Jadwiga Chmielowska: Od lat się wmawia Ślązakom, że nie brali udziału w Powstaniu Styczniowym

Niezależna Gazeta Obywatelska17

Sosnowiec_dworzec_1863 (800x536)Już w końcu stycznia 1863r. docierały na Śląsk informacje o powstaniu w Kongresówce. Rozprawiano o zamachu na Księcia Konstantego. W pierwszych dniach lutego, konne patrole żołnierzy niemieckich pilnowały granicy. Była to nowość, gdyż granica nie była wcześniej  strzeżona przez wojsko.

Już na początku lutego walki toczyły się coraz bliżej granicy.

7 lutego 1863r. „gdy o pół do szóstej rano, jak zwykle, rozległ się głos sygnałów kopalnianych, wzywających na poranną szychtę, zjawiło się bardzo niewielu robotników, chociaż w domach robotniczych kopalni „Jutrzenka” już wcześnie zapanował ruch i robiło się coraz głoś­niej. Słyszało się lament kobiet i krzyk dzieci: polscy powstańcy przeszli granicę!” –  napisał w swoim pamiętniku A. Oskar Klaussmann (Oberschle­sien vor 55 Jahren und wie ich es wiederfand, Katowice 1911 r.). 

Dalej opisuje, że w drodze na dworzec kolejowy mijały ich „setki ludzi idących do granicy, którą tworzyła rzeka Brynica”. W oddali płonął dworzec kolejowy w Sosnowcu. Rosyjscy żołnierze w panice, uciekali przez zieloną granicę do Prus.

Nad ranem, 7 lutego 1963r.,  dwustuosobowy oddział powstańców styczniowych płk. Apolinarego Kurowskiego, zdobył po ciężkiej, kilkugodzinnej walce Sosnowiec. Po raz pierwszy w historii świata wykorzystano pociąg opancerzony. Użyto podkłady kolejowe do wzmocnienia ścian.  Polacy zawdzięczali swoje zwycięstwo odwadze Teodora Cieszkowskiego, którego awansowano na polu walki do stopnia podpułkownika. (http://www.muzeumwp.pl/kalendarium/11/)

Franciszek Gorczycki  tak opisał tą bitwę w swoim pamiętniku:  „W pierwszych dniach lutego (daty nie pamiętam) przed samym południem kazano się szykować do wymarszu. Dwa plutony kawalerii pod dowództwem rotmistrzów: Miętty-Mikołajewicza i Nałęcza-Brudzewskiego, a pod zwierzchnią komendą b. oficera wojsk polskich z r. 1831 Lipczyńskiego, niewielka garstka piechoty uzbrojonej w zabrane w Szycach karabiny i dubeltówki oraz garstka kosynierów, stanowiące oddział pod naczelnym dowództwem Kurowskiego, wyruszyły z Ojcowa w stronę Olkusza. Od Przegini do Olkusza padał śnieg z deszczem, wskutek czego przemokliśmy do nitki. Oddział przyszedł do Olkusza już wieczorem; przyjęli nas Żydzi z latarniami, a wszyscy mieszkańcy pomieścili nas wygodnie. Wiem, że tej nocy nie były nigdzie rozstawiane pikiety konne. Na drugi dzień około 9 rano wyruszyliśmy w stronę Sławkowa i tu był odpoczynek.

Teraz dowództwo nad oddziałem Kurowski zdał oficerowi rosyjskiemu Nikiforowi i mnie kazano być przy nim ordynansem-adiutantem. Pierwsze więcej jak szorstkie obchodzenie się z żołnierzami, a zwłaszcza z kawalerią, Nikiforowa, zauważyłem zaraz w Sławkowie, a potem po drodze do Maczek, a raczej stacji Granica (austriacka), gdzie pociągnęliśmy, a przybyli już wieczorem tegoż dnia wśród deszczu ze śniegiem. Kawaleria dała jeść koniom w remizach kolejowych, piechota pomieściła się w domach przy dworcu kolejowym.

W dwie godziny później zaszedł pociąg, do którego powprowadzano konie i wsiadła też cała piechota. Następnie przez Ząbkowice i Dąbrowę pociągiem tym podjechaliśmy pod sam Sosnowiec. W ciągu pół godziny, a może nieco prędzej, cały ten oddział mogący wraz z kawalerią liczyć niecałe dwieście ludzi, zaszedł od granicy pruskiej kierując się ku komorze celnej. Piechota zaczęła ogień do strażników granicznych i kozaków, jacy tam się znajdowali; byli oni już przygotowani do stawiania oporu w razie napadu powstańców nocną porą. Niecałe dwie godziny trwała strzelanina w Sosnowcu, część żołnierzy rosyjskich bez broni zdołała uciec za granicę, reszta poddała się. Piechota, a głównie kosynierzy pod dowództwem Cieszkowskiego, dali najwięcej dowodów odwagi i im należy zawdzięczyć, że z Sosnowca wywieziono dosyć broni, około 20 koni i zabrano kasę komory celnej, w której była znaczna suma pieniędzy. W bitwie tej został ranny Cieszkowski, dowódca kosynierów, zginęło siedmiu powstańców i było kilkunastu rannych. Straty nieprzyjaciół nie są mi dobrze wiadome, ale nie były większe”.

Ślązacy z nadgranicznych miejscowości nie tylko słyszeli odgłosy walk, ale widzieli łunę nad Sosnowcem. Dworzec kolei Warszawsko – Wiedeńskiej płonął.

Okazuje się więc, że mieszkańcy Szopienic i Mysłowic jakoś dziwnie uzewnętrzniali swój strach i obawę przed spotkaniem z powstańcami, jeżeli przez nikogo nie przymuszeni i jedynie tylko z własnej ochoty szli gromadnie nad granicę, gdzie właśnie znajdowali się powstańcy, gdzie toczyła się jeszcze walka i gdzie w zamieszaniu bitewnym — prócz tych rzekomo wzbudzających lęk polskich powstańców — mogły nawet grozić zabłąkane kule. Nie, to chyba nie strach pędził Ślązaków nad Brynicę i nie tylko zwykła chyba ciekawość. Na pewno ciągnęło ich tam jakieś inne, o wiele przemożniejsze uczucie!” – napisał Edmund Odorkiewicz w swoim artykule „Śląsk a Powstanie Styczniowe” ( „Zaranie Śląskie” XXIII, 1960r.)

Po zwycięstwie Kurow­skiego, powiaty przy­graniczne były we władaniu  oddziałów powstańczych. W pierwszym okresie powstania, granica była wolna. Należało jedynie pokonać pruski kordon. Sprzyjało to zwiększonemu napływowi ochotników z Galicji, Śląska i Wielkopolski. Rząd Narodowy w odezwie „do Polaków w zaborze pruskim i austriackim” z 7. 2. 1863 roku stwierdził, że „w zaborze pruskim, jak i austriackim powstania być nie może i nie powinno”, oraz wezwał, iż tylko „szczególnie ludzie wojskowo uzdolnieni niechaj dążą w szeregi narodowe.”

Wzmocnione na granicy pruskie straże miały wspomóc Rosjan i utrudnić powstańcom aprowizację w Prusach, czyli  uniemożliwić przerzut broni, amunicji, koni, oraz werbunek ochotników.

Po całym Śląsku krążyły legendy o Langiewiczu i wyczynach bohaterskich rodaków. Opowiadano, jak oddziały pod jego dowództwem odbierają Rosjanom broń, a nawet armaty. Z adiutanta Anny Henryki Pustowójtównej zrobiono w legendach narzeczoną Langiewicza, która także walczy. Zachwycano się kosynierami, zwykłymi chłopami, którzy dzielnie walczą o wolność Polski i swoją. Rząd Narodowy zniósł pańszczyznę.

W cytowanym już pamiętniku Niemca – Klaussmanna czytamy: „Wszędzie na Górnym Ślą­sku były portrety dzielnego wodza Polaków i jego kobiecego adiutanta, oraz barwne, chociaż brzyd­kie obrazki, sławiące bohaterskie czyny kosy­nier ó w” (str. 186).

Warto wspomnieć, że Langiewicz był na Śląsku znany. Wielu studentów z Górnego Śląska należało do Towarzystwa Literacko-Słowiańskiego,  działającego na wrocławskim uniwersytecie. Byli wśród nich  ks. Konstanty Damrot, ks. Norbert Bonczyk i Franciszek Szrajer. Należeli do niego również Marian Langiewicz i członek powstańczego Rządu Narodowego – poeta Adam Asnyk.

„Na Śląsku powtórzyła się w pewnej mie­rze znana historia z bamberskimi wioskami w Poznańskiem, gdzie „Bam- berger Deutsche” całkowicie się spolonizowali i wraz z Polakami tworzyli zaporę dla dążeń germanizacyjnych. Także na Śląsku wiele osób o nie­mieckich imionach i nazwiskach tak dalece uległo polonizacji, iż umiało mówić tylko po polsku; spotykamy je nawet w szeregach powstańczych 1863 roku.” – czytamy w cytowanej już  pracy Edmunda Odorkiewicza (s.14)

Źródła niemieckie wykazują, że pomoc udzielana carskiej Rosji przez Prusy w tłumieniu powstania, zgodnie z konwencją Alvenslebena, od samego początku napotykała na ogólny sprzeciw wśród ludności śląskiej. Ówczesna niemiecka prasa w korespondencjach z Górnego Śląska (Katowic, Tarnowskich Gór, Woźnik, Lublińca) donosiła, że „owa konwencja szczególnie na naszym uprzemysłowionym pograniczu wywołuje wszędzie (an allen Orten) głośno wypowiadane niezadowole­nie” oraz, że „nie da się ukryć nieprzyjemnego wrażenia, jakie prusko-rosyjska konwencja wywołała na Górnym Śląsku”. Pisano wręcz, że stoso­wanie tej konwencji „może wśród ludności śląskiej wzmóc sympatie dla Polaków”, a „dalszych tego następstw nie trudno jest przewidzieć”. („Breslauer Zeitung” z 23. 2. 1863).

Ściągnięto na Górny Śląsk dodatkowe oddziały wojska z całych Prus. Niemcy czuli się jak na beczce prochu.

„Gdy wskutek inter­wencji austriackiej rząd pruski zatrzymał w Mysłowicach i internował młodzież litewską, udającą się masowo z Krakowa przez Prusy na Litwę, aby tam wstąpić w szeregi powstańcze — ludność Mysłowic, jak podawały gazety niemieckie, nie szczędziła im dowodów sympatii. Dowódca oddziałów powstańczych województwa krakowskiego Apoli­nary Kurowski, skoro przepędził Moskali z południowo-zachodniej części Kongresówki, przystąpił do tworzenia jawnych władz rewolucyjnych. Instalacja władz polskich odbywała się zazwyczaj skromnie, lecz uroczy­ście i gdy taka właśnie uroczystość odbywała się w Modrzejowie, pospie­szyli tam tłumnie Ślązacy z Mysłowic i okolicy, dając tym samym zarówno nowy wyraz swego patriotyzmu i poczucia jedności z braćmi zza kordonu, jak i najwymowniejsze świadectwo kłamliwości pruskich wieści, jakoby Ślązacy bali się powstańców. Opis uroczystości powstańczej w Modrzejo­wie zamieściła Schlesische Zeitung 12. 2. 1863 roku”. –  napisał E. Odorkiewicz w swoim artykule (s. 18).

Powstańcom udało się kupić w Bytomiu sukno i dwoma wozami przewieźli przez granicę. W Dąbrowie uruchomiono powstańczą szwalnię. Będzińscy Żydzi po kosztach własnych sprzedali kożuchy. Zrezygnowali ze swojego zarobku. Mieli nadzieję, że w wolnej Polsce, będzie tak, jak kiedyś. Rzeczpospolitą znali jedynie z opowieści dziadków. Nie było w niej antysemityzmu, jaki królował w Rosji. Wielu mieszkańców Mysłowic zgłosiło się do pomocy w Dąbrowie. Szyli dla powstańców mundury i kożuszki.

Juliusz Ligoń z Zawadzkiego koło Strzelec, poeta śląski „często wspominał z czułością, jak pewnego wieczoru podczas powstania w roku 1863 trzech wygnańców przybyło do niego, jak ich pod strzechą przyjął i jak ci wygnańcy wspólnie zaśpiewali »Boże coś Polskę« i »Z dy­mem pożarów<<. Wzruszająca to była chwila — owi trzej oparli się na izbie, a Juliusz oparł się o piec i trzymając za rękę syna Jana, płakał jak dziecko”…E. Odorkiewicz przytacza w swym artykule opis  ks. Jana Kudery w książce  „Juliusz Ligoń” s. 16.

Bardzo silna była propaganda pruska. Kładziono podwaliny pod przyszłą politykę historyczną. Udowadniano już wtedy, że żaden Ślązak nie brał udziału w powstaniach. Twierdzono, że być może ludność napływowa z Kongresówki i Galicji, oraz Żydzi wspierają powstańców. Przedstawiano Ślązaków, jako wiernych Prusaków. Dzisiaj, wbrew faktom, RAŚ-owcy powtarzają te niemieckie brednie. I znów powołam się na Odorkiewicza, przedwojennego dziennikarza Radia Katowice. W swojej pracy pisze:  „Tymczasem i

Laubert, i Lattermann sami zdradzają swe wątpliwości, czy tak rzeczywiście — jak oni twierdzą — było. Laubert formułując swe opinie na temat udziału Ślązaków w powstaniu, pisze przecież dosłownie: >>Ani jeden Ślązak ze względów narodowych nie pospieszył przez granicę do walki z bronią w ręku<<. U Lattermanna wątpliwość czy ostrożność nadała jego tezie formę mniej kategoryczną: >>Nie jest znany ani jeden prawdziwy wypadek, żeby jakiś Ślązak istotnie przeszedł (do Kongresów­ki) z zamiarem uczestniczenia w powstaniu w poczuciu przynależności narodowej<<. Z tych sformułowań wynika wyraźnie, że obaj autorzy nie są pewni, czy Ślązacy nie walczyli w powstaniu z innych względów niż polskie poczucie narodowe — ot, może dla zaszczytów i ko­rzyści, a może wreszcie tylko dla żądzy przygód, narażając się przy tym na śmierć lub na katorgę w syberyjskich tajgach.

To brutalne i perfidne odzieranie Ślązaków z ich uczuć narodowych spotyka się na każdym kroku. Lattermann pisze, jak to z oburzeniem władze pruskie odrzucały skargi rosyjskie, że ludzie urodzeni w śląskim okręgu przemysłowym gromadzą się, aby przejść przez granicę i wstąpić do szeregów powstańczych, że w tym samym celu zbierają się ochotnicy w majątkach rolnych koło Olesna, że wreszcie werbunek ochotników do powstania odbywa się także w powiecie pszczyńskim.

Wszystkie te wiadomości Niemcy określają jako wyssane z palca, a przecież musiały one zawierać wiele prawdy, Rosjanie bowiem mieli w Prusach swój własny wywiad i byli żywo zainteresowani w tym, aby jak najdokładniej wiedzieć, co się na pograniczu po pruskiej stronie dzieje.”( s. 17)

Dowodem na to jest proces, który toczył się przed trybunałem w Berlinie. „Na rozprawie w dniu 17. 7. 1864 r. padło jawne oskarżenie, że Rosjanie prócz oficjal­nych przedstawicieli mają w Prusach „licznych szpiegów do śledzenia projektowanych zaciągów”.( tamże s. 18)

Rosjanie mieli suto opłacanych  szpiegów i w Paryżu i w Londynie, a nawet na Śląsku. Wykryli oni próby zakupu przez Polaków  broni w Anglii i Francji. Jeszcze przed powstaniem,  Centralny Komitet Narodowy ustanowił specjalny podatek. Wyznaczona przez polski Centralny Komitet – Komisja Broni – pod wodzą generała Wysockiego, kupiła w Londynie 5 000 karabinów.  Urzędnicy policji francuskiej, przekupieni zostali przez ambasadę rosyjską, aresztowali  kuriera i dostarczyli ambasadorowi Rosji kopie skonfiskowanych dokumentów. W rosyjskie ręce wpadły w ten sposób dokładne dane osób, które miały broń przewieźć przez Niemcy, oraz przecho­wywać ją w kraju. Ujawnione zostały również osoby, pochodzące ze Śląska. Jedną z nich był Józef Berger, z Baranowa, w pow. rybnickim. Wraz z 143 osobami, stanął na ławie oskarżonych  w procesie berlińskim. W maju 1863 roku „landrat pszczyński, baron von Seher-Thoss, uznał za wskazane przypomnieć rzekomo ultra lojalnym Ślązakom, § 97 kodeksu karnego, który głosił, że >> kto bez upoważnienia tworzy uzbrojone oddziały lub nimi dowo­dzi oraz kto zaopatruje w broń i rynsztunek takie oddziały, o których wie, że zebrały się bez urzędowego zezwolenia, podlega karze więzienia do 2 lat. Kto przystępuje do takich uzbrojonych oddziałów podlega karze więzienia do 1 roku<<.”- czytamy w cytowanym już artykule E. Odorkiewicza (s. 20).

Powstańcom udało się w Warszawie 6 czerwca 1863r. zdobyć połowę zasobów Kasy Głównej. 3,6 mln rubli dzięki Aleksandrowi Waszkowskiemu,  Stanisławowi Janowskiemu, Stanisławowi Hebdzie, Sebastianowi Bielińskiemu i Mateuszowi Tyszkowskiemu, trafiło w polskie ręce. Do prowadzenia wojny potrzebne są pieniądze. Wpadka paryska spowodowała, że zakupiona broń nie dotarła na czas do spiskowców. Warto wspomnieć, że w chwili wybuchu powstania nie było w Kongresówce ani jednego karabinu. („Wydawnictwo materiałów do historii powstania 1863/1864“, Lwów 1890, t. IV, str. 74.)

Wielu Ślązaków po powrocie do domu z Kongresówki, tłumaczyło się, że zostali siłą wcieleni do powstańczych oddziałów. Chcieli uniknąć kary z § 97 pruskiego kodeksu karnego.

W ten sposób tłumaczył się na przykład Kulawik, syn ogrodnika z Wędzin w powiecie lublinieckim, który po powrocie z Kongresówki do domu, codziennie chodził w powstańczej czamarze. W XIX w. czamara uważana była za polski strój narodowy i patriotyczny.

Edmund Odorkiewicz w swojej pracy powołuje się na księgę pamiątkową wydaną w 40 rocznicę Powstania Styczniowego, która zawiera setki nazwisk uczestników powstania i członków organizacji powstańczej, wśród których wymienieni są: August Hartmann ur. na Śląsku w 1843 (bez podania miejscowości),Franciszek Rumer ur. w Bobrku, Czech Józef Basok z oddziału Langiewicza; Henryk Gramowski, który poległ 5. 2. 1863 roku pod Tomaszowem Lubelskim (rodzina Gramowskich — to stary ród śląski, wsławiony małżeństwem jednej z jego przedstawicielek z kró­lem Władysławem Jagiełłą; między innymi byli oni przed kilkuset laty właścicielami dóbr mysłowickich); drugi Czech, niejaki Sojka, Tadeusz Hampel ur. w 1840 r. w Cieplicach, Franciszek Łabrycki ur. w Głogo­wie itd.

Album pamiątkowy „Ostatni z 1863“ wymienia Ejbisza, stolarza, po­chodzącego ze Śląska oraz Walentego Koleczkę – urodzonego w Beskidach.

Z Górnego Śląska pochodził także Adolf Szrajer, który w wieku lat 28 poległ 29. 4. 1863 roku pod Brdowem. „Ojciec jego miał się nazywać Krzykała i był włościaninem, ale zostawszy pruskim podoficerem prze­chrzcił się na Szrajera, co go później tak korciło, iż się powiesił, a wdowa po nim wraz z synem udała się w Poznańskie do krewnych. Tu ukończył Adolf chlubnie gimnazjum w Trzemesznie, a następnie przerywając dla braku środków materialnych kilkakrotnie nauki uniwersyteckie, zajmo­wał się nauczaniem w domach możniejszych, zdał egzamin nauczyciela historii i filozofii, odsłużył wojskowość i wyszedł z niej w stopniu oficer­skim. Po wybuchu powstania wyruszył natychmiast w pole i w pierwszej zaraz bitwie zginął śmiercią walecznych”.

W szeregach powstańczych znalazł się także górnik Stanisław Kandziora, który służył w oddziale Oksińskiego (Niemcy piszą błędnie „Okrzyński“), ujęty potem przez Prusaków, czy też wydany Prusakom przez Ro­sjan. Kandziora zeznał, iż Oksiński (który pisał swoje nazwisko przez „x“ Oxiński) mówił swym podkomendnym i towarzyszom broni, że >>gdy skoń­czymy z Rosjanami, wówczas pójdziemy przeciw Prusakom. Prusak będzie musiał oddać każdy kawałek ziemi, jaki nam zabrał <<).” ( tamże s.22-23)

W berlińskim procesie przewinęło się nazwisko „Górnoszląski”. Pod takim pseudonimem występował Franciszek Szrajer – absolwent uniwersytetu wrocławskiego. Był on oficerem w oddziale Anglika Younga. Poległ 26. 4. 1863 roku pod Nową Wsią. W tej pamiętnej bitwie zginął także Władysław Szrajer z Górnego Śląska. Prawdopodobnie pochodzili z jednej rodziny, tak samo jak Adolf Sztajer, poległy trzy dni później pod Brdowem. Śląski ród Krzykałów-Szrajerów oddał życie za wolną Polskę.

Rosyjski sąd wojskowy skazał na zesłanie na Sybir Smitka, obywatela Prus, który w Warszawie „pracując w konsulacie pruskim  i mając obowiązek wydawania paszportów poddanym pruskim, zamieszkałym w Warszawie, opatrywał w nie powstańców udających się za granicę, rządowi zaś swemu donosił kłamliwie, że blankiety owe zaginęły podczas przesyłki”. – czytamy w akcie oskarżenia ( tamże s. 23)

Żychliński opisuje w swych wspomnieniach rodzinę Szmytów spod Wrocławia. Syn introligatora z Olesna, W. Süssmann, który brał udział w powstaniu, napisał w liście do rodziny, iż w pewnej bitwie poległ praktykant myśliwski, Ad. Bertram z Osowca Śląskiego k. Olesna. Pisał też, że w jego oddziale powstańczym, znajduje się jeszcze dwóch innych mieszkańców Olesna, Murra i Jatzik. Walczyli oni pod dowództwem Chmielińskiego. Süssmann przyjechał nawet raz potajemnie na Śląsk. Jego zadaniem był zakup karabinów oraz werbunek ochotników.

Ciekawą postacią był Emanuel Jasik z Siemianowic. Po rozbiciu od­działu Langiewicza wydany został władzom pruskim. Kolejny raz przeszedł granicę i znów walczył w szeregach powstańczych. Dostał się po raz drugi do niewoli rosyjskiej i został zesłany na Ural do Orenburga.

Oddając po 150 latach cześć i honor bohaterom, warto za E. Odorkiewiczem przytoczyć  choć fragmentaryczną listę nazwisk Ślązaków, walczących w Powstaniu Styczniowym. “Sołtysek z Chełma pod Pszczyną poległ 17. 2. 1863 roku w bitwie pod Miechowem; wskrzeszenia Polski w roku 1918 doczekał się Franciszek Zawierucha, który mieszkał w Rudzie Śląskiej przy ul. Hallera 3; w Rybniku mieszkał Józef Chudoba, który w roku 1898 był tam prezesem „Sokoła”; z Żyglina, powiat Tarnowskie Góry, po­chodził Andrzej Dziewierz, syn Jana, ur. 1836 roku.

Poza tym lista powstańców obejmuje następujące nazwiska: Koleczko Walenty (972); Mender Stanisław (1433) ur. 1841; Pietras Michał (1745) ur. 1842; Sznyter Franciszek (2240) ur. 1642; Szrajer Franciszek (2248) ur. 1838; Trzciński Ignacy (2337) ur. 1846; Zientek Jan (2678) ur. 1838; Mańka Ludwik (910) ur. 1835 w Szarlocińcu; Nater Andrzej (1023) ur. 1840 w Opolu; Rzepkiewicz (1294) ur. 1842 w Wodzisławiu; Wojciech August (1821) ur. 1845 we Wrocławiu; Abramowski Andrzej z Turisza; Miniczowski Jan ze Strumienia; Ritter Maurycy był zesłany na Sy­bir; Dobrowolski August z Lublińca i Jenczke (Jenschke), syn Anto­niego, ur. 1838 w Kłodzku; Weinrich i jego trzej synowie, z których dwaj byli zesłani na Sybir; Kiełbus Józef ur. 1842 (walczył pod dowództwem Chmielińskiego i Kurowskiego, brał udział w kilku bitwach, był ranny w nogę, zesłany na Sybir przebył tam 4 lata; Ważny Jan ur. 1842 w Lublińcu; niejaki Kulawik chłop z Wendzin spod Lu­blińca; Tyka Piotr z Opola (walczył w oddziale Younga, dostał się do niewoli; Brzezina Piotr z Nysy (dostał się do niewoli i został wydany Prusakom; Blum Wilhelm z Nysy, szewc; Gartler Juliusz Henryk, technik z Katowic; Jasik Emanuel, czeladnik kowalski z Siemianowic (był początkowo w oddziale Langiewicza); Knopf Teodor, kelner z Raciborza (walczył pod gen. Nullo –  5. 5. 1863 pod Krzykawką, był ranny); Tomala Karol czeladnik szewski z Raciborza; Zakrzewski Franciszek, czeladnik ślusarski z Hajduk (obecnie Chorzów-Batory); Walczyk Franciszek, cze­ladnik kowalski z Wierzbia, pow. Niemodlin; Zazdrazil Karol, kupiec z Pawłowic, pow. Pszczyna; Szlenzog Jan, robotnik z Libiszowa, pow. Brzeg; Buchta Jan Marcin, parobek z Rydułtowic, pow. Pszczyna; Siegroth Fedor, ekonom ze Zdziechowic, pow. Olesno; Walasz Wilhelm, leśnik z Dąbrówki, pow. Oleśnica; Gongolski Alojzy (chyba Kąkolski?) robotnik z papierni Babice, pow. Racibórz; Kreczmer (Kretschmer) Ferdynand, robotnik z Pawłowic, pow. Koźle; Grzondziel Józef, hutnik z Szopienic, pow. Bytom; Kopeć Feliks, hutnik z Małej Dąbrówki, wówczas pow. By­tom; Drzyzga Franciszek, hutnik ze starych Tarnowskich Gór, wówczas pow. Bytom; Wieczorek Józef, hutnik z Szopienic, pow. Bytom — wszyscy aresztowani i wydani władzom pruskim za udział w powstaniu; Kuczewicz Jan i Kuczewicz Piotr z Imielina, pow. Pszczyna — aresztowani i wydani Prusakom za przemyt prochu; Henszel Daniel, chłop ze wsi Libiszów, pow. Brzeg; Herman Franciszek z Kłodzka; Miller Herman z Brzegu i Michalski Wincenty z Bytomia — zesłani byli w głąb Rosji do rot aresztanckich i pracowali przy budowie kolei Moskwa—Orłów; Olszewski Hieronim z Prudnika i wyżej wspomniany Józef Chudoba z Rybnika byli ze­słani do rot aresztanckich i zatrudnieni przy budowie kolei Orłów—Kursk; Rost Wilhelm, chłop ze wsi Machowika, powiat Lubliniec; Skrobek Franci­szek z Woźnik, pow. Lubliniec, Filipowicz Jan z Opola i Fuldscher Franci­szek z Kęt, pow. Opole byli zesłani do rot aresztanckich w Tule.(tamże  s.22- 26) ”

Ciekawa jest historia kolejnego Ślązaka – Skoniecznego. W Powstaniu Styczniowym walczył po pseudonimem Edward Wroński. Został zesłany na Sybir. Tam wstąpił do konspiracyjnego „Syberyjskiego legionu wolnych Polaków”. Skoniecz­ny vel Wroński był jednym spośród 9 głównych organizatorów i przywódców powstania nad Bajkałem 8 lipca 1866 r. Polscy zesłańcy – Powstańcy Styczniowi, chcieli się przebić na chińską granicę. Większość pojmanych powstańców rozstrzelano w Irkucku. Skoniecznemu sąd wojenny wymierzył karę śmierci, lecz został on wraz z czterema innymi powstańcami ułaskawiony przez gubernatora.

Edmund Odorkiewicz podaje też częściową listę Ślązaków – dezerterów z pruskiej armii. Jak pisze – „niewiele nazwisk dało się ustalić. Są to: Michał Dolina z Lędzin, który zdezerterował 20. 2. 1863 z 1 górnośląskiego pp. nr 22; niejaki Sitek z Pszczyny — 20. 3. 1863 z 3 p. grenadierów gwardii im. królowej Elżbiety, stacjonowanego wówczas w Siemianowicach; kanonier L. Nachlik z Borucina, powiat Racibórz — 28. 3. 1863 z 3 p. gren. gwardii z Koszęcina; Jan Adam Wehner z Bierunia — 8. 7. 1863 z 2 komp. 2 batalionu jegrów nr 6 z Bibieli koło Bytomia (później skazany na 2 lata do karnej kom­panii — pisał o nim konsul pruski w Warszawie; Teodor Wojtczyk z zamku w Mysłowicach — 21. 6. 1863 z 4 gśl. pp. nr 63 z Opola; Karol Hatschin (Haczyn) z Rozenbach, pow. Niemodlin — 7. 7. 1863 z 10 komp. 4 dśl. pp. nr 51; kanonier Jan Sieworra z Gaszowic, pow. Rybnik — 24. 8. 1863 z 1 baterii haubic śl. bryg. art. nr 6 z Bytomia; Ludwik Magiera — 14. 9. 1863 z 12 komp. 4 gśl. pp. nr 63 z Opola; kanonier Jan Sobala ze Starych Rept, wówczas pow. Bytom — z baterii z Nysy; Józef Switlik (student Uniwersytetu Wrocławskiego i członek Tow. Literacko-Słowiań­skiego przy Uniwersytecie, wymieniony w cytowanym pamiętniku tego Towarzystwa pod nr 461) — 20. 4. 1863 z 2 p. gren. z miejsca postoju w Mysłowicach.” ( tamże s. 28)

„Kreisblatty“ z 1863r.  zawierają szereg listów gończych za Ślązakami. W ten sposób poszukiwano np. 29-letniego Tomasza Pisarskiego, parobka z majątku Mokre w pow. pszczyńskim, który zniknął  29. 4. 1863r.

Przez Śląsk szły transporty broni. Wzdłuż całej granicy były przenoszone przez przemytników, wysyłane koleją w specjalnych skrytkach. Oksiński opisał swoją wyprawę w okolice Praszki. Tam miał przejąć transport broni ze Śląska. „Prasa niemiecka często donosiła o przychwyceniu broni, amunicji, prochu itp. w różnych miejscowościach, jak np. w Bodzanowicach w pow. Olesno, w Mysłowi­cach, gdzie skrzynki z prochem przechowywał piekarz Kluska, w Gliwi­cach, w Katowicach. Dnia 28. 5. 1863 r. w powracającym bez ładun­ku do Kongresówki wagonie towarowym wykryto między podwójną po­dłogą różną broń, która częściowo nie miała znaków fabrycznych, częścio­wo zaś pochodziła z pruskich magazynów wojskowych. Fakt ten obala twierdzenie dra Józefa Buzka, że „są na to dowody”, iż rząd pruski pota­jemnie popierał ruch powstańczy w Królestwie, opierając swój sąd na świadectwie austriackiego pułkownika Angeli, który rozbroiwszy pewien rozbity oddział powstańczy, znalazł amunicję, pochodzącą „według ostem­plowania i opakowania bez wątpienia z pruskich magazynów wojsko­wych”. Sporo broni i amunicji pruskiej w różny sposób nabywali agenci powstaniowi, ludność potajemnie zabierała ją kwaterującym u niej żołnierzom lub z posterunków policyjnych, w końcu zaś przecież wielu pruskich żołnierzy – Polaków zdezerterowało z wojska z bronią i amunicją.” – napisał w swym artykule E Odorkiewicz s. 31.

Często transporty wpadały, gdyż jak wspomniano, wywiad rosyjski posiadał olbrzymią ilość szpiegów i współpracował z Prusakami, przekazując im informacje. Niekiedy od odpowiedzialności ratowała Polaków niemiecka praworządność. Franciszka Mandrella z Czarnuchowic w powiecie pszczyńskim, 19. 6. 1863 r. schwytano na gorącym uczynku – z transportem prochu. Sąd powiatowy w Pszczynie wymierzył mu sporą karę. Mandrell odwołał się. Sąd Okręgowy – oddział apelacyjny w Raciborzu pod przewod­nictwem prezesa von Kirchmanna, uchylił zaskarżony wyrok. Następnie odwołał się prokurator, lecz Königl. Obertribunal — Senat für Strafsachen w Berlinie, utrzymał w mocy wyrok sądu raciborskiego.

Zdrajców karali Ślązacy sami. „Pe­wien restaurator z Bierunia wydał władzom transport 5 cetnarów prochu, przeznaczonego dla powstańców. Restaurator otrzymał wkrótce list z po­gróżkami, a po pewnym czasie spalono mu stodołę z plonami”(tamże s.32)

Stani­sław Maciejewski prowadził w Katowi­cach punkt przerzutowy broni. Z pisma  Centralnego Komitetu Narodowego do Komisji Broni w Paryżu, wysłanego z War­szawy 11. 12. 1862 r. wynika, że był on jednym z najważniejszych ogniw. Maciejewski pracował jako kierownik filii przedsiębiorstwa handlu wyrobami tytoniowymi B. Ostrzyckiego z Wrocławia.

Zajmował się też spedycją. Przerzucał broń do Kongresówki przez Dąbrowę Górniczą. Tam trafiała do Goldmana i Twarzyńskiego. Oni wysyłali ją dalej. W Katowicach z Maciejewskim współpracowali piekarz Ferdynand Zips i Karol Lehman „Na ślad Maciejewskiego niemiecka policja wpadła po zagarnię­ciu dokumentów Działyńskiego w Poznaniu, skąd Maciejewski — jak cała organizacja powstańcza na Śląsku — otrzymywał rozkazy i fun­dusze.” ( tamże s. 32-33). Stanisław Maciejewski był jednym z oskarżonych w procesie berlińskim.

To podporządkowanie centrali w Poznaniu jest pewnym wytłumaczeniem, dlaczego przyszli powstańcy śląscy w 1918r., niemal każde posunięcie próbowali uzgadniać w Wielkopolsce. Przekaz rodzinny z Powstania Styczniowego był jeszcze żywy.

Zarzut handlu i transportu broni Niemcy stawiali wielu osobom.  Przyłapano Posenera z Katowic, Lustiga i Olszowskiego z Woźnik koło Lublińca. Co ciekawe, pomimo licznych aresztowań, czasem nie wymierzano kary. Wygląda na to, że Niemcom chodziło o uniemożliwienie dalszej działalności. Procesy byłyby głośne, pozostawałaby dokumentacja i nie udałoby się zamilczeć faktów licznego udziału mieszkańców Śląska w Powstaniu Styczniowym. Przekreślałoby to rozpowszechniany “mit o rzekomym pruskim patriotyzmie Ślązaków”.

Szy­mon Kuźnicki, kupiec z Mysłowic, 17.11.1863r, został w Sosnowcu aresztowany przez Rosjan za przemyt broni. Przewieziono go do Warszawy. Tam sądzono.

Odorkiewicz opisuje też ciekawy incydent z pierwszych tygodni powstania: „Do pomocy Ślązaków uciekł się w pierwszym okresie powstania jeden z najdzielniejszych dowódców powstańczych, ten, który osobiście prowa­dził kosynierów do decydującego, zwycięskiego natarcia na dworzec w Sosnowcu — płk Teodor Cieszkowski. Będąc komendantem obozu po­wstańczego w Dąbrowie Górniczej, Cieszkowski chciał produkować arma­ty i w związku z tym rozpoczął werbunek wykwalifikowanych hutników artylerzystów. Wtedy to właśnie sprowadził stolarza z Bogucic, z którego nazwiska znamy tylko pierwszą literę „T“. Wspomina o tej sprawie ks. Szulc, a dzienniki ówczesne doniosły o zatrzymaniu przez huzarów jakiegoś powstańca, który poszukiwał fachowców do lania armat; aresztowanego powstańca odprowadzono do Bytomia.

Nie wykazał, niestety, takiej inicjatywy jak Cieszkowski jego zwierz­chnik Apolinary Kurowski, któremu kupcy bytomscy oferowali dostar­czyć 10 000 karabinów, a który nie wykorzystał tej okazji, jaka już nigdy się nie powtórzyła; zapłacił za to klęską w bitwie pod Miechowem, a kto wie, czy nie stał się w ogóle współwinnym upadku powstania.

Decyzja Kurowskiego jest tym mniej zrozumiała, że po oczyszczeniu z wojsk rosyjskich trójkąta między granicą pruską i austriacką, broń można było dość łatwo tędy przewozić szlakiem na Sosnowiec, Czeladź czy Modrzejów przez Siemianowice, Szopienice lub Mysłowice. „Wtedy to dostała się do kraju część karabinów zakupionych w grudniu zeszłego roku przez paryską Komisję Broni”, ale nowych zakupów nie zdołano już na czas uczynić.”(tamże s.33-34)

Na  Górnym Śląsku przez cały czas trwania Powstania Styczniowego, prowadzono skup i potajemną zbiórkę broni. Funkcjonowały też punkty przerzutowe. Jeszcze w marcu 1864 r. podano informację. że „broń z Gliwic nie może być jeszcze wzięta, zbyt ma być przez policję strzeżona”.  Tę tak aktywną działalność nie mogli prowadzić żadni przybysze z zewnątrz. Wszystko to organizowali jedynie rodowici  mieszkańcy Śląska.

Teodor Henneczek, drukarz z Piekar Śląskich, wydawał tajne ulotki nie tylko dla Ślązaków, ale i dla  Kongresówki. Warto wspomnieć, że na Śląsku wydrukowa­no 18. VI. 1863r. broszurę pt. „W tył”, której jeden egzemplarz zachował się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. (Bolesław Limanowski: Historia powstania narodu polskiego 1863—64, tom. II, str. 285).

Przez Śląsk trafiały też wydawnictwa emigracyjne – „Przegląd rzeczy polskich”  i „Głos z Paryża i Genui”. Ze Śląska  „przerzucono” do Kongresówki nawet maszynę drukarską.

„Niemcy często powtarzają ukutą na własny użytek tezę, że Polacy nigdy nie wysuwali roszczeń co do Śląska, a już na pewno nie uczynił tego Rząd Narodowy w roku 1863.

Tymczasem właśnie z okresu powstania styczniowego mamy szereg do­wodów, że Rząd Narodowy uważał Śląsk za prowincję polską i objął ją pod swą władzę za pośrednictwem Wydziału Wykonawczego na zabór pruski.

Już współczesna prasa donosiła, że Polacy wysuwają plany, aby do wskrzeszonego państwa polskiego przyłączyć Śląsk aż po Odrę, lecz plany te — bez względu na ich ówczesną realność — sięgały nawet dalej: oto „projekt organizacji władz wojskowych z czerwca 1863 roku, znale­ziony przez policję austriacką w papierach Adama Sapiehy” przewidywał, że siedzibą jednego z korpusów wojskowych będzie Wrocław.

Gdy kapelani powstańczy wołali w kazaniach: >>Witaj nam orle nasz polski! […] bujaj swobodnie w powietrzu nad naszą starą Wisłą […] i spocz­nij na żelaznych słupach, które wbijał Bolesław Chrobry, naznaczając granice naszej Ojczyźnie<<, Rząd Narodowy sformułował swój program w sprawie granic w instrukcji z 15. 5. 1863 r. nieco ostrożniej. Instruk­cja poleca „określać granice przyszłej Polski na podstawie praw histo­rycznych w 1772r., zasięgu terytorialnego obecnego ruchu zbrojnego oraz potrzeb i woli ludności krajowej po zabezpieczeniu jej nie krępowanej niczym swobody wypowiedzenia się […] Instrukcja ta pozostała najważ­niejszym nakazem dla przedstawicieli powstania aż do jego upadku, a cyrkularz Traugutta z 29 października do agentów zagranicznych tylko po­głębił i rozwijał jej idee“…. – czytamy w artykule E. Odorkiewicza s. 35-36.

 Humorystyczna była rozprawa Mateusza Niemczoka z Chełmka i Jana Dłubisza z Gamroth przed „Königl. Gerichts-Commision”, która odbyła się 26. 4. 1864,  w Nowym Bieruniu. Podstawą oskarżenia było śpiewanie piosenki „Matko Boska Polska, wspomóż Polaków,

„A tych Niemców –  Szwabów pociepaj do krzaków… (Archiwum Państwowe w Katowicach, Zespół Landratsamt Pszczyna, sygn. P 1166).

Od lat się wmawia Ślązakom, że nie brali udziału w Powstaniu Styczniowym. Niemiecka i RAŚ-owa polityka historyczna są w tych sprawach zbieżne. Na szczęście na Śląsku przetrwały pomniki i skromne nagrobki na cmentarzach. Staraniem wojewodów śląskich – Zygmunta Łukaszczyka i Piotra Spyry, a także b. marszałka województwa Adama Matusiewicza, opracowano w oddziale terenowym Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Katowicach informator „Ślady Powstania Styczniowego w województwie śląskim 1863-2013.” Zawiera on opis ok. 60 miejscowości związanych z Powstaniem Styczniowym.

O udziale Ślązaków w Powstaniu Styczniowym milczano tyle lat. Niestety, do powszechnej  świadomości przebiła się wersja niemiecka. Może 150 rocznica Powstania Styczniowego sprawi, że na uniwersytetach w Poznaniu i Krakowie, ktoś rozpocznie rzetelne badania. Niestety, na Uniwersytet Śląski na razie liczyć nie można – to matecznik Gorzelika – przewodniczącego RAŚ. Dlaczego Polacy nie mają poznać bohaterskich Ślązaków, biegnących na pomoc rodakom w Kongresówce? Czy w III RP historia ma być nadal zakłamywana?

Pieśń akademików Warszawskich (Leon Kapliński, Edmund Wasilewski)

Zgasły naszych nadziei promienie,

Zanim zorza zaświeci nam blada,

Stańmy jako upiorów gromada,

We krwi wrogów nasyćmy pragnienie.

Wzgardźmy życiem, tem nędznie pędzonem,

Nam pioruny niech grają i gromy,

A na niebie od łuny czerwonem,

Anioł śmierci przeleci widomy.

Cóż my winni, że kochać nie możem,

Gdy się wszystko tak płaszczy i karli,

My dla ziemskich rozkoszy umarli,

Żyjmy zemstą i święćmy ją nożem.

Albo lepiej precz z bronią nożami,

Bo z nas każdy nożowi zazdrości,

My pragniemy własnemi zębami,

Szarpać ciało i kąsać do kości.

Czas już żale i skargi porzucić,

Bo wstyd czoła już od nich nam pali,

Czyż nie lepiej się zemstą rozjuszyć,

W krwi niemieckiej i ścierwach Moskali.

W noc spokojną do domów wpadniemy,

Gdzie szczęśliwi cichemi śpią snami,

Naszą pieśnią ich spokój skłóciemy,

Niech się zerwą i idą za nami.

Więc gdy zgasły nadziei promienie,

Zanim zorza zaświeci nam blada,

Stańmy jako upiorów gromada,

We krwi wrogów nasyćmy pragnienie.

Bibliografia: Edmund Odorkiewicz w swoim artykule „Śląsk a Powstanie Styczniowe” („Zaranie Śląskie” XXIII, 1960r.)

Autor: Jadwiga Chmielowska

 

 Foto z akcji obywatelskiej:  http://www.dladziedzictwa.org/2013/01/21/akcja-obywatelska-szukamy-sladow-powstania-styczniowego-2/

  1. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #1

    @Jadwiga Chmielowska => dziękuję za ten art. Jak zwykle podnosi na duchu i pokazuje ,że nie sami wywrotowcy na Śląsku mieszkają :) . Co do Pani artykułów ,to dziękuję jeszcze za jedno – zasugerowałem synowi ,żeby w referacie na Temat Powstań Śląskich wzorował się na Pani art. z niezależnej. Zaznaczyłem jednak ,żeby nie liczył na zbyt dobrą ocenę :) . Efekt? Referat wyróżniający się niewątpliwie na tle pozostałych w klasie – nie tylko ilością stron , bogatymi fotografiami (również z muzeum na Górze Św.Anny) ,bogatą treścią i danymi w liczbach ,nazwiskach itd. ,ale co najważniejsze – treścią „niezgodną z ideą i programu nauczania”. Ocena? No cóż…. mnie do szkoły nie wzywali ,a syn nie wyleciał ,więc zadowalająca :D Jeśli chodzi osamą ocenę ,to tak jak powiedziałem synowi: gdyby tak jak większość zerżnął kilka zdań z wikipedii ,to byłaby 5-ka Sądzę jednak ,że warto było przekonać się na czym stoi nasze szkolnictwo fundowane nam przez MEN wespół z izraelskim i za to Pani dziękuję :D Oby więcej takich art.

  2. Irena
    | ID: 34d50513 | #2

    Ciekawy artykuł .Kilka razy czytam artykuły,bo tematyka interesująca.Zgadzam się z @P.kominiarz.

  3. svatopluk
    | ID: 559b7e14 | #3

    @kominiarz
    Jeżeli się jakiś konflikt opisuje tylko subiektywnie z jednej strony to nie można liczyć na obiektywną ocenę.
    Trzeba było synowi opowiedzieć co pan słyszał od (pra)dziadka który zapewne te czasy na Górnym Śląsku osobiście przeżył(?)

  4. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #4

    @svatopluk
    Jeśli nie zauważyłeś ,to nie o ocenę tutaj chodzi i najmniej jest ona istotna. Co zaś do obiektywizmu .to uważasz ,że haniebne poczynania RAŚ i praprzodka Korfantego przedstawiane są obiektywnie? To ja w takim razie za taki obiektywizm dziękuję. Jak tak bardzo interesuje Cię moje pochodzenie ,bo widzę że Cię to bardzo nurtuje .to z dziada i pradziada moja rodzina pielęgnuje polskość na Podhalu ,czego jak widać Twojej rodzinie brakuje tutaj na Śląsku. Poza tym nie trzeba osobiście czegoś przeżyć by lepiej to widzieć. Czasami patrząc z boku więcej się dostrzega i mam wrażenie ,że wielu tutaj jest zaślepionych przez Richtig Fajne Niemcy :P Tylko nie mów mi teraz ,że mam wracać na Podhale. Pamiętaj: tutaj jest POLSKA!

  5. svatopluk
    | ID: 559b7e14 | #5

    @kominiarz

    Moja rodzina również pielęgnuje swoje tradycje. Są cześciowo inne od twoich.
    I to nasze święte prawo. Nie masz jednak prawa narzucać mi swoich jak ja i twoich.
    W innym przypadku zachowujesz się jak okupant.

    p.s. nie zapominaj że żyjesz też na Śląsku gdzie historia miała po części inni przebieg niż na Podhalu.

  6. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #6

    @svatopluk
    W ten sposób nie ma sensu przegadywać się z Tobą ,bo to jest jak uczenie niedźwiedzia tańczyć :D Samo użycie przez Ciebie słowa „okupant” powinno kwalifikować się na konsekwencje prawne. Nikt nie odmawia Twojej rodzinie pielęgnowania swojego pochodzenia. Nie zapominaj jednak ,że jako mniejszość narodowa zamieszkująca w Polsce powinniście się zachowywać jak na mniejszość przystało. Tym bardziej ,że nikt Was tutaj nie prześladuje i macie większe prawa niż jakakolwiek inna mniejszość gdzie indziej. Jeśli jednak nie należysz do mniejszości niemieckiej , to jesteś najzwyklejszym zdrajcą, zaprzańcem i bez urazy ,bo tak się to po prostu nazywa. Swego czasu na Podhalu również była taka grupka oszołomów ,którym „wujek” Adolf zdołał wmówić ,że są innej narodowości – góralskiej. Kiedy jednak niemiaszki „odeszły” to szybko się z nimi rozprawiliśmy sami ,a za dużo wcześniej czołowy „Góral” dostał karteczkę z góralskimi pozdrowieniami: „Wacuś ,bedzies wisioł za cosik”. No i przyszedł czas ,to zadyndał na drzewku…. Czy to już pora ,żebyście i Wy wysłali takie pozdrowienia do czołowych działaczy RAŚ-u? :D czy trzeba to zrobić za Was?
    PS.
    Będąc na Białostocczyźnie miałem okazje zaobserwować kilka innych narodowości i to jak się zachowują. Powiedz ,dlaczego oni nikomu z Polaków tam nie przeszkadzają ,odnoszą się do nich przyjaźnie i podziwiają ich kulturę ,nie mając nic do ich odmienności religijnej ,a tutaj się Was tępi i nienawidzi? Widocznie tamta mniejszość zachowuje się przyzwoicie ,zrozumiała że jest w Polsce i nie nawołuje do autonomii zamieszkiwanego regionu. Utożsamia się z Polską. Białorusini, Litwini, Tatarzy, Ukraińcy…. do nich nic nie mamy.

  7. svatopluk
    | ID: 559b7e14 | #7

    @kominiarz

    No to alarmujcie prokuraturę :)
    Jak według was powinna się zachowywać autochtoniczna mniejszość na ziemiach swoich przodków?
    Lojalność to według mnie przestrzeganie porządku prawnego i obowiązków obywatelskich. Jak również korzystania ze swoich praw.

    Zdrajca i zaprzaniec? Powiedz to moim przodkom :)

    A kto w Podlaskiem zamalował litewskie i białoruskie tablice? Sami?
    Pytanie za 100 punktów: jaki kraj nam autonomię obiecywał?

  8. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #8

    @svatopluk
    Tak jak mówiłem => bez sensu gadanie. Jeno ojciec prać :D

  9. svatopluk
    | ID: 559b7e14 | #9

    @kominiarz

    Mieliście trudne dzieciństwo. Teraz rozumiem waszą postawę. Posłuszeństwo a nie własne myślenie was wychowało.

  10. marian
    | ID: d7397cab | #10

    do komisarz,
    po prostu w każdym kraju i narodzie są ludzie z kompleksami którym wszyscy co nie podobni do siebie przeszkadzają, rasistowscy Litwini nienawidzą Polaków, Polacy Niemców Żydów Rosjan Ślązaków( nie wiem dlaczego podobny jezyk kultura religia ta sama ojczyzna) itd. Słowacy cyganów..

  11. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #11

    @svatopluk
    Oj… jak już ,to chyba odwrotnie…. => posłuszeństwo ,a raczej służalczość wobec Rzeszy Was wypatrzyła. Mnie wychowała wrodzona góralska śleboda (wolność) i nieposłuszństwo wobec narzuconych i obcych wartości – zarówno okupanta jak i komuny.

  12. svatopluk
    | ID: c0781d2c | #12

    @kominiarz

    To nie ja podzielam totalitarne myślenie III Rzeszy gdzie jest miejsce tylko dla jednego narodu w jednym państwie.
    Nie przypisujcie własnych nikczemności bliźnim.

  13. kominiarz
    | ID: e0808a29 | #13

    Miejsce w naszym państwie jest dla wielu narodowości ,tylko niech te narodowości nie zachowują się wobec tego państwa jak świnie.

  14. marian
    | ID: d7397cab | #14

    rasista widzi winy tylko w innych a nie w swoim narodzie

  15. svatopluk
    | ID: c0781d2c | #15

    @kominiarz

    a cóż to takiego świńskiego wyrządziły one państwu? Czyżby ich egzystencja była już takim grzechem?

  16. marian
    | ID: b5f9206f | #16

    @kominiarz
    „a cóż to takiego świńskiego wyrządziły one państwu? Czyżby ich egzystencja była już takim grzechem?”
    widocznie dla niego tak( tak jak sama obecność Żydów nazistom na końcu przeszkadzała ma taki sam tok myślenia)

  17. svatopluk
    | ID: c0781d2c | #17

    @marian

    niektórym sie wydaje że od samej tożsamości człowiek staje się wspanialszy.
    kominiarz – nadczłowiek.

Komentarze są zamknięte