Ustami pani Janiny Paradowskiej redakcja „Polityki” i różni prorządowi dziennikarze obdarzyli mnie, kolejny raz, swoją „żółtą kartką”–naganą, za to, że moją „bardzo dużą wiedzę prawniczą” „nieustannie przykrywam skandalami, wypowiedziami świadczącymi o skrajnej nietolerancji, kłótliwością na sali obrad i obrażaniem politycznych przeciwników.” Nie podano jednak żadnego przykładu „skandalu” z moim udziałem, ani „skrajnie nietolerancyjnej wypowiedzi”.
Redakcja „Polityki” nie zdefiniowała swego rozumienia „skandalu”, ale zakładam tu słownikowy sens jako „wydarzenie wywołujące zgorszenie lub oburzenie”.
W sytuacji gdy środowisko tego tygodnika prezentuje poglądy lewicowo-lewacko-lewe, skrajnie nietolerancyjne, ośmieszające pogardliwie polskie środowiska patriotyczne, katolickie czy szeroko rozumianą polską tradycję narodową i polskie interesy, jest oczywiste, że głoszenie i ostra obrona opinii odmiennych jest dla „Polityki” i p. Paradowskiej „skandalem” i „brakiem tolerancji, kłótliwością i obrazą politycznych przeciwników”. Nagana udzielona mi z lewackiego kierunku, jest dla mnie potwierdzeniem słuszności tego co robię.
Nie wiem, co gołosłowna J. Paradowska i jej ideowi koledzy mieli na myśli, karcąc mnie „za wypowiedzi skrajnie nietolerancyjne”, ale przypominam, że korzystam z konstytucyjnej wolności wyrażania także barwnych, ostrych – choć nie wulgarnych-ocen. Ocen nietolerujących prób narzucania, jako normy, związków jednorodzajowych, zachowań trans, bis, inter, multi i poli, stanu trojga rodziców dla jednego dziecka, czy „małżeństw” z kozą. Skrajnie nie toleruję deprawacji dzieci w publicznych placówkach oświatowych. Mam zero tolerancji dla happeningu pod nazwą „zmiana płci”, choć współczuję osobom w nim występującym.
Skrajnie nie toleruję leniwego premiera i rządu niekompetentnych szkodników. Nie mam tolerancji dla usuwania lekcji historii ze szkół, dla zaganiania Polaków do 67 roku życia do pracy, a kobiet na wsi aż o 12 lat dłużej! Tak, „jestem skrajnie nietolerancyjna” i gotowa w tych sprawach kłócić się na sali obrad i poza nią. Uważam, że w Smoleńsku miał miejsce zamach i, że Prezydent Lech Kaczyński, który tam zginął był najwybitniejszym polskim prezydentem. Nie cenię reżimowych dziennikarzy będących funkcjonariuszami obecnej władzy.
Oceny p. Paradowskiej i jej środowiska są w tych sprawach całkiem różne od moich. Uważa ona „resortowych dziennikarzy” za „elitę” tej profesji, którą „zna, lubi ceni i rozumie”, „nie wierzy” ona w „smoleński zamach”, „nie uznaje Lecha Kaczyńskiego za najwybitniejszego prezydenta”, „była przeciwko rozwiązaniu WSI”, itd. itp. A to z kolei pokazuje „skrajną nietolerancję” pani Paradowskiej i jej kolegów na moje i moich kolegów poglądy. I już tylko z tego prostego powodu, tj. skrajnej różnicy postaw, całkowicie sprzecznych poglądów i wyznawanych wartości, żadna p. Paradowska i jej redakcja nie mogą – poważnie do sprawy podchodząc – oceniać swych radykalnych politycznych i kulturowych przeciwników. To tak jakby diabeł oceniał działalność anioła (aniołem w tej przenośni jestem ja). Wprost bezczelne jest w tym kontekście „ocenianie” działań posłów prawicowych przez medialnych, głównie lewackich chuliganów i bojówkarzy nakręcających co dzień „przemysł pogardy” wobec tych posłów. To dopiero tupet z ich strony, z nadzieją, że „prosty lud to kupi” i też potępi wskazane przez p. Paradowską prawicowe „ofiary”. Proszę p. Paradowskiej, skromnie pani przypominam też, że gdyby nie było „bydła”, to nie byłoby też i „pastucha”.
Między p. Paradowską i jej środowiskiem a mną i moimi kolegami jest światopoglądowa i polityczna przepaść, a lewackie rankingi piętnujące „wybranych” niepoprawnych posłów budzą tylko śmieszność i zażenowanie bezwstydem organizatorów i udającej tu powagę p. Paradowskiej. Jej liczne, złośliwe, pogardliwe, nienawistne wywody na temat Jarosława i Lecha Kaczyńskich oraz innych środowisk opozycyjnych i Prawa i Sprawiedliwości są powszechnie znane i pokazują, że to raczej pani redaktor zasługuje na napiętnowanie. Rządowych medialnych chuliganów drażnią u nas wszystko, a zwłaszcza, że w ogóle żyjemy i bez ich akceptacji zabieramy głos. Zachęcam p. Paradowską do lektury dwóch tomów „Przemysłu pogardy” S. Kmiecika, by przypomniała sobie, kto „obraża przeciwników politycznych”.
Pani Paradowskiej warto przypomnieć też, że nie tylko studia lewackich mediów mogą być miejscem kłótni, dyskusji i ostrych sporów. Miejscem do tego przeznaczonym są przede wszystkim sale sejmowe (stąd: parlament) i po to wyborcy nas tam wybierają. To Sejm jest do gadania, przekonywania, od kłótni o wartościach, też ostrej wymiany argumentów. Pani Paradowska chciałaby Sejmu „niemego”, ale PRL – proszę pani – już się w części skończył.
Prawdziwym jednak skandalem i niedopuszczalnym nadużyciem w całym tym teatrze laurek i nagan udzielanych przez redakcję „Polityki” jest udział w tej propagandowej imprezie Sejmu i osobiście Marszałka, dowartościowujących jedno tylko lewackie środowisko polityczne. Czy Marszałek Sejmu zgodzi się użyczyć pomieszczeń sejmowych i osobiście wręczy jakieś laurki i nagany, jeśli ranking posłów zorganizuje np. Gazeta Polska, Nasz Dziennik, ruchy Prolife lub organizacje kobiet katolickich?
Sejm, jako instytucja najwyższej władzy, wikłany jest co roku przez lewicowo-lewacką redakcję „Polityki” w tę fałszywą i zakłamaną w swej wymowie imprezę. Najwyżsi przedstawiciele Sejmu biorą udział w akcji publicznego udzielania nagan posłom wybranym przez zewnętrzny podmiot według jego subiektywnych, ideologiczno-politycznych kryteriów. Sejm również, poprzez osobisty udział Marszałka Sejmu bierze udział w akcji publicznej symbolicznego potępiania wybranych przez tę lewacką redakcję posłów za ich poglądy, wyrażone w Sejmie i poza nim. Redakcja „Polityki” może przecież wynająć salę poza Sejmem, bez włączania w swą środowiskową imprezę autorytetu Sejmu, tj. wszystkich posłów, tworząc pozory „obiektywnych ocen”. Marszałek Sejmu nie może uprzywilejowywać lewicowych środowisk, choćby im prywatnie sprzyjał, nie powinien stawać po żadnej ze stron. W obecnej sytuacji, Marszałek Sejmu swym udziałem w imprezie „Polityki” przyczynia się do dzielenia posłów według wskazówek ustalanych przez tę lewicową redakcję. Nagany redakcja „Polityki” udziela za poglądy, a nie za pracę posłów w Sejmie. W posiedzeniach komisji, w których uczestniczę np. w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej dziennikarze udziału nie biorą. Na posiedzeniu innego zespołu, w którym aktywnie uczestniczę tj. w Zespole redagującym ustawę o Trybunale Konstytucyjnym nigdy dziennikarzy „Polityki”, p. Paradowskiej ani żadnych nigdy nie było. Na posiedzeniach Komisji ds. Unii Europejskiej czy Komisji Ustawodawczej rzadko kiedy pojawiają się dziennikarze, ale nigdy nie było też p. Paradowskiej.
Czy ktoś z redakcji „Polityki”, zanim udzielono posłom pochwały lub nagany, badał statystyki aktywności sejmowej posłów? Nie. Czy redakcja „Polityki” i p. Paradowska wie jaka jest aktywność posłów w terenie? Czy wie jak często karceni przez redakcję „Polityki” posłowie spotykają się wyborcami? Czy wiedzą jak i czy posłowie zabierają głos publicznie? Nie!
Lewicowa „Polityka” poluje na co bardziej niezależnych, prawicowych posłów opozycji, upomina ich za „brak grzeczności i kultury” oraz za skandale i niepoprawność polityczną.
Może lepiej byłoby jednak, gdyby p. Paradowska zaczęła wprowadzanie kultury od swojego własnego, lewackiego podwórka i zajęła się osobami takimi jak: J. Żakowski, p. Mazowiecki, p. Wojewódzki, p. Kolęda-Zalewska, p. Olejnik, p. Lis, p. Kuźniar i setką innych medialnych wyrobników pogardy.
Przypominam p. Paradowskiej jej współrechot z J. Palikotem z jego barbarzyńskiego dowcipu i szyderstwa z dziecka zmarłego posła P. Gosiewskiego.
Może więc pracę nad grzecznością i kulturą, zacząć pani Paradowska, od samej siebie, bo o pracy posłów nie ma pani zielonego pojęcia.
Krystyna Pawłowicz, poseł na Sejm RP
W sprawie lewackiego belkotu w pelni Pania popieram. Natomiast jesli chodzi o zdrajce Kaczynskiego, ktory wspieral aborcje, podpisal traktat lizbonski i gratulowal powstania lozy Bnai Brith to kompletny falsz to co Pani pisze. Pragnie Pani ukazac dwubiegunowosc polskiej sceny politycznej, jakby tylko piS mialo monopol na patriotyzm. Tak naprawde to niewiele sie roznicie od PO – stwierdzil nawet to sam guru Jaro- mowiac ze PiS w 80% glosowan glosuje zgodnie z PO (jako argument przeciw Tuskowi, ktory zarzucal ze PiS jest opozycja niekonstruktywna!!)
Tu potwierdzenie w artykule mistrza Michalkiewicza. ktory masakruje pismenow jak chce:
http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/98433,niewinnosc-ministra-siemoniaka.html
Ta pani jak słyszy krytykę to od razu lewactwo. A jak dla mnie to ona jest po prostu chamski i nie znosi krytyki.