Strój rozbarsko-bytomski noszono we wschodniej, uprzemysłowionej części historycznego Górnego Śląska. Jego nazwa pochodzi od wsi Rozbark – od 1927 r. dzielnicy Bytomia. Na Górnym Śląsku noszeniem miejscowego stroju manifestowano przynależność do narodowości polskiej. W wielu przypadkach ubieranie się „po chłopsku” znaczyło tu tyle, co „po polsku”, „po śląsku” i było przeciwwagą silnych procesów germanizacyjnych.
Istniało wiele wersji stroju kobiecego na różne okazje, pory roku, a niekiedy nawet i pory dnia. Wpływ na jego wygląd miał także kalendarz liturgiczny. Szczytowy okres rozwoju stroju kobiecego przypada na przełom XIX i XX w. i ta jego wersja z niewielkimi zmianami przetrwała do naszych czasów. Strój odświętny młodej dziewczyny składał się z kiecki, zopaski, kabotka [białej bluzeczki] i wierzchnia. Dziewczęta chodziły z gołą głową a pojedynczy, opadający na plecy warkocz związywały gładką zieloną, niebieską lub wiśniową wstążką. Na szczególne okazje zakładały galandę, czyli szeroki wieniec z kolorowych sztucznych kwiatków i błyskotek. Z tyłu wisiał szlajfy, często ręcznie wyszywane lub malowane. Głowy mężatek musiały być obowiązkowo nakryte, najczęściej zakładano chustki purpurki. Od święta zamożniejsze kobiety nosiły czepki z białego płótna, które miały kształt budkowy, a w części okalającej twarz szeroką krezę z koronki klockowej. Koszule szyto z cienkich płócien bawełnianych. Wykańczano je przy szyi i rękawach szerokimi krezami z cienkiej i delikatnej koronki. Zakładane pod kaftany koszule pozbawione były tych ozdób – przy szyi i rękawach miały jedynie wąskie oszewki. Spódnice do tego stroju były szerokie (od czterech do pięciu metrów), o gładkich przodach, boki i tył ułożone były w drobne zakładki. Pod spódnicę wierzchnią zakładano kilka spódnic spodnich lub jedną – grubą, watowaną i pikowaną.
Oprócz spódnic noszono również kiecki, czyli spódnice z doszytym stanikiem. Dziewczęta nosiły spódnice w kolorach jasnych, a mężatki w ciemnych. Kieckę przepasywano zapaską z wzorzystego adamaszku, z materiałów jedwabnych zdobionych malowanymi lub haftowanymi motywami kwiatowymi, z pasiastych płócien. Sukienny gorset zwany wierzcheniem zakładano do koszuli z krezami przy szyi i rękawach. Noszono go niezależnie od stanu cywilnego. Panny i młode mężatki przywdziewały gorset czerwony, natomiast kobiety starsze – czarny lub granatowy. Sięgał on do linii talii i miał na piersiach głęboki podkrój. Jego ozdobę stanowiło obszycie wokół dekoltu z szerokiej ułożonej w fałdki wstążki i różnego koloru sznureczków, naszytych wokół dziurek służących do zapinania. Ważnym elementem stroju były kraciaste chusty zwane szaltuchy. Biżuterią noszoną przez śląskie kobiety były czerwone korale, do których noszono krzyżyk. Wiedzę o tych zasadach kobiety przekazywały z pokolenie na pokolenie.
Stanisław Wasylewski w 1937 r. pisał: „Rozbarczanie słusznie są dumni i strzegą swego stroju ludowego, który w całej okazałości, dostojeństwie i powadze barwy trwa dotąd i ujawnia się każdego święta i każdej uroczystości. Tworzy on odrębną grupę w ubiornictwie naszego kraju. Strój męski typu rozbarskiego składa się z szaty wierzchniej zwanej „kamzola” i szaty spodniej: „bruślek”, który pełni rolę kamizelki. Obie jednakowej długości z granatowego sukna z błyszczącymi „kneflami” mosiężnymi; guziki te zazwyczaj w liczbie dziewięciu wyobrażają rozmaite chwile pracy rolnika. (…) W stroju kobiecym w Rozbarku dominuje miękka biel jako ozdoba głowy. Nito średniowieczny „hennin” na fryzurze umiłowanej damy trubadura, ni kornet mniszki zakonnej. Czepiec jest biały z okazałym płóciennym rąbkiem wokoło. Od tego czepca płyną „faborki”, długie, kosztowne jedwabne wstęgi, w rzuty kwiatów haftowane. Do takiego czepca trzeba podobno aż czterdzieści łokci „tkanic”. (…) Każda okolica, każda osada nieledwie ma jakąś odrębność przystroju. Czasem wyraża się to choćby w drobnym szczególe kroju lub deseniu zdobniczego. (…) Grupa rozbarsko-bytomska obejmuje także powiaty katowicki, świętochłowicki i tarnogórski. Odrębną całość stanowią grupy: szywałdzka, opolska i raciborska. (…)„.
Fundacja Dla Dziedzictwa
Fot. Marcin Mazurowski