Oszukane pokolenie?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Parę dni temu na facebooku zobaczyłam, że mój znajomy polubił „Oszukane Pokolenie” Hę? Ki diabeł? Kto kogo oszukał i dlaczego akurat Szymona? Jeśli oszukano pokolenie mojego kolegi z wydziału, to może mnie też w jakiś sposób ów tajemniczy szwindel dotknął. Warto by się zainteresować.

Strona okazała się być społecznością ludzi oszukanych przez życie. Przez system edukacyjny, przez tajemniczych Nieznajomych, którzy składali obietnice, jak się później okazało – bez pokrycia. Cytuję za sloganem „reklamowym” portalu. „To pokolenie wyżu demograficznego (lata 70 i 80- te), które dostało w swojej młodości jasny przekaz, że najważniejsza rzecz, to nauczyć się angielskiego, skończyć ogólniak i studia z tytułem mgr! A potem praca na spokojnie się znajdzie. Technika i zawodówki były przeznaczone z góry dla „gorszych”(….)”. A w logo społeczności uproszczone nieco, ale nadal bardzo czytelne. Oczko z łezką.

Doczytałam komunikat do końca. Potem – niejako z rozpędu – zapoznałam się z podobnymi, anonimowymi w sumie, wypowiedziami portalowiczów. Niejakiego Wojtka, który niby rozumie, że dyplom nie jest skierowaniem do pracy a mimo to, czuje się oszukany; pracodawcy, który zżyma się, że nie może znaleźć dobrych pracowników, bo wśród młodych ludzi doświadczenie zerowe a wymagania, co do pensji, duże.

Też zrobiłam wielkie oczy, aż mi brwi podjechały na środek czoła. Tylko łez sobie oszczędziłam. Pod sloganami reklamowymi wytłuszczonym drukiem widnieje napis: „UDOSTĘPNIJ DALEJ, JEŚLI CZUJESZ, ŻE NALEŻYSZ DO POKOLENIA OSZUKANYCH”.

Nie czuję, że należę do tego pokolenia i to nie czuję tak bardzo, że aż komputer z wrażenia wyłączyłam. Owszem, pamiętam sprzed dziesięciu lat „modę” na licea, czy wręcz pęd na studia. Prawdą jest, że celem mnóstwa ludzi z mojego pokolenia, było te studia skończyć. I zgodnie z tym, co piszą Oszukani, skończyć „tanim kosztem”, często stosując metodę „kopiuj wklej”.

Ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć, by ktokolwiek odwodził uczniów od pomysłu pójścia do technikum, liceum profilowanego, czy zawodówki. Pisząc kolokwialnie – czy ktoś komuś bronił iść do zawodówki?! Wiem, że sporo szkół tego typu zamknięto z powodu nikłego zainteresowania młodzieży. Ale chyba raczej nie po to, by chcących się uczyć młodych ludzi nie wpuścić w ich mury! Prawdą są poszczególne stwierdzenia zamieszczone przez Oszukanych, o tym, że rynek nie jest w stanie wchłonąć olbrzymiej ilości politologów, socjologów, historyków itp. Czy, że taniej jest otworzyć w prywatnej szkole wyższej kierunki społeczne, niż np. informatykę. Prawda to, ale jakoś nie mogę się dopatrzyć w tej naprędce skleconej teorii spiskowej znamion „pokoleniowego” oszustwa. Absolutnie mi się te pojedyncze prawdy nie składają w żadną logiczną całość.

Studia to był dopiero początek, czas na samo rozwój – przez wiele osób wykorzystany do maksimum – czas na usamodzielnienie się, znalezienie partnerów i zastanowienie się nad tym, co chciało by się w życiu robić. Nie pamiętam, żeby ktoś komuś obiecywał, że dyplom da mu pracę. Wręcz przeciwnie. Tuż przed obroną mieliśmy świadomość, że karierę zawodową zaczniemy od bezrobocia a pracy trzeba będzie wytrwale szukać. Przynajmniej tak mi się wydaje, że wielu z nas tę świadomość miało. Zaczynałam studia wiedząc, że z pracą po nich będzie ciężko, kończyłam – wiedząc, że będzie BARDZO ciężko. Nie spodziewałam się wprawdzie, że AŻ TAK, że praca będzie niezgodna z wykształceniem, niespełniająca oczekiwań, lub zgoła, że wykształcenie wielu z nas (w tym moje) może być zbyt wysokie. Nade wszystko zaś, nie spodziewałam się, że pracodawcy mogą aż tak źle, tak niesprawiedliwie traktować młodych ludzi. (Jak źle, jak niesprawiedliwie? Niemal jak w „Zaklętych rewirach” Lecha Majewskiego – polecam wszystkim absolwentom bez doświadczenia, bardzo aktualny film.)

Trochę przeszłam i „rocznikowo” należę do „Oszukanego Pokolenia”, ale mimo to, cały czas, nie czuję się oszukana. Niepowodzenia trzeba traktować jak naukę, nie jak koniec świata (wiem, to jest bardzo trudne). Nie ma etatów? Nie ma pracy „za biurkiem”, nie ma wakatów w szkołach? Dobrze więc, róbmy swoje. Starajmy się działać, uczmy się samodzielności w praktyce. Kto nie spędził studiów wyłącznie na procedurze kopiowania i wklejania, powinien wiedzieć, gdzie szukać. Do jakich sięgnąć książek, jak wypełniać druczki i kogo zapytać, aby usłyszeć satysfakcjonującą odpowiedź. Kto chciał przyjąć, ten dostał pełny pakiet umiejętności, sztuką jest teraz tylko odpowiednio je wykorzystać. Działać, zamiast lamentować. Próbować, choćby miało się nawet nie udać.

Prawda, że „nie ma lekko” (jedna z moich koleżanek powtarzała to przez całe studia:). Kto ma rodzinę na utrzymaniu a do tego jeszcze kredyt do spłacenia, temu na pewno droga wiedzie cały czas pod górkę. Ale nawet największe trudności nie zwalniają nas – wykształconych w końcu ludzi – z obowiązku myślenia i nie dają prawa do załamywania rąk. Nikt niczego nie będzie robił za nas, bo… jesteśmy już dorośli.

Ale z drugiej strony, kto szuka, ten znajduje a oszukany może czuć się tylko ten, kto sam siebie uzna za oszukanego. Proszę szanownych czytelników – nie było żadnego oszustwa. Żadnego spisku. Rynek pracy nie jest dwugłowym, zębatym smokiem, który chce nas pożreć, jest neutralnym środowiskiem, w którym trzeba znaleźć swoje miejsce. Jeżeli nie w Zakątku A, to może w Niszy C2. Ja nie wiem gdzie, bo każdy musi znaleźć swoją niszę. Ja też szukam swojej. I wcale nie twierdzę, że to jest łatwe, to jest bardzo trudne. Ale jeżeli Bóg zamyka przed nami drzwi, zawsze zostawia uchylone okno.

http://www.facebook.com/OszukanePokolenie

Autor: Maria

  1. Rocznik ’84
    | ID: 12248f47 | #1

    Zainteresowałaś mnie tym aktykułem, postanawiam wiec przedstawić móją ocenę „Oszukanego pokolenia”. Jestem również z tego wyżu i uważam, że warto podjąć publiczną debatę na ten temat. Jak w każdej dziedzinie zycia, należy zachować złoty środek, proporcje muszą być zachowane. Podobnie jest w dziedzinie oświaty. Tutaj dopatruję się błędów rządzących w latach 90-tych, którzy otworzyli drogę no studia wyższe także dla tych mniej zdolnych. Na przykład umożliwili funkcjonowanie – na zysk, a nie na misję zorientowanych – prywatnych uczelni. Widzę jedynie logiczną konsekwencją tego, czyli problemy z bezrobociem wśród młodych absolwentów. Podobnie jak autorka tekstu, nie widzę tutaj spisku. Każdy pracodawca powinien myśleć, że tutuł mgr jest oznaką pewnych kwalifikacji, co przez ostatnie lata zostało zachwiane.

Komentarze są zamknięte