Potocznie mówi się, że człowiek uczy się przez całe swoje życie. W tych czterech słowach zawarta jest prawda, wydawałoby się, że nie dostrzegalna na pierwszy rzut oka. Słowa „uczyć się” są zaskakująco dwuznaczne.
W pierwszym znaczeniu „nauka” oznacza nabieranie doświadczenia. Uczymy się całe życie. Od momentu, kiedy jako niemowlę doświadczamy nowych bodźców (światła, głosu, zapachów) przez pierwsze stłuczenie kolana, pójście do szkoły, poznawanie innych ludzi, granie z nimi w gry i zabawy. Tych nowych, wspaniałych doświadczeń doznajemy przez całe swoje życie. Dlatego tak bardzo w naszym społeczeństwie szanuje się osoby starsze, mające na koncie większy bagaż wspomnianego doświadczenia. Ale nawet w przyszłości, kiedy nasz wiek będzie już słuszny, a po ogrodzie biegać będzie gromadka wnucząt, cały czas będzie na świecie coś mogące nas zaskoczyć lub czegokolwiek nauczyć. W drugim znaczeniu słowa przytoczone w pierwszym zdaniu odnoszą się do nauki, którą znamy ze szkoły. Przed oczami pojawia nam się obraz dziesiątek książek piętrzących się wokół, jakby pragnących przekazać nam swoją ogromną wiedzę. Obraz ten znika, by za moment w jego miejsce pojawiły się kolejne sceny – egzaminu maturalnego, sesji studenckiej, odbioru świadectwa w szkole podstawowej. Jeśli naukę traktować w ten sposób, to rzeczywiście człowiek uczy się całe życie. Ale nie każdy, tylko wybrany. Tylko człowiek rozwijający swoje zainteresowania, studiujący na wyższym szczeblu, lub pragnący zaimponować płci przeciwnej. Większość, przytłaczająca większość ludzi nie widzi sensu w tym, żeby poszerzać swoją wiedzę w jakimkolwiek zakresie. Dla nich przytoczone przed chwilą obrazy są jedynie snem. Koszmarem lub marzeniem, ale tylko odległym snem. Uznają to za etap zakończony, wiedzę zdobytą podczas niego rozpatrują jedynie w kategoriach 3 x Z (Zakuć, Zdać, Zapomnieć).
Dlaczego o tym wspominam ? Przecież dla wielu ludzi wydaje się to jasne. I mają oni rację, jednak nie wiedział o tym Jaś. Jaś jest osobą jakich wiele. Nigdy nie narzekał na głód, ale jego rodzice nie szastali też gotówką. Najważniejszą osobą był dla nich Jaś, jedyny syn, a celem zapewnienie mu godnej przyszłości. Jaś uczył się przeciętnie. Jeszcze w szkole podstawowej miał świadectwo z czerwonym paskiem, jednak później było gorzej. Wpadł w złe towarzystwo, miał przygody z alkoholem i narkotykami. Skończył jednak gimnazjum, potem liceum. Zdał maturę, na studia wyjechał do miasta oddalonego o 150 kilometrów. Nie wracał na każdy weekend. Żył i balował za pieniądze posyłane mu przez rodziców. Skończył studia z tytułem magistra, po półrocznym pobycie na bezrobociu znalazł pracę na stacji benzynowej. Jaś czuł się kimś.
Ale zaraz, czemu ja dorosłego mężczyznę nazywam Jasiem ? Ponieważ od zawsze tak właśnie nazywała go matka. Był dla niej ukochanym synkiem, Jasiem. W miarę jak jedynak dorastał, czuł większą potrzebę odseparowania się od tych czułości. Jeszcze w szkole średniej kłócił się z matką, próbował przekonać ją, by nazywała go Janem. Ale to wszystko było na nic. Dla niej zawsze był jej synkiem. Janowi bardzo się to nie podobało, przecież miał on tytuł magistra – a tego nie można było lekceważyć. Był bardzo inteligenty i błyskotliwy, bo przecież bez tego nie skończyłby studiów. Jan był jednym z wielu opisywanych przeze mnie przypadków ludzi, którzy swoją naukę skończyli wraz ze skończeniem studiów.
Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy Jan vel Jaś natrafił na witrynę internetową projektu systemowego pt. „Krajowe Ramy Kwalifikacji”. Zanim przejdziemy do dalszych przygód naszego znajomego, warto napisać parę słów wyjaśniających, czym wspomniany projekt jest. Znajduje się on pod skrzydłami m.in. takich instytucji, jak: Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Eksperci bolońscy, czy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Jego głównym celem jest stworzenie przejrzystego wzoru, według którego można ocenić efekty uczenia się przez całe życie. Uczenia się nie tylko w szkołach publicznych czy na uniwersytetach, ale obejmujące także swoim zasięgiem wszelkie formy zdobywania wiedzy – także te nieformalne. Droga zdobywania wiedzy jest nieważna. Ważny jest jedynie efekt.
Szczególnym celem Krajowych Ram Kwalifikacji (zwanych także Polskimi Ramami Kwalifikacji) jest sprawdzenie, w jaki sposób nawiązują one do Europejskich Ram Kwalifikacji. To nawiązanie da możliwość stworzenia ogólnoeuropejskiego systemu mogącego ocenić nasze kompetencje. Dzięki temu pracodawcy w całej Europie będą znali zakres naszych umiejętności na podstawie wyników badań. O kolejności przyjęć do pracy ma przestać decydować doświadczenie zawodowe, a zacząć suma punktów.
Warto się zastanowić, czy takie rozwiązanie jest skuteczne. Kluczowe w całej sprawie jest pytanie, w jaki sposób można zmierzyć poziom czyjejś wiedzy. Czy test ABCD jest kompetentnym wyznacznikiem tych umiejętności ? Odpowiedź jest prosta – nie. Nie da się w sposób jasny, prosty i przejrzysty sprawdzić poziomu wiedzy kilkuset milionów europejczyków. Wyniki takich badań nie były by obiektywne. Prace są obecnie w toku, na poziomie wstępnych projektów, ale może warto przyjrzeć się kolejnemu pomysłowi urzędników. Zanim będzie za późno na działanie, a sumienność w obowiązkach, doświadczenie zawodowe i umiejętności zostaną zastąpione przez nieobiektywną ocenę.
Podobnie uważał Jan. Proszę zwrócić uwagę na zmianę. Główny bohater naszej opowieści nie jest już Jasiem, lecz Janem. Czemu zawdzięcza on zmianę w byciu postrzeganym przez innych ? Zawdzięcza ją samemu sobie, temu że dorósł do zmiany postrzegania rzeczywistości. Zapoznał się z Krajowymi Ramami Kwalifikacjami. I mimo tego, że sama idea stworzenia jednolitego systemu oceniania nie bardzo przypadła mu do gustu, to jednak bardzo spodobał mu się pomysł poszerzania swoich, wąskich do tej pory, horyzontów.
Niech ostatnie zdanie pokazuje nam, że warto inwestować w siebie. Nie wiadomo bowiem kiedy przyjdzie nam z tej wiedzy korzystać.
Autor: Krzysztof Marcinkiewicz
Praca konkursowa „Słów dla kompetencji”.