Opolski Ratusz żył dzisiaj (10.10) opisywaną również przez nas „prowokacją randkową”. Można by powiedzieć, że urzędnik miał pecha, może nawet zauroczył się. Takie wrażenie można odnieść po zdawkowych informacjach jakimi jesteśmy karmieni. Efektem całej tej akcji ogólnopolskiego tabloidu było rozwiązanie umowy o pracę z opolskim urzędnikiem PT (inicjały zmienione). A był to urzędnik z kilkunastoletnim stażem w Ratuszu i ustabilizowaną pozycją. Niestety, jak ustaliliśmy, nie była to jego pojedyncza wpadka z randkowaniem w czasie pracy i co najważniejsze dla sprawy, zachowanie urzędnika było tolerowane przez przełożonego, przynajmniej tak wynika z informacji, do których dotarliśmy.
Pierwszy sygnał na temat tego urzędnika otrzymaliśmy w lutym br. Nie zawracaliśmy sobie tym głowy, gdyż myśleliśmy, że to może być pojedynczy wypadek, jakieś fatalne zauroczenie, a może nawet wkręcenie nas w konflikt miłosny. Niestety sprawa wróciła za sprawą prowokacji.
Pierwszy sygnał o urzędniku dostaliśmy od poszkodowanej osoby, która dziś tak wspomina tamte spotkania z opolskim urzędnikiem. – Nie podoba mi się fakt, że umawia się na schadzki w godzinach pracy, że zabawia się w czasie, kiedy powinien przykładnie pracować, za co dostaje pieniądze z naszych podatków – tak motywowała przekazanie nam korespondencji w lutym br. dawna znajoma urzędnika. Dziś wiemy, że to nie jedyny przypadek takich wyjść w godzinach pracy.
Sprawa pani GC (inicjały zmienione) dotyczy połowy 2010 r. i zahacza o 2011 r. Urzędnik w godzinach pracy spotykał się z młodszą o prawie 20 lat dziewczyną w kawiarniach, podopolskich hotelach, nawet w ratuszu. Były to spotkania w bardzo jednoznacznym celu, to znaczy ”nie tylko towarzyskim”. Panią GC nasz amant wyszukał w Internecie na „gadu-gadu”. Wykorzystywał w tym celu służbowy komputer. Ze służbowego telefonu w swoim gabinecie prowadził też wiele prywatnych rozmów z kobietami, z którymi próbował się umówić. Wówczas jego bezpośrednim przełożonym był naczelnik Janusz Karpiński, który – jak wynika z wypowiedzi GC – został poinformowany mailowo o tym, że jego podwładny wykorzystywał służbowe narzędzia w prywatnych celach i w czasie pracy oddawał się romansom. Pierwszy e-mail informujący o tym procederze wyszedł do opolskiego Ratusza w połowie 2011 r. Napisał go kolega kobiety, która zakończyła romans z urzędnikiem – amantem. Oto jego treść:
„Chcę się dowiedzieć czy jest pan poinformowany o wszystkich prywatnych wyjściach Pana podwładnego PT jakie mają miejsce. Wyjścia na ok 1h a i wyjścia trwające 3-4h których w miesiącu jest kilka, nie wspominając o przychodzeniu do pracy po godzinie 8:00. Ostatnio Pana podwładny zrobił sobie taka przerwę w czwartek (…) 10:30-13:30 (…) Niestety Pan w czwartek był nieosiągalny w ratuszu (…) wtedy chciałem się z panem spotkać, lecz na chwilę obecną nie jest to konieczne. Jest irytujące jeżeli pracownik ratusza w godzinach pracy siedzi sobie w kawiarniach w pobliżu rynku (…)”.
Po otrzymaniu tej informacji ówczesny naczelnik Janusz Karpiński podziękował za sygnał oraz stwierdził, że wyjaśni sprawę. Dysponujemy e-mailową korespondencją w tej sprawie – są w niej konkretne daty i adresy spotkań urzędnika PT. Naczelnik Karpiński na zarzuty nie odpowiedział. Dopytywany dopiero w połowie 2012 roku: „Dosyć trudno jest mi odnieść się do stosunkowo niejasnych zarzutów, tym bardziej, że są one anonimowe. (..) Chętnie spotkam się celem szczegółowego zaznajomienia się z uwagami.” – odpowiada naczelnik. Ostatecznie do spotkania nie doszło.
Można by stwierdzić, że to jednostkowa sprawa. Niestety dowiadujemy się dziś, że takich romansów w godzinach pracy opolskiego urzędnika mogło być dużo więcej. Pokazuje to, jak słaby był nadzór ze strony kierowników, skoro wielokrotnie dochodziło do takich przypadków w godzinach pracy. – Najbardziej mi żal tego co przeżywa rodzina, jak widać nie zaprzestał tego procederu i sprawiedliwość go dopadła – mówi nam dziś pani GC.
Spraw obyczajowych nie opisujemy na łamach NGO, nie mniej w świetle ostatniej prowokacji zauważamy, że interes społeczny został w tym przypadku naruszony. Urzędnik jest opłacany z naszych wspólnych pieniędzy. Niepokojący jest w całej tej sprawie nadzór ze strony byłego naczelnika Janusza Karpińskiego, a dziś pełnomocnika prezydenta ds. kontaktów z zagranicą. Ostatnio było głośno o jego wojażach na koszt podatnika do Afryki. Korzyści z wyjazdu trudno było wytłumaczyć opinii publicznej, a w nagrodę stanowisko naczelnika zamieniono mu na pełnomocnika prezydenta. Dziś romasującego urzędnika już nie ma, poniósł karę za swoją bezmyślność, ale co z jego przełożonym? To powinno być przedmiotem wewnętrznej kontroli w Ratuszu, którego wizerunek na pewno mocno ucierpiał w oczach mieszkańców Opola.
Autor: Tomasz Kwiatek