„Choć niedaleko stąd jest kres, to przecież jakieś wyjście jest” to cytat z piosenki z pierwszej polskiej telenoweli „W labiryncie”. Po 23 latach od emisji słowa te nadal mają sens, bo nadszedł kres cierpliwości mieszkańców kilku ulic w Dąbrowie Górniczej. Tylko, ze żadnego wyjścia z tej patowej sytuacji nie widać. Ulice owe rozkopane są już drugi rok celem budowy nowej kanalizacji, jakże szczytny cel władz miasta, nowa kanalizacja – osobno kanalizacja deszczowa, osobno kanalizacja ściekowa. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wymiana owej kanalizacji na ulicy o dlugości 100 m, trwa już drugi rok i końca nie widać.
Miasto nasze musi być bardzo bogate, skoro robotnicy firmy wykonującej zlecenie kopią już czwarty raz ten sam odcienk ciągle coś poprawiając i na następny tydzień zapowiadając koniec kopania i rozpoczęcie właściwych robót mających na celu skończenie rozkopanej od dwóch lat drogi. Panowie gratuluje tempa, prac i braku myślenia i marnotrastwa pieniędzy! Gdybyście zaczęli myśleć co wam raczej nie grozi to byście pracowali szybciej i pieniędzy mieszkańców nie marnowali. Ale co tam przecież najlepiej i najłatwiej wydaje się pieniądze czyjeś a nie swoje. Utrudnienia jakie napotykają mieszkańcy spowodowane tym iście żółwim tempem, też nikogo nie obchodzą, dla przypomnienia w czasie weekendu, ale nie tylko są momenty, że ludzie nie mogą dojechać ani wyjechać z własnego domu!!!! Żeby to jeszcze o kilka ulic chodziło, ale jak to zwykle bywa rozkopano połowe miasta, i powstał powazny problem co jest ważne, a co ważniejsze?? Co kończyć w pierwszej kolejności, a co może poczekać? Na przyszłość pdopowiadam, jak się bierze i trzyma dziesieć srok za ogon, to nic nie wychodzi panowie! Zrobić jedną robote szybko i sprawnie i dopiero brać się za następną! O tym jednak możemy tylko pomarzyć, ponieważ nie widziałem jeszcze myślącego i robiącego coś dobrze komunisty! Gdyby komuniści zrobili coś dobrze, porządnie i szybko to byłby to fenomen na skale światową! A tak zgodnie z zasadą krzywo, prosto byle ostro, rozkopano połowę miasta i nie wiadomo co konczyć czy drogę dojazdową do jeziora Pogoria III, czy ul. Limanowskiego, gdzie zfrezowano asfalt, i pozostawiono kocie łby i na tym „remont zakończono”, czy może kończyć rozkopaną od strony Antoniowa drogę na Pogorie IV??? Pozostają jeszcze do wyboru ul. Śliwińskiego, i tzw. Stary Korzeniec. To się dopiero porobiło, co by tu wybrać?
Ciężki to orzech do zgryzienia, wyjście jakieś powinno się znaleść z tej sytaucji, można przecież zwiększyć liczbe ekip remontowych i robić w kilku miejscach na raz, a na przyszłość brać się za kolejne prace jak jedna będzie skończona. Czy myślenie naprawdę tak boli i jest takie trudne?
Autor: Tomasz Sarwa
Nic nowego.Tak buduje się w całej Polsce!Projekty budowlane,są nie tylko wykonywane po kilka razy, poprawiane,uzupełniane ,a czasem lezą na półkach urzędu miasta np.Nysy nikomu nie potrzebne – wartość kilku mln zł, Kosztorysy są pojemne..a jakże..obejmują narzuty do robót zapewniając finansowe i długoterminowe tempo prac.Nikt kosztów nie sprawdza,bo wielkich robót i wielkich firm minister finansów z urzędami kontroli skarbowej po prostu się boją a gminy zaciągają kolejne kredyty na coraz wieksze kary i odsetki od nieterminowego zakończenia robót.
Problemy ludu, z dojazdem do własnego domu,do bloku. nikogo nie obchodzą.To standart w dniu dzisiejszym! Tutaj „głową” są politycy i podobnie jak w rodzinie”głową”jest ten,kto decyduje, na jaki program nastawić telewizor!!