„Zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu […]” tak brzmi art. 21 Ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt. Wspomniany przepis dotyczy również wolno żyjących kotów, i trudno niezgodzie się, że zwierzęta te stanowią ogólnonarodowe dobro, albowiem, kot wolno żyjący jest wpisany w ekosystem miasta i stanowi w nim niezmiernie ważną rolę, a mianowicie zapobiegania występowaniu plag gryzoni, które w czasach konsumpcji mają bardzo dobre warunki rozwoju i reprodukcji.
Mimo, że z pewnością każdy człowiek choć raz w życiu spotkał wolno żyjącego kota, to niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że zwierzę takie do prawidłowej egzystencji i realizacji swoich zadań potrzebuje pomocy ze strony ludzi. Wynika to z faktu, że wbrew krążącym stereotypom wolno bytujący kot ma trudności ze znalezieniem pożywienia czy też schronienia przed zimnem, co utrudnia mu przeżycie i niejednokrotnie jest przyczyną śmierci kota.
Dlatego bardzo ważne jest to, aby społeczeństwo pomagało wolno żyjącym kotom, które w zamian za to uchronią nas przed plagami szczurów i myszy. Zasadniczą i praktycznie bezproblemową formą pomocy wolno bytującym kotom jest uchylenie okna w piwnicy, dzięki czemu w okresie zimowym zwierze będzie mogło się w niej schronić przed mrozem. Innym również ważnym sposobem na pomoc kotom jest ich dokarmianie, należy jednak pamiętać, że karmienie dzikich kotów jest odpowiedzialnością i wymaga konsekwencji. Nie można dokarmiać wolnożyjących kotów raz w tygodniu, jeżeli decydujemy się na takową formę pomocy to obowiązujemy się do codziennego dokarmiania zwierząt. Dodatkowo karmę powinniśmy wykładać o przybliżonych porach i w tym samym miejscu, nie mniej ważne jest to aby dzikim kotom podawać jedzenie świeże (pamiętać należy, że koty nie są „śmietnikami” i nie można podawać im starego, niezdatnego do przyjęcia pożywienia).
Ponieważ, w naszym społeczeństwie nadal spotkać można osoby wrogo nastawione do dzikich kotów należy nadmienić, że koty wolno żyjące objęte są ochroną na podstawie Ustawy o ochronie zwierząt jak wszystkie inne zwierzęta. Oznacza to, że nie wolno m.in. drażnić i straszyć zwierząt, co wielokrotnie zdarza się takim osobom.
Na koniec warto dodać, że zgodnie z art. 11a ust. 2 pkt. 2 Ustawy z dn. 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, gmina ma „obowiązek opieki nad wolno żyjącymi kotami, w tych ich dokarmianie”.
Zważywszy na powyższe zachęcamy Państwa do pomocy wolno żyjącym kotom, o pomoc zwrócić można się również do właściwego urzędu gminy, który zobowiązany jest opiekować się dzikimi kotami. Należy pamiętać, że pomoc kotom wolno bytującym jest zajęciem dla każdego człowieka, niezależnie od płci, wieku czy stanowiska, warto bowiem pamiętać, że stosunek do zwierząt jest miarą naszego człowieczeństwa.
Autor: Patryk Łuczyński, ma lat 16 i zdążył już być przewodniczącym Młodzieżowego Koła Przyjaciół Zwierząt w Piotrkowie, wolontariuszem Fundacji „Kocia Mama” oraz Łódzkiego TOZ.
A ja uważam, że wolnożyjące koty szwendające się po osiedlu są wylęgarnią zarazy i syfu. Należy je odławiać i usypiać, a nie dokarmiac i wspierać żeby dalej roznosiły choroby. Bardzo lubię zwierzęta, sam mam kota w domu. Jednak te biegające koty po osiedlach to tylko problem.
O koty należy zadbać,Są piękną i pożyteczną grupą zwierzatek.A ze w górach juz snieg.to tym bardziej potrzebuja karmy i ciepłego kąta.
@Trydent
Wstyd!! Tak się powołujesz na wiarę katolicką w innych postach, to może być poczytał co o zwierzętach myślał św. Franciszek! Wstyd panie Trydent! Najpierw byś wymordował wszystkie zwierzęta, a potem ludzi, którzy mają inne zdanie niż ty? Zacznij mordować te koty, pochwal się tym, a chętnie zobaczę cię za kratkami!
Ja osobiście uważam, że dokarmianie kotów jest niepotrzebne, ale jak najbardziej należy im uchylać okien w piwnicach. Bo owszem, Gandalf, koty to jest po części wylęgarnia chorób (zwłaszcza jeśli mamy własne koty i te natrafią na tamte), ale zarazem te koty dzikie mordują szczury, myszy i inne prawdziwe problemy. Zresztą, między innymi dzięki kotom ustało wiele chorób. Kot na statku to był obowiązek.
Ale nie mieszaj, Gandalfie, do tego katolicyzmu. Możesz być katolikiem, a codziennie polować na zwierzęta. Niech nas nie ruszają „delikatne serduszka zielone”. Trzeba dbać o zwierzęta, ale bez przesady z tym :) Pozdro!
@Nocturno19
śmieszny jesteś i myślisz stereotypami, że troska o słabszych to domena lewicy. Poza tym katolicyzm to chyba moralność i postawa, czy uważasz, że powinniśmy ją stosować wybiórczo? to mi się podoba a tamto nie. Podobnie mysli Palikot w sosunku do ludzi – dzieci chore zabijamy, po co mają żyć!
Czy to nie św. Franciszek powiedział: „Naszym podstawowym obowiązkiem w stosunku do naszych młodszych braci jest niekrzywdzenie ich, jednak poprzestanie na tym to nie wszystko. Mamy ważniejszą misję – służyć im pomocą, kiedykolwiek będą jej potrzebować” i jeszcze: „Wszystkie stworzenia, które są pod niebem, każde zgodnie ze swą własną naturą, służą, znają i są posłuszne swemu Stwórcy lepiej niż ty”.
Nie wiem, co w tym śmiesznego. Ja traktuję Ciebie poważnie, nie wyśmiewaj się z moich poglądów. Bo jeśli zaczniesz, to świadczy o niedojrzałości Twojego narzędzia dyskusyjnego. I wierz mi – nie myślę stereotypowo, byś się nie sparzył na swoich określeniach.
Tyle, że Palikot dzieli ludzi, a ja oddzielam gatunki. To człowieka jak zabiję to mam grzech, a nie psa. Grzech by był wtedy, gdybym zabił go dla zabawy lub w brutalny sposób. Nie będę miał problemów z zabiciem psa, który mnie atakuje, bo zagraża gatunkowi wyższemu – człowiekowi. Jeszcze trochę, a zieloni fanatycy będą gadali, że krzyczenie na psa / kota to objaw rasizmu!
Święty Franciszek to tylko jeden ze świętych. Nie jedyny. I też go lubię, ale za prostotę i ubóstwo, oraz miłość do przyrody. I też nie miał nic przeciwko jedzeniu mięsa, zaręczam Ci. Jego postawa to milość do tworów natury – które stworzył Bóg, który kazał człowiekowi „czynić sobie ziemię poddaną”.
Zauważ, że nie nadaję, by zabijać te koty. Uważam, że trzeba im pomagać, ale dokarmianie to chora idea. Zastanów się, dlaczego autor napisał:
„Nie można dokarmiać wolnożyjących kotów raz w tygodniu, jeżeli decydujemy się na takową formę pomocy to obowiązujemy się do codziennego dokarmiania zwierząt. Dodatkowo karmę powinniśmy wykładać o przybliżonych porach i w tym samym miejscu,”
Bo koty wtedy się przyzwyczajają i wszelkie „plusy” ich działaności – jak wyłapywanie myszy – spełzają na niczym. Kot napchany nigdy nie będzie polował. Mało tego, przez to koty staja się oswojone i nie boją się ludzi, a powinny, jak każdy wolno żyjący zwierz. Dla własnego dobra.
Niech Pan Gandalf się nie ośmiesza i nie wycieraczki sobie buzi św. FRANCISZKIEM. Nie rób Pan z tego wielkiego świętego ekologia,on był rozmilowany w rozmyślania Męki Pańskiej. Dziś zrobiono z niego ” zielonego wariata”. Nieładnie. nie wolno męczyć zwierząt, ale nie wpadnijmy w skrajności. Na osiedlach bawią się małe dzieci, ważniejsze od dzikich kotów.
Niestety autor komentarza tkwi w błędzie pisząc, że „kot napchany nigdy nie będzie polować”. Niezależnie czy dzikie koty otrzymują pokarm czy tez nie, będą one polowały. Ponadto o czym wspominałem w artykule sama obecność kota w pewien sposób wpływa na brak gryzoni.
P. Łuczyński, u mnie w mieście jest masa dzikich kotów. Te, które się dokarmia nie wyłapują myszy, czego dowodem może być to, że myszy się lęgną i to jak króliczki – masami.
Proszę pamiętać, nawet lew jak jest najedzony, to nie będzie polował.
Zgadzam się, że obecność kota może straszyć myszy, ale problem jest w tym, że to nie jest zasada, a jedynie możliwość.
Nie mam zamiaru się kłócić, ani „atakować” artykułu, bo świetny jest. Uważam jedynie, że dokarmianie jest błędem, tak jak i dokarmianie dziko żyjących zwierząt. Trochę w lesie przesiedziałem pomagając leśnikom i wiem co mówię w tym zakresie. Nawet jak zwierzę nie widzi człowieka, a jedynie jedzenie, to przestaje być dzikie i polujące, a zmienia się w istotę wyuczoną, że ma jedzenie o tej samej porze w tym samym miejscu – i dodatkowo zapach człowieka już go nie przeraża. A dla własnego dobra – powinien.