Niedługo po podjęciu decyzji przez mocarstwa podziału Śląska, w styczniu 1922 roku Naczelnik Państwa Józef Piłsudski mianował inż. Józefa Kiedronia dyrektorem Departamentu ds. Śląskich w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. Kiedroń pochodził z Zaolzia, toteż, gdy przebywał w Warszawie korzystał z mieszkania w budynku ministerstwa. Wiele czasu spędzał jeszcze na Górnym Śląsku, gdzie starał się zorganizować przejecie przemysłu i powołać polskie władze górnicze. Kiedroń przejmował też na Śląsku zakłady należące do niemieckiego skarbu państwa. Najważniejsze z nich to Fabryka Związków Azotowych w Chorzowie i huta Skarbowa Ołowiu i Srebra w Strzybnicy a także przejęcie i zorganizowanie zakładów ubezpieczeniowych dla bractw górniczych. Nazywano je spółkami brackimi. To jemu zawdzięczają ukształtowanie i spolszczenie szkoły zawodowe – Szkoła Przemysłowa w Bielsku i Szkoła Górnicza w Tarnowskich Górach.
Niemcy byli pewni, że gdy ich urzędnicy opuszczą Chorzów to Polakom nie uda się utrzymać w ruchu zakładów azotowych. Inż. Kiedroń natychmiast zaangażował wybitnych chemików i inżynierów Ignacego Mościckiego i Eugeniusza Kwiatkowskiego. Fabryka nie tylko Ne upadła ale jej produkcja wzrosła. Prof. I. Mościcki zakładał potem zakłady Azotowe w innych częściach Polski.
Kiedroń również odpowiadał za skomplikowana unifikację Śląska z resztą Polski. Była to rzecz skomplikowana ze względu na postanowienia Konwencji Genewskiej utrzymującej część prawodawstwa niemieckiego. Tak wiec na jednym teranie trzeba było pogodzić dwa systemy prawne. Jednym z najbardziej doniosłych czynów było przeforsowanie wprowadzenia marki polskiej jako środka płatniczego. Marka niemiecka dewaluowała się w zastraszającym wręcz tempie. Uratowało to portfele wielu Ślązakom. Było więc przyjęte z wielkim zadowoleniem, pomimo, ze wg umów jeszcze przez długi czas miała obowiązywać marka niemiecka.
Warto poznać bliżej człowieka, dzięki któremu Śląsk stanął na nogi już w chwilę po przyłączeniu go do przez Polski.
Józef Kiedroń urodził się 17 marca 1879 r. w Dolnych Błędowicach na Zaolziu. Jego ojciec miał gospodarstwo rolne w Datyniach Dolnych. Po ukończeniu wiejskiej szkoły kontynuował naukę w szkole realnej w Cieszynie. Był prymusem lecz po śmierci matki musiał sobie radzić sam. Aby zdobyć pieniądze na naukę pracował, udzielał korepetycji, zatrudniał się w księgarni, kopali w Ostrawie i u wuja na wsi. Aby nie tracić pieniędzy na bilety kolejowe chodził pieszo do szkoły. Bywał w niej jedynie jeden dzień w tygodniu ale nadrabiał ucząc się po nocach. „Zdolnym uczniem zainteresował się pastor zboru w Błędowicach i postarał się dla niego o zasiłek z pomocy. Dorabiał na życie korepetycjami. W szkole należał do tajnej, polskiej organizacji młodzieżowej Jedność. Jej członkowie zbierali się potajemnie, by studiować polską literaturę i historię oraz umacniać swoją świadomość narodową. Szkołę skończył z odznaczeniem czyli wyróżnieniem w 1898 roku i rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej. Po roku przeniósł się na Akademię Górniczą do Leoben /Austria/. W czasie studiów otrzymywał stypendium Macierzy Szkolnej, udzielał korepetycji, a w wakacje pracował jako górnik w kopalniach w Westfalii. Należał do związku studentów polskich ze Śląska Cieszyńskiego „Znicz”, a w latach 1898-99 był jego prezesem. Był też członkiem organizacji studentów polskich „Promień”. Studia skończył z odznaczeniem w 1902 roku.” – napisała Władysława Magiera w swoim artykule „ Józef Kiedroń” (http://www.cieszyn.pl/?p=peoplesShow&iPeople=49)
Im więcej czytał literatury niemieckiej tym bardziej stawał się Polakiem.
Zatrudnił się jako inżynier na kopalni Eleonora w Dąbrowie na Zaolziu – należącej do Witkowickiego Towarzystwa Górniczo-Hutniczego. Pomógł siostrom stanąć na nogi. Miał ciągłe konflikty z czeskimi zwierzchnikami ze względu na jego pracę społeczno – oświatową w środowiskach polskich. Ożenił się Zofię Kirkorową z domu Grabską, siostrę przyszłego premiera i ministra Grabskiego. Razem z żoną uporządkowali finanse i wydawanie „Dziennika Cieszyńskiego. „Kiedy utworzono Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego nie został jednak jej członkiem, ponieważ z ramienia Polskiego Zjednoczenia Narodowego weszła żona. Był autorem słynnej odezwy do ludności o przyłączeniu Śląska Cieszyńskiego do Polski. Rada przyjęła ja z niewielkimi poprawkami i ogłosiła 29 października 1918 roku. Podpisał też, 5 listopada 1918 roku, jako jeden z czterech delegatów, w imieniu Rady umowę graniczną Czechami.
Po agresji czeskiej, w styczniu 1919 roku został razem z rodziną aresztowany. Po ciężkim dniu, musieli stać, zostali przewiezieni do Ostrawy. Ostatecznie po długich marszach i transportach trafili do baraków w Morawskiej Trzebowie. Przez trzy tygodnie chodzili i spali w ubraniach, w nieogrzewanych pomieszczeniach. Przewiezieni w brudnym, bydlęcym wagonie do Lipnika, po nocy spędzonej w lodowatym pokoju, zostali zwolnieni. Przyczyniła się do tego interwencja brata Zofii u prezydenta Czechosłowacji. Musieli zamieszkać w hotelu w Cieszynie, a Józef dostał urlop, nie mógł pojawić się w Dąbrowie . Po dwóch miesiącach wrócili tam jednak. W sierpniu 1919 roku został mianowany przedstawicielem Rządu przy Misji amerykańskiej dla rozdziału produkcji węgla na Europę Środkową z siedzibą w Morawskiej Ostrawie.
Jesienią 1919 roku rozpoczynają się przygotowania do plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim. W tym trudnym okresie rodzina Kiedroniów była cały czas szykanowana. Pobito syna Janka, nastąpiło włamanie do domu, chora Zofia została na jeden dzień aresztowana. 15 maja 1920 roku zabrano z domu Józefa. W drodze do więzienia został ciężko pobity przez czeskie bojówki i znalazł się w orłowskim szpitalu. Po kilku dniach przy pomocy komisji plebiscytowej i przyjaciół, żona doprowadziła do przewozu męża karetką do cieszyńskiego szpitala. Najcięższe rany miał na głowie, ale ucierpiały też bardzo jego ręce, którymi zasłaniał głowę, na nogach miał skrzepy, tylko plecy przed razami ochronił gruby płaszcz. W obawie przed porwaniem Zofia wywiozła męża do szpitala w Krakowie.” – kontynuuje w swoim tekście Władysława Magiera.
Próbował konferencji w Spa i w Paryżu ratować swój ukochany Śląsk Cieszyński. Pojechał nawet do Londynu. Z księdzem Karolem Kuliszem prosili pułkownika Hous’a, przyjaciela prezydenta Wilsona, o interwencję w sprawie Zaolzia, za późno. Szwagier Grabski – premier RP podpisał zgodę na oddanie Czechom terenów polskich!
Zbliżał się czerwiec czyli wkroczenie wojska polskiego na Śląsk. Ks. Jan Kapica zapewniał że „Ślązacy nauczą się od braci z innych dzielnic ładnie mówić, podczas gdy ci nauczą się ładnie pracować.” Polska dostała ziemię, wokół której całe jej życie będzie się krystalizować.
Na moście szopienickim ks. J. Kapica i inż. Kiedroń witali wkraczające wojsko polskie, zdążające w kierunku Katowic. Ks. Kapica mówił: „Narodzie polski! Ludu Górnośląski! Panie Generale! Żołnierze polscy! Jesteśmy wolni. Otóż kajdany, które nas krepowały, już opadły. Za to niech będzie Bogu cześć i chwała! A z piersi wolnego ludu na całym Górnym Śląsku polskim wznosi się ku niebu uroczyste Te Deum, – Ciebie Boże Wielbimy! Wielbimy Ciebie Boże Łaskawy, żeś sam dozwolił dożyć dnia dzisiejszego! Dzień, o którym za psalmistą powiedzieć można: Toć dzień, który Pan zgotował – weselmy się i radujmy się wzajemnie. Dziś się raduje cała Polska, dziś cieszy się Górny Śląsk, dziś bowiem wita Śląsk Polskę; a Polska wita Śląsk. Witając ciebie, Panie generale, w imieniu ludu i duchowieństwa katolickiego witamy Polskę, Ojczyznę naszą. Witaj nam Ojczyzno, zobacz twoje dzieci! 700 lat byliśmy rozłączeni, ale jeszcze nie zapomnieliśmy języka ojczystego, nie zapomnieliśmy pacierza polskiego. Witając Polskę, witamy Ciebie Biały Orle! Wzbij się wysoko nad ziemię śląską, nad jej miasta, nad jej wioski. Tyś nam symbolem wolności i sławy, symbolem ideałów narodowych…” – Księga Pamiątkowa Powstań i Plebiscytu na Śląsku s. 146
Popularne stało się na Śląsku powiedzenie: „Bez Polski nie ma Śląska. Bez Śląska Polski nie ma. W tem nasza rzecz zwarta, miedzy myślami dwiema.”
Mało kto pamięta o tym, że to inż. Kiedroniowi Polska zawdzięcza Gdynię.
W. Magiera – pisze w swoim artykule: „Uczynił wszystko, aby przełamać bierny stosunek do spraw morskich społeczeństwa i znacznej części czynników rządowych. W lipcu 1924 roku podpisał umowę z konsorcjum francusko-polskim na budowę portu w Gdyni.
„Gazeta Poranna” z 17.05.1925 r. tak pisała : „Był inżynier Kiedroń pierwszym ministrem polski, który rozwarł drogę naszą na szerokie horyzonty. Dzięki jego zabiegom doszła do skutku umowa…za jego też przyczynieniem zaczęto po raz pierwszy myśleć na serio i podjęto akcję około stworzenia polskiej floty handlowej”.
Józef Kiedroń pracował niekiedy ponad siły. Nie liczył na apanaże. Dla niego była Polska ważna. Cały czas pamiętał o swoim ukochanym Zaolziu. Wspierał organizacje polskie. Wiedział, ze jedynie bogata i silna Polska ma szanse przetrwać.
Często wygłaszał odczyty, propagując idee budowy portu i rozwoju floty.
Jako minister był bardzo zajęty, pisał artykuły naukowe do miesięcznika „Przemysł i Handel”, odbywał konferencje i wizyty. Robił wszystko, by rozwijać polski handel zagraniczny, który uważał za bardzo ważny dla gospodarki młodego państwa. Nie lubił przemawiać, ale jako minister nie unikał publicznych wystąpień. Musiał „bywać” na przyjęciach, które później należało odwzajemnić. Jako minister nie miał funduszy reprezentacyjnych, a pensje ministerialne były wtedy niewielkie, budżet wspomagały więc pieniądze żony. Nie wstydził się tego, że żona miała jedną porządną suknię i że jeździ starym, rozklekotanym autem. „Całe życie był bardzo oszczędny, nigdy nie chciał obciążać dodatkowymi kosztami swoich pracodawców.” – podaje w swojej pracy W. Magiera.
Jakże brak teraz takich ludzi. Ilu posłów i ministrów myśli jedynie o Polsce? Na co przeznaczają swoje wysokie zarobki? Wielu nawet krzywi się na propozycję by zamawiać do biur poselskich patriotyczne gazety! Jakże aktualne są słowa Piłsudskiego skierowane do członków rządu. Czyż nie warto im dziś te słowa powtórzyć?
Na Śląsku od samego początku wszyscy byli najlepiej w Polsce przekonani nie tylko o potrzebie budowy portu w Gdyni ale i konieczności usprawnienia transportu. Inż. Józef Kiedroń był prezesem Ligi Morskiej. „Już w 1923 roku dostrzegł, a od 1926 rozpoczął kampanię na rzecz połączenia Górnego Śląska z morzem najkrótszą linią kolejową. Napisał dziesiątki artykułów, przemówień, memoriałów dla zjednania opinii publicznej i czynników rządowych dla idei budowy magistrali. Wyliczał korzyści płynące z budowy linii dla skarbu państwa, wskazywał na wzrost konkurencyjności polskiego węgla na rynkach europejskich. Uważał też, że nie można pominąć moralnego aspektu, udowodnienia Europie znaczenia morza i korytarza dla Polski. Dla mieszkańców Śląska połączenie będzie spełnieniem obietnic państwa jeszcze z czasów plebiscytu, dowodem, że pamięta o tych , którzy walczyli o Polskę na jej krańcach. Kiedy w 1927 roku ruszyła budowa, dążył do jej przyśpieszenia, pokazując ile traci państwo nie wykorzystując w pełni możliwości przeładunkowych portu. W 1928 roku wydał broszurę „Kolej Górny Śląsk -Gdynia jako najpilniejszy problem gospodarczy” – napisała w swym artykule W. Magiera
Magistrala węglowa powstała błyskawicznie. Rozbudował się port a następnie wokół niego miasto Gdynia. Zbudowano w II RP stocznie. Górny Śląsk stał się motorem napędzającym całą polską gospodarkę. Bogacił się Śląsk i rozbudowywała Polska cała.
Po śmierci męża w 1932r. Zofia założyła fundację stypendialną dla młodzieży ze Śląska Zaolziańskiego. Rozszerzano agendy „Macierzy Szkolnej”, nie zapominano o rodakach za Olzą.
A dziś? Czy ktoś pamięta o bohaterach tamtych lat. Kiedroń ma w Cieszynie jedną małą uliczkę. Miasto nie zdobyło się nawet na tablice pamiątkową.
Czyż nie chodzi o wynarodowienie nas? Była próba likwidacji nauki historii w szkołach średnich. Dopiero strajki głodowe i powstanie Ruchu Edukacji Narodowej ten proces na chwilę zatrzymały. Ale czy nowa podstawa programowa i zakłamane podręczniki nie mają nas oduczyć polskości?
Wszak Marszałek Piłsudski przestrzegał: „Naród, który traci pamięć przestaje być Narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.”
Autor: Jadwiga Chmielowska
„Bez Polski nie ma Śląska i Śląska bez Polski” Pani redaktor chyba się troszkę zamotała w tym tytule bo wyszło dwa razy to samo… Poza tym uważam, że takie sformułowanie (nie ma Śląska bez Polski i Polski bez Śląska) jest mocno przesadzone.
dobre
@Gość
Prostsze i wymowniejsze jest hasło: „Śląsk zawsze Polski”, z którym się w pełni utożsamiam. Zaraz mi tu jacyś „śląscy poprawiacze historii” wytkną, że Śląsk nie zawsze należał do Polski, więc takim mądralom oznajmiam, że należy je odczytywać w czasie teraźniejszym i przyszłym – Śląsk obecnie jest i zawsze będzie polski. Czy ktoś nie zgadza się z takim stwierdzeniem?