Nie jestem jakoś specjalnie stary, ani jakimś specjalnym konserwatystą, ale zauważyłem, że postęp i nowoczesność wkracza w każdą, pozornie nawet mało ważną dziedzinę życia. Postępu uczymy się co chwila i na każdym kroku, nawet nieświadomie poddając się mu w kulturze, czasem go adaptując i wykorzystując na własną modłę (jak patriotyzm niegdyś „zbuntowaną” muzykę rockową), a czasem ulegając „nowym prądom”, które zmieniają świat.
W Polsce postęp to nie tylko ujednolicanie, deprecjacja wartości, ale także upraszczanie i odchodzenie od wypracowywanych wzorców kulturowych. Wiąże się z odchodzeniem od logicznych wzorców, wypracowanych i sprawdzonych, budujących podstawowe relacje społeczne. W interesującym mnie przypadku postęp to nowomowa (styl języka podporządkowany władzy i jej ideologii).
Postęp to przewrócenie do góry nogami znaczeń: gej zamiast homoseksualista, sodomita to już nie zboczeniec, ale osoba uprawiające seks międzygatunkowy, lekarz morderca to eutanator, itd. Odchodzenie od logiki czy zdrowego rozsądku odbywa się na każdym polu. Także w nowoczesnym komunikowaniu się.
Jak każdy uprawiam korespondencję e-mailową. Przez lata zauważyłem, że 90 proc. piszących maile swoją treść rozpoczyna „witam”. Pisanym z małej litery.
Zdaję sobie sprawę, że korespondencja mailowa jest czymś niesłychanie powszechnym, nowym, wymagającym opracowania i dopracowania. Ale słowo „witam” jest czymś bardzo oschłym, typowym zresztą dla kontaktu twarzą w twarz.
Ale nawet nie tu tkwi szkopuł. Jak szedłem gdzieś na wesele nad bramą wisiał (witał mnie) napis „Witamy Miłych Gości”. Otóż „witam” mówi ten, do kogo ktoś przychodzi. Gość nie mówi nigdy witam, mówi za to osoba zaczepiona przez znajomego, np. na ulicy. („a witam pana!”).
W dawnych czasach tak budowano drewniane domy, że wchodzący musiał się ukłonić. Po prostu wejście nad głową było niskie. Ktoś może twierdzić, że czepiam się byle bzdury, ale to właśnie od takich drobnych spraw zaczynają się prawdziwe problemy. Jeśli ludzie nie potrafią się ukorzyć, z szacunkiem odnieść do drugiego w tak prozaicznych sprawach jak rozpoczynanie korespondencji, to jak można oczekiwać od nich spraw wielkich, wymagających chwil zastanowienia czy zadumy.
Osobnym problemem jest uwiąd polskiej kultury, która przez tyle lat (kilkanaście bądź co bądź) nie wypracowała własnej formy grzecznościowej w mailach, tylko małpi i przetwarza, przyznam, że w dość prymitywny sposób, wzorce amerykańskie.
Kolejnym problemem, niejako wyrosłym z poprzednich, są demokratyczne rządy w Polsce osób, które do osoby dzwoniącej mówią: „no?”…
Autor: Romuald Kałwa
Słuszne uwagi. Nalezy zapamiętać.