Przychodzą czasami, w najbardziej zabiegane dni, tak zwane leniwe godziny. Jest chwila na słabą kawę z mleczkiem. W tobie nie rodzi się żaden dramat.
Miasto otacza przechodniów pastelowymi kamieniczkami, po niebie pędzi strzępiasty anioł a rzeka rodzi siwe mgły. I albo mi się wydaje, albo niesiesz w kapeluszu piórko kraski.
Człowiek „zstąpiony” w gołębim prochowcu, na wcale nie twoje życzenie zatrzymuje czas strzelając palcami. Wąskimi uliczkami przechadzają się uśmiechnięci poeci. W pejzażu dawnego Wilna po nierównym bruku gruchają przyjazne dorożki.
Autor: Maria
Coś przepięknego! A liczy ledwie kilkanaście zdań…. aż się wzruszyłam:-))
Podoba mi się – magia,subtelność!