Ryszard Kukliński a stan wojenny

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Dziś mija 31. rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, który był rozgrywką wewnątrz-komunistyczną, podobnie jak te w Czechosłowacji, na Węgrzech, w Rumunii i Jugosławii. Rzekoma groźba agresji ze strony Sowietów, choć obalona przez historyków, nadal traktowana jest jako koronny argument uzasadniający wprowadzenie stanu wojennego. Kłamstwo powtarzane latami sprawia, że poziom wiedzy o tamtym czasie jest obecnie niższy niż w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. Według najnowszego sondażu OBOP, aż 43 proc. Polaków uważa, że wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. było uzasadnione, 35 proc. jest odmiennego zdania, a 22 proc. ma trudność z jednoznaczną odpowiedzią na to pytanie. Sprawcy tamtych wydarzeń do dziś nie zostali skazani, ba – przedstawiani są w mediach głównego nurtu niczym bohaterowie, mężowie stanu i zbawiciele. Tym bzdurom należy dać zdecydowany odpór, należy zawsze reagować i przypominać fakty, wyjaśniać sposoby działania komunistów.

Tym razem przypominamy postać płk. Ryszarda Kuklińskiego, który najpierw współpracował z systemem bolszewickim w PRL, aby przekazać Amerykanom informacje o planach komunistycznych zbrodniarzy, przez co ryzykował życiem,. Spór o postawę Kuklińskiego trwał długo i trwa w niektórych kręgach jeszcze do dziś. Dla mnie ocena Kuklińskiego jest prosta. Można potępiać jego współpracę z PRL, ale nie można docenić odwagi podjęcia współpracy z wywiadem amerykańskim. W marcu 2009 r. jako Radny Miasta Opola byłem entuzjastą nazwania ronda przy ul. Wrocławskiej imieniem płk. Kuklińskiego. Głosowałem za i nie miałem dylematów. Nie mogłem uznać pułkownika za zdrajcę, ponieważ uznaję PRL za państwo komunistyczne – bolszewickie, a nie polskie. Jak pisał Józef Mackiewicz w „Zwycięstwie prowokacji”, PRL – Polska Rzeczpospolita Ludowa, nie była ani „polska”, ani „Rzeczpospolita”, ani „ludowa”. Była po prostu członem sowieckiego bloku i filią międzynarodowego komunizmu.

18 października 1981 r. o godz. 11.30, tuż przed posiedzeniem Komitetu Centralnego PZPR, Ryszard Kuklińki przesłał za pomocą „Iskry” następujący komunikat do CIA: „Wojsko zostało postawione w stan podwyższonej gotowości na wypadek, gdyby dyskusja na plenum przyjęła niepomyślny obrót. Jeśli dojdzie do wyboru liberalnych władz, armia go nie poprze”. Do tego jednak nie doszło, bowiem Kanię zastąpił gen. Jaruzelski a całkowite zwycięstwo odnieśli „twardogłowi” – najwierniejsi wyznawcy doktryny komunistycznej. W niedzielę 25 października o godz. 11.15, Kukliński wysłał kolejną wiadomość Amerykanom: „Wojsko podjęło kroki, by przeniknąć we wszystkie dziedziny życia kraju… Jednocześnie wydano rozkaz o rozpoczęciu przygotowań do działań w warunkach stanu wojennego”. 2 listopada polscy komuniści – po doniesieniach informatora z Rzymu – zorientowali się, że Amerykanie znają plany wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Bezpieka rozpoczęła śledztwo. Ryszard Kukliński zdecydował się na skorzystanie z oferty CIA i ucieczkę do Ameryki. Wraz z żoną i synami uciekli przez Niemcy do USA. 11 listopada 1981 r. – w dniu Święta Niepodległości – wylądowali w bazie lotniczej Andrews w Suitland w stanie Maryland, skąd przewiezieni zostali do „dziupli” w Wirginii. W Polsce zostawili rodzinę, przyjaciół i ukochaną suczkę Zulę, która po oddaniu do schroniska została uśpiona.

W USA Kukliński spotkał się ze Zbigniewem Brzezińskim i od razu rozpoczął składanie szczegółowych sprawozdań. CIA przydzieliła mu analityka Arisa Pappasa, specjalistę do spraw stanu wojennego, przed którym jednak utajniono tożsamość Kuklińskiego. 11 grudnia Amerykanie wiedzieli już, że polscy komuniści podjęli już decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego i czekali jedynie na dogodny moment. Ten nadszedł 13 grudnia. Operacja komunistów przebiegała dokładnie tak, jak wskazywały na to dokumenty zebrane przez Kuklińskiego. W raportach przesyłanych przez agentów z Polski nie było niespodzianek. Polacy ujrzeli na ulicach czołgi i przekonali się, że nie działają telefony. Zatrzymano ponad 6000 działaczy „Solidarności”, w tym sporą grupę agentów, którym budowano legendy „opozycjonistów”.

Pobyt Kuklińskiego w USA był najwyższą tajemnicą. Niestety, w grudniu 1982 r. w „Newsweek’u” opublikowano informację, że CIA przed 13 grudnia 1981 r. otrzymała plany dotyczące wprowadzenia w Polsce stanu wojennego i że agencja „miała tam od dłuższego czasu tajnego agenta, który awansował na stopień pułkownika polskiego Sztabu Generalnego”. Artykuł sugerował, że CIA znając plany komunistów mogła ostrzec przywódców „Solidarności”, dając im czas na zejście do podziemia, zanim zostali aresztowani. W konkluzji napisano jednak, że w „Solidarności” roiło się od komunistycznych agentów i, że takie ostrzeżenie Kukliński mógł przypłacić życiem. Mimo, iż nazwisko Kuklińskiego nie pojawiło się w artykule, to i tak jego życie było zagrożone. Uznał też, że ujawnieni kulis jego współpracy z CIA za zdradę i chciał wrócić do Polski. Uspokoił go dopiero list od Prezydenta Reagana, w którym to władze USA zapewniły go, że uczynią wszystko, aby ukarać osobę odpowiedzialną za przekazanie informacji do prasy.

W 1984 r. władze komunistyczne w Polsce skazały Kuklińskiego za „zdradę Ojczyzny” na karę śmierci, konfiskatę majątki i odebranie praw publicznych. W 1986 r. komuniści przystąpili do ataku na pułkownika Kuklińskiego i Stany Zjednoczone. „Washington Post” opublikował na pierwszej stronie ujawniający nazwisko Kuklińskiego i jego rolę w przekazaniu CIA planów wprowadzenia stanu wojennego. Informacje o Kuklińskim amerykańskim dziennikarzom przekazał Jerzy Urban, rzecznik polskiego rządu. Urban stwierdził też w artykule, że jego zdaniem sprawa ta pokazuje, że to USA i Kukliński, a nie Jaruzelski zdradzili „Solidarność”.

Kukliński się załamał. Dopiero rok później udzielił wywiadu paryskiej „Kulturze”. Powiedział m.in., że ostrzeżenie „Solidarności” przed stanem wojennym nic by nie dało, gdyż był on nieuchronny – jeśli nie Jaruzelski, to kto inny by go wprowadził. Artykuł wywołał szeroką dyskusję. CIA zmieniło mu miejsce pobytu. W 1990 r., gdy Lech Wałęsa został wybrany Prezydentem RP, Kuklińskiemu zmniejszono wymiar kary do 25 lat pozbawienia wolności. Zbigniew Brzeziński apelował do władz polskich o rehabilitację Kuklińskiego, jednak Wałęsa odmówił. W 1991 r. TVP wyemitowała film dokumentalny o Kuklińskim, który wywołał szeroką dyskusję na jego temat pokazując go jako zdrajcą, albo co najmniej jako osobę kontrowersyjną. W październiku 1992 r. Zbigniew Brzeziński w przemówieniu na forum Kongresu Polonii Amerykańskiej przekonywał, że debata na temat Kuklińskiego pokazuje wciąż występujące wśród Polaków niezrozumienie tego, czym był ich kraj za rządów komunistów. „Czy było to prawdziwe państwo polskie, czy zdominowane państwo satelickie?” – pytał retorycznie. Ameryka nie mogła zrozumieć, że polska opinia publiczna ocenia stan wojenny jako czyn patriotyczny, a gen. Jaruzelskiego nazywa bohaterem.

Sprawa rehabilitacji Kuklińskiego nabrała tempa wraz z aspiracjami Polski do przystąpienia do NATO. Zbiegło się to z osobistą tragedią pułkownika, który w 1994 r. w niewyjaśnionych okolicznościach stracił swoich dwóch synów. W grudniu 1994 r. „Tygodnik Solidarność” napisał o Kuklińskim jako bohaterze. Na początku 1995 r. poeta Zbigniew Herbert wezwał Wałęsę do unieważnienia wyroku Kuklińskiego. 25 maja 1995 r. Ryszard Kukliński przyjechał do Polski na rozprawę. Sąd orzekł cofnięcie wyroku skazującego i skierował sprawę do powtórnego rozpatrzenia przez prokuraturę Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Tym samym sędziowie uznali państwo uformowane po Okrągłym Stole za kontynuację państwa komunistycznego. Sprawę załatwiono dopiero w 1997 r., gdy rząd postkomunistów kierowany przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera chciał przystąpić do NATO. Prokuratura – pod naciskiem USA – uniewinniła Kuklińskiego. W „Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z prokuratorem wojskowym Piotrem Danilukiem, w którym to stwierdził on, że Kukliński nie działał z pobudek wyższej konieczności, lecz dla pieniędzy. Potem pojawiały się wywiady, w których to rozmówcy oceniali Kuklińskiego jako zdrajcę. W poniedziałek 27 kwietnia 1998 r., w tygodniu, w którym Kongres Amerykański miał zatwierdzić polskie członkostwo w NATO, Kukliński poleciał polskimi liniami lotniczymi do Warszawy. 30 kwietnia 1998 r. amerykański Senat zatwierdził większością głosów 80:19 przyjęcie Polski do NATO.

Autor: Tomasz Kwiatek

Na podstawie Benjamin Weiser, „Ryszard Kukliński życie ściśle tajne”, Warszawa 2005.

Komentarze są zamknięte