Ryszard Surmacz: Idzie nowe!

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Ryszard SurmaczTak, wyraźnie to widać! Widać wszędzie: dyskusje w telewizji i radio; w brukowcach ukazują się artykuły, które pół roku temu były nie do pomyślenia; rozmowy towarzyskie mają już inne akcenty; nawet grillarzom kiełbaski mniej smakują. Oczywiście, zjawisko to nie jest powszechne, lecz wyraźnie już zauważalne. Głupota, płytkość i miałkość stylu życia ma jeszcze zdecydowana przewagę, jeszcze dobrze się trzymają. Strach jednak wszystkim zagląda w oczy i ma już swoją wyraźna twarz. Klęska starego zatrzymały ludzką wyobraźnię. Walą się nadzieje, plany, a kłamstwo, jak oliwa na wierzch wypływa. Wali się też porozumienie okrągłostołowe i powstaje pustka, którą trzeba będzie zapełnić nowym układem. Tylko lemingi jakoś nie mogą zrozumieć, że ich sztuczny świat kończy się, i że musi być inaczej. Idzie nowe, ale pustka pozostaje.

 

Co za tą pustką stoi?

Przyszedł czas weryfikacji. Historia, swoim spokojnym i znudzonym głosem, rzuciła hasło – sprawdzam! I człowiek w jednym momencie stał się malutki. Wrócił do rzeczywistej roli w przyrodzie i właściwych proporcji w jej dziejach. Owszem, jest najbardziej inteligentnym z wszystkich zwierząt mieszkających na ziemi, ale to jeszcze nic nie znaczy. Stworzył siłę, która pozwala mu zdobywać nowe obszary, nie zauważa jednak, że w porównaniu z siłą natury, jest nic nie znaczącą drobiną. Nie rozumie mechanizmów tego świata, a próbuje go na swój sposób zmieniać. Nie wie po co i dlaczego znalazł się na tym ziemskim padole, być może dlatego stworzył naukę i metody obserwacji. Na tej podstawie opisał świat, a potem kosmos. Ale zupełnie zapomniał, że ten świat opisany jest pod siebie i dla siebie. Człowiek nie dostrzegł umowności własnej interpretacji. Egoizm, brak szacunku, zachłanność! Nie tędy więc droga. Niepewność i pustka wyłania się jak feniks z popiołów.

Powstaje pytanie, co kryje się za tą pustką, która czeka na nowa interpretację? Nie trudno zauważyć, że kryje się jeszcze większa pusta przestrzeń. Wszyscy wychyleni twarzami do przodu, którzy mieli konsumować przyszłość, a przeszłość mieć w największym poważaniu, nagle dostali solidnego kopniaka od historii. To ona w sposób naturalny dała do zrozumienia, że żyje, jest skarbnicą doświadczeń i obrazem świata minionego. Ból w kości ogonowej daje do zrozumienia (choć jeszcze nie wszystkim), że takie hasła, jak „wybierzmy przyszłość” były edukacją i ogródkiem dla lemingów; że zamykanie się w perspektywie powojennej i ograniczenie swojego punktu odniesienia do PRL jest niczym innym, jak zawracaniem 1000-letniej historii Polski za pomocą tegoż samego PRL-u.

Idzie nowe – co to znaczy?

Czy oznacza to, że idą fantastyczni, znakomicie wykształceni ludzie? Czy oznacza to, że ci ludzie mają jasny obraz przyszłości i nieskazitelne charaktery? Wszyscy wiemy, że nic podobnego nie ma miejsca. Przeciwnie, to obecny czas ma głos! To on, w sposób bezwzględny, narzuca człowiekowi określone warunki. Jeżeli nie odczyta jego znaków i w odpowiedzi stworzy kolejna utopię, człowiek ponownie stanie się żartem i igraszką historii. Okazuje się, że na pamięć można znać historię filozofii, dzieje ludzkiej myśli i samemu zapędzić się w kozi róg. Przykładem jest chociażby obecny postmodernizm, czy jak kto woli – okres ponowoczesny. Odcięcie się od historii, od wielkich historycznych narracji i marsz w kierunku relatywizacji tego wszystkiego co nasza cywilizacja stworzyła w ciągu 2000 lat, jest niczym innym, jak odcięciem się od ludzkiego, a nawet ogólnoludzkiego doświadczenia i pozbawieniem go naturalnej immunologicznej obrony. Zabranie zagubionemu człowiekowi dziejowej mądrości czyni go bezbronnym. Ba, to nakręcanie wojny każdego z każdym.

W czasie, gdy tempo postępu technologicznego dzieli nas nie tylko na kasty, ale także przekracza ludzkie horyzonty, relatywizacja tradycyjnych postaw moralnych staje się zabójcza dla samego człowieka. Skutki mieszania testosteronu z estrogenem widzimy już na każdym kroku: kobietom zanika instynkt macierzyński, a mężczyźni stają się „babami”. Konsekwencją tego jest swobodny wybór płci (dziś ja mogę gwałcić, a jutro mogą mnie zgwałcić – jakież to wspaniałe doświadczenie!). Interdyscyplinarność kulturowa, którą postmodernizm reprezentuje, służy bardziej do mieszania poszczególnych porządków ustanowionych przez dzieje, niż jakiejkolwiek syntezie. Ten efekt jest widoczny, chociażby w dyskusjach polityków i publicystów, a także powszechny w literaturze. W społeczeństwie, a więc na prawie najniższym szczeblu, objawia się to kompletnym pomieszaniem z poplątaniem. Tu Polak z Polakiem nie może się dogadać – uruchomione zostały wszystkie porządki z 1000 lat: od Piastów, po komunistów.

Postmodernizm odcina dostęp do ludzkiej refleksji, a więc w ten sposób otumania człowieka i czyni go niezdolnym do żadnej obrony. Potrzebny jest tylko tym ludziom, którzy chcą zatrzymać czas.

Schodząc na poziom naszego podwórka, głos nowych czasów domaga się wielkości człowieka, a więc tego, który zna swoje miejsce na ziemi, potrafi obronić swój dom, swoje państwo, swoją historyczną i osobistą tożsamość. Polskość jest trudna. Poznanie jej wymaga wysiłku. Ale z dzisiejszego punktu widzenia równie trudna jest niemieckość, rosyjskość, brytyjskość, czy nawet amerykańskość. Niemieckość ma za sobą Hitlera – ta postać kolejny raz zmusza Niemców do ekwilibrystyki, która musi skończyć się klęską; rosyjskość, rozumiana na sposób totalitarny (państwowy), również nie ma przyszłości; brytyjskość, pozbawiona dochodów z kolonii, również karleje – widać to na przykładzie zachowania angielskich turystów; amerykańskość, jest tu największym problemem, bo podobnie jak Niemcy i Rosja, swoją dominację opierają na sile, chcąc światu wcisnąć kulturowy kit.

Na tym tle polskość wygląda imponująco. Nie mamy za sobą ani Hitlera, ani Stalina; nie ciągnie się za nami kolonializm ani nikomu nie chcemy wciskać kiltu. Wszystkie wyżej wymienione państwa nie niosą ze sobą przesłania na przyszłość. Ich klęska jest ostateczna, i jak nie zmienia swej postawy i polityki – jest nieunikniona. Dla nich rzeczywiście kończy się historia, ideologia, a nawet sam Bóg. Są przygotowani na przyjście swojego barbarzyńcy.

Polska natomiast ma przed sobą przyszłość, ponieważ posiada demokratyczną propozycję, i to takiej marki, której nie powtórzył nikt w dziejach. Jest nią jagiellońskie doświadczenie, które swą dojrzałość osiągnęło w okresie zaborów. Ale to już temat na inny artykuł i go trzeba zrozumieć.

Czas nowego porozumienia

Przed nami czas nowego porozumienia. Jest to czas, w którym wszystko, co zrobimy będzie miało swoje praktyczne przełożenie w przyszłości. To jest czas budowy i czas inżynierów i humanistów. Nie tak dawno jeszcze jechaliśmy na Zachód, jak się nam wydawało, po nową przyszłość, a pojechaliśmy wyrysować swój stereotyp, który będzie pokutował kolejną epokę: robociarz, zmywacz, pijak. Tak już nas zakodowano i nie ma tu znaczenia sytuacja Polski i młodego pokolenia Polaków. Jest stereotyp. Nie zmarnujmy więc szansy danej nam w kraju, a więc we własnym domu!

Wali się porozumienie okrągłostołowe. Emisariusze tego porozumienia już tańczą, jak mogą. Zgodnym chórem dobijają to, co leży i czego dobijać już nie trzeba; lokują swoje siedzenia na starych/nowych stołkach. I trzeba jasno powiedzieć, że oni drogę mają krótszą, bo nie muszą sobie niczego wyjaśniać. Mają jeden wspólny cel – zatrzymać czas i wziąć władzę. Reszta nie ma znaczenia.

Na tym przykładzie widać, że chcąc dokonać jakichkolwiek zmian dla dobra wspólnego, należy zbudować struktury zmian i solidarność, na których będzie można się oprzeć. Brak tych struktur, i liderów na odpowiednim poziomie, oznacza klęskę! Nie wystarczy pisać i wołać, że jest się przeciwko, że nienawidzi, że krzywda, że nie ma na chleb itd. Polityka, a więc działanie, reaguje tylko na myśl i siłę. Jeżeli publicystyka i nauka nie wypracują w społeczeństwie odpowiednich postaw obronnych, a społeczeństwo pozwoli się omamić, w godzinie „zero” wszystko staje się c e p e l i a d ą.

Musimy też zdać sobie sprawę, że prawie wszyscy jesteśmy „produktem” PRL-u, który, jak Lenin, nadal w nas żyje; że dawne i upadające struktury mają nad nami władzę. Gdy rękami chwycimy za drążek gimnastyczny i podciągniemy się tak, aby głowa wyniosła się ponad jego poziom, to wówczas zobaczymy, że PRL z przyległościami ma 70 lat, a Rzeczpospolita ponad 1000! I to jest perspektywa, bez której niczego nie sposób dokonać. Na Piłsudskiego, Dmowskiego, Witosa i Korfantego czekaliśmy ponad sto lat. Dziś czas biegnie szybciej, ale czy wystarczy jedno pokolenie?

I na koniec. Polską słabością, która ma niezwykle ujemne skutki, i która innym pozwala nad nami panować, jest brak umiejętności wykorzystania własnych talentów. Zamiast pomagać w ich wykształceniu i umożliwiać im pracę twórczą lub inżynierską, a potem wykorzystywać jej owoce, promujemy miernoty, które nie mogą nam zagrozić. Jest to spuścizna zwłaszcza PRL-u. Ma swoje źródła w jego strukturach i klasowym wychowaniu. Na takim fundamencie nie zbuduje się niczego.

Porozumienie jest więc zadaniem dla przyszłej władzy. Musi ono nastąpić na poziomie najpierw koncepcyjnym, potem partyjnym, nie dla dalszego sprawowania władzy, lecz porozumienie to musi zostać skierowane przede wszystkim do polskiego społeczeństwa, bo według Konstytucji ono jest tu suwerenem. Idzie nowe, ale to nowe jest bardziej wymagające, niż nam się powszechnie wydaje. O tym nie wolno nam zapomnieć.

Autor: Ryszard Surmacz

 

  1. Irena
    | ID: d4394aa6 | #1

    Treść artykułu jak najbardziej szczera i prawdziwa.Trzeba zrozumieć przesłanie mojego ulubionego Autora.Naród jest suwerenem i to przyszła władza ma dazyć do porozumienia ze społeczeństwem.Ale,czy tak sie stanie ? Życzmy sobie dobrze,tak sie stanie!.Dzieki.

Komentarze są zamknięte