.
Nie chcemy w zamian, gdy nasz przyjdzie dzień,
byśmy naszym wrogom odpuszczali winy,
wyzuli się jedynych krwawej zemsty śnień .
Jedno, o co do Ciebie, Boże modły swoje ślą rzesze
Twych pokornych sług:
daj nam, Boże takie spamiętanie,
żeby każdy swe krzywdy zrachować mógł.
Żeby każdemu, czy go obudzą wśród nocy,
i o każdej godzinie dnia Mauthausen i Oświęcim krwią świeciły w oczy,
a o resztę już troskę zostaw raczej nam.
Bo długo nas w Swej dłoni giąłeś i łamałeś,
aż napiąłeś nas jak łuk – czy czujesz jak drga?
Nie utrzymasz cięciwy,
wyrwiemy Ci strzałę i przygwoździmy hydrę odwiecznego zła.
O odpuszczenie grzechów już cię nie prosimy.
Nie chcemy w zamian, gdy nasz przyjdzie dzień,
byśmy naszym wrogom odpuszczali winy,
wyzuli się jedynych jedynych krwawej zemsty śnień.
Do zespołu DePRESS przyjaciel napisał :
„Niezwykła płyta, która i w moim przypadku łączy pokolenia. Rewelacja. Łatwiej mi opowiadać o rodzinnej historii, a szczególnie o losach mojego wuja Wojciecha Stypuły „Bartka”, porucznika, żołnierza „Lecha”, „Ragnera”, „Kotwicza”. Na Nowogródczyznę z Warszawy przyjechał w lipcu 43 roku razem z „Lechem” Świdą. W Zgrupowaniu Nadniemeńskim był oficerem do zadań specjalnych. Zginął w 22 lipca 44 roku, zastrzelony przez sowietów w Puszczy Rudnickiej. A teraz pytanie. Skąd mieliście Państwo tekst/piosenkę/ „Myśmy rebelianci”? Kto przekazał? Podejrzewam, że autorem tego wiersza był Wojciech Stypuła. Dlaczego? 1.Wojciech Stypuła przed wojną był autorem wielu wierszy i tekstów przede wszystkim dla dzieci, drukowanych w „Płomyczku”, „Płomyku”, w wydawnictwie Arcta. 2.W liście napisanym w latach dziewięćdziesiątych „Lech” napisał, że bardzo mu brakuje pięknych wierszy, które „Bartek” recytował na kwaterze. 3. w załączniku zdjęcie Wojciecha Stypuły z 1930 roku – ten z gitarą /grał i śpiewał/ Jeśli macie Państwo jakąś wiedzę o tym tekście proszę o informacje. Równocześnie oświadczam, że moje poszukiwania nie mają na celu ustalenia autorstwa w rozumieniu prawa autorskiego i uważam, że tak czy inaczej jest to tekst Żołnierzy Wyklętych.
Otrzymał odpowiedź:
Szanowny Panie,
Dziękuję bardzo za dobre słowo na temat płyty.
Tekst piosenki pochodzi ze zbiorów Pana Kazimierza Krajewskiego, znawcy dziejów podziemia na Nowogródczyźnie , autora pracy monograficznej na temat partyzantki z tamtego terenu. Od kogo otrzymał on ten tekst, tego nie wiem, ale oczywiście zapytam. Poza Kazimierzem Krajewskim także kilku innych moich znajomych posiada znaczną wiedzę na temat „Ragnerowców”. Niestety, żaden z nich nie był w stanie podać autora tekstu Hymnu Ragnerowców. Także w albumie „Ragnerowcy”, wydanym staraniem środowiska byłych żołnierzy „Ragnera”, przy tekście piosenki znajduje się adnotacja : autor nieznany.
Z poważaniem,
Grzegorz Wąsowski
Potem dotarł do historyka, który mu odpisał:
-…Czołem, Widzę że mimo wszystko sporo Pan wie u wuju. Jest już niestety za późno, by porozmawiać z Ragnerowcami o Bartku, bo właściwie poza kilkoma osobami (raczej niskich szarży ) większość nie żyje. Marianna to był dobry adres. Mam jej nie wydane wspomnienia – mogę zrobić kopie dla Pana – ale zapewne Pan czytał. Bartek był oficerem do specjalnych poruczeń i to on wziął na siebie trudną rolę rozmów z Niemcami w Lidzie i doprowadził do zawarcia porozumienia polegającego z grubsza na tym, że doszło do taktycznego zawieszenia broni (nawiasem mówiąc nigdy nie przestrzeganego do końca z naszej strony); to tak krytykowane zawieszenie broni w efekcie dało oddech zgrupowaniu nadniemeńskiemu i uratowało ludność gmin nadniemeńskich przed partyzantką sowiecką, a oddziały ak przed zagładą. Podczas rozmów z Niemcami Bartek występował pod konspiracyjnym nazwiskiem Teofil Lepeszinowicz/vel Lepszynowicz. Z rozmów tych pozostała garść dokumentacji wytworzonej przez Niemców. Okoliczności śmierci Bartka podane przez Mariannę potwierdziły jeszcze dwie osoby Czesław Olechnowicz „Czesiek” i Jerzy Andruszkiewicz „Ryś”. Zastanawiam się kto z żyjących może coś Panu opowiedzieć o Bartku i jestem w „kropce” – Ci ludzie odeszli. Poszukam dla Pana adresu 'Kuby’ Orwida. Jeśli żyje to może z Panem porozmawia. Był dowódcą plutonu u Ragnera i dość długo w oddziale. Wracając do relacji Świdy (którą swoją drogą chętnie bym przeczytał) to Świda jednak zataił rzecz najważniejszą, to jest fakt, że Bartek wykonywał dla Lecha i na jego wyraźne polecenie najtrudniejsze i niewdzięczne zadanie tj. podjął się rozmów z Niemcami. To tyle na razie.
Wojciech Stypuła „Bartek” został zastrzelony przez sowietów na terenach obecnej Litwy. Dokładniej w Puszczy Rudnickiej i z tych ostatnich dni pozostała relacja Izabelli Jankowskiej – Stankiewicz „Marianny”:
…”Ragner” otrzymał rozkaz od mjr. Kotwicza i ruszył z wojskiem pod Wilno. Dowództwo jakiejś jednostki radzieckiej zażądało kontaktu z naszym dowództwem. Ragner skierował do rozmów por.”Bartka” z osłoną kilku kawalerzystów. „Bartek” nie wracał… Ragner znając naszych „przyjaciół” wyciągnął z tego wniosek jednoznaczny, że jesteśmy otoczeni i będziemy siłą rozbrajani… W międzyczasie wróciła grupa kawalerzystów z „Bartkiem”, którym udało się zbiec od Bolszewików. Był to dzień, w którym jeszcze nie dotarła do nas wiadomość, że bolszewicy aresztowali „gen.Wilka” w Wilnie i oficerów AK w Boguszach. Kotwicz chcąc utrzymać kontakty z sowietami posłał powtórnie „Bartka” do nich, celem dogadania się w sprawie uzupełnienia naszej amunicji i broni… Bartek wysłany do sowietów nie wracał. Był to patrol od Kotwicza z informacją o aresztowaniach i rozbrajaniu żołnierzy AK, oraz z wiadomością o rozkazie majora o wycofaniu się polskich oddziałów do Puszczy Rudnickiej. W obozie spotkałam „Bartka”, od którego dowiedziałam się, że wszyscy „Warszawiacy” odeszli na zachód. ”Bartek”, chociaż też należał do grupy warszawskiej, pozostał zdając sobie sprawę z mojej trudnej sytuacji i mając nadzieję, że mnie w tej zawierusze odnajdzie. Po przespanej nocy maszerujemy razem. Znowu trafiamy na błota. Niedaleko od nas słychać strzały, a więc sowieci idą naszym tropem. Zsiadłam z konia i próbuję iść pieszo. Widzi to major i daje rozkaz „Bartkowi”, aby odskoczył ze mną w bok i zaszył się przed pogonią. O zmierzchu znaleźliśmy duży wykrot, pod którym przedrzemaliśmy noc. Rozpoczęliśmy dalszą wędrówkę mając nadzieję dotarcia do oddziału „Kotwicza”. Po jakimś czasie weszliśmy na dużą polanę, a raczej łąkę. Podobno nazywano ją Długą Wyspą. Stał tam niezamieszkały dom… … Zostawiając w nim swój plecak i bagaż z instrumentami poszłam do pobliskiego strumyka… …Po jakimś czasie przyszedł „Bartek” i powiedział, że do domu przyszedł kilkuosobowy oddział sowiecki. Rozmawiał z nimi spokojnie, nie okazywali wrogości. Rozmawiałam z „Bartkiem” jeszcze kilka minut. Usłyszeliśmy z domu nawoływanie. „Bartek” powiedział. –Wołają mnie. I nie zdążył nawet zrobić kroku, gdy padł strzał. Usunął się na moje ręce, ułożyłam go na trawie. Dostał w samo serce. Byłam zdruzgotana. Sekundę temu żył. Położyłam się na trawie całkowicie otępiała. Leżałam jakiś czas, ale gdy usłyszałam trzaski podniosłam głowę i zobaczyłam palącą się słomę palącego się dachu. Odchodzący sowieci po zamordowaniu bezbronnego człowieka podpalili dom.. …Byli tam dwaj chłopcy ze wsi… ..prosiłam o pomoc. Przynieśli koc, ułożyli na nim ciało i pomogli pogrzebać „Bartka”. Grób był wykopany obok metalowego ogrodzenia cmentarzyska partyzantów sowieckich. Przykryłam mu oczy szeroką opaską używaną do ucisku przy zastrzykach dożylnych. Zbliżał się wieczór, trzeba było podążać w poszukiwaniu oddziału. Mjr „Kotwicz” przywitał mnie serdecznie przekazał mi ustne polecenie dla „Ragnera”. Chyba jeszcze tego samego dnia spotkałam się z „Ragnerem”. Opowiedziałam o ostatnich wydarzeniach. „Ragner” po wysłuchaniu powiedział:
– Nie zostawimy tam „Bartka”, zabierzemy go…
„Bartek” został zastrzelony 22 lipca 1944 roku.
„Kotwicz” poległ w walce z sowietami pod Surkontami 21 sierpnia 1944 roku.
„Ragner poległ w walce z sowietami 3 grudnia 1944roku.
Cześć Ich Pamięci!
Stanisław Wodyński
Wojciech Stypuła urodził się 28 listopada 1904 roku, w Tarnawie Dolnej, pow.Wadowice. Ojciec Józef był nauczycielem wiejskim. Matka Julia ze Świerczewskich, pochodziła z Warszawy. Ojciec jej był uczestnikiem Powstania Styczniowego, emigrantem w Paryżu i dopiero po zmianie nazwiska wrócił do Warszawy. Dziadek Bartłomiej Swierczewski był w Powstaniu Listopadowym. Wojtek ukończył czteroklasową szkołę ludową w Zembrzycach, gimnazjum
w Wadowicach i w Żywcu i tam egzamin dojrzałości. 1924-1925 – Szkoła podchorążych Piechoty. 1.071925 przeniesiony do O.S.Mar.Woj i tam do 2,061927 – bosmat pchorąży. Po konflikcie z kap.Lewickim utrara tytułu podchorążego. Ostatecznie usunięty ze szkoły 24.11.27. Przeniesiony do 43 p.p. ze stopniem plutonowego i służy w Kowlu przy komisji poborowej do 21.06.1928 i potem przeniesiony do rezerwy. Próbuje wrócić na morze. 1930 płatna praktyka na S/S Niemen. A potem rejsy na tej jednostce już jako oficer nawigacyjny. W 1930 po miesięcznych ćwiczeniach dostaje tytuł plutonowego podchorążego. 1932 kurs dziennikarski w Gdyni. Od 1933 roku instruktor żeglarski w Akademickim Związku Morskim w Jastarni. Grudzień 1934 wypływa jachtem „Eos” do Afryki i do Stanów Zjednoczonych z Wiesławem Ostoją-Wilczyńskim i z bratem Janem. Jacht rozbija się na skałach Bornholmu. Załoga uratowana. Sierpień 1934 Pierwsze miejsce w regatach w Szwecji w barwach AZM. Cwiczenia w 12 p.p. po których bardzo dobra opinia w aktach. Od 1936 w Warszawie, dziennikarstwo, pisze do Płomyka, Płomyczka. Wydał dwie miniaturowe książeczki dla dzieci u Arcta. W liście do matki z lipca 1939 pisze o dużych planach książkowych w wydawnictwie Przeworskiego. W legendach rodzinnych opowiada się o uprowadzeniu z Sopotu jakiegoś wyższego oficera niemieckiego. O tym opowiadał jego brat Jan. Może to być ślad kontaktów Wojtka z „dwójką”. Okres okupacji do 1943 nieznany. Częściowo i prześmiewczo opisany przez Jana Marcina Szancera. Na początku 43 pojawia się u rodziny w Tarnawie. Opowiada siostrze o swoim pobycie w klasztorze w Górach Świętokrzyskich /ukrywał się/ . Od wiosny 1944 roku odnotowany we wspomnieniach „Marianny” jako jej szef w Starcie III. Lipiec lub sierpień 1943 roku razem z por.J.Świdą”Lechem” i por.Tadeuszem Brykczyńskim „Kubusiem” przerzucony na Nowogródczyznę. Tam w sztabie Zgrupowania Nadniemeńskiego pełni funkcję oficera BIP i do zadań specjalnych. Udokumentowane są prowadzone przez niego dwukrotne rozmowy ze sztabem niemieckim w Lidzie, które prowadził w imieniu „Lecha”. Prowadził też rozmowy z dowództwem sowieckim w rejonie Wilna w lipcu 1944 roku. Zginął na tzw. Długiej Wyspie, w Puszczy Rudnickiej, 22 lipca 1944 roku zastrzelony przez sowietów” Wojciech Banaś „Trzy piosenki”
Maryla Rodowicz śpiewała w zestawie „Pieśni biesiadnych” jego wiersz : „Miała baba koguta , koguta , koguta Wsadziła go do buta , do buta hej! O , mój miły kogucie ,kogucie , kogucie , kogucie , kogucie Jakże ci tam w tym bucie , w tym bucie w tym bucie , w tym bucie jest? Miała baba indora , indora , indora Wsadziła go do wora , do wora hej ! O , mój miły indorze … Czy ci dobrze w tym worze … jest?”
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6B9I3nzi0Fo