W historii Chrześcijaństwa, zawsze gdy Kościół stawał wobec nowych wyzwań i zagrożeń, znajdowały się środowiska, które nie tylko potrafiły zdefiniować sytuację, ale przede wszystkim znaleźć adekwatną odpowiedź stwarzającą nowe szanse dla misji ewangelizacyjnej.
Tak było w VI wieku, gdy św. Benedykt i Kasjodor wyznaczyli kierunki intelektualnej i edukacyjnej, a w konsekwencji i misyjnej aktywności Kościoła na kilka wieków. Tak było w zaawansowanym średniowieczu, gdy rozwój cywilizacji miejskiej spotkał się z ekspansją herezji gnostyckich, a dominikanie i franciszkanie wypracowali nowe metody ewangelizacji zarówno kultury (uniwersytety), jak i wzrastającej ludności miast. Tak też było w XVI wieku w czasach reformacji, gdy jezuici położyli nacisk na rozwój szkolnictwa.
Każde z tych odpowiedzi poprzedzało trafne rozpoznanie cywilizacyjnego i religijnego zagrożenia stojącego przed Kościołem. I dziś, gdy patrzymy na sytuację Kościoła zarówno w Polsce, jak i w Europie, to widzimy narastające zagrożenie sekularyzacyjne. Laicyzacja i sekularyzacja są dziś największym zagrożeniem nie tylko religijnym, ale także cywilizacyjnym.
Procesy te bowiem uderzają nie tylko w chrześcijańską tożsamość naszego kontynentu i jego pozycję w świecie, ale poprzez uruchomienie mechanizmów cywilizacji śmierci uderzają w samą istotę człowieczeństwa. Szczególne zagrożenie niosą te procesy dla naszego narodu, bowiem katolicyzm jest istotą naszej kultury narodowej, a jej sekularyzacja prowadzi w konsekwencji do zniszczenia najsilniejszej więzi spajającej nasz naród.
Wielu komentatorów i socjologów twierdzi, iż zagrożenie sekularyzacyjne, choć istnieje, to nie stwarza realnej groźby dla Kościoła w Polsce. Twierdzą oni, że sytuacja społeczno-religijna w naszym kraju jest stabilna i nie stwarza podstaw do obaw o przyszłość.
Tymczasem bliższe wejrzenie w doświadczenie najnowszej emigracji zarobkowej, jak też badania statystyczne i socjologiczne postaw religijnych pokazują bardzo niebezpieczne rysy na polskim katolicyzmie. Doświadczenie emigracji zarobkowej pokazuje, że w sytuacji wykorzenienia z dotychczasowych struktur następuje dramatyczne załamanie praktyk religijnych.
Oznacza to, iż dotychczasowe praktyki tego pokolenia mają bardziej obyczajowy, niż religijny charakter. Gdy zmieniają się warunki bytowania, dotychczasowe zwyczaje i praktyki zanikają i następuje głęboka laicyzacja.
Także dokładna analiza danych statystycznych dotyczących sytuacji, zwłaszcza w dużych miastach, jest bardzo niepokojąca. Mamy bowiem do czynienia z wyraźnym spadkiem praktyk religijnych w dużych miastach, zwłaszcza wśród młodego wykształconego pokolenia, a zatem wśród tej grupy, która jest najbardziej dynamiczna i kreatywna.
Temu procesowi spadku praktyk towarzyszy rozwój postaw selektywizmu religijnego, który w konsekwencji prowadzi do zburzenia światopoglądu religijnego. Ten proces selektywizmu i relatywizacji prawd wiary jest już niestety dość głęboko zakorzeniony.
Wyżej zaobserwowane tendencje są wyraźnie społecznie wzmacniane poprzez pewne procesy społeczne. Kościół w Polsce stoi przed wyzwaniem dwóch zasadniczych procesów społecznych. Pierwszy to starzenie się polskiego społeczeństwa i systematyczny wzrost populacji emerytów, jeszcze na tyle zdrowych i aktywnych, by biernie jedynie uczestniczyć w życiu Kościoła. Ich rola nie jest w moim przekonaniu jasno zdefiniowana i wykorzystana w misji ewangelizacyjnej.
I drugi proces, którym chcę się tu zająć, to ogromny boom edukacyjny i jego religijne i społeczne konsekwencje. Obecnie w Polsce studiuje 1 800 tys. studentów i tak się już dzieje od pierwszej połowy lat 90. Mamy w Polsce ogromny trend do zdobywania wyższego wykształcenia. Są to studia w przeważającej mierze zawodowe. Niemniej jednak kilka lat aktywności intelektualnej, nawet o profilu zawodowym, prowadzi do aktywizacji intelektualnej, także do własnych intelektualnych poszukiwań. Ta narastająca grupa absolwentów wyższych uczelni jak dotąd nie znalazła sobie miejsca w Kościele, a co więcej coraz częściej znajduje je poza Kościołem.
Bowiem z Kościołem wiąże ją najczęściej tradycja rodzinna i tradycyjne więzi społeczne. Ponieważ najczęściej ci młodzi absolwenci szukają pracy poza dotychczasowym miejscem zamieszkania,znaczenie tego drugiego typu więzi gwałtownie maleje w utrzymywaniu życia katolickiego. Także znaczenie więzi rodzinnych maleje wraz ze zmianą miejsca zamieszkania. Natomiast na swoich studiach nie znajdują nic, co wiązałoby ich intelektualne doświadczenie z życiem Kościoła.
Można nawet powiedzieć, iż ten typ studiów powoduje, iż Kościół ze swym intelektualno-światopoglądowym przesłaniem stoi z boku ich osobistych i intelektualnych doświadczeń. Nie jest to na szczęście radykalne rozstanie, ale właśnie stanięcie obok.
W rezultacie nauczanie religijne coraz słabiej dociera do ich świadomości, a oni sami coraz częściej traktują to nauczanie nie tylko wybiórczo, ale jedynie jako element kulturowo- obyczajowy. Taki stan rzeczy prowadzi do powolnego, ale systematycznego rozchodzenia się z Kościołem. A trzeba pamiętać, że jest to najbardziej dynamiczna, a zatem wzorcotwórcza grupa społeczna i jej ewolucja coraz silniej będzie rzutować na całość polskiego katolicyzmu.
Ten typ postawy „obok” wynika w znacznej mierze z intelektualne go doświadczenia zdobytego na wyższych uczelniach. Dominujący postkantowsko-pozytywistyczny model nauki wypiera kwestie światopoglądowe i egzystencjalne poza obręb racjonalności. Nabywany na studiach światopogląd naukowy, a właściwie koncepcja racjonalności stawia najważniejsze pytania człowieka poza obszarem racjonalnej refleksji. Spycha je na margines prywatności, a właściwie subiektywizmu.
W ten sposób podstawowe pytania egzystencjalne i światopoglądowe tracą prawomocność intelektualną, stają się wyrazem intelektualnie niezgruntowanej opinii, bez aspiracji nie tylko prawomocności, ale i wiarygodności. Nic też dziwnego, iż taki „naukowy” światopogląd czyni religię w najlepszym razie wyrazem prywatności, bez jakiegokolwiek jej prawa do kształtowania już nie tylko społecznej, ale często indywidualnej rzeczywistości.
Ten światopogląd prowadzi najpierw do selektywnego traktowania prawd wiary, a następnie w wyniku wewnętrznej niespójności takiej religii, do jej zupełnego intelektualnego lekceważenia. Na ten „naukowy” światopogląd nakłada się presja postmodernistycznej „kultury” z jej kompletnym zakwestionowaniem prawdy jako fundamentu ludzkiego życia.
Co więcej, ta postmodernistyczna moda doskonale pasuje do modelu wypychania religii i zagadnień światopoglądowych poza obszar jakiejkolwiek refleksji. Zakwestionowanie bowiem prawdy, jako fundamentu ludzkiego życia, pozbawia też prawomocności religię nawet na obszarze pozaracjonalnej emocjonalności.
W efekcie mamy do czynienia nie tylko z inwazją różnego rodzaju irracjonalizmów, ale także z niezwykle silną presją laicyzacyjną młodego, dynamicznego i wzorcotwórczego pokolenia. Od jego wyborów światopoglądowych i szerzej od jego wyborów poznawczych zależeć będzie przyszłość naszego narodu, a zwłaszcza przyszłość polskiego katolicyzmu.
Dziś bowiem podstawowy front walki o cywilizację chrześcijańską w naszym kraju przebiega przede wszystkim o oblicze religijne tego pokolenia. Wobec tego wyzwania Kościół w Polsce staje właściwie bezradny. W ostatnich kilkunastu latach największy spadek praktyk religijnych odnotowujemy w Warszawie, mieście, gdzie najbardziej kumuluje się to młode pokolenie. Do tych ludzi tradycyjne duszpasterstwo parafialne coraz mniej przemawia, coraz słabiej odpowiada na te aktualne wyzwania, podobnie jak to miało miejsce i w innych przełomowych momentach w historii Kościoła. Musi być ono uzupełnione odpowiedzią na specyfikę aktualnego zagrożenia.
Dlatego trzeba znaleźć nowe instrumenty i nowe metody ewangelizacji. Niewątpliwie jednym z charakterystycznych rysów tego pokolenia jest rozbudzenie intelektualne, którego studia zawodowe nie tylko nie zgasiły, ale przede wszystkim nie zaspokoiły. W tym pokoleniu, które jest dość pragmatycznie nastawione, występuje jednak potrzeba intelektualnych poszukiwań i szukania odpowiedzi na często przytłumione, ale przecież żywe w każdym człowieku pytania egzystencjalne i światopoglądowe.
Co więcej, jest potrzeba nie tylko odpowiedzi na nie, ale przede wszystkim jest, wbrew dominującym nurtom kulturowym, potrzeba racjonalnej odpowiedzi. Bowiem jak dotąd postkantowsko-pozytywistyczny typ refleksji, a zwłaszcza koncepcja nauki rugowała te kwestie poza obszar racjonalności. Zaś postmodernistyczna dekonstrukcja prawdy związana jest z nieprawdopodobną inwazją irracjonalizmu. Człowiek zaś ze swej istoty poszukuje przede wszystkim sensu, sensu własnego życia, wspólnot, w których żyje, sensu istnienia świata. Poszukuje sensu intelektualnie uzasadnionego i prawomocnego. W chaosie moralnym i poznawczym współczesnej „kultury” nie jest go w stanie odnaleźć.
Współczesna postmodernistyczna „kultura” jest bowiem żywym zaprzeczeniem jakiegokolwiek sensu. Jest poprzez dekonstrukcję prawdy zniszczeniem jakiejkolwiek racjonalności, a tym samym jest zagrożeniem destrukcji człowieka i zaprzeczeniem jakiegokolwiek sensu istnienia świata. W tym chaosie poznawczym, dekadencji moralnej, irracjonalizmu i absurdu trudno jest odnaleźć Boga.
Dlatego podstawowym wymiarem współczesnej ewangelizacji jest przede wszystkim obrona prawomocności, nie zredukowanego, ani nie nieznieprawionego rozumu jako podstawy racjonalności świata i ludzkiego życia. Współczesna kultura musi być obroniona przed zalewem irracjonalności i bezsensu, a Kościół, tak jak u schyłku starożytności, stanął na straży tradycji klasycznej, tak dziś musi stanąć na straży racjonalności świata.
Świat bowiem nie jest wynikiem irracjonalnego przypadku, byt zaś nie może powstać z niebytu, a kłamstwo nie jest tożsame z prawdą. Obrona racjonalności świata otwiera bowiem przestrzeń do prawomocności poszukiwań sensu istnienia człowieka i jego racji ostatecznych. Tylko w świecie racjonalnym prawomocne jest pytanie o istnienie Boga, duszy nieśmiertelnej, sensu ludzkiego życia. Zaprzeczeniem racjonalności jest zawsze absurd.
I dziś ten absurd prowadzi do sekularyzacji i ateizmu. Obrona racjonalności świata wymusza intelektualne zakwestionowanie podstaw współczesnej „kultury”, a zwłaszcza irracjonalizmu i postmodernizmu, wymaga zakwestionowania także redukcjonizmu poznawczego i subiektywizmu, wymaga zakwestionowania filozofii podmiotu i wszelkich form irracjonalizmu we współczesnym świecie. To zakwestionowanie dominujących dziś nurtów „intelektualnych” jest możliwe jedynie na bazie filozofii realistycznej, filozofii skoncentrowanej na poznaniu rzeczywistości i wyjaśnianiu jej ostatecznych racji.
Dlatego należy rozpocząć od upowszechnienia podstaw racjonalnego myślenia w tym pokoleniu. Dopiero na bazie racjonalnego poznania rzeczywistości w jej ostatecznym bytowym charakterze można budować poznanie religijne, jako intelektualnie prawomocne. Dlatego walka o racjonalność świata jest dziś warunkiem koniecznym w kształtowaniu przyszłości polskiego katolicyzmu.
Dziś walka o racjonalność polskiego myślenia ma prawie wyłącznie akademicki charakter ograniczony w znacznej mierze do katolickich ośrodków akademickich. Ale w czasach demokracji o kształcie zarówno narodowej kultury, jak i o obliczu katolicyzmu decydują masowe postawy społeczne. Dlatego też ta strategia obrony racjonalności świata, jako podstawa ewangelizacyjnej misji, musi mieć społeczny i instytucjonalny wymiar.
Ta potrzeba społecznego i masowego charakteru wynika z natury demokratycznego społeczeństwa (istnieje bowiem psychologiczna prawidłowość przyznająca prawomocność zjawiskom szeroko upowszechnionym); a także z natury charakteru misji Kościoła adresowanego do każdego człowieka. Ważny jest również instytucjonalny charakter tej strategii. W przeszłości odpowiedzią na aktualne wyzwania było przede wszystkim powoływanie zakonów organizujących odpowiedź na specyficzne wyzwania.
Dziś wydaje się, że walka o intelektualne i religijne oblicze młodego pokolenia zależy od umiejętności stworzenia przez Kościół instytucji, które odpowiedzą na niepokoje intelektualne i egzystencjalne tego pokolenia. Wydaje się, że temu pokoleniu trzeba stworzyć możliwość studiów uzupełniających o charakterze filozoficzno-teologicznym na akademickim poziomie.
Nie chodzi tu o pisanie jedynie magisteriów z tych dziedzin, ani tym bardziej przygotowywanie kadr katechetycznych, ale o stworzenie płaszczyzny spotkania i intelektualnej refleksji na poziomie akademickim, nad najważniejszymi pytaniami egzystencjalnymi, filozoficznymi i religijnymi. Celem tego typu studiów nie powinny być żadne utylitarne cele, a wyłącznie poznawcze.
W tym pokoleniu bowiem nie ma na to zapotrzebowania, a jedynie jest zapotrzebowanie poznawcze i potrzeba usensownienia własnego życia. Takimi instytucjami mogłyby być diecezjalne i zakonne instytucje wyższej kultury religijnej. Powinny być one adresowane do osób po studiach wyższych i powinny zapewnić akademicki poziom wykładów i seminariów.
Oparcie tych studiów na podstawie filozofii realistycznej z jej koncepcją racjonalności dałoby liczącej się grupie społecznej potężny instrument intelektualny do zmierzenia się z irracjonalizmem współczesnych prądów. Poszerzałoby bowiem racjonalność współczesnej refleksji poprzez, z jednej strony, uczenie racjonalnego myślenia, z drugiej — ujawniłoby cały bezsens i absurd wielu pseudointelektualnych mód powszechnie respektowanych. W tym kontekście studia teologiczne służyłby istotnemu pogłębieniu życia religijnego i wzmocniłby obecność religijnej refleksji w polskiej kulturze. Tego typu instytuty można stworzyć w oparciu o kadry ośrodków akademickich i seminaryjnych.
Ważne jest też dążenie do stworzenia wydziałów teologicznych na wszystkich uniwersytetach. Brak ich na dwóch największych: Jagiellońskim i Warszawskim, utrudnia interdyscyplinarny dialog intelektualny. Stworzenie zaś Papieskiej Akademii Teologicznej, jako alternatywy powrotu wydziału na uniwersytet, było próbą izolacji i ugettowienia polskiego katolicyzmu. Wśród tego młodego profesjonalnego pokolenia kończącego wyższe uczelnie są żywe zainteresowania intelektualne. Jak do tej pory nie spotkały się one z żywym zainteresowaniem instytucjonalnego Kościoła.
Dotychczasowy konserwatyzm duszpasterski może łatwo zapoznać tę grupę społeczną. Byłoby to niepowetowaną stratą dla przyszłości polskiego katolicyzmu. Bo choć Kościół jest niezniszczalny w swej istocie, to nie znaczy, że Kościoły lokalne nie są zagrożone upadkiem, czy nawet unicestwieniem. Jak dotąd w wielu kryzysach Kościół potrafił prawidłowo zdiagnozować zagrożenia i znaleźć właściwą odpowiedź, budując jednocześnie właściwe instrumenty służące ewangelizacji.
Ale doświadczenie Kościoła zachodnioeuropejskiego pokazuje także, że niestety nie zawsze lokalne Kościoły są w stanie skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom dechrystianizacji. Wielką pomocą w wyznaczaniu kierunku duszpasterskiej strategii był pontyfikat Benedykta XVI wskazujący kierunek duszpasterskiego „natarcia”.
Obrona racjonalności świata jest najważniejszym intelektualnym wyzwaniem Kościoła w XXI wieku. Bóg jest w stanie zawsze odnaleźć człowieka, ale człowiek może odnaleźć Boga tylko w racjonalnym świecie.
Marian Piłka
Autor jest historykiem, wiceprezesem Prawicy Rzeczpospolitej.
Autorze .Ładnie temat rozpracowałeś.Masz rację.Religia scala społeczeństwo.Rodzina jest,była a czy będzie istniała?? Całe rodziny chodziły do koscioła w niedzielę,we święta,żyły wydarzeniami lokalnymi, w ten sposób cementowały społeczność.Dzisiaj młodzi w znacznej liczbie wyjechali.Zostali starzy ojcowie i matki.Dopóki mogą chodzić,to uczęśzczają na msze sw.Ale będzie ich ubywało.Nie kazdy mieszka na terenie równym.A w górach to im ciezko.Wiec z potrzebujemy zmian,które by spowodowały powrót do kraju chociaz czesci młodych rodaków.