Grzegorz Schetyna odwiedził Opola. Spotkanie obyło się w hotelu Weneda w dzielnicy skąd pochodzi były marszałek. Schetyna zawsze podkreśla, że tu się wychował. Fajnie, prawda? Hotel Weneda też fajny, zawsze przed wyborami wiszą na nim ogromne banery kandydatów z PO.
Były lokalny polityk PiS oraz PO stanął przed sądem. Oczywiście chodzi o Jarka O. No cóż, sprawiedliwość dotyka wszystkich. Jarek, powinien wiedzieć, jak kończą ludzie, który chcą się nachapać mając minimalny dostęp do władzy. Pamiętam jak przez mgłę, gdy robiliśmy licencjat z politologi, Jarek siedział zawsze w ostatnim rzędzie, nigdy nie uważał. Czasami bywał „Ostry” niczym brzytwa. No to mamy efekt. Skaleczył się na własnym ostrzu.
W piątek w Radio Opole, Marcin Ociepa powiedział po raz tysięczny w swojej karierze słowa: „Jako politolog, uważam”. Ja też muszę zacząć tak mówić!
Swoją drogą, rozmowę z Ociepą prowadziła Aneta Skomorowska. Młoda ambitna dziennikarka, która w Loży Radiowej zadaje coraz lepsze pytania. Kibicujemy Pani Anecie dalej chociaż tęsknimy za Górniakiem!
A opolska GW znów tropi faszystów tym razem w Brzegu – i znów ma anonimowych informatorów wzburzonych promocją faszyzmu:-) To już tylko wywołuje śmiech. A swoją drogą jak robiono szopkę z biblioteki miejskiej, gdzie zebrały się mniejszość seksualne z narodowymi i nazwano to „żywą biblioteką”. Za Karbowiaka takie numery by nie przeszły. Teraz mamy prawdziwą promocję lewactwa pod auspicjami PO.
Nowe, świeże i bardzo ciekawe wydanie papierowe NGO! Jeżeli ktoś chciałby umówić się z nami indywidualnie aby otrzymać do ręki gazetę to zapraszamy! Proszę napisać do mnie na [email protected]. Wydania NGO będą również dostępne w wielu miejscach Opola o czym napiszemy już wkrótce!
A przy okazji tylko dla naszych fanów na Facebooku mamy konkurs w każdą sobotę podajemy zagadkę: Co to jest, gdzie to jest?
Z Kraju
Podobno Donald Tusk okrzyczał swoją żonę, że ta nic nie robi. Dlatego, skrzyczana żona wzięła się za skopanie ogródka. No to ładnie… Biedna kobieta, wychowywała dzieci, dbała o dom, troszczyła się aby jej mąż, miał zawsze uprasowane koszule, żeby w Warszawce wyglądał jak człowiek, a ten tyran, tak mówi? Cham!
Adam Bielan jest potulny jak baranek. W rozmowie z Małgorzatą Serafin, wypowiada się jak partyjny człowiek PiS, co budzi śmiech na ustach wielu osób. Coraz bliżej do wyborów, tak wiemy Adamie, że czyhasz na reelekcję…
Joachim Brudziński powala mnie swoimi tekstami za każdym razem kiedy mam okazję go słuchać. Wypowiedź: „Tusk jest zuchem w krótkich majtkach” to idealny przykład debilizmu, wprowadzonego do polskiej polityki. Moje gratulacje!
Paweł Olszewski z PO to kolejny agent, który w chwili porażki na argumenty potrafi przeciwnika z PiS, zmusić do dyskusji czy Jarosław Kaczyński to pryncypał… Zadam już słynne pytanie- kto za to płaci?
Kolejny raz cykl „ Joachim Brudziński w tym tygodniu”. Słowny majster ze Szczecina nazwał Jacka Kurskiego „ zimną wyrachowaną rybą”… Gratulujemy!
Misio Kamiński szczuje w książce „Koniec Pis-u” oczywiście na PiS. Misio zapomniał kto wypromował go z podrzędnego posła na znanego polityka, który zarabia grube pieniądze w Brukseli, dodatkowo pomagając Radkowi Sikorskiemu. Każdy orze, jak może, ale Kamiński pokazuje jak wygląda szczyt bezczelności politycznej. Wydać książkę każdy potrafi, tylko należy pisać prawdę.
autor: Łukasz Żygadło
Dzieło W. Gombrowicza w adaptacji Krzysztofa Garbaczewskiego na wstępie sprawiało wrażenie lewackiej interpretacji. Filip (w tej roli Paweł Smagała) nie wyśmiewa w pierwszej scenie braku jakiejkolwiek żywotności i cech istnienia tytułowej Iwony (jak w oryginale), ale młodego – podobnie jak on sam – mężczyzny (Łukasz Schmidt), zaproszonego na scenę z widowni. Ta jego zupełna bierność doprowadza księcia do szaleństwa, ale jednocześnie intryguje na tyle, by z tego szaleństwa wypłynęła namiętność, popychająca panicza do pocałunku. A był to pocałunek śmierci.
Uboga scenografia daje poczucie minimalizmu. Scenę ograniczają papierowe parawany, które dopiero po chwili ukazują swe prawdziwe przeznaczenie. To za nimi odbywa się akcja. I to akcja nieprzeciętna. Na wielkim telebimie, jak na ekranie telewizora, oglądamy pełen symboli dramat polityczny (chyba pierwszy w niedługiej karierze reżysera). Iwona (Aleksandra Cwen), naturalnie piękna, w odzieniu z lumpeksu i bez makijażu, okazuje się Polską – cichą, bezbronną i bez sojuszników. Jest inna niż wszyscy, tajemnicza i nieprzenikniona. Niesie na swoich barkach potężne piętno, a otaczający ją świat nie jest jej światem. Świat chce ją jednak do siebie upodobnić, przerobić na swoją hedonistyczną modłę. Kieruje na salony, pokazuje swój przepych, a ta nic. Milczy. I w swym milczeniu jest konsekwentna. A może się modli? Za siebie i za wszystkich wokół? To ta Polska, która nie daje się zwieść kosmopolitycznym wizjom pod sztandarem politycznej poprawności i kolorów tęczy. Ona jest sobą.
Filip, jako przedstawiciel libertyńskiej oligarchii, dostrzega w inności Iwony, że można inaczej. Wbrew woli dworu, zauroczony tą niezłomnością, odkrywa, że szczęście nie polega na tym, by mieć, ale by być. Zaczyna się danse macabre, do którego Polska daje się zaprosić. Omamiona szałem podniecenia, pod wpływem namiestnika Filipa, składa ościennym mocarstwom, nawet w obliczu zawartego przez nie paktu gazowego, lenno: dobra naturalne, armię, a nawet cząstkę siebie. Liczy, że od tej chwili będzie traktowana na równi z innymi. Lecz żądze salonu zostają dopiero rozbudzone. Dlatego również Ignacy (w postać cara wcielił się Mirosław Bednarek) pragnie ją wykorzystać. Ta się jednak opamiętuje i nie daje posiąść, co wzbudza jego wściekłość. Takiej potwarzy nie można puścić płazem. Staje się jasne, że mocarstwowe apetyty będą musiały być zaspokojone siłowo. I definitywnie. Zresztą nie pierwszy raz w historii.
Na jaw wychodzi, że i królowa (Grażyna Misiorowska) ma coś na sumieniu. Oszołomiony Filip, dotąd tak pewny swej podmiotowości, przekonuje się, że jest jedynie pożytecznym idiotą na usługach monarchów. Postanawia zemścić się na nich, wymierzając sprawiedliwość strzałem. Ubija matkę, ojca i głowę przedsięwzięcia – szambelana (Andrzej Jakubczyk). Nie może sobie z tym jarzmem poradzić, całą winą obarczając Iwonę. A ta, co gorsza, milczy. I w dodatku zdążyła go już całego pochłonąć. Do reszty. Więc jak on ma ją zgładzić skoro sam w niej jest? W międzyczasie romansuje z Izą (Kornelia Angowska) i knuje ze swoim nieodzownym Cyrylem (Adam Ciołek), gotowym na wszystko.
Papierowe ściany raz za razem znikają, jedna za drugą. Jak zasłony kłamstwa. Prawda, która się do nas przedziera, nie jest już tylko faktem medialnym, zmanipulowanym przez rządowe przekaziory. Widzimy co jest, a nie co pokażą. Lecz jeszcze nie wszystko. Póki co dajemy się jeszcze wyprowadzić w pole. Filip decyduje się zadać Iwonie ostateczny cios. Ktoś może mu nawet kibicować: Skończ z nią wreszcie! Ciągle taka biadoląca, moherowa – dość już tego! Skończyć z ciemnogrodem! Liczy się postęp! Młody książę wie, że teraz to on stoi na czele. Odpowiada za całe królestwo. Filipie, musisz! I w tym miejscu Garbaczewski mógłby zakończyć, lecz zdaje się mieć dla nas przesłanie.
Filip czuje tę presję. Nie raz słyszał, że trzeba dorżnąć watahę. Choć sumienie jeszcze walczy o przyzwoitość, o honor. Zasadza się jednak na Iwonę, robi wymach i nóż trafia prosto w serce. Ale ona wciąż niewzruszona, jej marsz się nie zakończył. Mimo to tryska krew. To krwawi serce Filipa. Jakiż straszliwy popełnił błąd, całe życie błądził! Czyhał na swoją Ojczyznę, czyhał na siebie. Teraz się przekonuje, że to jej winien był się poświęcać. Drwił i poniżał, osłabiał i hańbił. Resztkami sił stara się zrywać kolejne zasłony. Tutaj patrzcie! Tutaj! Nie wierzcie im! Kona… Lecz oni znają swą potęgę. Wiedzą jak władać tłumem. Ba, nawet wiedzą, że ten zaślepiony namiestnik będzie próbował ich zlikwidować. Dlatego broń, z której wcześniej strzelał była nabita ślepakami. Król, królowa i szambelan cieszą się pełną witalnością. Są gotowi do ataku.
Czy Iwona będzie w stanie oprzeć się tak potężnej sile? Okazuje się, że to my możemy zadecydować! Przyszłość zależy od tego, czy podejmiemy grę na warunkach imperium zła. To ono podrzuca nam z ekranu dużego formatu atrakcyjnie pokazaną wydmuszkę (wielki dmuchany karaś wypełniony helem zostaje wypuszczony w stronę widowni). To „Taniec z gwiazdami” lub dowolne inne igrzyska. Lud się bawi, a tymczasem Ojczyzna ginie. Ginie z góry i z dołu. Zewsząd ginie. Nikt się za nią nie stawia. Pokazują nam w końcu, że umarła. Lecz jest już za późno. Salon triumfuje. Jest Nord Stream i fajerwerki. Tylko czemu Polak dopiero po szkodzie mądry…
Zdecydowanie należy zobaczyć. I zrozumieć.
Zapomniałem napisać, że to oczywiście moje wrażenia po premierze „Iwony, księżniczki Burgunda” w Kochanowskim. Jak dla mnie WYDARZENIE TYGODNIA.