Bóg, Honor, Ojczyzna – triada narodowa

Redaktor12

dawid gołabTekst opracowany na podstawie fragmentu referatu wygłoszonego 9 V 2013 w Katolickim Stowarzyszeniu Civitas Christiana, w ramach sesji „Święci jako ponadczasowy autorytet kształtowania prawdziwej i odpowiedzialnej miłości Ojczyzny”.

Co znaczy dla nas „Bóg, Honor, Ojczyzna” – tylko idea i hasło, czy także działanie?

Patriotyzm czasu wojny – śmierć dla Narodu?

Jesteśmy wspaniałym Narodem – wojowników gotowych oddać życie za Ojczyznę w czasie wojny i w ten sposób się dla Niej poświęcić i okazać przywiązanie oraz lojalność. Chociaż bardziej trafne wydają się słowa gen. George’a Pattona: „Celem wojny nie jest śmierć za ojczyznę, ale sprawienie, aby tamci skur***le umierali za swoją.” No bo cóż krajowi z wyludnienia? Czyją Ojczyzną będzie ziemia bez Narodu i kto się Nią zaopiekuje? Komu po śmierci przydadzą się Jej najwierniejsi synowie? Tylko kolejnym pokoleniom do kucia martyrologii narodowej. Realizować cele narodowe można nie tylko przez śmierć dla Ojczyzny, ale także przez życie dla niej. I to zarówno podczas wojny, kiedy nie tylko „wielkie czyny” na pierwszej linii ognia mają znaczenie. Oprócz nich liczą się także mniej eksponowane, ale nie mniej ważne „małe czyny”: mała dywersja, wsparcie na zapleczu, opieka medyczna nad rannymi, czy chociażby zapewnienie możliwości przeżycia cywilom (chlubny przykład zapominanej nieco Rady Głównej Opiekuńczej pod kierownictwem Adama Ronikiera).

Patriotyzm czasu pokoju – życie dla Narodu. Gorszy? Niegodny? Nieprawdziwy? Wstydliwy?

Idąc dalej za maksymą: „Życie i śmierć dla Narodu”, dochodzimy do wniosku, że jeśli umieramy, to tylko raz w określonych warunkach, najczęściej na wojnie. A jeśli mamy żyć, to przez kilkadziesiąt lat – i realizować nasze cele narodowe na co dzień, głównie podczas pokoju.

Często patriotyzm czasu pokoju bywa w naszym Narodzie ignorowany, przemilczany, tak jakby był gorszy, albo niegodny wielkich idei i haseł ze sztandarów. Poza tym, jak każdy inny Naród mamy swoje wady narodowe, z którymi nie zawsze udaje się nam skutecznie walczyć. Podstawą powinno być ich uświadomienie sobie, zgodnie z tym co pisał Roman Dmowski w „Myślach nowoczesnego Polaka”: „Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne.” Przecież to „Naród szlachecki” w I RP troszczył się w zdecydowanej większości przede wszystkim o swój interes, przedstawiając go jako interes Ojczyzny. I zaczął się poświęcać dopiero, gdy okazało się, że państwo zostało utracone.

Na szczęście w naszej historii są także inne, bardziej chlubne przykłady – chociaż niechętnie przytaczane, lub ukrywane za głównymi tematami walki, powstań i śmierci za Ojczyznę. Wiadomo – praca, skromność nie są tak medialne jak brawurowe wyczyny. Koncepcja pracy dla Narodu w warunkach pokoju narodziła się z konieczności w XIX w.

Królestwo Polskie do 1830 r. było oazą polskości, miało polityków i działaczy (nauki, kultury, ekonomii), którzy w trudnych warunkach chcieli ocalić to co się udało z dziedzictwa narodowego. Przede wszystkim warto wskazać na działalność oświatową i edukacyjną (przede wszystkim znaczny wzrost liczby szkół różnego stopnia), pod pieczą Stanisława Kostki-Potockiego, który stał na czele Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Do tego aktywność ks. Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego, stojącego na czele Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu: cła protekcyjne na granicy pruskiej, powstanie Kanału Augustowskiego czy chociażby budowa dróg.

Ikoną świetnie zorganizowanej działalności Polaków, bez względu na trudne okoliczności, jest chyba zabór pruski i Wielkie Księstwo Poznańskie. To tam już w pierwszej połowie XIX w. zrodziła się koncepcja pracy organicznej i pracy u podstaw. Po krótkiej przerwie na nieudane powstanie w 1846r., Wielkopolanie ponownie rozwinęli skrzydła. Druga połowa XIX w. to w zaborze pruskim przede wszystkim prężna działalność Hotelu Bazar, Towarzystwa Pomocy Naukowej, Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Banki Ludowe, Centralne Towarzystwo Rolnicze i wiele innych funkcjonujących na mniejszą, czy większą skalę. Głównymi animatorami życia gospodarczego i kulturalnego byli w Wielkopolsce: Hipolit Cegielski, Tytus Działyński, Karol Libelt, Karol Marcinkowski, Gustaw Potworowski. Ci dzielni ludzie nie uginali się mimo przeciwdziałania ze strony władz pruskich, dokonywali bohaterskich czynów na co dzień pracując na odbudowę Polski od podstaw. Jak pokazała historia, ich praca okazała się skuteczna. Naród Polski w Wielkopolsce był przygotowany i przeprowadził jedno z dwóch udanych w naszych dziejach powstań. Do tego ziemie byłego zaboru pruskiego były najbardziej rozwinięte gospodarczo w odrodzonej Polsce, a chyba nawet do dziś można zauważyć pewne różnice, zwłaszcza na wsiach.

Galicja natomiast, jest wzorem jeśli chodzi o działalność środkami politycznymi, na rzecz stopniowo powiększanej autonomii i repolonizacji, to Polacy wykorzystali możliwość płynącą z powstania Sejmów Krajowych (na mocy Patentu Lutowego z 1861 r.), mimo ograniczenia ich kompetencji. Działania na rzecz autonomii nasiliły się zwłaszcza po 1867 r., kiedy na mocy Konstytucji Grudniowej, Austriacy zawarli ugodę z Węgrami, doprowadzając do powstania monarchii dualistycznej. Polacy nie poparli Czechów optujących za federalizmem – straconą sprawą, ale opowiedzieli się za dualizmem, dzięki czemu sami uzyskali pewną autonomię. Brutalny przykład  na to, że można się lubić, ale interes narodowy stoi ponad wszystkimi sympatiami. W 1867 r., Gołuchowski został namiestnikiem cesarskim w Galicji co nie spotkało się z przychylnością Polaków, jako, że był wcześniej oskarżany o zbytni lojalizm wobec władz. Jednak Gołuchowski w 1867 r. zaczął intensywnie rugować niemiecką biurokrację z urzędów, wprowadzając do nich Polaków. Kolejne kroki na drodze do coraz większej autonomii i polonizacji: 1867 r. – powołanie Rady Szkolnej Krajowej (zajmowała się oświatą i edukacją, a funkcjonowała aż do 1921 r.!); 1869 r. dekret cesarza Franciszka Józefa o wprowadzeniu języka polskiego jako urzędowego do administracji, policji i sądownictwa; 1871 r. – powołanie w rządzie austriackim urzędu Kanclerza do spraw Galicji. Okres autonomii galicyjskiej to także działalność naukowa i kulturalna tzw. „Stańczyków” (m.in. znanego chyba każdemu prof. Michała Bobrzyńskiego), skupionych wokół spolonizowanych uniwersytetów we Lwowie i w Krakowie, oraz Akademii Umiejętności (powołanej w Krakowie w 1872 r., a uroczyście otwartej przez cesarza w 1873 r.). Ciekawie i trochę dowcipnie (o tym dalej) przedstawiały się możliwości kariery politycznej Polaków na szczeblu lokalnym, jak i państwowym. Polacy zostawali premierami (Alfred Potocki, Kazimierz Badeni), ministrami w strategicznych resortach (Leon Biliński – prezydent, a później minister Kolei Państwowych, minister skarbu, Julian Dunajewski – minister skarbu i to jeden z lepszych). Dowcipność sytuacji polega na tym, że Niemcy w pewnych okresach zaczynali się burzyć przeciwko słowiańskiej, czy też polskiej dominacji w rządzie austriackim. Kadry naukowe i polityczne, które kształciły się i praktykowały w Galicji, lub w Austrii stanowiły podwaliny niepodległego państwa w 1918 r. Kto by tworzył system prawny, wykładał na uniwersytetach, uczył w szkołach, gdyby nie ludzie, którzy nie chcieli dać się pozabijać, tylko przez kilkadziesiąt lat pracowali na rzecz polskości pod zaborami?

Jeśli chodzi o czasy bliższe współczesności, to warto przytoczyć przykład działalności Stowarzyszenia PAX (założonego w 1947 r.) i Bolesława Piaseckiego w czasach okupacji sowieckiej. Piasecki, rzekomo zwerbowany do współpracy przez gen. Iwana Sierowa (głównodowodzącego NKWD w Polsce), miał w zamyśle władz kierować organizacją, która byłaby V kolumną wśród aktywistów katolickich w powojennej Polsce i PRL-u. Jednak sednem nie jest oficjalna działalność polityczna Piaseckiego i PAX-u, relacje z hierarchią kościelną, ani znaczenie organu prasowego „Dziś i Jutro”, ale agendy wspierające prace Stowarzyszenia. Chodzi przede wszystkim o Zjednoczone Zakłady Gospodarcze, powstałe na bazie firm „Inco” i „Veritas”, do których następnie włączały się kolejne, chcące przetrwać w socjalistycznej rzeczywistości. Piasecki, PAX, jak i ZZG, ratowały życie ludzkie. Bolesław Piasecki wyciągał ludzi „z lasu” (taki był też cel „porozumienia” z Sierowem) i ratował przed wyrokami śmierci, włączając w prace swoich organizacji i starając się ich pogodzić z systemem. PAX jak i ZZG ratowały ludzi często przed śmiercią głodową: czy to zapewniając możliwości zarobkowania dla ludzi kultury i nauki; jak i możliwość stałego zatrudnienia w firmach podległych, dla osób, które ze względu na biografię, czy poglądy, były niechciane nigdzie indziej. Także działalność Instytutu Wydawniczego PAX w czasach cenzury i przydziałów papieru miała niebagatelne znaczenie. PAX mógł wydawać Pismo Święte, książki, i czasopisma, które inaczej zapewne by się nie ukazały. Do dziś w polskich bibliotekach można znaleźć te wydawnictwa – zwłaszcza o tematyce religijnej. Działalność ww. organizacji i ludzi do dziś pozostaje kontrowersyjna. Nie ma ostatecznych dowodów na jakąkolwiek zdradę Bolesława Piaseckiego, jednak różne aspekty jego powojennej aktywności można poddać krytyce. Jednak należy spojrzeć na nią także pod względem założonego celu i jego realizacji: ratowanie życia ludzkiego, prokatolicka działalność wydawnicza i publicystyczna – a wszystko jakby w oazie, czy enklawie na „Morzu Czerwonym”. Żadna inna organizacja tamtego okresu nie mogłaby sobie na to pozwolić i dopiąć swego. Co ciekawe, w rozmowach z przedwojennymi narodowcami i żołnierzami NSZ, pytanymi o opinie na temat Bolesława Piaseckiego, nie usłyszymy słów potępienia, ani oskarżeń o zdradę. Twierdzą oni, że Piasecki nie miał wyjścia, i to co zrobił (współpraca z systemem) oraz robił później (działalność PAX-u), było słuszne. Jako ciekawostkę, można także przytoczyć żarty resortowe, jakoby nieudolnych ministrów i doradców należało wysyłać na przeszkolenia gospodarcze do Piaseckiego. Jeden z decydentów miał, podsumowując działalność PAX-u, określić Stowarzyszenie jako „wrzód wyhodowany na własnej dupie”.

Niestety w ostatnich latach, Polacy coraz bardziej stają się Narodem idei i słowa, a nie czynu. Takie rozleniwienie zupełnie nie przystaje do czasów, w których trzeba działać, aby przezwyciężać marazm. Krytykowalibyśmy rząd, nawet byśmy go już i zaraz obalili – istna walka na śmierć i życie. Niestety problemem jest poświęcić czas i pójść na pochód patriotyczny, albo jeden z wykładów, których ostatnio mnóstwo robią organizacje narodowe, czy nawet wpłacić 10 PLN na szczytny cel narodowy. W czasach, kiedy media nam wmawiają jak jest świetnie i cudownie, powinniśmy być wnikliwi i tym bardziej starać się wypełniać swoje obowiązki wobec Ojczyzny. Na patriotyzm pokoju stara się zdobyć monopol lewica – mówiąc o płaceniu podatków, sprzątaniu po psie, przestrzeganiu prawa itd… Jednak niekoniecznie zawsze to jest racją – np. katolik nie tylko nie musi, ale wręcz nie powinien przestrzegać prawa sprzecznego Prawem Bożym, jeśliby takie zostało ustanowione. Warto pokazać i przypomnieć, że w XIX w. i w II RP to Ruch Narodowy dominował na tych pozycjach. Co możemy obecnie? Świadomie głosować poznając program KANDYDATA (a nie partii), lub promować ludzi ze swojego otoczenia, o których wiemy, że będą realizować cele narodowe i ustanawiać prawa zgodne z Prawem Bożym; podtrzymywać tożsamość narodową w czasach multi-kulti (poznawać historię, dbać o tradycję i mowę); okazywać sprzeciw wobec działań godzących w polską rację stanu; prezentować swoje poglądy publicznie, a nie chować je do szafy (bo niestety mniejszość jest obecnie głośniejsza) oraz przede wszystkim być aktywnym – zwłaszcza we wspieraniu wszelkich pożytecznych inicjatyw narodowych. Przestańmy filozofować, gdybać i narzekać, a zacznijmy działać w Interesie Narodowym!

 „(…) duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.” – Mt 26, 41

„(…) tak by się nam serce śmiało do ogromnych, wielkich rzeczy, a tu pospolitość skrzeczy, (…)” – St. Wyspiański, „Wesele”, Akt I

Dawid Gołąb, Ruch Narodowy – Małopolska

  1. Jarek Toporowski
    | ID: fe4b12b8 | #1

    http://motoryzacja.interia.pl/wiadomosci/bezpieczenstwo/news/skandal-urzednicy-wazniejsi-niz-karetka-na-sygnale,1920030

    Władza jest najważniejsza ,co tam jakiś Kowalski z zawałem serca!

    BYDŁO POmarańczowe

  2. Jarek Toporowski
    | ID: fe4b12b8 | #2
  3. svatopluk
    | ID: d8e0e96d | #3

    „Bóg, Honor, Ojczyzna” – niektórym wydaje sie że to Trójca Święta.

  4. Anonim
    | ID: 145a383e | #4

    Tobie dolnopluk Trójcą Św. wydaje się być Adolf, Herman i Joseph – dla niewtajemniczonych:Hitler, Goering i Goebels. Wartosci, którym służyż bydlakju sam sobie dopisz!

  5. kominiarz
    | ID: 63fbbe07 | #5

    @Anonim
    :) Anonim ,cholera jasna! Teraz nie zasnę przez Ciebie ze śmiechu.

  6. svatopluk
    | ID: 1a7d14f1 | #6

    Anonim :
    Tobie dolnopluk Trójcą Św. wydaje się być Adolf, Herman i Joseph – dla niewtajemniczonych:Hitler, Goering i Goebels. Wartosci, którym służyż bydlakju sam sobie dopisz!

    Oni uważali swoja ojczyznę za sacrum. Ja nie.
    A wy?

  7. Irena
    | ID: 45d48828 | #7

    @ P.svatopluk. Czasem,jak nie mozna spać,to albo się głupoty wymyśla, albo grzeszy. Dla mnie Ojczyzna zawsze będzie czymś,czego nie oddam nikomu. Czego tez będę broniła do upadłego.

  8. Anonim
    | ID: c03d2c13 | #8

    @svatopluk
    „Oni uważali swoja ojczyznę za sacrum. Ja nie.”

    Zacznijmy od podstaw. Co uważasz za swoją ojczyznę?

  9. kominiarz
    | ID: 63fbbe07 | #9

    @Anonim
    No cóż… w tym właśnie jest chyba sęk. Mój nauczyciel historii miał takie powiedzonko ,które kierował do tych pancernych czerepów: „kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Hakenkreuz!” No i tak to właśnie z takimi było i jest nadal – w polskiej szkole mówi ,w domu gołdo ,a na rekawie kurtki niemiecka flaga. Ojczyzną była marka ,a teraz jest ojro. Efekt jest taki ,że sam nie wie kim jest , a innych krytykuje za to ,że OJCZYZNA jest dla niego ważna.

  10. svatopluk
    | ID: 1a7d14f1 | #10

    Anonim :
    @svatopluk
    „Oni uważali swoja ojczyznę za sacrum. Ja nie.”
    Zacznijmy od podstaw. Co uważasz za swoją ojczyznę?

    Jak otrzymam odpowiedź na moje pytanie to udzielę odpowiedzi na wasze.

  11. Anonim
    | ID: 6ee421f4 | #11

    @svatopluk
    Czyli odpowiedź jest dla ciebie niewygodna. Albo uważasz, że nie spełni naszych oczekiwań i obawiasz się reakcji. Spróbuj bo może jednak obawiasz się bezpodstawnie.

    Chociaż z drugiej strony taką odpowiedzią a właściwie uchyleniem się od niej nazbyt dobitnie wystawiłeś sobie świadectwo.

  12. Anonim
    | ID: 4c0167a3 | #12

    @svatopluk
    No i coś tak zamilkł trollu? Zawsze jesteś taki wyrywny we wszelkich dyskusjach i potrafisz żyłowac temat doprowadzając go do absurdu kolejnymi kretyńskimi pytaniami (dla wyjaśnienia: podobno nie ma głupich pytań ale pytający są jak najbardziej) a w tym wypadku jakoś nie podjąłeś kwestii. Co? Pytanko zbyt trudne?

Komentarze są zamknięte