wPolityce.pl: Wygrał pan w drugiej instancji proces z Lechem Wałęsą, który twierdził, że nie działał pan w latach 80. na rzecz wolnej i niepodległej Polski, o czym media ledwie wspomniały, choć wyrok w pierwszej instancji, dla pana niekorzystny, był szeroko komentowany. Warto było się sądzić?
Ryszard CZARNECKI, poseł Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego: Warto! Gdyby ktoś panu powiedział, że nigdy pan nie był żadnym dziennikarzem i nic nigdy w życiu dla kraju nie zrobili, to też by się pan domagał prawdy. Albo dał w mordę. Wybrałem pierwsze rozwiązanie.
Cieszę się, że wygrałem, bo to duża satysfakcja nie tyle dla mnie, co dla tysięcy ludzi, którzy w stanie wojennym ciężko pracowali i walczyli żeby Lech Wałęsa był tym kim jest, żeby reprezentował siłę i dostąpił zaszczytów oraz udziału we władzy. Smutne, że nigdy tym ludziom Lech Wałęsa nie podziękował, a niekiedy ich obrażał. Nic dla nich nie zrobił, a ciągle mówił tylko „ja, ja”. Dosyć tego – stąd był ten pozew.
Wróćmy jeszcze na chwilę do wydarzeń sprzed tygodnia, do 10 kwietnia 2010 roku. Padło sporo zarzutów, że były one zbyt upartyjnione. W pana ocenie nie ma w tych pretensjach ziarna prawdy?
Jedno składali tego dnia kwiaty potajemnie, jak prezydent i premier, choć zapraszając tabloidy. Inni chcieli być tego dnia razem. Po pierwsze by oddać hołd ofiarom smoleńskiej tragedii, ale też, po drugie, by dać świadectwo solidarności z ideami śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i pozostałych poległych.
Jeżeli ludzie widzą, że władze nie umieją odzyskać wraku, czarnych skrzynek, oddają śledztwo w całości niemal Rosjanom, a jednocześnie zamykane są szkoły, niszczone nauczanie historii i języka polskiego, zmusza się ludzi do pracy do 67. roku życia, to nic dziwnego iż pojawiają się hasła polityczne. One pokazują tęsknotę za tymi latami 2005-2007, kiedy tak dużo zrobiono, a przede wszystkim kiedy była nadzieja na normalne państwo, stojące po stronie obywateli. Dziś mamy naszego państwa zapaść i brak szacunku do obywateli.
Jak rozumie pan słowa Jarosława Kaczyńskiego: „Zostali zdradzeni o świcie”?
To oczywiście metafora zaczerpnięta z wiersza wielkiego naszego poety Zbigniewa Herberta. Rzeczywiście, zginęli o świcie. A zdrada jest niestety w tle tragedii smoleńskiej. Jak bowiem inaczej nazwać sytuację w której władze naszego państwa państwa paktowały i knuły z władzami innego państwa przeciwko prezydentowi Polski. Tusk, Sikorski i Komorowski bez wątpienia grali wtedy przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, grali wspólnie z Putinem. To jest forma zdrady, frymarczenia interesami Polski.
Padły też słowa sugerujące zamach. To powszechna opinia w PiS?
Nie wiem czy był zamach, nie jestem specjalistą. Ale dlatego właśnie śmieszą mnie ci wszyscy, którzy też nie są specjalistami, a bez uczciwego śledztwa orzekają iż zamachu nie było. To są albo pożyteczni idioci służący Rosji albo ludzie złej woli. Dziś za hipotezami wskazującymi na możliwość zamachu stoją poważni eksperci zagraniczni, co ciekawe, jeden z nich był do tej pory cytowany przez drugą stronę.
Z tego wynika, że warto te hipotezy rozważyć, zweryfikować.
Jak z tego klinczu można wyjść? Jak przeprowadzić śledztwo, którego wynikom moglibyśmy zaufać?
Cały czas aktualna jest oferta Komisji Europejskiej z września 2010 roku, o czym się nie mówi, która w odpowiedzi na moją interpelację z lipca 2010 roku, stwierdziła (streszczając), że Komisja Europejska jest gotowa rozważyć pomoc w śledztwie, a więc de facto umiędzynarodowienie śledztwa. Niestety, że rząd Donalda Tuska w ogóle się o to nie zwrócił!
Trzy miesiące po tej wypowiedzi powtórzył to, a nawet zaostrzył, szef Komisji Europejskiej. A wiec jest oferta, ale Tusk i jego ludzie milczą jak Sejm Niemy! Nie zwracają się w ogóle o taką pomoc. Odrzuca to co leży na stole. To niepojęte.
Skąd takie zachowanie?
Zapewne rzetelne śledztwo pokazałoby niewygodne dla rządu fakty.
To wszystko daje czas Rosjanom na zacieranie śladów, niszczenie dowodów jak wypucowanie wraku.
To wszystko mówi. Ale tu dygresja – w 1988 roku przejeżdżałem przez Lockerbie, gdzie doszło do katastrofy samolotu cywilnego. Śledztwo wykazało, że to był zamach, za który odpowiedzialni byli agenci libijscy. Widziałem wtedy jak pieczołowicie zbierano każdy kawałeczek szczątków by złożyć wrak, zbadać i ustalić, że tam wybuchła bomba.
Co więcej, śledztwo prowadzono wspólnie z Amerykanami, bo na pokładzie byli obywatele Amerykańscy. A u nas? Każdy widział i widzi.
za: wpolityce.pl
oprac: ŁŻ