Wprowadzane systematycznie od kilku lat zmiany w systemie edukacji objęły już wszystkie etapy nauki i wzbudzają poważny niepokój o poziom wykształcenia młodych Polaków. Każda kolejna reforma poprzedzona jest wielką i kosztowną kampanią promocyjną – zwaną informacyjną. Choćby ta ostatnia, związana z powszechnym dostępem do przedszkoli, w których, w ramach wyrównywania szans, opłata za dodatkową godzinę, poza bezpłatnymi 5 godzinami, będzie wynosiła ledwie złotówkę. Wszystko pięknie tyle tylko, że już po pierwszych zebraniach w przedszkolach rodzice dowiedzieli się, jakie będą konsekwencje tego dobrodziejstwa. Koniec z dodatkowymi zajęciami: nauką języków obcych, rytmiki, nie będzie również zajęć z logopedą czy gimnastyki korekcyjnej. W ramach wyrównywania szans przedszkola zamienią się w „ochronki”. Rodzice chcący by ich dziecko jednak mogło uczęszczać na dodatkowe zajęcia, będą musieli organizować je sami, poza przedszkolem. Tylko czy maluch z nich skorzysta, jeśli spotkanie z logopedą odbędzie się o godz. 17.00, a język angielski o 18.00. A co z tymi, których rodziców nie stać, lub też nie mają możliwości wozić dzieci na prywatne lekcje?
Sztandarowy projekt „sześciolatki do szkół” napotkał zdecydowany opór ze strony rodziców. O ile jeszcze w 2011 roku około 20% dzieci w wieku 6 lat rozpoczęło naukę w szkole, to z roku na rok jest ich coraz mniej. Niewątpliwie świadomość rodziców obudziła ogólnopolska akcja „ratujmy maluchy”. W społeczną kampanię włączyli się celebryci. W spocie promującym akcję znana aktorka mówi „pani minister jest na krótko, my jesteśmy matkami na całe życie”. To zdanie wyraźnie pokazuje stanowisko rodziców sprzeciwiających się eksperymentom edukacyjnym dokonywanym na ich dzieciach. Organizatorzy zebrali blisko milion podpisów pod wnioskiem o referendum edukacyjne. Jeszcze jesienią w Sejmie ma odbyć się głosowanie nad tym wnioskiem. Czy również tym razem, jak miało to miejsce z wieloma wcześniejszymi inicjatywami obywatelskim, posłowie koalicji odrzucą wniosek? Niestety istnieje uzasadniona obawa, że właśnie tak się stanie. PO wykazuje ogromną determinacją do zniszczenia polskiej edukacji i jednocześnie całkowity opór wobec opinii zarówno rodziców jak i ekspertów krytykujących kolejne wprowadzane zmiany.
Po ubiegłorocznej rewolucji w nauczaniu w szkołach ponadgimnazjalnych teraz przyszła pora na przedszkola. Już w 2014 roku dzieci urodzone w pierwszej połowie 2008 roku zostaną objęte obowiązkiem szkolnym. Sześciolatki, które dziś w przedszkolach są pozbawione jakichkolwiek dodatkowych zajęć, nawet tak elementarnych jak z logopedą, trafią do szkoły. Tam spotkają dzieci z przedszkoli prywatnych, gdzie realizowana była cała gama takich zajęć. Cel w postaci wyrównywania szans edukacyjnych wszystkich dzieci na pewno zostanie osiągnięty.
Autor: Karina Piechota
Eksperymenty edukacyjne niech ministerka prowadzi na własnych wnukach,pociotkach itp,rodzinie. Jej pomysły to stek bzdur,wypaczeń i głupoty.Rodzice muszą czuwać. I czuwają.
Jak brzmi prawdziwe nazwisko Szumilas bo nie mogę znaleźć. Tam tkwi przyczyna czemu mamy być głupi. Mamy być przecież robolami i robić dla obcych panów. I się stajemy.