Po realnych sukcesach w pierwszej połowie minionego roku, partia Jarosława Kaczyńskiego znalazła się jakby w impasie. Sondaże dają co prawda PiS przewagę nad rządzącą Platformą Obywatelską, ale warto zauważyć, że poparcie dla największej partii opozycyjnej od pewnego czasu praktycznie nie rośnie. W sondażu przeprowadzonym przez Instytut Homo Homini 16 stycznia br. poparcie dla PiS wyniosło 29%, natomiast dla PO było tylko niewiele niższe (27%). W innym badaniu, zrealizowanym przez Estymator dla Newsweeka (20.01.2014) partia D. Tuska z wynikiem 33,5% po raz pierwszy od wielu miesięcy znalazła się na prowadzeniu. PiS tracąc pozycję lidera zanotował 31,6% wszystkich głosów. Ostatni jak dotąd zrealizowany sondaż, przeprowadzony przez TNS Polska 22.01. br. przywrócił PiS na prowadzenie dając mu 32% poparcia. PO z wynikiem 22% znalazła się na 2. miejscu. Faktem jest więc, że poparcie dla największej partii opozycyjnej, mimo błędów i potknięć rządzącej PO praktycznie niewiele się zmienia. Od dłuższego czasu oscyluje wokół 30%. Prawo i Sprawiedliwość, mimo utraty popularności przez partię rządzącą, nie umacnia się. Warto zastanowić się, jakie mogą być tego przyczyny.
Przeanalizujmy poczynania PiS w ostatnim półroczu 2013 roku.
1. Nieszczęsny wywiad dla „Rzeczpospolitej”
Wielkim błędem był wywiad Prezesa PiS dla „Rzeczpospolitej” z 4.09. 2013. Prezes popełnił w nim kilka niezręczności, których powinien był się zdecydowanie wystrzegać. Przede wszystkim nie powinien atakować otoczenia Prezydenta Bronisława Komorowskiego (Kaczyński zarzucił mu związki z dawnym aparatem państwowym PRL). Sam fakt, że prezydenccy doradcy – prof. Tomasz Nałęcz i gen S. Koziej byli w przeszłości związani z PZPR jest prawdą, niemniej każda tego typu wypowiedź Prezesa PiS, nagłaśniana przez media odbierana jest jako „karygodny atak” na przeciwników politycznych i błyskawicznie uruchamia medialną nagonkę. Prasa na drugi dzień drukuje wielkimi literami nagłówki o „skandalicznej wypowiedzi Kaczyńskiego”, a największe (sprzyjające PO) stacje telewizyjne zapraszają do swoich programów komentatorów pokroju Kuczyńskiego i Krzemińskiego i przez półtora tygodnia wałkują temat o mowie nienawiści w PiS. Prezes Kaczyński (nie musi wcale zmieniać swojego zdania o panach Nałęczu i Kozieju) powinien się od tego typu komentarzy ze wszystkich sił powstrzymywać. Jego wypowiedź i tak bowiem nie zmieni rzeczywistości i nie przyczyni się do dymisji obu prezydenckich doradców ze swoich funkcji. Druga sprawa, w razie wygranej przez PiS w wyborach parlamentarnych i reelekcji Bronisława Komorowskiego Jarosław Kaczyński jako premier musiałby z otoczeniem Prezydenta współpracować. Wtedy nie uniknąłby kontaktów z Nałęczem i Koziejem. Wzajemna niechęć mogłaby poważnie utrudnić współpracę. Jarosław Kaczyński, zamiast tych ataków, powinien był raczej opowiedzieć o okresie swoich rządów, porównując ich dorobek z sześcioleciem rządów Donalda Tuska. Wystarczyło choćby zacytować dane o spadającym za rządów PiS bezrobociu, wspomnieć o rekordowych inwestycjach bezpośrednich, przypomnieć pakiet Kluski, przeprowadzenie obniżki podatków i składek rentowych, czy udowodnić, jak skuteczny okazał się nacisk rządu PiS na Brukselę w sprawie blokady eksportu polskich produktów rolnych do Rosji.
Tak udzielony wywiad, punktujący poczynania PO i przypominający o gospodarczym dorobku rządów PiS (m.in. obniżce podatków dochodowych i składki rentowej po stronie pracodawców), bez personalnego atakowania kogokolwiek z pewnością (oprócz tego, że by nie zaszkodził), mógłby pozytywnie wpłynąć na notowania PiS i samego Prezesa.
2. Spór z przedsiębiorcami, niewykorzystana szansa w Krynicy
Drugim błędem, jaki Kaczyński popełnił w tamtym czasie było zaatakowanie prywatnych przedsiębiorców, o których Prezes PiS powiedział „Duży i średni biznes w niemałej części, ale small biznes także stanowił i niestety w wielu przypadkach nadal stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu…”.
Na dodatek szef PiS popełnił tę niezręczność dokładnie w przeddzień swojej wizyty na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Podczas którego miał dyskutować z przedsiębiorcami o sytuacji polskiej gospodarki. Zrozumiałe, że wizyta w takim klimacie nie sprzyjała efektywnym rozmowom. Środowisko przedsiębiorców było na Kaczyńskiego oburzone. Dodatkowo Prezes PiS niepotrzebnie palnął o karnych podatkach dla tych pracodawców, którzy zbyt słabo opłacają swoich pracowników. Faktem jest, że płace w Polsce – w porównaniu do innych krajów europejskich wciąż pozostają na bardzo niskim poziomie. Ale by odwrócić ten stan rzeczy nie potrzeba wcale nakładać na pracodawców karnych podatków. Są i inne instrumenty ekonomiczne, za pomocą których można doprowadzić do wzrostu płac, choćby obniżanie pozapłacowych kosztów pracy. Zamiast straszenia karnymi podatkami wystarczyło, gdyby Kaczyński powiedział coś w rodzaju „Chciałbym zaapelować do wszystkich pracodawców, by starali się lepiej, niż ma to miejsce obecnie- wynagradzać swoich pracowników. Pozwolę sobie zauważyć, że pracownik lepiej opłacany staje się wydajniejszy i lepiej pracuje na rzecz swojego zakładu pracy. A jeśli rosną zyski, wypadałoby też podnieść płace tym, którzy się do tego przyczynili”. I to by w zupełności wystarczyło.
Forum Ekonomiczne w Krynicy było idealną okazją do zaprezentowania przez b. premiera programu dla przedsiębiorczości i pozyskania sobie dzięki temu poparcia, lub przynajmniej neutralności części środowisk przedsiębiorców.
Kaczyński mógł przecież zaproponować zmiany, które wcale nie byłyby już takie nowe, ale dla wielu pracodawców wciąż pozostają aktualne.
Dla przykładu, można było wraz z ekspertami z np. Instytutu Sobieskiego opracować zarys Pakietu Przedsiębiorczość + i podczas forum przedstawić jego najważniejsze założenia. Wystarczyło skoncentrować się na 3 punktach:
– deregulacja (dalsze otwieranie dostępu do zawodów regulowanych, co PiS zapoczątkował już rok temu, wspierając w działaniach b. ministra sprawiedliwości J. Gowina), ponadto ograniczenie procedur administracyjnych i barier biurokratycznych, zmniejszenie ilości koncesji, licencji i zezwoleń wymaganych podczas zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej,
– ułatwienia dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw (choćby kasowa metoda rozliczania podatku VAT), można było tutaj nawiązać do idei Pakietu Kluski),
– obniżanie obciążeń fiskalnych oraz pozapłacowych kosztów pracy (w ramach tego punktu można było przedstawić propozycję obniżenia składki rentowej po stronie pracodawców z 6,5% do 3,5%). W okresie rządów PiS obniżanie obciążeń fiskalnych m.in. dla przedsiębiorców przeprowadzała z powodzeniem wicepremier Zyta Gilowska. Wystarczyło więc tylko odwołać się do tego.
Gdyby Kaczyński, zamiast rugania przedsiębiorców zdecydował się na taki krok i zaprezentował podczas Forum w Krynicy konkretne propozycje dla biznesu, poparcie ze strony środowisk przedsiębiorców, które obecnie masowo odwraca się od Tuska, byłoby do zebrania. To bowiem Prezes PiS, a nie jakby się do tej pory wydawało – Donald Tusk, wyrósłby na obrońcę wolności gospodarczej, wolnego rynku i praw przedsiębiorców. Niestety, Kaczyński nie za bardzo przewidział, co mógł zyskać i zamiast sobie pomóc, tylko pogorszył sytuację. Prezes PiS stracił bardzo dobrą okazję do zdobycia poparcia prywatnych przedsiębiorców. Chyba jedyną, jaką miał w ostatnim czasie. Wielka szkoda.
3. Wpadka Hofmana na Podkarpaciu.
Kolejnym wydarzeniem, niekorzystnym dla PiS było niestosowne zachowanie rzecznika prasowego partii Adama Hofmana podczas wyjazdowego spotkania klubu PiS na Podkarpaciu. Podczas partyjnej imprezy rzecznik PiS rozmawiał o rozmiarach swojego przyrodzenia, co zostało nagrane i upublicznione przez media. Takim zachowaniem każdy polityk (a tym bardziej rzecznik prasowy partii) kompromituje nie tylko siebie, ale i swoje ugrupowanie. Tym bardziej, że Prawo i Sprawiedliwość od lat przecież deklaruje się jako ugrupowanie przywiązane do konserwatywnych wartości i chrześcijańskich zasad w życiu społecznym. Frywolne żarty na temat długości przyrodzenia nie przystoją rzecznikowi partii i poważnie rzutują na konserwatywno-chrześcijański wizerunek PiSu. Po takim zachowaniu Hofman powinien był zostać odwołany z funkcji rzecznika. Tym bardziej, że i tak nie za bardzo sprawdza się w tej roli. Wielu zarzuca mu arogancję i nadmierną pewność siebie graniczącą z pychą i przerośniętym ego.
4. Porażka w referendum w Warszawie.
Również niedostatecznie dobrze prowadzono kampanię przed referendum w Warszawie. PiS, zamiast odwoływać się do narracji patriotyczno-historycznej powinien był więcej uwagi poświęcić gospodarce i problemom społecznym w mieście. Mieszkańcy Warszawy to bowiem głównie elektorat liberalny i centrowy (aktorzy, artyści, celebryci, prywatni przedsiębiorcy, managerowie, specjaliści). Dla takich osób odwołania do idei patriotyczno-narodowych nie mają aż tak dużego znaczenia. Gdyby PiS poruszył kwestie np. zalanego tunelu sądzę, że osiągnąłby dużo więcej. O pretensjonalnym tonie Kaczyńskiego podczas kampanii napisał nawet tak przychylny PiS „Nasz Dziennik. Szef głównej partii opozycyjnej powinien unikać zbyt ostrej retoryki, bowiem o ile dociera ona do twardego elektoratu partii, o tyle nie dociera do wyborców spoza elektoratu PiS. A samo poparcie wyłącznie „twardych wyborców” do przejęcia władzy nie wystarczy.
5. Dymisja rzecznika.
Oskarżenie Hofmana o zatajenie w oświadczeniu majątkowych dodatkowych źródeł dochodów również negatywnie wpłynęło na wizerunek PiS. Jednym z głównych postulatów partii od początku była bowiem walka z korupcją i przywilejami władzy oraz jawność majątkowa najważniejszych ( a takimi bez wątpienia są parlamentarzyści) osób w państwie. Czy Adam Hofman dopuścił się przestępstwa – jak dotąd nie stwierdzono. Niedawno Hofman powrócił na swoje dotychczasowe stanowisko. Ale opinia o tym, iż korupcja dotyka nie tylko PO, bo i rzecznik największej partii opozycyjnej również „ma coś za uszami” zdążyła już pójść w eter.
6. Kompromitacja ekspertów Macierewicza.
Również śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, prowadzone przez Antoniego Macierewicza nie obyło się bez niepotrzebnych wpadek. Jeden z ekspertów Macierewicza, prof. Jacek Rońda przyznający się wprost, że „blefował” w sprawie ważnego dokumentu dotyczącego lotu prezydenckiego Tupolewa, nieprofesjonalnie przygotowana konferencja na temat przyczyn katastrofy, która stała się obiektem drwin (co w efekcie przykryło całkowicie jej ustalenia) to tylko nieliczne przykłady błędów i wpadek popełnionych przez zespół Macierewicza. Dobrze, że prof. Rońda został z zespołu odwołany, nie powinien był w ogóle znaleźć się w grupie osób wyjaśniających katastrofę. Oczywiście, zespół Antoniego Macierewicza jest dla wyjaśnienia katastrofy potrzebny, bo porusza wątki, o których prokuratura milczy, ale tego typu przypadki, jak z prof. Rońdą, czy nieprofesjonalnie przygotowaną konferencją obniżają powagę komisji i kwestionują jej wiarygodność. Jeśli zespół Macierewicza chce przekonać społeczeństwo, że w Smoleńsku naprawdę doszło do zamachu, nie może ciągle być obiektem drwin i żartów. Musi zyskać sobie pewną powagę.
PiS powinien wyciszyć emocje związane ze Smoleńskiem. Wyjaśnianie tej katastrofy wciąż pozostaje sprawą niezwykle ważną, ale nie powinna ona być rozgrywana w mediach. No i przede wszystkim Smoleńsk nie powinien przykrywać wszystkich innych inicjatyw politycznych tej partii.
Co partia J. Kaczyńskiego mogłaby zrobić, by w 2015 wygrać wybory parlamentarne uzyskując wynik zbliżony do 40% ? Przede wszystkim:
- Wyciszyć Prezesa. Jarosław Kaczyński naprawdę nie musi non stop występować na konferencjach prasowych i brylować w mediach atakując PO. Nie jest postacią zbyt medialną, nie jest też przez większość mediów lubiany, do tego ma w społeczeństwie spory elektorat negatywny. Dla którego nie jest przekonywujący. W związku z tym powinien ograniczyć swoje wypowiedzi jedynie do najważniejszych spraw. I druga kwestia, o której powinien pamiętać – to unikanie radykalizmu. Nie powinien używać zwrotów i sformułowań, które mogłyby zostać uznane za kontrowersyjne (typu kondominium polsko-rosyjskie, morderstwo 96 osób w Smoleńsku). Oczywiście prawo do recenzowania polityki obecnego rządu jako lider opozycji ma jak najbardziej. Ale można to też robić w nieco inny sposób, nie używając wcale najcięższej artylerii słownej.
- PiS musiałby pokazać, że partia to nie tylko Prezes, ale też inni, kompetentni ludzie, znający się na sprawach państwa. Naprawdę warto byłoby, gdyby PiS zaprezentował partyjnych ekspertów i wyznaczył ich do komentowania i oceny bieżących wydarzeń politycznych. Wystarczyłoby powołać choćby dwa zespoły. Pierwszy – gospodarczy, który zajmowałby się oceną polityki gospodarczej rządu PO i prezentowaniem własnych, partyjnych propozycji.
Mógłby wyglądać na przykład tak:
Beata Szydło – przewodnicząca zespołu, rzecznik ds. finansów publicznych,
Dawid Jackiewicz – polityka skarbowa
Paweł Szałamacha – transport i gospodarka
Zbigniew Kuźmiuk – gospodarka
Piotr Naimski – energetyka
Mariusz O. Jędrysek – energetyka
Izabela Kloc – polityka regionalna i fundusze UE.
Drugi zespół mógłby z kolei zajmować się sprawami polityki społecznej. Kierować nim mogłaby prof. Józefa Hrynkiewicz jako jednocześnie ekspert ds. polityki społecznej. Do zespołu mogliby wejść:
– Bolesław Piecha i Tomasz Latos – jako eksperci ds. polityki zdrowotnej,
– Sławomir Kłosowski – edukacja,
– Janusz Śniadek – polityka zatrudnienia i rynek pracy
– Jan Tomaszewski – sport
Warto także, by PiS próbował konsolidować ekspertów spoza partii. Tutaj można by zaprosić do współpracy np. Stanisława Kluzę jako eksperta od finansów, Mirosława Barszcza (gospodarka), takie osoby, jak Tomasz Szatkowski (ekspert w dziedzinie obronności), socjolog Jan Urmański, Witold Śmiałek, czy ekspert zespołu prof. Glińskiego – Wojciech Kaczmarczyk, specjalizujący się w funduszach europejskich Jeśli PiS realnie myśli o przejęciu w władzy w 2015, powinien zbudować wokół siebie silne zaplecze eksperckie.
Rzecznikiem partii mógłby zostać Jan Dziedziczak lub Marcin Mastalerek. Adam Hofman, mógłby w majowych wyborach kandydować do PE. Andrzej Duda jako rzecznik prasowy okazał się bardzo sprawny, niemniej jest on wybitnym specjalistą w zakresie prawa, dlatego lepiej, by zajmował się w partii sprawami polityki karnej, choćby propozycjami zmian w kodeksie karnym. Duda to polityk, który w przyszłości mógłby z powodzeniem pełnić funkcję ministra, a nie jedynie rzecznika prasowego.
Resume
Co jeszcze musiałby zrobić PiS ? Przesunąć się lekko do centrum. Pokazać, że nie jest radykalnym ruchem katolicko-narodowym, ale rozsądną, konserwatywną centroprawicą. Która ma wizję zmian oraz własne propozycje. PiS musi pokazać, że jest formacją nie tylko postsmoleńską, ale także partią, która ma na uwadze problemy społeczno-gospodarcze Polski. Potrafi je rozwiązywać i posiada kompetentnych ludzi, którzy będą gotowi po wyborach owe zmiany przeprowadzać. Być może teraz jest na coś takiego ostatni dzwonek. Za parę miesięcy wybory europejskie i samorządowe. W przyszłym – parlamentarne i prezydenckie. Jeśli PiS nie wyciągnie na czas odpowiednich wniosków i nie zapoczątkuje zmian, może po najbliższych wyborach nie być zdolne, by utworzyć rządu. Bowiem nawet, jeśliby wybory najbliższe wybory, zdobywając poparcie na poziomie 30% nie będzie w stanie stworzyć stabilnej większości. Wówczas Polsce grozić może wariant bułgarski, czyli rządy koalicji partii opozycyjnych (w naszym przypadku PO i SLD). Lepiej, by PiS miał to na uwadze.
W przyszły poniedziałek: szczegółowa analiza dotycząca SLD
Autor: Tomasz Zembrzuski, NGO Mysłowice
PUNKT 2 – święta prawda -taki opolski Korzeń sam się nie dorobił niczego – był betonem PZPRU i firme kupił za beczen
PUNKT 3 -ludzie mają gdzieś „wpadkę” Adama. Ludzie patrzą z czego żyją. Okazało się że wyszło to na dobre. Przynajmniej chłopaki z PiSu są do tańca i do różańca.
PiS pokazuje że partia to nie tylko Prezes – w objazdach powiatowych uczestniczyło wielu znanych posłów PiSu.
Krytyka konstruktywna -OK .
ONI wiedzą co mają robić – i w najbliższych miesiącach to pokażą
Panie Tomaszu, czy nie uważa pan, że powoływanie się na „sondaż” Lisweeka to lekka przesada ??? To mniej więcej tak jakby POwoływać się na finansowany przez Kancelarię Premiera CBOS.
Nie jestem autorem i nie ingeruję w treść. Ale sondaże można odnotować. Jako jedyni w Lisweeku odwrócili do górny nogami trend. Z wiarą w sondaże zawsze bym uważał. Gdyby one decydowały to by nie było wyborów. Póki co to one zmieniają Sejm a ten Rząd. No chyba, że powołalibyśmy Polską wersję Majdanu:)
TK
@Niezależna Gazeta Obywatelska
Ja miałem na myśli Tomasza Zembrzuskiego :)
Tak to jest z tymi Tomaszami na marginesie dodam, że jest to imię pochodzenia aramejskiego, pochodzi od słowa toma (podwójny, bliźniak). Stąd pewnie za kolegę Zembrzuskiego odpowiedziałem:)
@z Niemodlina
Witam. Co prawda Pan Naczelny (i zarazem mój imiennik) zdążył już odpowiedziec na Pana wątpliwośc, niemniej pozwolę sobie w tej kwestii dodac jeszcze coś od siebie. Jeśli chodzi o sondaże – powołałem się na 3 ostatnie opublikowane na portalu Ewybory.eu. Zwykle w ten sposób się na sondaże powołuję. Myślę, że sondaż przeprowadzony dla Newsweeka był dośc ciekawy, bo jak słusznie zauważył Pan naczelny – odwrócił do górny nogami utrzymujący się od dłuższego czasu trend dający przewagę Prawu i Sprawiedliwości. Niemniej odnotowanie tego sondażu nie świadczy o wierze w jego nieomylnośc i ostatecznośc. To był jak na razie tylko 1 sondaż, więc nie można na razie mówic o jakiejś tendencji. Wydaje mi się, że PO nie przebije się już na 1. miejsce, chyba, że PiS popełniłby jakieś radykalne błędy. Ale z tego, co obserwuję – partia J. Kaczyńskiego w ostatnim czasie bardziej się pilnuje, by nie stac się obiektem nagonki ze strony liberalnych mediów. Dlatego nie przejmowałbym się aż tak bardzo tym sondażem. Ogólne tendencje sprzyjają partii J. Kaczyńskiego. Jeśli Pan Lis zmanipulował sondaż na korzyśc PO – to tym lepiej dla PiS :) W wyborach będzie niezłe zaskoczenie. Pozdrawiam.
@Tomasz Zembrzuski
Witam, no o ile nie wkroczą POnownie do akcji rosyjskie serwery to powinno być niezłe zaskoczenie, przynajmniej dla pracowników CBOS’u i naczelnego czarodzieja z Lisweeka :)
Również pozdrawiam.