– Są tacy, co żartują, że prawdziwymi „ojcami-założycielami” Zjazdu Katolickiej Polski są Palikoty, Biedronie i Grodzkie…
– Rzeczywiście, trudno odmówić im zasług przy mobilizowaniu się katolików. A już tak całkiem serio: nie sądzę, by akurat te osoby stały na czele antykatolickiej ofensywy, o której ostatnio mówił abp Michalik. To tylko ludzie od mokrej roboty. Ich mocodawcy wolą pozostać w cieniu.
– Jeszcze nie tak dawno pierwszych wrogów Kościoła upatrywano wśród liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wy chcecie zaprosić ich na swój kwietniowy zjazd. Zmiana taktyki czy prowokacja?
– Lepsze miejsce stojące na Zjeździe Katolickiej Polski, niż w loży na kongresie SLD. Na naukę i zmianę poglądów nigdy nie jest za późno. Przypominam, że w obrębie tradycyjnej Mszy św. istniała tzw. Msza katechumenów, w której uczestniczyć mogły nawet osoby nieochrzczone. Tym bardziej naszemu zjazdowi mogą przysłuchiwać się postkomuniści. Parciane worki pokutne będą na nich czekały.
– Organizowanie takiego przedsięwzięcia przez osoby świeckie to pewna nowość w polskich realiach. Jak odbierają waszą inicjatywę duchowni?
– W naszym „Liście do Pasterzy Kościoła” staraliśmy się jasno wyłożyć przesłanki i cele podjętych działań. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że spotkały się one ze zrozumieniem kapłanów, a świadczy o tym otrzymywana korespondencja, która w zdecydowanej większości zawiera poparcie i słowa otuchy, a także zapewnienia o modlitewnej pamięci. O potrzebie istnienia partii broniącej wartości chrześcijańskiej w kontekście naszej inicjatywy mówił również biskup Pieronek w wywiadzie dla „Frondy”.
– A zatem jednak „partia”?
– W perspektywie zapewne tak. Jeśli sytuacja w kraju rozwijać się będzie w kierunku przyspieszonych wyborów parlamentarnych, to i my zintensyfikujemy prace organizacyjne. Na razie skupiamy się na budowie programu politycznego, który ma pokazać Polakom nową drogę rozwoju. Wokół tego programu chcemy gromadzić wszystkich tych, którzy w polityce nie szukają samych siebie, ale traktują ją jako służbę. Krótko mówiąc: najpierw chcemy poznać się wzajemnie, a dopiero później – za dwa, trzy miesiące – przystąpić do budowy klasycznych struktur. Co nie wcale znaczy, że szkielet nowego ruchu nie jest wzmacniany każdego dnia…
– No właśnie, kto na tę chwilę tworzy Komitet „Błękitna Polska”?
– Zacznijmy od początku. Potrzeba sformułowania polskiej racji stanu i zbudowania na niej programu politycznego oraz aktywizacji środowisk patriotyczno-katolickich została zauważona podczas ubiegłorocznych IV Spotkań Pokolenia Summorum Pontificum zorganizowanych przez Stowarzyszenie Unum Principium u ojców paulinów w Brdowie. Od tej chwili rozpoczęliśmy wewnętrzną dyskusję. Zaowocowała ona powołaniem pięcioosobowego Komitetu „Błękitna Polska” jako zaczynu nowego ruchu społecznego. Decyzją koleżanek i kolegów stanąłem na jego czele, a pomagają mi m.in. mec. Marian Barański – którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba oraz Radosław Kamiński. Tuż po zjeździe komitet powiększy się o dwie osoby.
– Kogo zatem zaprosicie na zjazd?
– Procedura jest prosta: to my czekamy na zgłoszenia tych, którzy zechcą przyjechać do Warszawy w dniu 28 kwietnia. Oczywiście – ze zrozumiałych dla wszystkich względów – przeprowadzamy weryfikację chętnych. Dokładamy wszelkich starań, by uniknąć zapowiadanych już prowokacji. Na 300 miejsc połowa jest już zajęta.
– Będą jakieś znane nazwiska?
– Nie jest to nasz priorytet. Chcemy oprzeć się na tych, których nie zdegenerowały polityczne zaszczyty i państwowe czy samorządowe apanaże. Nie znaczy to, że zrezygnujemy z osób mających spore doświadczenie w polityce, a zasłużonych dla spraw polskich. Na tę chwilę mogę potwierdzić uczestnictwo w zjeździe prof. Anny Raźny, Andrzeja Fedorowicza, Mirosława Orzechowskiego, Stanisława Papieża, Zygmunta Wrzodaka i Stanisława Zadory.
– Czyli ludzie Ligi Polskich Rodzin?
– Mało kto wie tak naprawdę, jak to jest dziś z LPR. Parę dni temu w wywiadzie dla „Myśli Polskiej” Daniel Pawłowiec, jeden z najbliższych współpracowników Romana Giertycha, postawił tezę, że historia LPR jest już skończona. Trudno wobec tych słów przejść do porządku dziennego. Myślę, że jest to czytelny komunikat dla tych wszystkich, którzy mimo wszystko przy Lidze jeszcze dziś trwają: macie wolną rękę w poszukiwaniu swojego miejsca w polityce. Nie będę ukrywał, że otwiera to nowe perspektywy dla „Błękitnej Polski”. Z dużą dozą ostrożności traktować będziemy tych ligowców, którzy poszli na kompromis moralny i mają bądź mieli bliski romans z którąkolwiek z partii parlamentarnych.
– A czy w „Błękitnej Polsce” jest miejsce dla Romana Giertycha?
– Trudne pytanie. Nie sposób odmówić zasług całej rodzinie Giertychów. Sam uczyłem się patriotyzmu od dziadka i ojca Romana Giertycha. Jednak na tę chwilę, gdyby to zależało ode mnie, do „Błękitnej Polski” bym go nie przyjął. Zresztą nie sądzę, by on sam tego chciał.
– A co z Młodzieżą Wszechpolską?
– W mojej ocenie młodzież narodowa z MW szuka definicji swojej obecności w polityce polskiej. Są to z reguły dobrze przygotowani do działalności publicznej ludzie i trzeba ufać, że w dniach politycznych decyzji dokonają najlepszych wyborów. Któż w Polsce nie słyszał o „Marszu Niepodległości”? Symptomatyczne jest to, że to ludzie młodzi przypominają reszcie społeczeństwa o najważniejszych wartościach.
– Zerkacie w stronę innych środowisk patriotycznych?
– Nie interesują nas środowiska, ale ludzie. Stąd nie organizujemy zjazdu zjednoczeniowego. Takich prób było już wiele, a każda szybko kończyła swój żywot. Szkoda na to czasu, którego Polska i tak ma coraz mniej. Nie jest dla nas ważne, z jakiego środowiska ktoś do nas przyjdzie, ale to, z czym przychodzi i jakim jest człowiekiem.
– Duże partie polityczne już zauważyły waszą inicjatywę…
– Owszem. Zapytany na tę okoliczność poseł Tadeusz Cymański zobowiązał się do wspierania nas, natomiast zdaniem Jana Dziedziczaka z PiS i Jerzego Fedorowicza z PO ich partie w wystarczający sposób reprezentują polskich katolików i nie ma potrzeby powoływania nowego bytu politycznego.
– Czy jest szansa na jakąkolwiek współpracę z tymi partiami?
– A przy czym owca może współpracować z wilkiem? Ta zawsze kończy się śmiercią owcy. Najlepiej zaświadcza o tym historia LPR i Samoobrony. Naszym celem jest zdobycie realnej władzy, wzięcie odpowiedzialności za Polskę. Nie chodzi mi tu jednak o wątpliwą odpowiedzialność moralną, lecz o majątkową i karną wszystkich tych, którzy podejmują decyzje na wysokich szczeblach władzy państwowej i samorządowej. Obecnie pracujemy nad projektem takiej ustawy.
– Zatrzymajmy się więc przy waszym programie. Jakiej Polski chcecie?
– Swoją wizję budujemy na przeświadczeniu, że państwo samo w sobie nie jest chorobą, ale sposobem społecznej organizacji dostępnym tylko narodom wielkim. Za tę wartość oddawali życie nasi przodkowie. Dziś duża część Polaków przestała identyfikować się z państwem i siłą rzeczy nie czuje wobec niego żadnych zobowiązań. Rzecz jasna stan taki nie jest dziełem przypadku i są tacy, którzy na to zacierają ręce. Państwo to my wszyscy. Sami sobie musimy zagwarantować bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, szansę na rozwój i godne życie. Nikt tego nie zrobi za nas. Przestańmy wierzyć w bajki o cudzej bezinteresownej pomocy. Naszym zawołaniem na zjeździe będzie hasło: „Własnymi siłami!”.
– A konkrety?
– Te przedstawimy na zjeździe. Będziemy mówić nie tylko o tym, jakiej Polski chcemy, ale przedstawimy szereg rozwiązań, które wprowadzimy w życie natychmiast po przejęciu władzy w Polsce. W najbliższych dniach upublicznimy zarys programu. Nazywamy go roboczo: „3×10”, bo informuje o trzech najważniejszych naszych projektach w dziesięciu głównych dziedzinach życia publicznego. Już wkrótce będzie o nim bardzo głośno. Przekonamy wszystkich, że ruch o konotacjach katolickich będzie atrakcyjny i wiarygodny nie tylko w wymiarze duchowym, ale w każdym ważnym dla Polaków.
– Co można dziś z niego ujawnić?
– Jak już powiedziałem, chcemy oprzeć się na własnych siłach. Po pierwsze musimy szukać oszczędności. Upatrujemy ich m.in. w reformie administracyjnej kraju oraz uproszczeniu struktury samorządów. Po drugie państwo musi zarabiać. Mam tu na myśli aktywność państwową w strategicznych gałęziach gospodarki, politykę celną chroniącą własną produkcję oraz nieuchronność podatkową dla inwestorów zagranicznych. Zdajemy sobie sprawę z tego, że kołem zamachowym rozwoju kraju jest gospodarka. Widzimy tu potrzebę dookreślenia podmiotów krajowych i zagranicznych. Ci pierwsi muszą realnie czuć, że są tu gospodarzami. Jestem przekonany, że otrzymamy masowe poparcie ze strony rodzimych przedsiębiorców.
– A co z poparciem od przeciętnego „Kowalskiego”?
– O to jestem spokojny. Przywrócenie normalności w funkcjonowaniu państwa oraz restytucja uśmierconych dziś gałęzi przemysłu przełoży się to na zwielokrotnienie jego dochodów, a w konsekwencji na zwiększenie zasiłków rodzinnych i opiekuńczych oraz na wywiązanie się z obowiązków emerytalno-rentowych. Nawet jeśli zdesperowana elita polityczna podwyższy dziś wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn, jutro my z powrotem go obniżymy. Pomysł na Polskę nie może polegać na powiększaniu obszaru biedy. Przeciętny „Kowalski” stoi już pod ścianą. „Błękitna Polska” pod tą ścianą postawi kogoś innego!
Zjazd Katolickiej Polski, na którym zaprezentowane będą założenie nowego ruchu społecznego „Błękitna Polska” odbędzie się w Warszawie w dniu 28 kwietnia br. Chętni do udziału mogą zgłaszać się na adres: [email protected]
Za: „Aspekt Polski”, marzec 2012 r.
„Nie sposób odmówić zasług całej rodzinie Giertychów. Sam uczyłem się patriotyzmu od dziadka i ojca Romana Giertycha.”
Ciekawie się zapowiada. Patriotyzmu uczył się ten Pan, ale jakiego? SOWIECKIEGO? Bo jak określić bezkrytyczne uwielbienie dziadka Romana Giertycha – Jędrzeja dla ludzi takich jak Bolesław Bierut, Gomułka (pamiętny list do Gomułki z 1956 r zachęcający do jak najsurowszego rozprawienia się władzy z „wichrzycielami” w Poznaniu. Zachęcał nawet, by przywódców strajku w Poznaniu karać śmiercią!!! Za swoją sowieciarskość został usunięty z emigracyjnego Stronnictwa Narodowego w Londynie.
A od Macieja Giertycha uczył się Pan Zagozda zapewne jak można pięknie doradzać takiemu Wielkiemu Patriocie (oczywiście sowieckiemu) jakim był Wojciech Jaruzelski wchodząc w skład Rady Konsultacyjnej przy Jaruzelu i popierająć całą swoją osobą wprowadzenie stanu wojennego. Przestrzegał także przed rozluźnieniem związków ze Związkiem Sowieckim, które miało nas „chronić” przed zagrożeniem ze strony zachodnioniemieckiej.
FAKTYCZNIE WSPANIAŁE PRZYKŁADY PATRIOTYZMU !
A powoływanie się na Pierunka, który o Obrońcach Krzyża Świętego na Krakowskim Przedmieściu mówił, że to „sekta, którą trzeba rozgonić” wskazuje w jakim kierunku ta inicjatywa może dryfować.
@Piotr Rubas
Pisze pan co mu ślina na język przyniesie
Proszę poczytać kto zasiadał w tej Radzie.
Nie przeszkadza szanownemu panu patriocie nazwisko pana Skubiszewskiego, ministra spraw zagranicznych bogobojno-ojczyźnianego polskiego rządu III RP czy mecenasa Siły-Nowickiego!??!
A kto popierał wprowadzenie stanu wojennego, paaanie!
Niby z pana narodowiec, ale pojęcia pan o nim nie ma~!