Róże nie kwitną w październiku, przynajmniej nie dla nas. Są jednak inne, późniejsze kwiaty: cała rodzina chryzantem, wrzosy, specjalnie modyfikowane żonkile troskliwie hodowane w szklarniach. Są wianuszki z suszu odpornego na mróz, są wreszcie kwiaty sztuczne.
Wszystko to musi bez uszczerbku na urodzie wytrwać do początku listopada. Do święta. Kwiaciarze, sprzedawcy, właściciele szklarń dwoją się i troją, by zapracować na swój zarobek. Dobrze, że w tym roku jest ciepło, to przedłuża kwiatom żywot. Kobiety handlujące zniczami dodają za darmo zapałki. Może z resztą wliczone w cenę świateł, takie są prawa rynku. W portmonetkach, portfelach i podkówkach brzęczą drobne. Pod bramą cmentarza kłębi się kolorowy tłum żywych. Czas na odwiedziny.
Ruchem trzech tramwajów i dwóch samochodów dostawczych profesjonalnie kieruje sześcioro policjantów. Normalny ruch kołowy został z powodu święta wstrzymany. W zeszłym tygodniu był tu korek, na dwie godziny tkwienia w miejscu.
Kwiaty symbolizują naszą pamięć o drogich zmarłych, znicze – światło życia wiecznego. Wszystkich świętych, to dzień, w którym Kościół przypomina, że wszyscy możemy być świętymi. Ma to być dzień radosny. Szkoda, że całkiem zepsuty przez nagminne i masowe nawiedzanie grobów. Do wypraw na cmentarz służy dzień zaduszny.
Mimo świętego oburzenia księdza, mimo wykładów na temat tradycji dnia zadusznego wygłaszanych w radio, ludzie walą na cmentarze. Wylewają się z brzuchów autobusów i tramwajów kolorową rzeką. Wędrują alejami głównymi, skręcają w boczne, pilnując rosochatych główek chryzantem. Kluczą między grobami szukając właściwych pól i zręcznie omijając bajorowate kałuże. Cmentarz się nie przygotował, administrator nawalił ale ludziom to nie przeszkadza.
Jest ciepło a nawet gorąco. W użyciu cienkie kurtki, szalików, czapek, futer brak. Niektórzy porządkują groby w samych swetrach. W miarę upływu dnia rośnie zbiór światełek pod krzyżem katyńskim. Ludzie przechodząc pochylają głowy. Prawdziwe jezioro ognia. Ciekawe, czy gdyby pozbierać znicze spod takich krzyży na każdym cmentarzu, starczyłoby dla każdego Polaka, który na wschodzie zginął? Chociaż po jednym na osobę. Nie wiem.
Nad grobem odrobina przymusowej gimnastyki. Trochę zbierania liści, zamiatania ścieżek. Ktoś tu przed nami był, ktoś kto zostawił jeden znicz. Zapalam lampki z dużą wprawą, potem chwilę milczę. Modlitw już nie pamiętam i jakoś mi nie wstyd. Pierwszy raz w życiu dzisiaj usłyszałam, że nie pójdę do nieba i nie będę świętą. „Wszyscy z wyjątkiem ciebie…”, więc nie udaję nawet, że się modlę, już mi wszystko jedno. Na moim grobie nikt nie będzie stawiał świec.
Odwiedzanie kolejnych grobów to właściwie już sprint. Pan profesor, pan sąsiad, ten bliższy, tamten dalszy. Ciężko mieć jakiś stosunek do ludzi znanych tylko z opowiadań. Jeden grób zaniedbany, drugi wymuskany, trzeci zakonny. Nie do odróżnienia wśród tłumu pozostałych. Identycznych. „Bo zakonnica we wspólnocie znika.”
Jest coraz cieplej, gorąco niemal. Zasycha w gardle, kręci się w głowie od smrodu zapalonych świec. Coś każe stąd uciekać, choćby tylko wzrokiem ale jednak szukać wyjścia.
To, co jeszcze godzinę temu sprawiało przyjemność, teraz staje się nieznośną udręką. Co ja tu robię i dlaczego akurat dzisiaj? Staram się nie poddawać falom złości.
Przykro patrzeć na zaniedbane groby dobrze, że niewiele takich jest. Znacznie przyjemniej na krzątających ludzi. Niektóre groby przystrojone ładnie z umiarem, inne niemal jak małe stoiska z kwiatami. Niektóre znicze, jak spodki latające po wylądowaniu. Pełne spektrum stylów, gustów i upodobań, paleta wszystkich barw.
Właśnie ten tłok w tramwajach i przepych na grobach świadczą o tym, że tradycja w narodzie nie zaginie. Nam nie trzeba wyjaśniać czym jest dzień wszystkich świętych, nas nie trzeba ostrzegać przed Halloweenem. Tu nie Meksyk, nikt w cukierniach nie sprzedaje kości świętych. Ale to też święto refleksji i wspomnień, podczas którego nikt normalny nie będzie się ekstatycznie radował. Szkoda, że często jesteśmy traktowani już nie tylko jak dzieci, ale wręcz dzieci specjalnej troski, którym każdą prawdę trzeba co dzień na nowo tłumaczyć i to zawsze bez gwarancji powodzenia. Odwiedzanie grobów to obowiązek ale też miła odmiana od codzienności. Być może ostatni tak ciepły dzień w tym roku. Dzień wyjątkowy, wyrastający ponad gąszcz innych dni. Dobry, jeśli spędzony z bliskimi, jeśli męczący i wykorzystany do ostatniej kropli, bez dodawania piętrowej ideologii.
Autor: Maria
Piękne.Uchwycona atmosfera Święta Zmarłych.Musimy pamiętać.