Tegoroczna jesień w polityce rozpoczęła się bardzo gorąco. Przede wszystkim większą, niż dotychczas aktywność podjęła opozycja. Również partia rządząca nie pozostaje w tyle, ogłaszając coraz to nowe inicjatywy. Każde ugrupowanie stara się utrzymać dotychczasowe poparcie oraz pozyskać sympatię nowych grup wyborców. Jak wyglądają ich działania? W jakim kierunku zmierzają? Przeanalizujmy kolejno aktywność naszych partii. Analizę zacznijmy od PiS, które od paru dni jest liderem rankingów.
W ostatnim czasie partia J. Kaczyńskiego wyraźnie złapała wiatr w żagle.
Najpierw expose Jarosława Kaczyńskiego i ogłoszenie kilku propozycji programowych, potem debata z udziałem ekonomistów, udział Prezesa i polityków PIS w marszu w obronie TV Trwam, czy też ogłoszenie kandydata na premiera rządu technicznego. To wszystko, łącznie z wycofaniem z mediów polityków PIS przez społeczeństwo gorzej odbieranych, jak A. Fotyga, M. Suski, czy A. Macierewicz – przyniosło partii J. Kaczyńskiego wzrost poparcia w sondażach, w niektórych nawet do 40%.
PO znalazła się wyraźnie w defensywie. Afera Amber Gold, w którą uwikłany został dodatkowo syn premiera Michał Tusk, jeszcze wcześniej nieprawidłowości w spółce Elewarr przyniosły pogorszenie wyników. Jeśli więc PIS pociągnie dalej obecną taktykę, tzn będzie merytoryczny, nie powróci do radykalnej retoryki smoleńskiej (nie chodzi o samo zaprzestanie mówienia o Smoleńsku, bowiem można o katastrofie mówić merytorycznie), wysunie na pierwszy szereg polityków takich, jak Sellin, Wipler, Szałamacha, czy Kuźmiuk oraz skoncentruje się w odpowiedni sposób na kampanii społecznej, ma szansę wygrać wybory samorządowe i do PE w 2014, a rok później –także parlamentarne. Wszystko zależy od tego, jaką taktykę PiS będzie realizował przez najbliższe 2-3 lata.
W przypadku PO mamy do czynienia z wyraźną tendencją spadkową. Notowania zarówno premiera, rządu jak i samej partii słabną i w obliczu nadchodzącego pogorszenia sytuacji gospodarczej, raczej nie zanosi się, by ten trend się odwrócił. Donald Tusk w kampanii wyborczej z 2007 sporo obiecał i wszystko wskazuje na to, że społeczeństwo powoli zaczyna sprawdzać, co udało się przez 5 lat rządów zrobić. Donald Tusk ma jednak szansę na poprawę notowań swojej partii. Wielu komentatorów mówi dziś o potrzebie rekonstrukcji rządu. Gdyby więc premier przeprowadził odpowiednie zmiany kadrowe to niewykluczone, że notowania PO nieco zmieniłyby się na korzyść tej partii. Dla przykładu, ministrem skarbu po rekonstrukcji mógłby zostać np. Rafał Baniak, obecny wiceminister. Jest ekonomistą, współpracował niegdyś z Lewiatanem. Obecny minister Mikołaj Budzanowski z wykształcenia jest historykiem i archeologiem, nie wiem, czy są to kompetencje właściwe ministrowi odpowiedzialnemu za nadzór właścicielski nad spółkami skarbu państwa. Ministrem transportu mógłby zostać poseł Tadeusz Aziewicz. Tekę ministra pracy i polityki społecznej objąć mógłby Michał Boni, a PSL w zastępstwie wziąć Środowisko (gdzie PO i tak nie wystawiła własnego kandydata, Marcin Korolec był już bowiem wczesnej wiceministrem w rządzie PIS). Minister sportu Joannę Muchę mógłby zastąpić jej poprzednik– Adam Giersz. Do wymiany nadają się również szef MON Tomasz Siemoniak, szefowa MEN – Krystyna Szumilas, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jarosław Gowin mógłby akurat pozostać w resorcie sprawiedliwości, bowiem oprócz niektórych rzeczywiście błędnych decyzji (jak np. likwidacja sądów rejonowych w mniejszych miejscowościach) miał też na swoim koncie propozycje godne uwagi (choćby uwolnienie dostępu do niektórych zawodów). Gdyby więc premier Tusk przedstawił nowy skład gabinetu oraz kilka konkretnych zadań na najbliższe miesiące, być może tendencję spadkową udałoby się nieco zahamować.
SLD w ostatnim czasie również nie próżnuje. Lider Sojuszu Leszek Miller zorganizował już, idąc śladem PIS,własną debatę ekonomiczną, przedstawił także propozycje programowe dotyczące edukacji oraz walki z bezrobociem. Przede wszystkim jednak, trzeba przyznać, zdecydowanie wygrywa jak dotąd rywalizację o wpływy na lewicy z Januszem Palikotem. Od kilku bowiem miesięcy to SLD utrzymuje w sondażach dwucyfrowy wynik i pozycję 3-ciej siły politycznej. Ruch Palikota oscyluje jak na razie w granicach progu wyborczego, ustępując nawet najmniejszemu klubowi w Sejmie – PSL. Co mógłby zrobić Miller, aby utrzymać obecne notowania, lub je poprawić?
Dokonać zmiany na stanowisku rzecznika partii. Pan poseł Dariusz Joński zaliczył bowiem w ostatnim czasie kilka wpadek (choćby nieznajomość daty wybuchu powstania warszawskiego, czy też ostatnia wypowiedź o ciąży minister Muchy). Dodatkowo został uwzględniony w rankingu najgorszych posłów obecnej kadencji. Dziennikarze nie darzą go sympatią. Swoją osobą pan Joński raczej nie będzie więc gwarantował wzrostu społecznej sympatii dla SLD. Mógłby też Miller przedstawić grupę posłów – ekspertów, którzy zajmowaliby się recenzowaniem prac rządu w poszczególnych dziedzinach oraz przedstawianiem własnych, alternatywnych propozycji. Dla przykładu: Ryszard Kalisz – wymiar sprawiedliwości i sprawy wewn, Marek Siwiec – polityka zagraniczna, Marek Balt – gospodarka, Janusz Zemke – obrona narodowa, Anna Bańkowska – polityka społeczna. Ponadto zaangażowanie kilku ekspertów spoza partii, jak np. Włodzimierza Czarzastego, Marka Balickiego, czy Grzegorza Kołodkę. Odmienione, zdynamizowane SLD, wykorzystujące zarówno zasoby młodych działaczy (Marek Balt) jak i tych bardziej doświadczonych (Kalisz, Siwiec, Bańkowska) mogłoby mieć szansę na rywalizację nie tylko z Ruchem Palikota, ale także z PO o lewicowych wyborców, którzy zagłosowali ostatnio na partię D. Tuska
Solidarna Polska, wbrew temu, co sądzą niektórzy komentatorzy, ma szansę na przekroczenie progu wyborczego w kolejnych wyborach parlamentarnych. Do wyborów bowiem jeszcze 3 lata. To sporo czasu. SP musi jednak przede wszystkim nastawić się na pracę w terenie, rozpocząć kampanię społeczną oraz przede wszystkim – odróżnić się od PIS. Problemem „ziobrystów” jest bowiem zbytnie utożsamianie z partią J. Kaczyńskiego, w efekcie wyborcy mając do wyboru oryginał lub kopię – przy urnie najczęściej wybiorą oryginał. Solidarna Polska musi więc udowodnić, że pomimo, iż jest drugim obok PIS ugrupowaniem na prawicy, nie jest jego klonem. Musi pokazać, że ma również własny program polityczny, diagnozę oraz propozycje zmian. Nie jest jednak w jej przypadku wskazana walka z PIS. Wówczas ugrupowanie to mogłoby utraciłoby wiarygodność, bowiem przez wiele lat politycy tej partii byli posłami PIS i popierali jego program.
Ruch Palikota znalazł się obecnie w fazie schyłkowej. Nie ma bowiem ani działaczy (bo czy może zyskiwać poparcie partia, której twarzami są Robert Biedroń, Wanda Nowicka, Anna grodzka, czy Roman Kotliński?) ani mocnego lidera. Palikot jest co prawda wyrazisty i posiada charyzmę, niemniej w rankingach nieufności do polityków od wielu miesięcy zajmuje już 1-wsze miejsce, wyprzedzając nawet Prezesa PIS J. Kaczyńskiego. Wobec tego perspektywy tej partii nie rysują się jak na razie najlepiej. Jeśliby Ruch miał stać się poważną partią na lewicy, musiałby przede wszystkim zmienić lidera. Niemniej na to się póki co nie zanosi.
PSL przygotowuje się obecnie do kongresu i wyboru nowych władz. W związku z tym, w ostatnim czasie widoczna wzmożona aktywność wicepremiera Pawlaka. Szef PSL rozpoczął niedawno spotkania z liderami opozycyjnych klubów parlamentarnych. Dla Waldemara Pawlaka najważniejszą kwestią jest w tej chwili wygranie wyborów na kolejną kadencję. Co mógłby jeszcze zrobić PSL, poza rozmowami z opozycją? Być bardziej aktywnym na forum rządu. Zwłaszcza wicepremier Pawlak, który nadmiarem inicjatyw w zakresie gospodarki niestety, zanadto nie może się pochwalić. Następnie – minister Kalemba – projekty ustaw dotyczących rolnictwa oraz (po ewentualnej rekonstrukcji w rządzie) przygotowanie i wdrażanie odpowiednich programów w zakresie ochrony środowiska.
Każda z zasiadających obecnie w Sejmie partii politycznych rozpoczęła tej jesieni ożywioną działalność. Każda z nich zaczyna pracować na własne notowania i dobry wynik w przypadku przyśpieszonych wyborów parlamentarnych. Niemniej, jak na dzień dzisiejszy do skrócenia kadencji Parlamentu raczej nie dojdzie. Koalicja PO-PSL wciąż dysponuje większością i w najbliższym czasie nie zanosi się, by miało się to zmienić. Tak więc do wyborów parlamentarnych jeszcze całe 3 lata, a do tego czasu naprawdę wiele może się wydarzyć.
Autor: Tomasz Zembrzuski, NGO Mysłowice
Wszystkie partie związać do jednego wora .Są beznadziejne,politycy bez pomysłu na lepsze jutro.
A ,papier wszystko przyjmie.Można pisać i pisać do końca świata.
Wróżbici wieszczą,że koniec świata tuż,tuż , tj .21. 12. 2012r. z czego się zaczynam cieszyć.
Świetny artykuł, trafne argumenty, i oczywiście dogłębnie prawidłowa analiza krok po kroku. Bardzo żywy tekst, którego konkrety nadają sens całości, tworząc miły dla oka czytelnika artykuł :) Oby takich więcej analityków i profesionalnych specjalistów ds. polityki ! czekamy czekamy