O Macieju Zientarskim przypomniał mi poruszający film dokumentalny niedawno emitowany w TVP pt. „Wypadek”. Przypomnijmy, w 2008 r. Maciej Zienatarski ulega wraz z Jarosławem Zabiegą (również motoryzacyjny dziennikarz) poważnemu wypadkowi samochodowemu w Warszawie. Jarosław Zabiega zginął na miejscu. We wrześniu 2010 r. dziennikarz usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku, którego następstwem była śmierć innej osoby.
Nie ukrywam, że nie znałem dobrze z ekranów Macieja. Dobrze pamiętam za to jego ojca Włodzimierza, który od lat komentuje wyścigi Formuły 1. Jego głos jest z tą dyscypliną sportu tak mocno złączony jak Bohdan Tomaszewski z tenisem ziemnym.
W filmie dokumentalnym są sceny pokazujące załamanego i zrezygnowanego człowieka, którego psycholog motywuje do działania i dalszego życia. Są też sceny z rehabilitacji ruchowej, logopedycznej i częste wizyty w sądzie, a także wyjście na zawody samochodowe. To pasja, która mimo tak tragicznego wypadku nadal go nie opuszcza. Piękne jest pokazanie jakim wsparciem w tych trudnych czasach jest rodzina. Rozmowa z synem, wsparcie od drugiej żony czy partnerki, która go nie opuściła w tym najtrudniejszym okresie. Dziś Zientarski nie jest już sławnym celebrytą. Na początku dokumentu pada pytanie czy nie chce wyjechać z kraju: – „Tylko trzeba wiedzieć dokąd iść. Ja tego nie wiem” – wyznaje zawieszony myślami Zientarski. Jego codzienność to obelgi internautów i druzgocące komentatorze z życzeniami śmierci temu, który tej śmierci cudem uciekł. Dobrze skręcone są też sceny pokazujące dziennikarza przed wypadkiem – widzimy wyraźnie jak tabloidy robiły z niego bohatera. Po wypadku wszystko się zmieniło. On stał się innym człowiekiem, a media tabloidowe nie zmieniły do niego stosunku. Cierpienie i chęć życia, choć ukryta to wyraźnie przebija w tym dokumencie.
Na koniec filmu scena z rozprawy sądowej i wyrok. 3 stycznia 2013 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa, po pięciu latach, uznał go za winnego spowodowania wypadku i skazał na 3 lata pozbawienia wolności oraz 8 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Na tym film się kończy.
Poza filmem możemy przeczytać, że od wyroku będzie apelacja. Smutnego zaraz po wyroku zobaczyć można w archiwalnym wywiadzie dla śniadaniowego programu TVP. Widzimy człowieka, który pięć lat czekał na wyrok i przepraszającego za swój czyn. – Będąc w tym miejscu widzę smutek i przerażenie. Moje życie dokładnie się zmieniła a Jarka zakończyło – odpowiada prowadzącej program. Chęć życia zwyciężyła prowadzi bloga i wspólnie z kolegą kręcą programy dostępna na youtube „Zientara z fotelu pasażera”.
Jeden komentarz po wyroku bardzo mnie zaintrygował co by było „gdyby jechał tico i nie nazywał się Zientarski?”. Ile takich osób ginie? Średnio rocznie ginie 5 tys. osób w wypadkach drogowych. To tak jakby w zeszłym roku zniknęło z mapy Opolszczyzny miasto Lewin Brzeski. Może ten film warto zobaczyć i zanim się osądzi Zientarskiego przypomni się każdemu z kierujących, ile razy to przekraczał prędkość i jakie zagrożenie mógł stworzyć dla innych uczestników ruchu. Wyobrazić sobie konsekwencji, gdybym nie wyhamował tym razem. Może warto „wciskając gaz” zanucić za zespołem IRA:
Trochę wolniej po co gonić tak,
w imię czego tracić głowę?
Trochę wolniej życie ma swój smak,
noga z gazu, spalisz mniej.
Autor: Tomasz Kwiatek, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich
Artykuł ukazał się na portalu SDP.pl
Życia nikt nie wróci.bo życie daje tylko Bóg. Artykuł dobrze oddaje stan ,w którym znajduje się sprawca wypadku. Można się załamać.Ale ma obok siebie kochające istoty i to jest ważne Niestety, przekraczanie szybkości winno być karane. bo jest nagminne. Uważam,że gdyby były ciągłe patrole policyjne na drogach i to we widocznych z daleka mundurach,skala przestępstw byłaby znacznie niższa.