Jak żyć ?
Takie oto pytanie zadała premierowi Donaldowi Tuskowi pewna starsza pani podczas kampanii Platformy Obywatelskiej przed wyborami w roku 2010. Nie doczekała się konkretnej odpowiedzi. Ba, wielu z ludzi zadających sobie je na co dzień nie jest w stanie uzyskać na nie odpowiedzi. Żyć można przecież na wiele sposobów – życie traktujemy tutaj pod względem etycznym, moralnym, społecznym. Ale w moich dzisiejszych rozważaniach zajmiemy się kwestią najbardziej przyziemną, pospolitą i płytką, a mianowicie materialną.
Nawet księża, pracownicy PCK, czy inne osoby skupiające się na pomocy innym nie są w stanie funkcjonować bez podstawowych środków, bez jedzenia czy ciepłej wody. Materializm więc ściśle wiąże się z życiem, a kluczową kwestią jest, jak mocno skupiamy się na nim. Materializm musi istnieć w swojej podstawowej formie. Warto przytoczyć tutaj pana Maslowa. Człowiek musi mieć zapewnione pewne warunki, by móc się rozwijać. Musi mieć gdzie spać, co jeść, do kogo się przytulić, żeby móc rozwijać się na poziomie metafizycznym, oznaczającym wyższe pragnienia – miłość do Ojczyzny, służbę Bogu, ludziom lub innej sprawie.
Problemy z przeżyciem miesiąca ma większość Polaków. Na coś trzeba odłożyć, coś innego sobie odmówić, a coś jeszcze innego sprzedać. Trzeba wziąć kredyt, trzeba odpuścić sobie w tym roku wakacje, trzeba liczyć każdy grosz. Wybudować dom ? W marzeniach. Pojechać do ciepłych krajów ? Po kilku latach zaciskania pasa. Kupić nowy samochód ? Nigdy, w końcu od czegoś mamy leasing i sprowadzane auta zza zachodniej granicy.
Starsi mają emeryturę okrojoną do granic przyzwoitości, ci trochę młodsi po kilkudziesięciu latach ciężkiej pracy są w stanie zarobić kilka tysięcy złotych miesięcznie. Ale w tym momencie skupić chciałbym się na tych młodszych, czyli absolwentach szkół wyższych lub chociaż średnich.
Zacząć trzeba od samego początku. Jakie perspektywy ma nastolatek kończący gimnazjum ? Może wybrać trzyletnie liceum lub czteroletnią szkołę zawodową/technikum. Pierwsza, krótsza wersja w ogólnie przyjętym przez nasze społeczeństwo stereotypie jest ta „lepszą”. Gwarantuje maturę i większe szanse dostania się na wymarzony kierunek studiów. Tak to cukierkowo wygląda w teorii. I niestety tylko w teorii. W praktyce absolwent liceum siłą rozpędu trafia na studia. Często na kierunek zupełnie nie interesujący go lub kompletnie nieprzydatny w życiu, typu politologia czy stosunki międzynarodowe. Co może robić potem ? Myślę, że około 98 % absolwentów wspomnianych kierunków nie realizuje się w zawodzie do którego są przygotowani. Stanowią oni zatem kadrę wszelkiego rodzaju marketów, fast-foodów czy stacji benzynowych. Żeby chcieć coś osiągnąć w tak niszowych kierunkach (niszowa jest oczywiście liczba miejsc pracy, a nie popularność kierunków) trzeba realizować się od samego początku. Brać udział we wszystkich dostępnych projektach, poznawać ludzi, rozszerzać swoje zainteresowania. Dopiero wtedy istnieje szansa, że będziemy w stanie zapewnić sobie godną przyszłość. Przyszłość usłaną dzięki, jak to w Polsce, układom, układzikom i znajomościom. Ale tego typu sukces dotyczy zaledwie garstki studentów.
Pewnego rodzaju szansą są studia zaoczne i praca w tygodniu. Ale wtedy połowa wypłaty przelana zostaje na konto uczelni.
Wspomniane markety, stacje benzynowe oraz punkty gastronomiczne to oczywiście tylko przejaw stereotypowego myślenia. Absolwenci studiów znajdują także inną pracę i to w kraju. Co z tego, skoro przebicie się na wyższy pułap zajmuje wiele lat, pensja jest bliska najniższej krajowej, a na utrzymaniu żona, dwójka dzieci oraz mieszkanie. Często absolwenci szkół wyższych decydują się wyjechać za granicę. Jadą do Niemiec, Holandii, Wielkiej Brytanii. I co wtedy ? Tutaj znowu życiowe losy ułożyć się mogą w dwojaki sposób. Z jednej strony spodobać im się może za granicą, uda im się tam zostać i ustatkować. Z czasem zatracają swój patriotyzm, a ich dzieci wychowywane są w tradycji multi-europeizmu. Z drugiej strony mogą chcieć wrócić, a pracę za granicą traktują jedynie dorywczo. Znam kilka takich osób i bardzo krytykują swój system życia. Bo rodzina za daleko, bo Ojczyzna za daleko, bo nie warto dla tych parę euro wyjeżdżać na całe tygodnie, miesiące. Ale wyjeżdżają, trudno im się przestawić na życie w Polsce, z płacami kilkukrotnie niższymi.
Kiedy osoba kończąca studia ma się usamodzielnić ? Jak bez kredytu lub wygranej na loterii ma sama decydować o swoim życiu ? Na mieszkanie, auto czy utrzymanie dziecka jej po prostu nie stać.
Tak wygląda przeciętne, stereotypowe, ale z ogromnymi ziarnami prawdy, życie ucznia szkół licealnych.
Młody gimnazjalista ma jeszcze drugi wybór. Może pójść do technikum lub szkoły zawodowej. Tutaj często przeciwna jest matka, traktująca często tego typu szkoły jako słabsze. Jest to mylna ocena. Absolwent takiej placówki ma umiejętności pozwalające znaleźć mu dobrze płatną pracę w kraju, ale także za jego granicami. Elektrycy, mechanicy czy budowlańcy zarabiają duże, jak na nasze lokalne warunki, pieniądze. Ale to nadal za mało. Te kilka tysięcy złotych to nadal za mało, żeby wybudować dom czy kupić sobie nowy model samochodu.
Często taka osoba chce studiować zaocznie, ale szkoda jej pieniędzy, które mogłaby wydać na codzienne życie.
Znowu zostaje wyjazd za granicę, ewentualnie wygrana w loterii.
Jak żyć ? To pytanie zadajemy sobie wszyscy, jak Polska długa i szeroka. Mimo wiecznej drożyzny, ciągle zwiększających się podatków i cen paliw jakoś trzeba sobie poradzić. I cieszy fakt, że tak wielu naszych rodaków daje radę przeżyć. Bo trzeba czegoś więcej niż straszenie widmem głodu, żeby złamać nasz naród. Przeżyliśmy trzy rozbiory, okupację hilerowską i bolszewicką, przeżyjemy i obecne bardzo ciężkie czasy.
Zastanawia fakt, czy rządzący krajem w ogóle starają się nam pomóc, czy kolejne uchwały raczej mają na celu zepchnięcie nas w otchłań.
Całe te powyższe rozważania można zatem streścić w jednym krótkim zdaniu.
Jak należy żyć ? Godnie.
Krzysztof Marcinkiewicz
P.S.
Serdecznie zapraszam do kupowania Śląskiej Gazety. 2 złote tygodniowo wydane na tę pozycję na pewno nie idą na marne.
Kumulowanie zysków na kontach pracodawców oznacza,że coraz częściej i bezkarnie oszukują pracowników zatrudniając ich na czarno ,albo śmieciowo, a, w najlepszym razie, na najniższej stawce.
Majątek narodowy rozgrabili nieliczni byli działacze partyjni i kolesie z różnych ugrupowań i teraz znęcają się nad Rodakami. Zadnego wstydu nie mają .Bo i po co?