François Hollande, który dostał według sondaży powyborczych ok. 28 proc. głosów, a Nicolas Sarkozy według różnych badań o 1 do 3 proc. mniej.
Według szacunków instytutów badania opinii publicznej CSA, Ipsos i Harris Interactive, które agencja AFP uzyskała od swoich informatorów. Wyjątkowo dobry wynik – około 20 proc. – uzyskała Marine Le Pen z prawicowego Frontu Narodowego. Zagłosowało na nią więcej wyborców niż w 2002 roku na jej ojca Jean-Marie Le Pena, gdy wszedł do drugiej tury wyborów (wtedy 16,86 proc.). Nie przewidywały tego wcześniejsze sondaże.
Za nią uplasował się przywódca radykalnej lewicy Jean-Luc Melenchon, który uzyskał od 10,5 proc. do 13 proc. głosów (Front De Gauche), który zaczął kampanię przed oficjalnym terminem. Plakaty można było w lutym zobaczyć na zaułkach biedniejszych dzielnic Paryża. To mniej niż przewidywały media, to ona miła być na trzecim miejscu.
Zdaniem tych trzech instytutów frekwencja wyniosła co najmniej 80 proc., czyli była kilka punktów proc. niższa niż w 2007 roku (83,77 proc.). To jest wynik jak na razie nie do pokonania w Polsce.
Głosowanie we Francji zakończy się w niedzielę o godz. 20 wraz z zamknięciem lokali wyborczych w wielkich miastach; wtedy też zakończy się cisza wyborcza. Chwilę po 20 należy spodziewać się pierwszych wyników.
W pierwszej turze francuskich wyborów startowało 10 kandydatów. Dogrywka odbędzie się 6 maja.
Dwaj czołowi kandydaci zechcą pewnie, przejąć wyborców kandydatów, którzy odpadli. Sarkozy musi przekonać rozczarowanych wyborców Le Pen, by poparli go w drugiej turze. Tu może być klucz do zwycięstwa.
Oprac. TK, Za: wpolityce.pl, PAP
Fot. Tomasz Kwiatek