Dzisiaj mija rocznica uchwalenia przez naszych przodków w 1791r. Konstytucji. Miała ona zreformować państwo, uratować je przed upadkiem. Potężna Rzeczypospolita przez nieudolność władz i gnuśność swoich obywateli, popadała w ruinę. Ostrzeżeniem był już I rozbiór w 1772r. Konfederaci Barscy zbrojnie wystąpili przeciwko zdradzie. Ówcześni pacyfiści myśleli – „jakoś to będzie”.
Stracono aż 23 lata. W 1795 r. Państwo Polskie przestało istnieć. Przez kolejne 123 lata, Polacy byli wcielani do wojsk zaborców. Nie chcieli ojcowie walczyć o swoje interesy, to ich dzieci, wnuki i prawnuki walczyły o cudze. W bitwie pod Sadową (1866r.), po stronie niemieckiej walczyli Polacy z 58 Poznańskiego Pułku Piechoty, 7 Zachodniopruskiego Pułku Granadierów oraz 37 Zachodnio-pruskiego Pułku Fizylierów. Po stronie austriackiej biły się złożone z Polaków, galicyjskie pułki piechoty i jazdy w ramach Armii Północnej. Cyprian Kamil Norwid napisał w liście do Józefa B. Zaleskiego: „Pod Sadową głównie wygrali Polacy (hułany poznańskie), bijąc się i mordując z Polakami (hułany galicyjskie). O tym, że „bardzo duża część żołnierzy poległych w bitwie po obu stronach była narodowości polskiej” pisał w opowiadaniu „Poranek po bitwie” – Czech – Alois Jirásek.
Polacy byli wcielani do wojska rosyjskiego na 25 lat. Wg prof. Andrzeja Nowaka, pomiędzy „1832 a 1863 rokiem wybrano z Królestwa Polskiego ponad 200 tys. rekrutów, którzy poszli służyć na Syberii, walczyli z góralami kaukaskimi, w Finlandii itp. Wróciło do Polski 25 tys. Reszta zginęła w tej 25-letniej służbie wojskowej. (http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ASLHOr-IBZU).
Te fakty powinny być najlepszą odpowiedzią na pytanie – „po co nam państwo” i czy warto o nie się bić.
Jak ważną sprawą jest niepodległość, wiedzieli Poznaniacy i Ślązacy. Przeżyli Kulturkampf i Hakatę. O przynależność ich ziem do wolnej Polski, walczyli w powstaniach. Dla Śląska zachętą było zwycięstwo zrywu Wielkopolski (27 grudnia 1918r.). Już w kwietniu 1919 r. chcieli walczyć na Górnym Śląsku – wtedy sytuacja polityczna była dla nas najbardziej sprzyjająca. Na szczęście, nie udało się Korfantemu w Poznaniu spacyfikować Wielkopolan. Na Śląsku mu wierzono, dlatego skutecznie od kwietnia 1919r. wielokrotnie odwoływał ustalone terminy wybuchu powstań. Zarówno I jak i II Powstanie Śląskie, wybuchło spontanicznie. W nocy z 2 na 3 maja 1921r. rozpoczęło się III Powstanie Śląskie. Tyle razy Korfanty zapewniał, że wszystko będzie dobrze i walka jest niepotrzebna, bo przecież Anglia i Francja…..Prosty lud wiedział swoje i miał rację. Nie wierzył w obietnice. Wiedział, już jak polscy politycy w Paryżu byli krótkowzroczni i głupi, że sami zaproponowali, aby w plebiscycie mogli głosować urodzeni na Śląsku, ale na nim niemieszkający. Niemcy finansowali całe pociągi i przeszło 90% uczestników tych plebiscytowych wycieczek – głosowało przeciwko Polsce.
Do późnego wieczora, 1 maja 1921 r. udawało się Korfantemu powstrzymywać decyzję rozpoczęcia walk III Powstania Śląskiego. W końcu, Ślązak, Karol Grzesik, dowódca Grupy Operacyjnej „Wschód”, podjął decyzję i oświadczył, że weźmie na siebie odpowiedzialność za wydanie o godz. 22, rozkazów rozpoczęcia walk. W relacji S. Rostworowskiego czytamy: „komisarz Korfanty, jako dyktator w powstaniu, zawahał się jeszcze. Nie wierzył w powodzenie walki zbrojnej z Niemcami, ufał nadal, że w drodze dyplomatycznej nadejdzie lepsze rozstrzygnięcie, pragnął wybuch powstania opóźnić.” Francuzi kilka dni wcześniej przekazali informację, że już 5 maja zapadnie decyzja o przyznaniu Polsce tylko rolniczego skrawka Śląska. Jedynie w walce można było cokolwiek uzyskać i Ślązacy o tym wiedzieli.
POW (Polska Organizacja Wojskowa) przygotowywała powstanie. Wspierali ją bojowcy Józefa Piłsudskiego z PPS i POW, mający doświadczenie nie tylko w konspiracji, ale też w dywersji. Najbardziej zakonspirowana była dywersyjna „Grupa Wawelberga”. W komitecie Plebiscytowym na szczęście nie wiedziano o jej działaniach. Przeszkoleni śląscy górnicy, pod wodzą Tadeusza Puszczyńskiego i Stanisława Baczyńskiego (ojca poety Kamila), w nocy 2/3 maja 1921 r. wysadzili mosty, daleko od planowanego oparcia się linii frontu na Odrze. Przerwali tym samym drogi zaopatrzenia dla formacji niemieckich – Freikorpsu.
Dzięki zaskoczeniu, w ciągu zaledwie kilku dni, powstańczy front stanął na Odrze.
Niestety, dyktatorem powstania był człowiek, który nie wierzył w jego sukces. Podobnie, jak przywódcy powstania listopadowego. Przez uprawianie politykierstwa, wysiłek Ślązaków został częściowo zmarnowany. Lecz nawet ta część, przyłączona do Polski, pozwoliła na rozwój całego kraju i Śląska – II RP. Nasi ojcowie i dziadkowie mogli być z siebie dumni.
Obawiam się, że czasy, w których przyszło nam teraz żyć, przejdą do historii, podobnie jak druga połowa XVIII w. Lata gnuśności i utraconych szans.
Pookrągłostołowe „elYty”, nie wierzą w sukces. Zamiast w 1989r. budować silne, niepodległe państwo, zaczęli je niszczyć na wszystkich płaszczyznach. Kolejne rządy wmawiały obywatelom, że likwidacja przemysłu, armii, zbrodnicze reformy służby zdrowia, ubezpieczeń społecznych, edukacji, itp. – są dla dobra narodu. Rządzący jakby się szaleju najedli i 24 lata temu – rozpoczęli bezpardonową walkę z państwem, którą prowadzą do dziś. Trudno powiedzieć, czy są nieudolni i aż tak ograniczeni umysłowo, czy czynią to na jakieś obce zlecenie. Przez manipulacje władzy mamy dziś ostry podział w społeczeństwie, który może być tragiczny w skutkach. Jedno dla mnie jest pewne, rządzący Polską nie wierzą w Polaków i w możliwość niepodległego bytu Polski.
Samoorganizacja społeczeństwa musi nastąpić oddolnie. Wzorem lat 1980-81, należy wyłonić prawdziwe elity. Niestety, obecnie funkcjonujące partie są typu wodzowskiego. Mam wrażenie, że to spuścizna post-PZPR-owska. Czyli I Sekretarz i Komitet Centralny (KC) sami się mianują i o wszystkim decydują. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że podejmują decyzje sami, a nie na rozkaz telefoniczny zza rubieży.
Musi się też zmienić stosunek Polaków do przywódców. Najlepszym przykładem jest Wałęsa, któremu, pomimo ostrzeżeń, tylu ludzi bezpodstawnie ufało, a który prowadził naród na manowce – jakie – w każdy widzi dookoła. No cóż, nie mamy dziś Marszałka Piłsudskiego, którego wizje polityczne się obroniły, a on sam pokazał, że dla niego polska racja stanu jest najważniejsza. Jesteśmy w takim „pierestrojkowym” grajdołku – miernej, wiernej klasy politycznej, dla której nie interes Polski jest na pierwszym miejscu, a jedynie hasło TKM (teraz, k… my).
Potrzebni są Polsce ludzie mądrzy, myślący niezależnie i odważni, nie ulegający wpływom, potrafiący bronić swoich przekonań i poświęcić dla nich nawet życie. Jest dziś czas na wojowników, a nie niewolników – potulnych wazeliniarzy.
Konieczna jest wielka mobilizacja społeczeństwa, aby tzw. „drugi obieg”, stał się pierwszym, byśmy potrafili odbudować Polskę i ją obronić. Potrzebna staje się ogólnonarodowa debata, jak to zrobić! Jak pokonać Magdalenkową i „okrągłostołową” zmowę.
3 Maja 2013 r. jest dobrym dniem, by wreszcie zacząć myśleć i działać dla kraju, czyli dla nas samych i naszych dzieci. Gdy tego nie zrobimy, to kolejne pokolenia będą nas przeklinać – jak ówczesne – targowiczan. Pamiętajmy, że za błędy i zaniechania przodków, kolejne pokolenia płacą krwią.
Jadwiga Chmielowska
Tekst ukazał się na stronie SDP.pl
bardzo mądra wypowiedź. I mocne zakończenie!