1. Wczoraj w mediach po raz kolejny ukazały się informacje pochodzące z Rosji, że ta rozważa embargo na import owoców i warzyw z Polski.
Piszę, że kolejny raz pojawia się taka zapowiedź, ponieważ od końca lata takich zapowiedzi Rosjan było już kilka i za każdym razem tylko ustępstwa z polskiej strony (między innymi zgoda na kontrole rosyjskich służb w polskich zakładach produkujących żywność), ratowały nasz eksport na tamten rynek.
Takie zdecydowanie Rosjan wobec importu polskiej żywności może dziwić, ponieważ w Polsce ciągle mamy rząd Platformy i PSL-u, a ten ma w tym kraju dobre notowania.
2. Ba do niedawna obowiązywała w Polsce taka teza, że kłopoty z eksportem polskiej żywności do Rosji, które miały miejsce między innymi w 2007 roku, wynikały z tego, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie potrafił dogadywać się z Rosjanami, ba twardo zabiegając o narodowe interesy na Wschodzie, szkodził przedsiębiorcom eksportującym do tego kraju.
Tego rodzaju „złote myśli” są zresztą powtarzane w mediach do tej pory, zarówno przez dziennikarzy z mediów nieprzychylnych Prawu i Sprawiedliwości jak i polityków rządzącej koalicji Platformy i PSL-u.
Ma to na celu zniechęcanie przedsiębiorców handlujących z Rosją ale także rolników do popierania Prawa i Sprawiedliwości, ba ma wręcz ostrzegać wszystkich Polaków, że jak ta partia dojdzie do władzy w naszym kraju, to niechybnie dojdzie do handlowej „wojny” z Rosją na której ucierpi polski przemysł, rolnictwo i handel.
3. Należy w tym miejscu przypomnieć, że słynny spór o eksport do Rosji polskiego mięsa w 2007 roku, został zażegnany przez Polskę we wręcz wzorcowy sposób, z użyciem instrumentów jakie daje naszemu krajowi członkostwo w Unii Europejskiej.
To właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego doprowadził do tego, że Angela Merkel (wtedyNiemcy przewodniczyły UE) mimo całej swej przyjaźni z Putinem, musiała od niego zażądać odblokowania eksportu polskiego mięsa do Rosji.
Przy czym trzeba wyraźnie stwierdzić, że w tym sporze wcale nie o ten eksport mięsa chodziło. Rosjanie bowiem posługując się blokadą eksportu naszej żywności do Rosji, testowali na ile Polskę można dalej traktować jako kraj, który wprawdzie jako członek UE korzysta ze wszystkich uprawnień tej Wspólnoty, ale jednocześnie jest ich zdaniem w rosyjskiej strefie wpływów.
Ten spór Rosjanie przegrali z kretesem i to nie dlatego, że my uderzyliśmy pięścią w stół, ale dlatego, że w naszym imieniu ustami Angeli Merkel, zrobiła to cała Unia Europejska.
I to właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego, twardą postawą na forum Unii Europejskiej do tego doprowadził.
4. Przypominam to wszystko, ponieważ od kilku miesięcy co i rusz w mediach pojawiają się informacje, że Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Rosji (Rossielchoznadzor), zgłasza poważne zastrzeżenia do eksportowanej z Polski do tego kraju żywności.
A to w owocach i warzywach pochodzących z Polski miano wykryć podwyższoną wartość azotanów, a to w eksportowanym żółtym serze znaleziono jakąś partię, która pochodziła ponoć z zakładów w naszym kraju, które nie mają pozwoleń na wwóz do Rosji, wreszcie coraz częściej pojawiają się zastrzeżenia do jakości polskiego mięsa.
Wczorajsze wystąpienie Rossielchoznadzoru z kolei eksponuje wątek eksportowanych z Polski do Rosji owoców i warzyw, które nie zostały wyprodukowane w naszym kraju, natomiast znalazły się na rosyjskim obszarze celnym, ze sfałszowaną ich zdaniem dokumentacją.
5. Te rosyjskie szykany wobec importu polskiej żywności, są często wiązane przez ekspertów stosunków polsko-rosyjskich z zaangażowaniem naszego kraju w realizację europejskich aspiracji Ukrainy (pod koniec listopada w Wilnie ma być podpisana umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina) ale zadziwia brak jakiejkolwiek reakcji polskiego rządu.
A przecież w porównaniu z rokiem 2007, Polska ma w ręku dodatkowe instrumenty wynikające z członkostwa Rosji w Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Żaden członek WTO, nie może na przykład stosować odpowiedzialności zbiorowej wobec producentów z jakiegokolwiek kraju członkowskiego tej organizacji, ba nie może być mowy o przyczynach politycznych blokujących wymianę handlową.
Żeby było jasne nie namawiam rządu Tuska do „wojny” handlowej z Rosją ale do wykorzystania w kontaktach handlowych z tym krajem wszystkich instrumentów, które daje nam członkostwo w Unii Europejskiej, a także członkostwo Rosji w WTO.
Niezależnie jednak od tego jak z tych instrumentów rząd Tuska skorzysta, upada na naszych oczach kolejny mit, że jak rządzi Platforma to w kontaktach handlowych z Rosją, Polska nie ma żadnych problemów.
Zbigniew Kuźmiuk
Poseł PiS
W naszych sklepach też są przeazotowane warzywa i owoce.W następnym dniu po zakupiek, są spleśniałe, są miękkie nie nadajace sie do spożycia.Rosjanie mają rację.Nas handlowcy karmia jak swinie,która wszystko zeżre. A Putin dba o zdrowie swoich rodaków. Ceny warzyw i owocow sa bardzo zawyzone. Kilogram jabłek w kraju producenta czyli w Polsce wynosi 4 zł. przy czym sadownik otrzymuje od 0,80 do 1,10 zł/kg w skupie.Nalezy ceny obnizyc i pozwolic rodakom na konsumowanie zdrowej,wyszczuplajacej zywnosci /bez azotu/.A jabłka taka role spełniają.
Czy autor czasem zagłębia się w tematy gospodarcze czy faktycznie wszystko tłumaczy polityką? W 2007 roku faktycznie Prawo i Sprawiedliwość nie było winne sytuacji z Rosją – to nasi szanowni przedsiębiorcy zamiast korzystać z opanowania rynku rosyjskiego NASZYM produktem sprowadzali mięso (np. z USA ) i przebijali je na Polskie po czym wprowadzali coś takiego na wschodni rynek. I nic pewnie by się nie stało gdyby nie fakt, że w Polsce po prostu nie ma bawołów ;) Także z całym szacunkiem dla polskich przedsiębiorców (których popieram rękami i nogami), ale sami sobie zgotowaliście taki a nie inny los. Pracujcie, bogaćcie się i rozwijajcie. Tylko sprawiedliwie.