Minęło 359 lat od umowy zawartej 18 stycznia 1654 roku w Perejasławiu pomiędzy Radą Kozacką i Bohdanem Chmielnickim a Wasylem Buturlinem, występującym jako pełnomocnik cara Rosji Aleksego I, na mocy której Ukraina została poddana jurysdykcji Rosji. W październiku 1653 roku car Aleksy zwołał Sobór Ziemski, który podjął decyzję o zerwaniu traktatu pokojowego z Rzecząpospolitą z 1634 roku, wcieleniu Ukrainy Nadnieprzańskiej do Carstwa Rosyjskiego i o wojnie z I RP.
Dziś Ukraina znajduje się w dosyć podobnej sytuacji, choć ofertę składa z jednej strony Zachód (Unia Europejska) a z drugiej Rosja – to właśnie rosyjskie wpływy były przez trzy wieki hamulcowym rozwoju narodowego i kulturalnego Ukraińców.
Na piątkowej konferencji prasowej z tureckim premierem Recepem Tayyipem Erdoganem w Petersburgu Putin oświadczył, że po ogłoszeniu przez Ukrainę decyzji o wstrzymaniu rozmów z Unią Europejską słyszał ze strony europejskich partnerów „groźby sięgające aż ułatwienia organizacji masowych protestów”.
To i presja, i szantaż
– ocenił.
Prezydent Federacji Rosyjskiej oznajmił, że
to, czy Ukraina ulegnie, będzie jasne w najbliższych dniach.
Putin dodał, że będzie jasne,
czy Ukraina zdoła się temu przeciwstawić i zająć pragmatyczne stanowisko zgodne z jej interesami narodowymi.
Zapytany o rozmowę telefoniczną Wiktora Janukowycza z litewską prezydent Dalią Grybauskaite, podczas której prezydent Ukrainy jakoby wyjaśnił, że Kijów nie może podpisać umowy stowarzyszeniowej z UE z powodu rosyjskiej presji ekonomicznej i szantażu, Putin odparł, że nic nie wie na ten temat. Poradził też, by o rozmowę tę zapytać stronę amerykańską.
Dziś nie chodzi o to czy Ukraina będzie „samoistna”, ale o to czy w perspektywie najbliższych lat będzie potrafiła skorzystać z szansy na utrzymanie choć formalnej niepodległości. Adam Słomka – daleki od wsparcia ukraińskich nacjonalistów – wskazuje na potencjalne zakusy, aby Ukrainę wciągnąć do związku Białorusi i Rosji. Początek – własny hetman zwany dziś prezydentem – to stanowczo za mało.
Na naszych oczach tworzy się nowa sytuacja geopolityczna. Imperialna Rosja zagraża stabilności całego regionu. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który wywodzi się z obozu niebieskich, zagrał rolę śpiewająco. Łudził Zachód … a zrobił swoje. Efekty mogą być podobne do tych mających początek w 1654 roku!
Dlatego – poza pozorowaną unijną misją Kwaśniewskiego – warto dokonać szybkiej reorientacji polskiej polityki wschodniej. ZSRR wraca, a nasze władze nie potrafią skutecznie ochronić nas przed ponownym wschodnim pasem granicznym z „imperium zła”. Skoro od lat Rosja uznaje za obowiązujące podstawy Paktu Ribbentrop – Mołotow (do czerwca 1941 roku wg. Rosjan nic strasznego się nie działo) to jaką mamy gwarancję, że niedemokratyczna Rosja nie stworzy nowego układu monachijskiego dla Estonii, Litwy i Łotwy? Zachód bowiem oddaje Gruzję czy Ukrainę bez walki.
Po prostu jaja!
Paweł Czyż
Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej