Mówiąc wprost: ideowe bagno oraz postkomuniści. Takie dwa obozy prezentuje dziś na krajowej scenie politycznej lewica. Z jednej strony widać zbieraninę polityków, która ma przysporzyć jeszcze większą zbieraninę ewentualnych wyborców, z drugiej, mamy do czynienia z wiernymi fanami PRL i późniejszych tworów, jakie fundował nam obóz postkomunistyczny.
Oczywiście, w tej całej zbieraninie znajdzie się miejsce dla młodych ludzi, przecież środowisko Krytyki Politycznej istnieje, jednak czy to właśnie ta grupa rozgrywa jakąś mocno znaczącą role na tym poletku? Zapytawszy wyborcę po 50 roku życia, czy słyszał o Krytyce Politycznej, wyborca ten popuka się w czoło i odpowie: „ To ci, co nie lubią polityki”- więc raczej nie bardzo. Chyba, że mówimy o wpływie na samych polityków, czy układy środowiska KP nawiązane z szerokim gronem działaczy lewicowych, jak również obozu rządowego, ale to już inny temat.
Palikot bez szans na więcej niż 5%
Przejdźmy jednak do dwóch partii lewej strony politycznej, które zasiadają w Sejmie. Zarówno Ruch Palikota jak i SLD starają się zdobyć zaufanie wyborców. Walczą dla siebie, ale też walczą o wzmocnienie całego wyniku wyborczego lewicy w kraju.
Janusz Palikot niczym grzybiarz zbiera wszystkie okazy, które nadają się do dalszego przetworzenia. Ostatnia konferencja prasowa, podczas której wspólnie z SdPL(nowym sojusznikiem) potwierdził chęć walki w wyborach do PE oraz wyborach samorządowych, jest tego najlepszym przykładem. Co można zyskać podejmując współpracę z tak mało znaczącym ugrupowaniem?
Otóż pierwsza myśl, która się pojawia w mojej głowie, mówi o listach wyborczych. Każda jedna osoba, która prezentuje pewną normalność i obycie w polityce, to dla Palikota plus. Spoglądając bowiem na jego klub parlamentarny, nie widać wielu kandydatów, którzy mogą zaprezentować się godnie w europejskich wyborach, a już na pewno w powiększonych okręgach wyborczych, które towarzyszą przy tego typu konfrontacji wyborczej. Dlatego Marek Siwiec, czy Wojciech Filemonowicz(SdPL) pomogą zapełnić luki, wywołane brakami kadrowymi u Palikota.
Jednak wszystko to daremne zabiegi, jeżeli RP, nie uzyska poparcia byłego prezydenta w budowaniu słynnej już „listy Kwaśniewskiego”, a chyba nic na to nie wskazuje. Jak podkreśla politolog dr. Bartłomiej Biskup z UW: to Kwaśniewski tu rozgrywa karty, a Palikot powinien namawiać go do poparcie jego pomysłów, jeżeli cokolwiek chce jeszcze osiągnąć.
Palikot nie uzyska większego poparcia niż 5%. Wzrosty tej partii to daleka przeszłość. Oburzeni już zagłosowali raz, już było fajnie, pośmialiśmy się, teraz czas na normalność, nastąpiło znudzenie, które nie odwróci się na poparcie wyborców. Palikot traci z każdym miesiącem na wiarygodności, na rzecz PO i SLD. Jeżeli ten polityk z Lublina myśli, że jest w stanie zabierać Leszkowi Millerowi wyborców, to jest w wielkim błędzie. SLD ma stabilny elektorat, zbudowany z byłych działaczy i miłośników gen. Jaruzelskiego, którzy pomimo wspólnych zdjęć Palikota z generałem, swoich upodobań nie zmienią.
Plan SLD
Czy Miller i były obóz PRL są wiecznie żywi? Jedni uznają szefa SLD za politycznego trupa, który powoli kończy swoją przygodę z polityką, inni zaś uważają, że ma polityczny plan, który skrupulatnie i powoli realizuje.
SLD zapowiada wielką walkę w wyborach samorządowych. Widać to po działaniach partii, która w tym celu przeprowadziła ankietę lokalnych potrzeb wyborców, oraz poleciła samorządowym politykom zwiększenie aktywności na swoim poletku. Radni sojuszu w całym kraju piszą więcej uchwał, starają się być aktywni, walcząc o każdy ewentualny nowy głos.
Dlaczego wybory samorządowe? Miller doskonale wie, eurowybory nie cieszą się wielkim zainteresowaniem wyborców, a przynajmniej nie tak wielkim jak wybory samorządowe. To może być też odpowiedź na pytanie, dlaczego Marek Siwiec zdecydował się zakończyć współpracę z partią. Dodatkowo, to dobry wynik lokalny, połączony z aktywnością partyjnych działaczy może poprawić sondaże, bądź utrzymać je przy wyniku kilkunastu procent. Bez wątpienia jest to metoda bardziej skuteczna niż medialny bajzel Ruchu Palikota, który prócz czystego populizmu nie prezentuje sobą nic.
SLD chce powoli, po nitce przejść do kłębka, zbierając przy tym swój żelazny elektorat, ewentualnie podgryzając lekko Palikota i PO. Czas pokaże, czy Leszek Miller dobrze to wszystko wymyślił.
Nie więcej niż 20%
To najpewniejsza opcja. Choćby oba ugrupowania dwoiły się i troiły nie przebiją tej granicy. Platforma Obywatelska skupia wokół siebie zbyt wiele wpływowych lewicowych środowisk, a dodatkowo w sowich szeregach posiada polityków, którzy mają łagodną lewicową twarz jak: Dariusz Rosati, czy Bartosz Arłukowicz. Zresztą były polityk SLD, założyciel SdPL Marek Borowski, też nie narzeka na partię, która udzieliła mu poparcia w wyborach do Senatu. 20% to granica nie do przebicia dla lewicowych partii w naszym kraju. Są to: niezdecydowani wyborcy Palikota, którzy chcą oglądać show w Sejmie, ludzie walczący z Kościołem, wspomniana już Krytyka Polityczna i jej środowisko, ewentualni nihiliści, feministki, środowiska homoseksualne, zieloni, piewcy gen. Jaruzelskiego, emerycie pamiętający dobre czasy, wiecznie przypominający jak było „ za komuny” czy broniący układu i interesu postkomuniści.
Taka zbieranina nie stanowi większości w naszym kraju. Dodatkowo rozbita na dwa fronty powoduje dużo mniejsze zagrożenie. I oby tak dalej.
autor: Łukasz Żygadło
Jak widzę pana Leszka Millera, osobe Janusza Palikota ,p. Marka Borowskiego, Siwiec i p.Kwaśniewskego i zapowiadajacych „Wielka polityke” ,to mi się już żyć nie chce. Oni mnie już nie podniecą, chociażby tysiąc Viagry zjedli i nie bywale sie starali. Doprowadzą nas tylko do spalarni umrzyków.