Parę słów przeciw wyborom

Autor Obywatelski6

Krzysztof MarcinkiewiczModne ostatnio zrobiło się debatowanie nad tym, czy Ruch Narodowy powinien czy nie powinien startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Fala sprzecznych komentarzy zalała rodzime prawicowe media. Od Przemyśla do Szczecina, od Wrocławia do Białegostoku, temat ten jest numerem jeden dla tych bardziej i mniej aktywnych w działalności na rzecz Polski. Mieliśmy opinie przedstawicieli Obozu Narodowo-Radykalnego, można było także przeczytać dzieła kolegów z Młodzieży Wszechpolskiej. Nie da się nie zauważyć, że to właśnie pomiędzy tymi dwoma organizacjami stworzył się widoczny podział na tych chcących i nie chcących brać udział w wyborach.

Skoro szerokie publikacje na ten temat ujrzały światło dzienne, postanowiłem także i ja przedstawić swoją skromną opinię. Może mniej już jestem związany z Ruchem Narodowym w ujęciu kształtującego się tworu politycznego, ale wciąż aktywnie działam na polu ruchu narodowego jako społecznego, czyli tej drogi, jaką RN miał iść na początku. Ale po kolei.

Uważam, że start Ruchu Narodowego w wyborach nie jest dobrym pomysłem. Postawię sprawę jasno, żeby nie było niedomówień. Jak dobrze pamiętamy, w momencie, kiedy dwie największe narodowe organizacje w naszym kraju połączyły siły, powstała idea Marszu Niepodległości. Z różnych względów odniósł on sukces (nie będę zagłębiał się tutaj w socjologię, politologię czy jakąś inną „logię”). Na bazie tego właśnie, dość dla wielu nieoczekiwanego, sukcesu powstała idea utworzenia ruchu społecznego, gotowego działać oddolnie, tworzyć lokalne struktury, wspierać mniejsze organizacje, kształtować młode pokolenia – słowem, miano przygotowywać się do oddolnego tworzenia elit i kadr dla mającej powstać w przyszłości partii politycznej. Od razu zaznaczano jednak, że RN tą partią nie jest i długo ma nie być. Miano skupić się na pracy organicznej. W sumie nikogo to nie zdziwiło. Owszem, powstał Ruch mający zjednoczyć patriotów, ale przecież wiadomo, że nikt nie porwie się z motyką na słońce.

Praca miała przypominać tę u podstaw, którą proklamował na przełomie XIX i XX wieku Roman Dmowski. Najlepsze porównanie to odniesienie się do plonu na polu. Nie ma żadnej możliwości zebrać pełnowartościowych zbiorów w momencie, kiedy dopiero zasialiśmy ziarno. Trzeba je bowiem dopiero wziąć w opiekę, podlewać i nasłoneczniać, dać mu czas. Dopiero jeśli te warunki zostaną spełnione, mamy szansę zaobserwować, jak nasze nasiona, kiedyś słabe i nie rokujące nadziei, stają się ogromnym plonem, który z dumą i oddaniem możemy wreszcie zebrać. Tak samo jest z Ruchem Narodowym. Na początku, kiedy ten termin dopiero wchodził do ludzkiej świadomości, mówiło się o wzorcach czerpanych z Węgier. Węgier, które przecież potrzebowały dekady, by wykształcić elity gotowe zajmować najwyższe stanowiska w państwie i decydować o drodze jego rozwoju.

Gdzie nam się śpieszy ? W 12 numerze Niepodległej Stanisław Srokowski w świetny sposób przedstawił wypowiedzi liderów Ruchu Narodowego – Roberta Winnickiego, Krzysztofa Bosaka i Artura Zawiszy, które miały miejsce już jakiś czas temu i wprost odnosiły się do poglądów tych osób przeciwnych angażowaniu się w życie polityczne Unii Europejskiej. Jak stwierdził Pan Bosak: „My musimy przede wszystkim robić to, co do nas należy tu na miejscu – w Polsce”. Czym jest więc propozycja startowania do Europarlamentu jak nie zmianą zdania ?

Bynajmniej nie twierdzę, że wokół Marszu Niepodległości nie zgromadzili się ludzie o szerokich profesjach, mający wiedzę potrzebną do sprawnego zarządzania społeczeństwem. Problem tkwi jednak w tym, że osoby te związane są z „górą”, z liderami, z tymi, którzy chcą iść do Europy. Niestety, ten fakt trzeba powtarzać z całą mocą i odpowiedzialnością, brakuje tych osób na lokalnych szczeblach. Gdzieś ta struktura Ruchu Narodowego się rozjechała, zrobiła się luka pomiędzy tymi dwoma funkcjonującymi światami. Pierwszy z nich to ten oddolny – powstawanie lokalnych inicjatyw, manifestacje, sprzątanie grobów bohaterów czy gwizdanie w momencie pojawienia się w danym miejscu Palikota. Czasem ktoś napisze o akcji w lokalnej gazecie, czasem porobią parę zdjęć, czasem nawet coś nakręcą. Te osoby są jednak na marginesie życia społecznego. Owszem, rozdają ulotki, sprzątają groby i podejmują inne działania, ale to zdecydowanie za mało, by przebić się do publicznej świadomości i by robić to, do czego RN został powołany – tworzyć lokalne struktury.

Z drugiej strony jest kilka osób występujących w telewizji, promujących swoją markę i planujących startować w wyborach. Brakuje jednak ważnego ogniwa łączącego te dwie grupy. I to jest kluczowa kwestia w rozważaniach na temat startu w Eurowyborach. Nie ma tych lokalnych elit, zdolnych pociągnąć całe społeczności, nie ma lokalnych struktur, nie ma narodowców w samorządach, szkołach, na uczelniach i w mediach. Dopóki tutaj będzie luka to Ruch Narodowy nie odniesie sukcesu. Owszem, może nawet ktoś dostać się do Parlamentu Europejskiego, ale to za mało. W tym momencie ta działalność jeszcze bardziej się rozciągnie. A im bardziej struktura będzie rozciągnięta, nie mając jednocześnie silnych ogniw, tym gorzej dla narodowców.

Do tego właśnie powinniśmy dążyć. To budowanie lokalnych struktur powinno być naszym głównym celem. Szkolenie i promowanie narodowców tak, by mogli oni być elitami, liderami lokalnych społeczeństw. Społeczeństw, które są otępiałe i uśpione. Społeczeństw, które czekają na pojawienie się prawdziwych liderów, którzy pozwolą im dalej nie myśleć, ale pójść swoją drogą i egzystować.

Naszym głównym celem powinna być praca u podstaw i budowanie społeczeństw od dołu a nie błyszczenie na salonach.

Krzysztof Marcinkiewicz

Tekst pisany był przed ogłoszeniem wyborów referendum i ukazał się w „Polsce Niepodległej” do której kupowania serdecznie zapraszamy. Wspieraj niezależną prasę !

  1. Eleonora
    | ID: 755605d3 | #1

    Troszkę się z panem Marcinkiewiczem zgadzam.
    Dotychczas myślałam całkiem podobnie.
    Chociaż z drugiej strony….
    Nie wiem czy pan wyczytał, że członkowie RN którzy dostaną się do Parlamentu UE, mają oddawać na rzecz RN jakieś spore pieniążki.
    Pan doskonale zdaje sobie sprawę, że bez forsy, niewiele osiągniecie….
    Proszę:
    zaprasza pan jakiegoś ciekawego prelegenta, i co dalej?
    Skąd wziąć pieniążki na plakaty info, zapłatę za salę, czy choćby zwrot kosztów za paliwo dla gościa??
    Gazeta Wyborcza wam da :)
    Patrząc na nasze województwo, faktycznie jest lipa….
    Nie ma kadr, ludzi oddanych i bezinteresownych
    Ale tych nie odnajduje się ” gwizdając na Palikota”
    I nie zdobywa się odłączając od grupy, budowanie przez dzielenie, Panie Krzysztofie!

    Zacytuję słowa Powstańca Warszawskiego, który twierdził, że brakowało im dosłownie wszystkiego!
    Poza ludźmi, którzy byli bezinteresowni!

    Czy dzisiaj takich odnajdziemy?!
    To jest pytanie i wielka bolączka…
    żeby budować społeczeństwo oddolne, właśnie takich ludzi nam potrzeba!
    Oddanych i nieco… pokornych
    A tych niewielu odnajduję

  2. Misiu
    | ID: a223ba1a | #2

    Pani Eleonoro, proszę nie kojarzyć Krzysztofa z RN. Panowie wyłamowcy jak sami mówią nie chcą mieć nic wspólnego. Pozdrawiam.

    P.S. Kto pod kim dołki kopie- ten sam w nie wpada.

    Szczęść Boże

  3. nowy
    | ID: 5a6ba242 | #3

    Zawsze można dostać 0,002% głosów. A poza tym wiadomo, że wybory to żydowski wynalazek, a „prawdziwy Polak” może żyć tylko w despocji, jak to wyznawca nacjonalizmu-faszyzmu.

  4. Eleonora
    | ID: 751d9c90 | #4

    nowy :
    Zawsze można dostać 0,002% głosów. A poza tym wiadomo, że wybory to żydowski wynalazek, a „prawdziwy Polak” może żyć tylko w despocji, jak to wyznawca nacjonalizmu-faszyzmu.

    Dopóki nie odkryłem internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

    Stanisław Lem

  5. nowy
    | ID: 5a6ba242 | #5

    A na prawicowych portalach to całe łany….

  6. znawca
    | ID: 4963cca9 | #6

    raz do roku marsz i palenie tęczy i już starczy tych narodowców!

Komentarze są zamknięte