Ministrowie Arłukowicz oraz Nowak powinni zostać z początkiem roku zdymisjonowani przez premiera Donalda Tuska. Postawa tych polityków przyprawia o zawrót głowy. Jeżeli zmiany w resortach zdrowia i infrastruktury nie nastąpią szybko, ucierpi jeszcze większa ilość obywateli…
Zacznijmy od Arłukowicza
Z początkiem objęcia przez polityka urzędu ministra zdrowia możliwe było powstrzymanie się od krytyki. Odziedziczył po Ewie Kopacz wielki bubel refundacyjny z którego nie potrafił wybrnąć obronną ręką. I gdyby dalsze działania tego tego lekarza pediatry były logiczne, nikt nie zarzucałby mu braku kompetencji.
Jednak kolejne problemy z refundacją, długie, siedmioletnie kolejki do lekarzy specjalistów, problemy z zadłużeniem szpitali, powodują, że po roku działania, Arłukowicz okazał się gorszy od swojej poprzedniczki, obecnie Marszałek Sejmu Ewy Kopacz.
W resorcie zdrowia potrzebny jest prawdziwy fachowiec, nie pop-polityk, który za każdym razem mówi identyczne słowa, powtarza się jak katarynka, która nakręcona śpiewa jedną melodie. Premier Tusk powinien to zauważyć, a jeżeli nie, to ktoś powinien mu o tym dobitnie powiedzieć. Być może wymiana Arłukowicza nastąpi dopiero w październiku, na połowę kadencji, ale wtedy może być już za późno, aby w dwa lata wszystko poukładać.
Minister Sławomir Nowak
Najmniej odpowiedni człowiek na powierzonym mu stanowisku. Posiadający w swoim zapleczu jeszcze mniej kompetentnego wiceministra Jarmuziewicza. Opłakany stan kolei, ciągłe problemy z budową autostrad, problemy z żeglugą, czyli wszystko to co najważniejsze powinno być dla Nowaka leży na łopatkach. Ilość firm budowlanych która upadła w połączeniu z liczbą ludzi, którzy przez złe decyzje stracili pracę, jest na tyle duża, że minister powinien cały czas posypywać głowę popiołem. Nowak woli jednak prezentować mikro sukcesy.
Problem jest inny- albo minister Nowak ma bardzo dobre plecy w mediach, które często obwiniają wszystkich innych oprócz niego, albo główny nurt przekazu jest tak bardzo przeciągnięty pod rząd, że prezentuje winę człowieka obsługującego semafory, a nie jego zarządcy. Pamiętam, jak ostro(jak na polskie realia) dostawało się od mediów Cezaremu Grabarczykowi za wszelkie opóźnienia w budowie dróg. Jak widać, świat i media się zmieniają.
Nowak jednak jest człowiekiem bliskim partii i premierowi, czyli jest przeciwieństwem Arłukowicza. Może pozostać na stanowisku do ostatniej chwili, ponieważ jest potrzebny. Ile? Czas pokaże.
Jednak czy nasze drogi to wytrzymają?
autor: Łukasz Żygadło
Tekst można przeczytać również na portalu wpolityce.pl:
http://wpolityce.pl/artykuly/43080-jezeli-zmiany-w-resortach-zdrowia-i-infrastruktury-nie-nastapia-szybko-ucierpi-jeszcze-wieksza-ilosc-obywateli