– z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek
We wrześniu 1939 r. rząd RP opuścił terytorium kraju i udał się na emigrację? Wielu polityków i wojskowych zadawało sobie pytanie czy nie powinni pozostać. Jaka jest Twoja opinia?
Moim zdaniem pozostanie w kraju nie miało sensu. Konieczne było utworzenie emigracyjnego ośrodka władzy oraz odbudowanie na tyle ile to było możliwe sił zbrojnych.
Ale przyznasz, że rząd który powstawał we Francji nie był całkowicie niezależną władzą, bowiem tworzony był pod wpływem nacisków czynników zewnętrznych?
We wrześniu stanęliśmy do walki o suwerenność i integralność terytorialną naszego kraju i ponieśliśmy klęskę. Zaistniała wówczas konieczność konstruowania polskiego rządu na uchodźstwie. Niestety był on kształtowany przez czynniki zewnętrzne a konkretnie przez naszych francuskich sojuszników. Było to możliwe bowiem, jak wiadomo 17 września 1939 r. terytorium Polski opuścił Prezydent RP i Wódz Naczelny. Obaj zostali internowani w Rumunii. Prezydent Mościcki nie mogąc wypełniać swoich ustawowych obowiązków zdecydował się przekazać swą władzę w ręce generała Wieniawy Długoszowskiego. Tę nominację zablokowali Francuzi oświadczając, że nie będą mogli uznać władz państwowych RP pod jego kierownictwem. Paryż miał swojego własnego kandydata – generała Władysław Sikorskiego. W rezultacie zakulisowych zabiegów Prezydentem RP na Uchodźstwie został mianowany Władysław Raczkiewicz, który 30 września 1939 r. desygnował na stanowisko premiera a potem Naczelnego Wodza Sikorskiego. Nie był to najszczęśliwszy wybór.
Rząd RP na Uchodźstwie skupił się na odtwarzaniu polskiej armii. Powstało szereg jednostek, które wzięły udział w walkach na froncie zachodnim. Jaka była wielkość Polskich sił Zbrojnych we Francji?
Około 85000 żołnierzy. W styczniu 1940 r. zawarto pomiędzy rządem polskim a francuskim stosowną umowę regulującą status PSZ we Francji. Jedną z polskich formacji formowanych we Francji była Brygada Strzelców Podhalańskich generała Szyszko-Bohusza. Miała ona zostać wysłana na front sowiecko-fiński ale w międzyczasie wojna zimowa się skończyła i wysłano ją do Norwegii, gdzie wsławiła się udziałem w walkach o Narwik. Polacy walczyli tam wraz z 13 Półbrygadą Legii Cudzoziemskiej. Pozostałe polskie jednostki czyli np. 1 Dywizja Grenadierów, czy 2 Dywizja Strzelców Pieszych brały w działaniach bojowych na terytorium Francji. Po klęsce Francji w czerwcu część polskich jednostek ok. 27000 żołnierzy udało się ewakuować do Wielkiej Brytanii.
Jako jedni z niewielu postanowiliśmy trwać wiernie przy Brytyjczykach, czy była inna alternatywa?
W moim przekonaniu nie. Skoro wkroczyliśmy na ścieżkę wojenną nie było już z niej odwrotu. Musieliśmy trwać przy tych, którzy wojnę z Niemcami chcieli kontynuować.
Ale Stanisław Cat-Mackiewicz w czasie rozmowy z prezydentem w Libourne przedstawiał alternatywne rozwiązanie w postaci kapitulacji?
Cat nie wytrzymał napięcia. Wydawało mu się, że po klęsce Francji wszystko jest skończone. Ale w moim przekonaniu kapitulacja była bezsensowna. Zresztą żadna propozycja uzasadniająca taki krok ze strony Hitlera nie nadeszła. Teoretycznie mógłby on sięgnąć po kartę polską w momencie konfrontacji z Sowietami, ale skoro nie uważał za stosowne uznać za sojuszników Ukraińców, Litwinów, Łotyszy, Estończyków czy Białorusinów to nie sposób się dziwić, że nie zrobił tego wobec Polaków. Kapitulacja w 1940 r. przed Niemcami i likwidacja Rządu RP na Uchodźstwie gdyby do niej doszło byłaby zupełnie nieopłacalna z politycznego punktu widzenia, bowiem eliminowałaby jedyny nasz atut w postaci uznawanego przez państwa koalicji antyniemieckiej rządu.Realizacja propozycji Cata nic by nam nie dała. Ale nie uważam, że samo jej sformułowanie było czymś haniebnym. Po prostu Cat szukał wyjścia z trudnej dla Polski sytuacji.
Wybuch wojny pomiędzy III Rzeszą a ZSRR był przez Polaków oczekiwany. Wojna wybuchła i doszło do rozmów z ZSRR ujawniły się w łonie polskiego rządu a w zasadzie całej emigracji głębokie podziały. Były nieuniknione?
Raczej tak. Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej był oczekiwany nie tylko przez Polaków ale także przez Brytyjczyków. Londyn uznał ZSRR za swego najważniejszego sojusznika więc postanowił poświęcić na ołtarzu tego sojuszu interesy polskie. Stąd naciskano na rząd Sikorskiego, by podpisał układ o współpracy z Sowietami do czego zresztą doszło. Jak wiadomo podpisano go narażając na szwank polską rację stanu. Wprowadzone w nim zapisy nie stwierdzały jednoznacznie, iż Sowiety uznają nasze wschodnie granice. Co prawda wielkiego znaczenia to miało bo wiadomo, że wszelkie układy liczą się o tyle, o i ile strony pragnące zachować zawarte w nich zapisy posiadają odpowiednie instrumenty do ich wyegzekwowania. A Polska owych instrumentów nie posiadała toteż jedyne co nam pozostawało, to wynegocjować odpowiednią treść zapisów i liczyć, że Brytyjczycy czy Amerykanie obronią nas przed zakusami sowieckiego imperializmu. Ta wiara okazała się złudna. A Sikorski naciskany przez Brytyjczyków wierząc w ich ewentualną pomoc w kwestiach spornych z Sowietami układ z Majskim podpisał. Spowodowało to kryzys rządowy. Do zdecydowanej opozycji wobec rządu Sikorskiego przeszli generał Kazimierz Sosnkowski, Tadeusz Bielecki, August Zalewski, Adam Pragier a więc ludzie reprezentujący różne obozy polityczne.
Twoim zdaniem to co zrobił Sikorski, czyli podpisanie układu Sikorski-Majski było słuszne czy też mają rację krytycy Sikorskiego zarzucający mu wyprzedanie narodowych interesów?
Oczywiście Sikorski popełnił błąd, ale nie demonizowałbym tej kwestii. Nasza słabość i tak zmuszała nas do szukania pomocy u Brytyjczyków i Amerykanów. I nawet gdyby w układzie polsko-sowieckim czarno na białym było napisane że Sowieci uznają naszą granice z 1939 r. to i tak, gdy szczęście wojenne odwróciło by się na korzyść sowietów prędzej czy później zakwestionowaliby przebieg naszych granic. I mam poważne wątpliwości czy F.D. Roosvelt potrzebując sowieckiej armii do zwycięstwa nad III Rzeszą by te roszczenia zdecydował się odrzucić. A nawet gdyby to zrobił, to trudno uwierzyć by Stalin pod wpływem presji Amerykanów wycofał swoje oddziały z okupowanych przez Armię Czerwoną obszarów.
Co nas mogło uratować skoro nie USA ani Wielka Brytania?
Wehrmacht oraz elastyczna wobec Niemiec polityka aliantów zachodnich. Jej fundamentem musiałoby być chęć wspierania opozycji czyli ludzi pokroju admirała Wilhelma Canarisa i dążenie do osiągnięcia porozumienia z III Rzeszą a nie formułowanie propozycji bezwarunkowej kapitulacji.
To, że mogła nas uratować inna polityka aliantów rozumiem, ale Wehrmacht. Dlaczego?
Bo tylko Wehrmacht walczył z Sowietami. Gdyby ich zatrzymali na wschodnich rubieżach daleko od granic przedwojennej Polski byłaby szansa na zakończenie wojny w podobny sposób jak w 1918 r. Choć zapewne nie obyłoby się bez jakiegoś porozumienia aliantów z Niemcami. Tylko taki wariant ratował naszą niepodległość, choć być może uszczuplał by nas terytorialnie.
Wrócę jeszcze do układu Sikorski-Majski, a może jego niepodpisanie całkowicie zmarginalizowało by polski rząd już na samym początku wojny nie mówiąc już o tym, że dzięki układowi z więzień sowieckich wyszło tysiące naszych rodaków. Może było warto?
Być może by zmarginalizowało, choć pewnie nie od razu, ale z biegiem czasu. Tyle, że efekt końcowy roku 1945 w postaci cofnięcia uznania był niczym innym tylko właśnie marginalizacją tyle że rozciągniętą w czasie. Co do polskich więźniów sowieckich łagrów jasnym jest że układ Sikorski –Majski dał im wolność z tego punktu widzenia na pewno było warto. Ale jeżeli kwestia uwolnienia więźniów miałaby być głównym punktem zawierania sojuszy to warto przypomnieć że w niemieckich więzieniach i obozach jak Auschwitz i innych obozach również znajdowało się wielu Polaków a nikt z tego powodu z Hitlerem sojuszu zawierać nie chciał.
W 1941 r. powstała Polska armia w ZSRR. Rok później wiosną latem 1942 generał Anders zdecydował się na jej wyprowadzenie na Bliski Wschód. Do dzisiaj krok ten spotyka się z krytycznymi uwagami sugerującymi, że nie skorzystaliśmy z dojścia do Polski najkrótszą drogą?
Te sugestie to chyba taki żart. Stalin chciał poszerzyć swoje sowieckie imperium. Do tego potrzebni mu byli nie tyle chętni do ograniczonej współpracy kolaboranci pokroju Mikołajczyka, ale zwykli zdrajcy i renegaci w rodzaju Bieruta i Gomułki. Dlatego armia podlegająca polskim władzom w Londynie będąca ekspozyturą rządu polskiego stanowiłaby problemem. Ale sowiecki przywódca miał doświadczenie w radzeniu sobie z likwidacja dużych grup stanowiących prawdziwe lub urojone ośrodki zagrożenia. Jestem dziwnie spokojny o to, że Józef Stalin do powrotu naszych żołnierzy do kraju by nie dopuścił. Polaków zapewne wysłano by na front np. do Stalingradu i tam złożyli by swą ofiarę na ołtarzu walki z III Rzeszą. Anders dobrze zrobił, że wyprowadził wojsko z ZSRR.
W 1943 r. doszło do odkrycia grobów w lesie katyńskim. Cat, uważał, że Sikorski się podłożył nagłaśniając sprawę i żądając międzynarodowej komisji, bowiem dał Stalinowi argument do zerwania stosunków…
Cat to wytrawny komentator aczkolwiek czasem bardzo naiwny. Stalin znalazł by tak czy owak jakiś pretekst do zerwania stosunków. Wiara w to, że gdyby nie Katyń to Stalin nie mógłby ich zerwać była absurdalna. Ot choćby pierwszy z brzegu przykład z Wileńszczyzny czy Nowogródczyzny gdzie oddziały AK prowadziły walki z sowiecką partyzantka. Co prawda dlatego, że sowieci próbowali siły AK na tym terenie zniszczyć, ale dla Stalina nie stanowiło problemu by skłamać i powiedzieć, że było odwrotnie dodatkowo używając argumentu o podjęciu przez AK współpracy z Niemcami. Gdyby zaistniała taka potrzeba zerwałby stosunki z rządem RP właśnie z powodu współpracy z Niemcami. Działania Sikorskiego w kwestii Katynia były jak najbardziej słuszne.
Jak oceniłbyś postać generała Sikorskiego i jego politykę?
To słaby i chwiejny polityk nie umiejący oprzeć się naciskom sił zewnętrznym to francuskim to brytyjskim. Zacietrzewienie wobec sanacji prowadziło go do powołania komisji specjalnej do badania i ustalenia winnych klęski wrześniowej. We Francji utworzony został specjalny obóz karny w którym osadzono dawnych sanacyjnych oficerów. Potem w czasie pobytu w Wielkiej Brytanii 1500 przeciwników Sikorskiego zostało umieszczonych w innym obozie karnym na wyspie Bute. Znalazł się tam min. znany działacz narodowy Adam Doboszyński redaktor opozycyjnego wobec Sikorskiego pisma „Walka”. Jedynie w sprawie Katynia Sikorski zachował się w miarę przyzwoicie.W moich oczach nie wykazał się żadnymi szczególnymi walorami jako premier i NW. Daleko mu do poziomu generała Kazimierza Sosnkowskiego.
Pierwszym polskim oddziałem, który znalazł się na piaskach Afryki by walczyć na froncie była Brygada Strzelców Karpackich. Karpatczycy znaleźli się wśród obrońców twierdzy Tobruk. To jedna z ważniejszych bitew oręża polskiego.
Tam miały miejsce nie wielkie starcia. To była w zasadzie wojna patroli. Ilość zabitych w brygadzie 127 mówi sama za siebie jeśli chodzi o intensywność walk.Pisał o tym zresztą Giedroyć.
Prawdziwą szansą na pokazanie siły polskiego oręża była propozycja aliantów udziału II Korpusu w bitwie pod Monte Cassino. Generał Anders z niej skorzystał i dzięki temu zapisaliśmy się jako zwycięzcy w bitwie pod Monte Cassino.
Naczelny Wódz generał Sosnkowski krytycznie odniósł się do udziału II Korpusu w tej operacji mówiąc do Andersa, że śni mu się generalski pióropusz. Tak więc zdania co do włączenia korpusu do walk o Monte Cassino na zasadach określonych przez aliantów były różne.
Nie słyszałem o tym i trochę jestem zdziwiony. Ale nawet gdyby tak było, to Anders chyba wyraził zgodę na wzięcie udziału w tej operacji także ze względu na ewentualne korzyści polityczne które dzięki temu zwycięstwu mogliśmy uzyskać.
Rozumiem, że Anders i żołnierze II Korpusu chcieli się bić z Niemcami i dlatego postanowili walczyć pod Monte Cassino. Ale twierdzenie, że owo zaangażowanie miało przynieść się do poprawę sytuacji Polski na forum międzynarodowym tchnie kompletnym oderwaniem od realiów. Udział polskich jednostek wojskowych w walkach w Włoszech i na zachodzie Europy był tylko i wyłącznie wynikiem chęci walki z Niemcami. Natomiast nie miał nic wspólnego z walką o wolną i niepodległą Polskę. Polska już wówczas została w ramach ustaleń aliancko-sowieckich uznana krajem który będzie się znajdował w sowieckiej strefie wpływów a więc będzie pozbawionym suwerenności niepodległości i części terytorium. W takiej sytuacji walczyć już nie było sensu chyba, że dla sportu. I tak też jako walkę dla samej walki traktuję udział w kampanii włoskiej II Korpusu. Piłsudski w 1917 r. kiedy dostrzegł, że nie ma już sensu wykrwawiać polskiego żołnierza w walce z Rosjanami z uwagi na niemożność uzyskania od Niemców większych politycznych koncesji doprowadził do kryzysu przysięgowego i tym samym zakończył udział w walkach na froncie po stronie państw centralnych polskich legionistów.
To Twoim zdaniem nie powinniśmy brać udziału w walkach?
Jeśli chcieliśmy to mogliśmy i zresztą braliśmy w nich udział. Ja tylko zdecydowanie się nie zgadzam z tezą sugerującą, że walka żołnierza polskiego na froncie zachodnim i włoskim w latach 1944-1945 służyła realizacji polskich interesów narodowych. Udział polskiego żołnierza w walkach na froncie stanowił nasz wkład w pokonanie Niemiec. Ale naszym głównym celem było odbudowanie niepodległego państwa polskiego a nie pokonanie Niemiec. O ile początkowo te dwa elementy ze sobą współgrały o tyle po 1943 r. nastąpiło ich rozejście.
A gdyby do żadnych porozumień pomiędzy aliantami w sprawie polskiej nie doszło?
To walczylibyśmy mając nadzieję, że nasi zachodni sojusznicy wymuszą na Sowietach korzystne dla nas rozwiązania polityczne. Co oczywiście było niemożliwe. Nawet bez Teheranu i Jałty nie mogę uwierzyć by Stalin zająwszy Europę Środkowo-Wschodnią min. Polskę wycofał się z tych obszarów pod naciskiem USA czy Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o realia z Jałtą czy bez Jałty efekt byłby taki sam. Szansę dla nas stanowił Wehrmacht i utrzymanie przez armię niemiecką daleko od naszych granic Sowietów przy jednoczesnym lądowaniu na Bałkanach sił alianckich i ich szybki marsz do serca Europy środkowej i pojawienie się tam jeszcze przed przybyciem Armii Czerwonej . Niestety żaden z tych wariantów nie zaistniał.
Jak przebiegała bitwa pod Monte Cassino. Pytam o to bo pojawiają się sugestie, że Polacy bitwy pod Monte Cassino nie wygrali, a uczynili to Francuzi?
Przebieg bitwy był bardzo krwawy. Ponieśliśmy w niej olbrzymie straty. Prawie 1000 zabitych i 3500 rannych. Owe straty były wynikiem braku doświadczenia bojowego a także trudnymi warunkami terenowymi w których przyszło nam walczyć. Naszymi przeciwnikami była 1 Dywizja Spadochronowa generała Heidricha jedna z najlepszych niemieckich dywizji. Obok niej walczyły na Monte Cassino również pododdziały 5 Dywizji Strzelców Górskich również znakomitej formacji. Pomimo tego nasze oddziały starały się walczyć z Niemcami jak równy z równym. Jest faktem, że poświęcenie i bohaterstwo polskiego żołnierza było olbrzymie i warto się o tym pamiętać. Natomiast moim zdaniem błędem ze strony generała Andersa było przyjęcie propozycji alianckich udziału we frontalnym ataku na Monte Cassino. Można było wiązać siły niemieckie bez podejmowania prób atakowania ich pozycji od czoła. Moim zdaniem osiągnięcie sukcesu było niemożliwe. Możliwe było natomiast zmuszenie Niemców do wycofania się na skutek obejścia ich pozycji z flanki i doprowadzenie do odcięcia od zaplecza sił broniących pozycji Monte Cassino. Ten manewr udał się Francuskiemu Korpusowi Ekspedycyjnemu złożonemu głównie z żołnierzy algierskiego i marokańskiego pochodzenia. Dzięki temu Niemcy zmuszeni byli się wycofać a II Korpus zajął opuszczone przez nich ruiny klasztoru Monte Cassino.W tym sensie prawdziwymi zwycięzcami bitwy byli żołnierze FKE. Zresztą całe szczęście dla nas bo obawiam się, że kolejne ataki na Monte Cassino doprowadziły by co całkowitego wykrwawienia się II Korpusu.
To trochę w innym świetle stawia nasz sukces?
To prawda, ale te fakty nie są w stanie zakwestionować prawdy o bohaterstwie naszego żołnierza. Był to na szczęście incydentalny jeśli chodzi o skalę przykład bezsensownego wykrwawiania polskich żołnierzy. Uczestnictwo polskich żołnierzy w innych operacjach na froncie włoskim np. w bitwie o Ankonę czy Bolonię wyglądało już bardziej sensownie. Ponieśliśmy przede wszystkim mniejsze starty.
Obok II Korpusu ważną rolę na froncie zachodnim odegrały Dywizja Pancerna gen. Maczka, która wzięła udział w zaciętych zmaganiach pod Falaise oraz Brygada Spadochronowa pod Arnhem. Czy nie jest tak, że na zachodzie zapomniano o roli i dokonaniach polskich formacji wojskowych walczących na zachodzie?
Brygada Spadochronowa miała tylko jeden epizod udział w walkach pod Arnhem zrzucono ją w ostatniej fazie operacji i poniosła w jej trakcie pewne straty, ale zdecydowanie mniejsze niż straty poniesione przez Brytyjczyków. Ale jest faktem, że dwa dni brygada dzielnie się biła. Inaczej wygląda sprawa z 1 Dywizją Pancerna generała Maczka. Tutaj rzeczywiście dorzuciliśmy własny wkład w zwycięstwo nad Niemcami. Dywizja brała udział w walkach pod Falaise. Ponosząc niemałe starty. Tam miał miejsce chrzest bojowy jednostki. Potem walki na ternie Holandii i zajęcie 5 maja 1945 r. portu wojennego Wilhelmshaven. To była ostatnia akcja dywizji. W tym wypadku jest czym się szczycić i pielęgnować pamięć o dokonaniach naszych pancerniaków bo są one niemałe.
We wrześniu 1944 r. doszło w Londynie do przesilenia politycznego i na skutek nacisków brytyjskich został odwołany z funkcji NW generał Sosnkowski. To była duża strata dla sprawy polskiej czy też akt, który nie miał zbytniego wpływu na sytuację?
Odwołanie Sosnkowskiego było żałosnym aktem bezwarunkowego kapitulacji przed naciskami brytyjskich czynników politycznych. Generał Sosnkowski był jedną z najważniejszych i najbardziej trzeźwo myślących postaci we władzach Rządu RP na Uchodźstwie. Jego zaangażowanie w zmuszenie aliantów do udzielenia pomocy powstaniu warszawskiemu któremu był przeciwny było godne pochwały. Publiczna krytyka działań i postępowania sojuszników spotkała się z naciskami na prezydenta RP by go odwołał, co ten niestety uczynił. Jak to w historii spotykamy się z ludźmi wielkimi i małymi. I takim małym człowiekiem okazał się prezydent Władysław Raczkiewicz.
Obok rządowego ośrodka w Londynie aktywną działalność prowadziły także inne polskie struktury działające na emigracji min. w USA.
Były to środowiska piłsudczykowskie na czele których stali tacy ludzie jak Ignacy Matuszewski i Henryk Floyar- Rajchman. Stali oni twardo na gruncie walki o polską rację stanu nie przejmując się naciskami Amerykanów, inwigilacją FBI czy krytycznym osądem ich działalności formułowanym przez środowisko skupione wokół rządu generała W. Sikorskiego.
Historia Polski tak się potoczyła, że obok rządu na Uchodźstwie w ZSRR pojawił się w roku 1943 ośrodek zdrajców, którzy zamierzali na sowieckich bagnetach przejąć władzę w Polsce?
Stalin powołał Związek Patriotów Polskich rozpoczynając grę o uchwycenie przez komunistów władzy w Polsce. W składzie ZPP znajdowali renegaci którzy widzieli możliwość tworzenia Polski uzależnionej od Sowietów. Na czele stanęli generał Zygmunt Berling skazany przez sąd II Korpusu na karę śmierci i Wanda Wasilewska znana komunistka prywatnie córka znanego polityka piłsudaczykowskiego Leona Wasilewskiego.
Właśnie generał Berling skazany został na karę śmierci za dezercję. Podobny wyrok dla równowagi wydano także na premierze RP Marianie Kozłowskim?
Wyrok na Kozłowskim uważam za skandaliczny. Były premier przeszedł przez front na stronę niemiecką. Jednak poza przyjęciem posady w muzeum w Berlinie, z czego trudno czynić zarzut, nie podejmował on żadnej działalności politycznej naruszającej polską rację stanu. W przypadku Berlinga sytuacja taka miała miejsce. Nie można tych dwóch przypadków renegata i polskiego patrioty ze sobą zestawiać.
Pod egidą ZPP powstała 1 dywizja T. Kościuszki. Jak byś ocenił tę formację mówi się, że były polskojęzyczne oddziały armii sowieckiej.
W dywizji służyli zarówno renegaci jak i polscy patrioci którzy z różnych przyczyn znaleźli się w tej formacji. Nie ma sensu twierdzić, że wszyscy służący tam żołnierze byli zdrajcami, bo to zbyt daleko idące stwierdzenie. Niektórzy z weteranów dywizji kościuszkowskiej znaleźli się po wojnie w strukturach zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Część zupełnie odizolowała się od swych wojennych towarzyszy broni. Nie ulega natomiast wątpliwości, że najwyższa kadra dowódcza i polityczne agendy ZPP to zwykli zdrajcy pragnący przejąć władzę w Polsce na sowieckich bagnetach.
Wiele mitów narosło wokół bitwy pod Lenino będącej chrztem bojowym kościuszkowców. Jaki był przebieg walk tam się toczących?
Generalnie mity dotyczyły rzekomo odniesionego w tej bitwie zwycięstwa. Polacy rzeczywiście 12 października 1943 r. natarli z niezwykłą determinacją i brawurą na pozycje niemieckie zajmowane przez 337 Dywizję Piechoty. Rozpoznanie walką wykonał jeden z batalionów ponosząc ciężkie straty. Potem otwarto ogień artyleryjski ale był on bezsensownie skrócony na rozkaz sowieckich dowódców. Czołgi z brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte nie udzieliły odpowiedniego wsparcia piechocie bowiem miały problem z przeprawą przez rzekę Mireję. Pomimo tego zdobyto po zaciętej walce wieś Trygubowa i Połzuchy. Z obu tych wsi kościuszkowców wyrzucił niemiecki kontratak. Następnego dnia Polakom udało znów Połzuchy zdobyć i utracić po czym znów je zdobyć. Trygubowej nie udało się odzyskać. Bitwę można uznać za nierozstrzygniętą choć Polacy nie osiągnęli zakładanych przez sowieckie dowództwo celów. Główną przyczyną tego stanu rzeczy był słabe wsparcie artyleryjskie, brak współdziałania sowieckich oddziałów które nie uzyskały żadnych sukcesów. Dywizja kościuszkowska poniosła olbrzymie straty. Ponad 500 zabitych około 1770 rannych, ponad 700 zaginionych lub wziętych do niewoli. W sumie stanowiło to 25% stanów wyjściowych.
Podobno część polskich żołnierzy zdezerterowała?
Większość dostała się do niewoli w trakcie walk. Dezerterów było około 25. Część z nich w noc poprzedzającą atak uciekła do Niemców i poinformowała o mającym nastąpić natarciu. Trudno się ludziom dziwić wielu z nich przeszło piekło w sowieckich łagrach więc kiedy tylko się nadarzyła okazja postanowili zdezerterować i nie walczyć po stronie sowieckiej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.