1. Wczoraj Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził na rzecz byłego prezesa Narodowego Centrum Sportu (NCS) Rafała Kaplera kwotę podstawową 571 tys. zł, a także ustawowe odsetki za blisko 1,5 roku, wynikającej z kontraktu, a niewypłaconej mu premii przez minister Joannę Muchę.
To finał głośnej sprawy odwołania prezesa NCS przez minister sportu ( a w rzeczywistości złożenia przez niego rezygnacji) w lutym 2012 roku w związku z licznymi problemami związanymi z budową Stadionu Narodowego.
Poprzednicy minister Muchy i jej koledzy partyjni (Mirosław Drzewiecki i Adam Giersz), byli na tyle hojni dla kierownictwa NCS, że kilkakrotnie zmieniali ich kontrakty i to zawsze zdecydowanie w górę.
W październiku 2008 roku Rafał Kapler miał w kontrakcie wynagrodzenie miesięczne w wysokości 10 tys. zł i tzw. premię za sukces (czyli oddanie do użytku Stadionu Narodowego w przewidzianym terminie) w wysokości 12-krotnego wynagrodzenia miesięcznego, a więc premia miała wynieść 120 tys. zł.
Ale w kolejnych aneksach do kontraktu podpisywanych ochoczo przez ministrów wynagrodzenie rosło, a w związku z tym rosła także premia za sukces. W tym ostatnim podpisanym w czerwcu 2010 roku wynagrodzenie miesięczne wyniosło już 39 tys. zł, a wspominana premia została ustalona w wysokości 19-krotności miesięcznego wynagrodzenia.
Gdyby Kapler wytrwał do końca kontraktu premia za sukces wyniosłaby 700 tys. zł ponieważ odszedł przed oddaniem stadionu do użytku, jej wysokość okazała się trochę mniejsza i wyniosła 570 tys. Zł.
2.Ale to nie koniec wydatków z budżetu na płatności na rzecz kolegów Platformy. W sądzie czekają na rozpatrzenie dwa kolejne wnioski zastępców prezesa Kaplera, którzy odeszli niedługo po nim i ich premie sumarycznie wynoszą 825 tys. zł.
Im też pewnie sąd przyzna premie w żądanej wysokości, bo kontrakty zostały tak skonstruowane, że chronią interesy prezesów, a nie spółki Skarbu Państwa, którą reprezentowali kolejni ministrowie z Platformy.
Sumarycznie więc razem z odsetkami cała ta operacja z prezesami NCS-u, będzie kosztowała podatników przynajmniej 1,7 mln zł ale kto by się w resorcie sportu tym martwił skoro pieniądze pójdą „do swoich”.
Poza tym skoro można było wydać ponad 5,8 mln zł na wsparcie komercyjnego koncertu Madonny czy też nabyć aż 4 tysiące biletów na ten koncert za kwotę 1,5 mld zł z budżetu resortu, to wydatki na premie dla prezesów nie są niczym nadzwyczajnym.
3. Wydatki resortu sportu na koncert i bilety (które zostały rozdysponowane wśród bliskich i znajomych królika) zakwestionowała podczas badania wykonania budżetu za 2012 rok Najwyższa Izba Kontroli ale stanowiskiem NIK-u nikt się w resorcie sportu nie przejął.
Dopiero wniosek do prokuratury złożony pod koniec maja tego roku przez posła Prawa i Sprawiedliwości Marcina Mastalerka o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez urzędników resortu sportu poprzez dofinansowanie z pieniędzy publicznych komercyjnego przedsięwzięcia, spowodował panikę w resorcie.
Zwłaszcza, że po blisko 30 dniowym zastanawianiu się Prokuratura Okręgowa w Warszawie jednak wszczęła śledztwo w sprawie, a miejmy nadzieję, że niedługo będzie to już postępowanie przeciwko konkretnym urzędnikom resortu sportu (byłym i obecnym).
4. Wszystkie te sprawy związane z premiami dla prezesów NCS-u czy też wydatkami na koncert Madonny są tak nieprawdopodobne, że aż trudno uwierzyć, że urzędnicy państwowi (w tym ministrowie) podejmowali takie decyzje.
Ta niefrasobliwość, beztroska, a być może i coś więcej, są dosłownie obezwładniające. Jak sądzę wynika to także z tego, że większości tych urzędników wydawało się, że te sprawy nigdy nie wyjdą na jaw, że nikt tego nie będzie sprawdzał, a nawet jak się ktoś dowie to ci wyżej postawieni, nie pozwolą zrobić krzywdy.
A ile w poszczególnych resortach jest spraw podobnych, o których nie wiemy, a do niedawna rządzący sądzili, że się nigdy nie dowiemy, bo oni będą rządzić zawsze.
Dowiemy się o tym wszystkim na pewno ale niestety za niefrasobliwość i beztroskę ludzi Platformy, przyjdzie nam podatnikom słono zapłacić.
Zbigniew Kuźmiuk
Poseł PiS
A co sie stało z ministrem panią Muchą??
Złe przepisy prawne doprowadzają wręcz do obłędu w wynagradzaniu kadry kierowniczej, która na to nie zasługuje.
Machina prawnicza jest ogromna i nikt jej sie nie sprzeciwi.
A luki prawne sa i będą, dopóki korporacje prawnicze,sedziowskie, nie zostaną rozwiazane.
To przecież nie wina prawnika, że wykorzystuje luki w prawie, by ochronić swojego podopiecznego tylko ludzi, którzy ustalają takie prawo, pani Ireno.
@Karol542. Witaj. A kto ustala prawo?? No,Sejm czyli posłowie. Ale kto opracowuje normy ?. Szerokie gremium naukowców,specjalistów, ale nie gawiedż. A kto opiniuje ?Toż to prawnicy je opiniują, więc maja tę przewagę nad innymi stanowiącymi prawo,ze można wprowadzić luki, które póżniej wykorzystają.
A pamiętasz Lwice i słowa „i czasopisma”,więc i ministerki poprawiały.
Wiec mogę Ci przyznać racje,ale częściową.Ani Ty, ani ja,nie mamy wpływu na luki. A prawnicy mają „wtyki” wszędzie.Pozdrawiam