W ostatnich dniach wiele emocji i kontrowersji wśród polityków i wyborców wzbudziło nawiązanie współpracy Posła Prawa i Sprawiedliwości Przemysława Wiplera z najnowszym portalem Tomasza Lisa www.natemat.pl.
Przy tej okazji rozgorzała na nowo dyskusja o relacjach polityk-środki masowego przekazu oraz jak produktywnie a zarazem bez uszczerbku dla własnej tożsamości i systemie wyznawanych przekonań i idei docierać do społeczeństwa z własną wizją stosunków społecznych, ekonomii, geopolityki czy wreszcie koncepcjami prawnymi.
Wszelkiego rodzaju pierwsze reakcje są z jednej strony zdrowym odruchem na nową sytuację polityczno – medialną zarazem jednak obarczone są one sporym chaosem, gdzie wielorakość punktów widzenia, aspektów zagadnienia i punktów widzenia podana w skondensowanej formie rodzi tak zwaną sałatę myślową.
Wydaje mi się, że sprawa Przemysława Wiplera wymaga uporządkowania pod względem jego postawy i następstw jego decyzji, dodam od siebie, decyzji niełatwej.
Pierwszym zagadnieniem jakie pojawia się w kontekście tzw. sprawy Wiplera jest stosunek polityków prawej strony sceny politycznej, czyli przede wszystkim Prawa i Sprawiedliwości jak i Solidarnej Polski (na portalu Lisa udziela się również opolski poseł SP Patryk Jaki) do mediów macierzystych. Co rozumiem pod tym pojęciem? Otóż media reprezentujące zbliżony system aksjologiczny, potrzebę gruntownej naprawy Państwa Polskiego i asertywnej polityki zagranicznej. Wreszcie media, które w czasie próby i przysłowiowego „sprawdzam” staną w obronie tego, co cenne a sprzeciwią się wszystkiemu co może zaszkodzić Polsce i jej interesom. W tej sztafecie chlubny prym wiodą „Gazeta Polska”, „Nasz Dziennik” TV Trwam czy portale Niezależna.pl i wpolityce.pl.
Z mojego oglądu sprawy wynika, że pod tym względem postawa przygniatającej części polityków PiS jest bez zarzutów, obserwuję bowiem wsparcie dla tych mediów, obronę gdy ich byt jest w jakikolwiek sposób zagrożony jak również obecność w tych mediach.
Z drugiej strony wiemy jak napięty jest kalendarz każdego posła i siłą rzeczy nie jest on w stanie czytać wszystkiego od przysłowiowej „deski do deski”. Dlatego olbrzymie i ważne zadanie stoi przed ludźmi z ich najbliższego otoczenia, w tym zwłaszcza przed pracownikami biur poselskich. Powinni oni, moim zdaniem, zdawać relację swym szefom z najgłośniejszych czy istotnych publikacji medialnych ale jednocześnie zadbać, by bliskie ideowo pisma i publikacje znalazły godne siebie miejsce w biurach posłów i senatorów. Każdy, kto przyjdzie do biura czy to PiS-u czy SP widząc egzemplarz „Gazety Polskiej” czy „Naszego Dziennika” z pewnością poczuje się jak u siebie w domu.
Opisane powyżej sprawy stanowią naturalne i niezbędne podglebie do postawienia w tym miejscu fundamentalnego pytania, a mianowicie, czy gest i decyzja Przemysława Wiplera oznacza odwrócenie się plecami od tych mediów?
Moim zdaniem nie.
I tu można powiedzieć dochodzimy do jądra zagadnienia, którym jest pytanie postawione na wstępie czyli o skuteczne docieranie polityka reprezentującego obóz nie mający swej reprezentacji w mediach głównego nurtu.
Wspomniał o tym również Jarosław Kaczyński w Rozmowach Niedokończonych przyznając, że w mediach głównego nurtu mamy często do czynienia z sytuacją czterech na jednego, kiedy to reprezentant PiS bywa jedynym uczestnikiem dyskusji mającym odmienne stanowisko od pozostałych gości zaproszonych do studia. Dał tym samym do zrozumienia, że nie usprawiedliwia to od absencji w takiej debacie nawet przy takiej gamie wad.
Czy zatem polityk PiS czy SP słusznie czyni podejmując ryzyko współpracy na polu przeciwnika czy antagonisty? Współpracy, która nie jest żadną próbą legitymizacji przekonań Tomasza Lisa. Moim zdaniem tak.
Warunkiem poszerzenia grona wyborców jest bowiem docieranie wszystkich odbiorców i, wskazywanie na błędy konkurencji politycznej i pokazywanie własnych rozwiązań dla Polski.
Do celu tego wiodą dwie drogi: poprzez słowo mówione i słowo pisane. Tą drugą drogę wybrał właśnie Przemysław Wipler. Każdy, kto otworzy jego blog będzie mógł na spokojnie bez podpowiadania i przerywania zapoznać się z myślą jednego z najbardziej rzutkich posłów PiS młodego pokolenia.
Autor: Sławomir Orzeszyna
Oczywiscie, że politycy powinni wykorzystywać każdą okazję do przedstawiania swoich poglądów!
Wszyscy to zrozumieją.
Byleby te poglądy nie były hmmm…. płynne, że tak okreslę.
Podam szanownemu panu jeden z licznych, niestety przykładów:
http://www.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET/Blog/Zbigniew-Girzynski-Gosc-Radia-ZET
Oto pan poseł, który na falach RM wygłasza bardzo bogobojno-ojczyźniane poglądy, już u pani Moniki robi z siebie światowca pierwszej klasy :)
Podobnie rzecz się miała z ostatnim Listem Pasterskim biskupa Michalika.
Na zwrócenie słusznej uwagi ze strony księdza biskupa, odnoszącej się do roli masonerii w niszczeniu kościoła, podniósł się niesamowity rejwach!! Czego się tak obawiają??
A jak zachowali się posłowie PISu??!?!
http://wiadomosci.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET/Gosc-Radia-ZET-Mariusz-Kaminski2
Co do pana Wiplera wiem, że jest to człowiek młody i o jasnych wolnorynkowych pogladach. Nawet zastanawialiśmy się co musiało się stać, że pan Jarosław, zatwardziały socjalista, wprowadził pana Wiplera na listy PISu?
Kwiatek do kożucha czy „braklak” ?!
Nie wiem.
Precz z kapitalizmem