Pytania do swoich

Niezależna Gazeta Obywatelska

Historycy zajmują się min. periodyzacją dziejów lub jej wycinków; szukają też symbolicznych faktów historycznych, które oddzielają od siebie poszczególne okresy lub epoki. Najbardziej wymownym symbolem upadku PRL-u był krzyż powitalny dla Jana Pawła II jaki stanął na byłym Placu Zwycięstwa w Warszawie. III RP nie posiada jeszcze symbolu swojego upadku, ale jego zarys już „maszeruje”. Symbolem „wyjściowym” jest hasło „Obudź się Polsko”. A więc po raz kolejny naród musi poprawiać swoje państwo po to, aby móc w nim normalnie żyć.

Chcąc w sposób najbardziej czytelny zobrazować dzisiejszą sytuację w Polsce, należy odwołać się do marksistowskiej bazy i nadbudowy. Nadbudowa już ma dosyć rządów dotychczasowej bazy i chce ją zmienić. Baza nie mając już żadnych argumentów na swoja obronę musi się okopać i wprowadzić w ruch swoje służby. Z jednej strony postępująca bieda i wyraźny rozpad państwa, z drugiej chęć utrzymania władzy i bezkarności za wszelką cenę. Mamy więc do czynienia z chwilową równowagą sił. Obydwie strony będą chciały ten stan zmienić. Społeczeństwo polskie nie ma zbytniego wyboru – jest zdane na kumulacje wewnętrznej siły i zbieranie zwolenników. Ale rząd jest w innej sytuacji. Może poprosić o pomoc? Kogo? Niemców lub Rosjan? Niemcy ze względu na swoją historię nie ruszą się, ale poprzez pozycję w Unii Europejskiej mogą wydatnie pomagać, w różnej formie. Skuteczność pomocy uzależniona będzie jednak od sytuacji wewnętrznej i politycznej kalkulacji. Rosja, dziś już nie ma ani NRD, ani Czechosłowacji, musiałaby więc osobiście. A na to też się nie zdecyduje. Pozostaje trzecia wersja – połączonych niemiecko-rosyjskich działań. Wymagają one zakulisowych operacji. Cała więc sprawa Polski opiera się na wewnętrznych rozgrywkach politycznych, które właśnie mają miejsce. Baza jest więc silniejsza niż nadbudowa, ale mówiąc wprost: siłą nadbudowy jest jej świadomość i oprze się albo na głupocie, albo na mądrości Polaków. Tym bardziej, że nie można wykluczyć czwartego scenariusza: interwencji porządkowej z dalszymi konsekwencjami. Kilkudziesięcioletnia operacja, która może mieć kryptonim „Polska” dziś zaczyna zbierać swoje kokosy. W skarpetkach zostajemy – my. I niech ktoś powie o spiskowej teorii dziejów. Tak mniej więcej wygląda obraz dzisiejszej sytuacji.

A teraz pytania do swoich

Walka o rząd dusz rozgrywa się na poziomie publicystyki medialnej: radio telewizja, prasa i (niestety również) szkoła. Nie można tu nie zapytać o ich poziom. A więc jaki poziom prezentują poszczególne elementy (cegiełki) z jakich zbudowana jest dziś demokracja? I dalej, w jakim stanie znajduje się cywilizacja łacińska – podstawa naszego europejsko-amerykańskiego ładu i spokoju? W jakim stanie jest polska kultura – podstawa polskiego punktu odniesienia, zdrowego rozsądku i poczucia tożsamości?

Po blisko 80-letniej kanonadzie kulturowej nie jesteśmy skłonni zauważyć podstawowej rzeczy, że polem walki jest kultura, tożsamość, własność prywatna oraz formacja myślowa. Zrozumiał to np. RAŚ, nie rozumieją Polacy. Nie zauważamy także, że swoją broń porzuciliśmy i zaczęliśmy walczyć bronią przeciwnika, którą nie umiemy się posługiwać. Przykładem jest choćby przedwczorajszy ostatni marsz 13 grudnia. Odbył się spokojnie, nie było sensacji, a więc nie ma o czym pisać… Ta cisza edukuje społeczeństwo, ba utwierdza je w przekonaniu, że sensacja jest ważniejsza od jego przyszłości. Czy w kolejny masz musi być wpisana sensacja?

Pytań jest więcej. Tzw. pianę biją obie strony barykady. Gdy ją odsuniemy, jaka formacja pozostanie, jaki będzie widoczny efekt starć? Te starcia muszą mieć sens, muszą budować jakiś program, jakąś strukturę myślenia i działania – do wewnątrz i na zewnątrz. Na ile wolne od zacietrzewienia są nasze umysły, sposoby myślenia, a potem działania? Musimy zadać sobie bardzo trudne pytanie: czy jesteśmy przygotowani na niepodległość, bo to niezwykła odpowiedzialność. Niepodległość jest jak dziecko, które przychodzi na świat – będzie takie, jak jego rodzice; nawet gdyby było geniuszem. Obserwując młode matki (a nie są to jednostkowe przypadki) i ich stosunek do własnych dzieci, człowiek zaczyna zastanawiać się, gdzie podział się instynkt macierzyński? Oglądając wielu Polaków, gdzie podział się ich zdrowy rozsądek? I dalej, co warta jest nasza inteligencja, czy jest w stanie bronić polskich racji, polskiej kultury, państwa, rodziny, własności? Jaki mamy arsenał odwagi cywilnej, na ile ostra jest nasza kulturowa amunicja? Czy polscy bohaterowie, ograniczmy się do tych z podziemia wojennego i powojennego, ginęli tylko po to, aby opublikowano ich zdjęcia w gazetach lub w książkach naukowych. Pierwsza wyrzucana jest najczęściej do kosza, druga czasami kupowana i stawiana na półce. Przecież ich ideały są ciągle aktualne. Historia nie może być martwa, bo wówczas syn umiera w taki sam sposób, jak jego ojciec. Przerwanie ciągłości kulturowej jest przerwaniem życia kultury narodowej.

Warto tu przy okazji zwrócić uwagę na inny moment. Czwartkowy marsz szedł od pomnika do pomnika. Zaczynał się pod pomnikiem Witosa, kończył pod Piłsudskiego, ale po drodze był Dmowskiego i Reagana. Na tej trasie zabrakło jednak pomnika Jana Pawła II, który sumowałby nie tylko starania o wolność II i III RP, ale klamrowałby całe 1000-letnie dzieje i prezentował najwyższe wzloty polskiej kultury – Jego pontyfikat, to żywy obraz jagiellońskiej polskości tej, którą możemy się szczycić na zewnątrz, szczególnie dzisiaj. Marsz ten też zobowiązuje ludzi pióra do budowania polskiej syntezy tych kilku kierunków: ludowego, narodowego, piłsudczykowskiego, ale także śląskiego, związanego z Korfantym. To warunek jakiegokolwiek postępu w polskiej myśli i działaniu. To jedyne wyjście z zaklętego kręgu niemocy.

A tymczasem nie odpowiedzieliśmy jeszcze na podstawowe pytanie: dlaczego wybuchały powstania? Odpowiedz na to pytanie pokaże, czy rzeczywiście jesteśmy takimi głupkami, jakimi z nas robią, czy też prawda jest zupełnie inna; pokaże, czy warto cokolwiek robić, czy może należy natychmiast zrezygnować z wszelkiej obrony siebie, rodziny, państwa, polskiego dorobku i rozpalić pod grillem a potem zjeść kiełbaskę? Argument, że musieliśmy bronić siłą to, co nam siłą odbierano, trafia na pakiet komunałów o bezsensownej bohaterszczyźnie, o braku zorganizowaniu powstań, o wstrętnym romantyzmie, o polskiej anomalii itd. Nie chcę tu wkładać kija w mrowisko, ale chociażby powtarzany argument o jakimś zbrodniczym napadzie pod Bezdanami, jest niczym innym jak akceptacją obcego prawa, przejęciem broni zaborcy i powiedzmy – brakiem charakteru. Człowiek wewnętrznie wolny nie zadaje takich pytań. Praca organiczna ma wiele ścieżek, jest nią również ta konspiracyjno-powstańcza. Dziś jesteśmy skłonni powstania oceniać bardziej z perspektywy literackiej (zrobimy powstanie i jakoś to będzie), niż historycznej, zapominając o tym, że brak państwa, to bardzo niewygodna rzecz. Tego typu spory należy zaniechać, bo właśnie dziś przeżywamy na sobie skrócony kurs historii. Widać dlaczego Piłsudski musiał zamykać, ale widać też wartość pracy narodowej. I to wszystko musimy, jak najszybciej przerobić, bo dziś znów domagamy się tego, czego nie chcą nam dać – a więc wolności. Warto zauważyć, że hasło to podnoszą te środowiska, których poprzednicy chcieli ją wywalczyć za pomocą „czytania”. Tyle może historia.

Apel o odrodzenie moralne

Jest to bardzo wymagający apel! Ale czy niemożliwy do wykonania? Historia pokazuje, że jest możliwy. Wszystko jednak zależy od tego co jest w głowach i czy lekcje zostały odrobione, bo niewątpliwie zbliża się jakiś egzamin dojrzałości? Dziś walka toczy się już nie o ziemię, lecz o świadomość. Jest więc na nieco innym poziomie i wymaga nieco innych środków. Dziś w tym położeniu geopolitycznym i na tym poziomie cywilizacji praca organiczna jest szczególnie ważna. Ale jakże to niepoważnie brzmi: praca organiczna w narodzie, którego historia liczy ponad 1000 lat! No właśnie…

Na czym powinna polegać? Przede wszystkim na wiedzy o sobie, solidności i solidarności. Lekceważenie drugiego człowieka najlepiej widać w pracy, którą się wykonuje na co dzień – i to bez względu na zawód. Dotyczy to zarówno lekarza, prawnika, piekarza i szewca. Drugą dziedzina jest podejście do państwa, w którym się żyje: państwo jest dla obywatela, a nie odwrotnie. Kolejnym, obiektywizm oceny działań politycznych poszczególnych partii i wybranego rządu. To nie Kaczyńscy podzielili Polaków na dwie części (to duży komplement), lecz prowadzona przez rząd polityka, nadchodząca bieda, stan polskiej gospodarki, służby zdrowia, wojska itd.

Ale to wszystko nie będzie funkcjonować bez odpowiedniego aparatu, a więc ośrodka kształtującego opinię społeczną i aparatu przymusu (władza wykonawcza), który powinien utrzymywać odpowiedni porządek. Rzeczą jednak najgorszą jest fakt, że Polacy pozbawieni są informacji. Nie ma ani jednej formacyjnej gazety ogólnopolskiej opisującej całą polską rzeczywistość. Taka gazeta wymaga silnego działu reportażowego. Dziennikarze muszą jeździć po Polsce i mieć kontakt z tym, co się w niej dzieje. Nie można zrobić dobrej gazety zza biurka. Nie można pytać obcych dziennikarzy o opis wydarzeń we własnym kraju! Trzeba też skończyć z niekończącym się ograniczaniem kosztów. Gazeta, nieważne czy elektroniczna, czy papierowa, jeżeli chce być ośrodkiem i grupować wokół siebie ludzi, musi prezentować określony poziom i standard. To kwestia redakcyjnej misji, odpowiedzialności obywatela (czytelnika) i fachowości samego dziennikarza. Tygodniki posiłkują się informacjami gazet codziennych itd.

Mamy więc jeszcze bardzo wiele do zrobienia, łącznie z wygenerowaniem nowych elit.

Autor: Ryszard Surmacz

Komentarze są zamknięte