Według prezesa Krajowej Izby Gospodarczej, Andrzeja Arendarskiego Polsce brakuje spójnej strategii promocji żywności i intensywnych działań. Promocji polskich towarów nie pomagają takie inicjatywy jak list, w którym jedno ze stowarzyszeń skrytykowało aktora Daniela Olbrychskiego reklamującego polskie produkty sieci handlowej Biedronka.
Takie działania mogą ograniczyć skuteczne działania marketingowe, jakim są reklamy z udziałem znanych w kraju lub na świecie osób.
List stowarzyszenia kierowanego przez Edwarda Gollenta wywołał w Polsce gorącą dyskusję na temat promocji polskiej żywności i angażowania w nią wybitnych osobistości ze sfery kultury i sztuki. Wyrażano w niej m.in. obawy, czy znane postaci nie będą odmawiać udziału w kampaniach promocyjnych firm, nie chcąc narazić się na ataki ze strony radykalnych organizacji.
W opinii Andrzeja Arendarskiego, inicjatywa stowarzyszenia nie powinna jednak zaszkodzić współpracy przedstawicieli świata kultury i sztuki ze światem reklamy.
– Raczej nie ma takiej obawy, ponieważ pan Gollent nie jest osobą z wielkim autorytetem. Aczkolwiek jest to bardzo niemiły zgrzyt, który zniechęca ludzi znanych do angażowania się w promocję polskiej żywności – twierdzi prezes Krajowej Izby Gospodarczej. – Należy oddzielić swoje partykularne sprawy, o które walczy fundacja pana Gollenta, od interesu naszej gospodarki, który polega m.in. na tym, że w promocję angażują się wybitne, znane osoby.
Podkreśla, że udział wybitnych osób, najlepiej znanych również poza granicami kraju, jest niezwykle ważny dla promocji polskich produktów.
– Już w latach 80-tych firma Animex, wtedy jeszcze państwowa, zatrudniła do reklamy polskiej szynki w Ameryce znakomitego, znanego aktora. Taki jest zwyczaj – dodaje Andrzej Arendarski.
Wyjaśnia, że to jedno z najskuteczniejszych działań marketingowych. Tym ważniejsze, że promocja polskich produktów – w opinii Arendarskiego – jest słabo rozwinięta.
– Nasz obraz w wielu społeczeństwach za granicą jest dużo gorszy niż rzeczywistość. Mamy bardzo dużo do odrobienia, a w szczególności musimy bardzo dobrze promować naszą żywność – postuluje prezes KIG. – Tym bardziej, że nie brak chętnych, żeby polską markę żywności zbrukać, publikując różne informacje czasami prawdziwe, często nie prawdziwe, które dotyczą szczególnie jakości i bezpieczeństwa.
Przykładem może być afera mięsna, która wybuchła na początku roku. Polscy producenci byli oskarżeni przez media z kilku krajów Europy o dokładanie koniny do wołowiny.
Potrzebne większe zaangażowanie w promocję
Zdaniem prezes KIG polskie władze nie mają spójnego pomysłu na promocję Polski i polskich produktów. Różnymi aspektami promocji zajmują się resort gospodarki, spraw zagranicznych, PAIiIZ i organizacje turystyczne.
– Bardzo chętnie widzielibyśmy powstanie takiej instytucji, która by działała na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego z udziałem biznesu i obu ministerstw, które są zaangażowane w promocje, czyli Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Gospodarki, aby wspólnie po pierwsze wypracować koncepcję, bo nie ma tej koncepcji promocji. Po drugie trzeba zająć się realizacją, wykorzystując do tego i pieniądze publiczne, i pieniądze firm – mówi Andrzej Arendarski.
Żywność to jeden z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych polskich towarów eksportowych. W ubiegłym roku polskie firmy sprzedały za granicę produkty o wartości ponad 17,5 miliarda euro. Promocja polskiej żywności na zagranicznych rynkach jest szczególnie ważna, jeśli uwzględnimy, jakie efekty jej produkcja ma dla rynku wewnętrznego. Daje zatrudnienie dziesiątkom tysięcy pracowników i setkom tysięcy zatrudnionym w przemyśle rolno-spożywczym.
– Wzrost produkcji żywności, to oczywiście są nowe miejsca pracy, choć ten wzrost nie jest tak proporcjonalny, bo wchodzą nowe technologie, nowe sposoby wytwarzania i one są bardzo oszczędne. Natomiast w dystrybucji, w handlu zagranicznym, wewnętrznym rzeczywiście to wymaga nowych stanowisk pracy – mówi Andrzej Arendarski.
newseria, lz